autor: Luc
Wzrost popularności DLC. 10 najważniejszych momentów ostatniej generacji
Spis treści
Wzrost popularności DLC
O ile końcówka obecnej generacji może dawać nadzieję na zniesienie uciążliwych online passów, o tyle sfera dodatkowej zawartości dostępnej drogą cyfrową w ostatnich latach jedynie się umocniła. Jak nietrudno się domyślić takie rozszerzenia rzadko kiedy rozdawano za darmo. Choć sama idea DLC jest obecna w branży już co najmniej od 1997 roku, kiedy to twórcy Total Anihilation każdego miesiąca udostępniali nową jednostkę do ściągnięcia, trend pobierania znaczących opłat za nawet kosmetyczne zmiany przybrał na sile dopiero po premierze Xboksa 360. Jego symbolem stał się wyśmiewany do dziś Horse Armor Pack DLC dla The Elder Scrolls IV: Oblivion, który mimo wszystko zarobił pokaźną sumę.
O lukratywności całego procederu najlepiej świadczy nie tylko liczba sprzedanych cyfrowych kopii, ale także prężny rozwój sfery zawartości do pobrania. Akceptowalną normą szybko stały się tzw. season passy, czyli wykupywanie z góry dostępu do wszystkich wydawanych przez najbliższy rok DLC. Nikogo już nie dziwią także ekskluzywne pakiety przeznaczone dla osób zamawiających grę przed premierą ani to, że część z DLC zyskuje status „exclusive”, czyli zawartości przeznaczonej tylko dla jednej platformy. Codziennością są także sytuacje, w których giganci pokroju Amazona czy Gamestopu zawierają porozumienia handlowe zastrzegające możliwość zakupu poszczególnych cyfrowych elementów wyłącznie za ich pośrednictwem.
Grą, która pobiła wszelkie rekordy pod względem ilości dostępnych DLC jest... Rock Band. Pozycja pozwalająca wcielić się w estradową gwiazdę wszech czasów, od roku 2007 wzbogaciła się o oszałamiającą liczbę 1944 albumów, paczek i utworów do pobrania. Koszt pojedynczego zakupu to wydatek rzędu od jednego do kilku dolarów. Na skompletowanie pełnej muzycznej biblioteki wydalibyśmy więc przynajmniej kilkadziesiąt tysięcy złotych.