Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 17 marca 2002, 12:58

autor: Krzysztof Mielnik

Destruction Derby. 13 wyścigówek, które... rozbudziły we mnie rajdowca

Spis treści

Destruction Derby

  1. Rok produkcji:1995
  2. Producent: Reflections/ Psygnosis
  3. Platformy: PlayStation, PC

Rok 1995 okazał się być wyjątkowym dla wielu posiadaczy popularnych „piecyków” oraz rozpoczynającej właśnie swe wielkie triumfy konsoli Sony PlayStation. Wtedy właśnie na rynek dumnie wkroczyło „Destruction Derby” z pomysłem, który do tej pory nie został jeszcze wdrożony w życie. Gierka, która szturmem obległa cały świat, oferowała nam wyścigi, w których od pierwszej pozycji na mecie bardziej liczył się zamęt i totalna rozwałka. Jednym zdaniem: Samochodowa wolna amerykanka! Tak unikalne tryby gry, jak „Total Destruction” (ucieczka przed zgrają 15 żądnych skopania nam tyłka dzikusów), tytułowe „Destruction Derby” (walka o przetrwanie „każdy przeciwko każdemu”), czy „Duel” (po prostu: „1 na 1”) zapewne dobrze zapadły w pamięci wielu z Was.

O poziomie degradacji samochodu świadczyły kolory punktów widocznych w górnym rogu ekranu, a odpowiadających danym strefom zgniotu samochodu. Fakt, może fizyka nie należała tu do zbyt mocnych elementów, jednak pamiętać powinniśmy zarówno o tym, iż tytuł ten był typową arcade’ówką, jak i o tym, kiedy miał swoją premierę...

„Destruction Derby”, jak prawie każdy hit, doczekało się kontynuacji. Choć „dwójka” okazała się być pod wieloma względami tytułem lepszym, w oczach większości fanów jedynie oryginalny projekt zasłużył na dozgonne pokłony.

Driver

  1. Rok produkcji: 1999
  2. Producent: Reflections Interactive
  3. Platformy: PlayStation, PC

Wreszcie wkraczamy w najbliższy nam okres. Cztery lata po premierze swego „destrukcyjnego” dzieła ludzie z Reflections zdecydowali się uderzyć ponownie. Po raz wtóry postawili na nietuzinkowy pomysł, obsadzając nas za kierownicą najpopularniejszych w latach ’70 samochodów w roli gliniarza walczącego o swe dobre imię, wolność i chwałę (hehe, ja wcale nie powiedziałem, że fabuła także jest nietuzinkowa;).

Wykonując powierzone zadania, polegające czy to na jak najszybszym dojechaniu z miejsca na miejsce, czy też ucieczce/ pościgu przed/ za członkami wrogiej frakcji w scenerii jednej z czterech amerykańskich metropolii (Nowy Jork, Miami, Los Angeles, San Francisco), mieliśmy okazję przeżyć naprawdę niezapomniane chwile. Dość wspomnieć towarzyszące chyba każdemu amatorowi Drivera wypieki na twarzy, gdy kolejne – nie wiadomo już które – podejście do ostatniego zadania w grze okazywało się nieudane!

Znakomicie dopasowany do rodzaju rozgrywki model jazdy i rozległe tereny do eksploracji, nawet uwzględniwszy pewne fabularne uproszczenia (brak możliwości opuszczenia pojazdu i pieszego „zwiedzania” miasta. Grrrr!) w mym osobistym odczuciu wyniosły ten tytuł wysoko ponad utrzymane w podobnej koncepcji „Grand Theft Auto”.