autor: Draug & PefriX
5. Diablo 3. 25 najlepszych gier hack'n'slash
Spis treści
5. Diablo 3
Diablo III... Dobry Boże, ile myśmy czekali na tę grę? 12 lat! Horror, horror. Nie do pomyślenia, jakie to musiały być katusze dla fanów serii, witających ze łzami w oczach oficjalne ujawnienie „trójki” na Blizzard Worldwide Invitational 2008, a potem przez kolejne cztery lata podchodzących z drżącymi dłońmi do każdego kolejnego screena i trailera, próbując znaleźć odpowiedź na stale powracające pytanie: „Czy część trzecia spełni oczekiwania i dorówna swoim legendarnym poprzednikom?”. Ukojenie miało przyjść w maju 2012 roku...
Nie ma co zaprzeczać – początki nie były usłane różami. Liczne zmiany względem Diablo II podzieliły graczy na różne obozy. Wielu krytykowało wprowadzenie funkcji sieciowych rodem z World of Warcraft (z koniecznością stałego połączenia z internetem na czele), rezygnację z drzewek umiejętności na rzecz odgórnie rozplanowanego nabywania specjalnych zdolności, automatyzację zwiększania podstawowych atrybutów postaci, stosunkowo barwną (jak na Diablo) grafikę, ograniczenie trybu PvP, niedopracowany system łupów, zepsuty dodatkowo przez dom aukcyjny, krótką kampanię fabularną, a także inne rzeczy.
Z drugiej strony nie brakowało również obrońców nowych rozwiązań. A Blizzard, jak to Blizzard, wsłuchiwał się uważnie w głosy graczy i poprawiał to, co się nie sprawdziło. Dom aukcyjny jest już zamknięty, generowanie łupu działa jak należy, a zbyt lekki klimat został zrekompensowany przez akt V w dodatku Reaper of Souls, w którym trafialiśmy do spowitej przez mrok, gotyckiej Zachodniej Marchii.
Dziś, po długich latach łatania, aktualizowania i rozszerzania, Diablo III zasłużenie pozostaje w czołówce hack’n’slashy, chociaż daleko mu do doskonałości. Dotyczy to zarówno pecetów, jak i konsol, bo Blizzard dołożył starań, by opracować port ze sterowaniem w pełni dostosowanym do padów, obecnie uważanym przez niektórych nawet za wygodniejsze niż z użyciem klasycznego zestawu „myszka i klawiatura”. O sukcesie „Diabła” decyduje także niesamowita żywotność. Na gracza czekają coraz wyższe poziomy trudności (kuszące coraz mocniejszymi przedmiotami i innymi atrakcjami), a także osobne formy zabawy, jak np. tryb przygodowy wprowadzony w Reaper of Souls.
Grę uprzyjemniają dodatkowo pomniejsze innowacje: częściowa destrukcja otoczenia (fruwające w powietrzu ciała i kawałki sprzętów stanowią niesamowity widok), pełne smaczków lokacje – aż trudno dać wiarę, że etapy są generowane losowo – a także... warstwa fabularna, rozbudowana dzięki m.in. częstym dialogom z towarzyszącymi nam postaciami i znajdowanym licznie księgom z ciekawymi informacjami o świecie Sanktuarium.
Problemem dla dzieła Blizzarda okazał się ostatecznie czas. O ile wizualnie starzeje się ono ładnie, tak zdecydowanie brakuje tu wsparcia producenta oraz realnej nowej zawartości. Z drugiej strony trzeba przyznać, że nowe sezony cały czas się pojawiają, więc coś tam w Diablo III jeszcze się dzieje. Patrząc jednak na rywali, nie sposób nie uznać, że otrzymujemy tu zdecydowanie za mało istotnych nowości.