autor: Patryk Łukasz Kubiak
Mieć polot Lei. 10 scen ze Star Wars, których nie chcemy pamiętać
Spis treści
Mieć polot Lei
- Która odsłona sagi: Ostatni Jedi
- Postać, której dotyczy ta sytuacja: Leia
To zdecydowanie najbardziej wyszydzana scena z Ostatniego Jedi. I nie będę się spierał – słusznie. Przyjemnie, że Leia w końcu dostaje możliwość, by zaprezentować potęgę własnej Mocy, gdy zostaje wyrzucona w przestrzeń kosmiczną i musi się ratować. Czekaliśmy na to od Powrotu Jedi i momentu, w którym poznaliśmy naturę jej związku z Lukiem. Mniej przyjemnie się to jednak ogląda.
W odróżnieniu od większości wspomnianych w tym artykule sytuacji ten moment filmu nie jest zły przez fatalnie napisane dialogi czy głupoty fabularne, ale za sprawą nieciekawie wypadających efektów wizualnych. Frunąca przez galaktykę Leia wygląda jak z gifa stworzonego przez amatorskiego twórcę memów. Przywodzi na myśl latającą Mary Poppins z musicalu z drugiej połowy XX wieku. Jeżeli zapytacie kogoś, dlaczego nie lubi Ostatniego Jedi, z pewnością wspomni o tej scenie.
Jak to powinno wyglądać?
Nie jestem specem od efektów specjalnych, ale wierzę, że za pieniądze, którymi dysponuje Disney, da się stworzyć znośnie prezentujące się widowisko. W samej serii Star Wars można znaleźć wiele przykładów, a są przecież jeszcze dzieła z uniwersum Marvela, w których – w większości przypadków – nie sposób przyczepić się do czegokolwiek, jeśli chodzi o CGI.