autor: Krzysztof Mielnik
International Truck Racing. 13 wyścigówek, które... rozbudziły we mnie rajdowca
Spis treści
International Truck Racing
- Rok produkcji: 1993
- Producent: Zeppelin Games
- Platforma: C-64
No i nadszedł rok 1993; czas powolnego schyłku popularności genialnej w swej prostocie maszynki, jaką w ciągu tych kilkunastu sezonów istnienia okazał się Commodore. „International Truck Racing”, czyli pierwsza i ostatnia gra w naszym zestawieniu pozwalająca na wcielenie się w kierowcę potężnego 18-kołowca niewątpliwie – choć nie zdobyła zbyt wielkiej popularności - zasłużyła sobie na pozycję w nim.
Zasiadając za kierownicą (heh, śmiesznie to brzmi w odniesieniu do gry z widokiem z góry:)) jednego z czterech TIRów startujących w „Pucharze Świata”, czyli na kilkunastu zamkniętych trasach porozrzucanych po krajach takich, jak Wielka Brytania, Niemcy, czy Stany Zjednoczone, walczyliśmy o jak największą ilość punktów i finałowe zwycięstwo w klasyfikacji generalnej. Pomimo, że gra nie oferowała trybu rozgrywki dla więcej, niż jednego zawodnika, dzięki przejrzystym, acz nie banalnym regułom oraz rozbudowanej, jak na tamte czasy możliwości ulepszania pojazdu za zarobione podczas wyścigu pieniądze miała w sobie wystarczający potencjał, aby przez długi czas stanowić źródło rewelacyjnej zabawy.
Street Machine
- Rok produkcji:1993
- Producent: CP Verlag
- Platforma: C-64
Ile dni? Ile tygodni? Może nawet i „Ile miesięcy” trwała ma fascynacja tym prostym, w gruncie rzeczy tytułem, nie jestem już w stanie zgadnąć. Dość powiedzieć, że kiedy pewnego dnia kaseta z nią uległa...hm, „wykorzystaniu”, a nigdzie w okolicy nie można było już jej zakupić (powoli w naszym pięknym kraju z racji cywilizowania go „wielogierkowe” taśmy poczęły odchodzić do lamusa), żalom po utracie ukochanej nie było końca;>
Ktoś powie, że ta gierka niczym nie zasłużyła sobie, aby aż tak się nią przejmować – mimo to „Street Machine”, oferująca niewiele więcej ponad wyścigi czterech złożonych z kilku pikseli samochodzików na bodaj jednej (sic!) trasie w kilku różnych sceneriach (wiosna, lato, jesień, zima) stała się jednym z barwniejszych punktów mej przygody z komputerem. Ach, ten niezapomniany widok, kiedy to po kraksie nasz samochodzik unoszony na chmurce za karę przenosił się o kilkadziesiąt metrów do tyłu (tutaj nieartykułowane dźwięki i ciche pochlipywanie:)
W tym punkcie programu wypadałoby opisać wszystkie występujące w „SM” opcje...Dlaczego użyłem tu słowa „wypadałoby”? Ano dlatego, że takowe weń nie występowały :-P Standardowe „3...2...1...Go!” i jego następstwo to jedyne, co liczyło się w tym tytule. Może właśnie za to tak umiłowanym?