autor: Adamus
Pozdrowienia z Norwegii
Bergen przywitało nas deszczem, ale byłem na to przygotowany. Jeszcze przed wyjazdem koledzy mnie ostrzegli, że pada tu przez 280 dni w roku, więc szybko wyjąłem z torby kurtkę przeciwdeszczową i od tamtej pory rzadko się z nią rozstaję.
Poniższy tekst został nadesłany przez naszego czytelnika i został opublikowany w oryginalnej formie.
Kultura jazdy kierowców jest zresztą całkiem inna jak u nas. Pojazdy zatrzymują się, zanim jeszcze pieszy dotrze do pasów (u nas to by ze trzy samochody przejechały, a tu stoją jak przymurowani). Trochę tylko niebezpiecznie się do tego przyzwyczaić, bo raz mało nie zostałem rozjechany na pasach (prawie mi szczeka z wrażenia odpadła), ale jak rzuciłem okiem na tył samochodu, to mi zdziwienie przeszło zobaczywszy rejestrację z Polski. Tylko, że tu policja działa bardzo sprawnie, a mandaty za byle przewinienie (nawet jazdę 2-3 km/h więcej niż mówią znaki drogowe) są drakońskie.
Raz, gdy dosyć beztrosko przejechaliśmy sobie może z 50 metrów pasem tylko dla autobusów i taksówek, a do tego pozwoliliśmy sobie wjechać na skrzyżowanie przy zapalających się właśnie żółtych światłach, kilkaset metrów dalej wyskoczył nam na drogę pan w czarnej skórze z napisem POLITI na plecach, który nas grzecznie uświadomił, że pierwsze przestępstwo kosztuje 4000 NOK a drugie 5000, co po zsumowaniu dało wynik 4500 zł (na szczęście nie kazał nam płacić, widząc przerażenie w naszych oczach i po całkowitej nieznajomości języka norweskiego rozpoznając cudzoziemców), ale od tamtej pory my również jeździmy ściśle trzymając się przepisów podobnie jak reszta towarzystwa :-P.