autor: Amnon
Komercjalizacja treści w cRPG oraz formy przeciwstawne
Co tak naprawdę drażni w cRPGach, co powoduje, że uznajemy to za „taniochę”…? Istnieje kilka ważnych elementów, które same mało znaczą, jednak ujęte w całość, jaką jest gra, stwarzają atmosferę słabego produktu.
Poniższy tekst został nadesłany przez naszego czytelnika i został opublikowany w oryginalnej formie.
Szkoda trochę… ci, którzy zaczynali za czasów Eye Of The Beholder czy pierwszych Ultim i Might & Magiców pewnie teraz czują straszliwy niedosyt, kiedy obserwują to co się stało. Jednak… trudno mi to napisać, ale to oni sami są współodpowiedzialni za to co się stało. Dlaczego? Lata temu gry, określane tu przeze mnie komercyjnymi, nie miały prawa bytu. Wspomniane wyżej tytuły (mało bym zapomniał… no i Dungeon Master) były pozycjami dla „starych wyjadaczy”. Tym terminem można było określić pasjonatów cRPG, którzy wyrośli na grach fabularnych w stylu Advanced Dungeons & Dragons i temu podobnych, a następni poszli dalej i się rozwinęli. Jak tylko pierwszy komp zjawił się w domu, natychmiast rozszerzyli swą pasję na komputerową wersję swej ulubionej rozrywki. Wydawano pozycje ambitne, które były świetne i mówienie o nich źle to zbrodnia. Problem polegał na tym, że lojalna grupa fanów pozostała tylko grupą. Sprzedawało się zbyt mało cRPG, mimo, iż jego poziom był wysoki. Owszem, grono fanów gier fabularnych powiększało się, ale te „hardcore’owe” pozycje na komputer nie interesowały początkującego gracza, bo były dla niego po prostu za „ciężkie” – zarówno w sensie merytorycznym jak i grywalnościowym. Po prostu go nudziły…! I dlatego doszło do upadku gatunku… za mało ludzi to kupowało, a po co kontynuować to, co się nie sprawdziło? I teraz nagle, całkiem niedawno, bo od czasów wydania pierwszego Baldura, rozpoczęła się nowa epoka. Producenci doszli do wniosku, że jeżeli doprowadzą do „uprzyjaźnienia” cRPG, nawet ludzie, którzy nie interesują się grami fabularnymi, a po prostu grają na pececie, kupią to dla czystej rozrywki. Jako pasjonat cRPG i RPG nie miałbym nic przeciwko zdrowej popularyzacji „jedynego słusznego” gatunku gier komputerowych. Jednak tu pojawia się wspomniane przeze mnie już przegięcie. Zamiast popularyzować gry poddane tylko lekkiemu liftingowi, popada się w drugą skrajność – wprowadza się na rynek gry cukierkowe, lekkie, łatwe i przyjemne. Lekka komercjalizacja niestety nie znalazła poparcia wśród chciwych wydawców, co doprowadziło do przeskoku od ambicji do komercji. Wyważenie tych dwóch aspektów najwyraźniej nie wystarczyło. Nawet wspomniane gry cukierkowe mógłbym znieść, ale pod jednym warunkiem… gdyby istniała chociaż nikła nadzieja na posłużenie się komercyjnymi produktami w charakterze pożywki dla gier ambitnych. Ale nic takiego nie udało mi się zaobserwować, niestety…! Twórcy zapędzili się sami w rodzaj koziego rogu… mój informatyk powiedziałby, że się zapętlili. Z tej drogi ucieczka jest bardzo trudna – czy kiedykolwiek się uda, nie wiem. Wiem natomiast, że starsze pozycje ambitne (na przykład System Shock, w którego niestety tylko nieco grałem), mimo iż próby ich wydania były bardzo heroiczne, zakończyły się klapą. Dziś nawet największy samarytanin wydający cRPGa, chce chociaż osiągnąć średni zysk. Niestety, nie jest to możliwe w przypadku pozycji ambitnych…… Pozostaje tylko mieć ukrytą bardzo głęboko w podświadomości nadzieję, że kiedyś nadejdzie dzień, kiedy ktoś powie „Wstać!” i przebudzimy się. Komercyjne cRPG już dawno mogły dać silne podstawy pod ambitne pozycje, ale cóż… rzeczone ambitne pozycje mimo tego (raczej wątpliwego, przynajmniej w dniu dzisiejszym) supportu nie wypaliły, ale kto wie, może kiedyś…? Obecnie można zauważyć spore pokolenie tak zwanego „narybku”. Są to właśnie młodzi, nowi gracze. Właśnie zaczęli AD&D albo Warhammera i zastanawiają się, co dalej? A co robić, gdy drużyna nie ma czasu się zebrać na sesję RPG? Grać na komputerze… w co? Niestety, w większości sytuacji odpowiedź nie jest satysfakcjonująca. Pozostaje tylko liczyć na to, że młodzi gracze, wciągnięci w post-cRGP skierują się później w stronę tradycji, co umożliwi wreszcie wydanie gier ambitnych, cięższych, które jeszcze raz udowodnią, że System nas nie opanował (smutne…). Nadzieja na odrodzenie gatunku jest słaba, ale jest… pozostaje czekać…………………
Wojciech „Amnon” Wowra