autor: Bartosz Świątek
10 dziwnych zagadek w grach, w których twórcy zagrali nam na nosie
Interaktywna rozrywka zna wiele tytułów, które wprowadzały do gameplayu rozwiązania wykraczające poza cyfrową rzeczywistość, wymagając od gracza podejmowania czynności w „realu” albo wykorzystywania własnej wiedzy do wykonania zadania wewnątrz gry.
Spis treści
Wiele współczesnych gier charakteryzuje się dużą powtarzalnością mechanizmów rządzących rozgrywką. Przemierzamy bliźniaczo podobne wirtualne światy, odsłaniamy punkty na mapie, strzelamy do wrogów lub eliminujemy ich w walce wręcz. W gruncie rzeczy powtarzamy w kółko te same czynności, choć twórcy na ogół starają się maskować ten fakt warstwą fabularną lub sprytnie zaprojektowanymi lokacjami.
Od czasu do czasu trafia się jednak produkcja, która oferuje świeże podejście do tematu. Czasem ta oryginalność przejawia się nietypowymi rozwiązaniami czy zagadkami, które „burzą czwartą ścianę” (więcej na temat tego terminu w ramce poniżej), czyli nawiązują do realnego świata, a nawet zmuszają gracza do podejmowania działań wykraczających poza wirtualne środowisko. Na przestrzeni lat pojawiło się sporo produkcji z tego typu momentami. W niniejszym tekście znajdziecie kilka najciekawszych przykładów.
BREAKING THE FOURTH WALL
Pojęcie tzw. „czwartej ściany” zostało użyte przez Moliera, czyli Jeana-Baptiste Poquelina – siedemnastowiecznego francuskiego dramaturga. Opracowanie pełnej koncepcji przypisuje się z kolei twórcy i filozofowi żyjącemu w tym samym kraju nieco później, bo w XVIII wieku – Denisowi Diderotowi. Termin nawiązuje do swoistej bariery, która w teatrze odgradza widownię od artystów. Dla widzów jest ona przezroczysta, ale aktorzy – a tym samym grane przez nich postacie – najczęściej zachowują się tak, jakby ludzie nie byli w stanie dostrzec ich h’arców.
Niezależnie od teatralnych korzeni współcześnie termin ten odwołuje się także do innych dzieł kultury, takich jak filmy czy gry komputerowe. „Burzenie czwartej ściany” jest sytuacją, w której twórcy świadomie pokonują granicę istniejącą pomiędzy widzem a dziełem, z zamiarem wywołania konkretnego efektu artystycznego. Czasem robi się to w ramach żartu, ale celem może być też zaskoczenie odbiorcy albo mocniejsze zaangażowanie go w oglądaną historię. W taki sam sposób – i z podobną intencją – sztuczka ta jest stosowana w grach.
Wywoływanie zdjęć w grze One Shot
Lubicie klasyczne, dwuwymiarowe przygodówki? Jeśli tak, zachęcamy do zainteresowania się grą One Shot – produkcją studia Little Cat Feet, która niejednokrotnie wykracza poza utarte schematy, zmuszając do elastyczności i niestandardowego myślenia. Jednym z ciekawszych momentów w grze jest sytuacja, w której musimy wywołać znaleziony film do klasycznego, analogowego aparatu. By to zrobić, trzeba „wystawić go na działanie pustki”. Jak? Wystarczy na chwilę opuścić grę, bez wyłączania jej, a następnie przeciągnąć okno, w którym działa, poza granice ekranu. Voila! Dzięki temu zdjęcia zostają wywołane, a my możemy poznać dalszy ciąg opowieści. Przyznacie chyba, że to ciekawsze niż zwyczajne kliknięcie obiektu czy test jakiejś wirtualnej umiejętności.