Microsoft SideWinder Mouse
Microsoft odważnie prezentuje jak powinna wyglądać ergonomiczna myszka - może nawet zbyt odważnie jak na nasze przyzwyczajenia. SideWinder ma jednak dość przydatnych funkcji, by chcieć go polubić.
SideWinder jest wysoko sklepiony, ma szeroko rozstawione klawisze oraz wysoką, metalową, kanciastą rolkę. Taki układ zmusza użytkownika do trzymania całej ręki na myszce, z wyprostowanym nadgarstkiem oraz do posługiwania się głównymi klawiszami oraz rolką z pomocą trzech palców (prawy klawisz obsługujemy palcem serdecznym, a nie – jak to bywa – środkowym, na przemian z rolką). Do tego idzie się przyzwyczaić, ale. Po pierwsze należy mieć przed sobą tyle miejsca, by na blacie mieściło się całe przedramię (trzymanie ręki w powietrzu, której nie da się oprzeć na nadgarstku, jest jeszcze bardziej uciążliwe, niż zginanie tegoż nadgarstka), a po drugie wykonywanie szybkich a krótkich ruchów myszką robi się problematyczne. Wiecie, w czym rzecz: gracz-luzak trzyma myszkę od niechcenia i porusza nią w większości przypadków samymi tylko palcami, względnie wyginaniem nadgarstka, a tutaj Microsoft skutecznie uniemożliwia takie (jak twierdzą amerykańscy naukowcy) kontuzjogenne zachowanie. Efektem tego jest to, że z pomocą SideWindera bardzo przyjemnie gra się (mi) w gry niewymagające wielkiego refleksu, natomiast wszelkiego rodzaju FPS-y zaczynają (mnie) męczyć. Czego mi brakuje w tej ergonomicznej idei, to płaska, obrotowa podkładka pod łokieć. :-) Zresztą, jeśli kto ma duże łapsko, które i tak złazi z wysokiego sklepienia myszy i chcąc nie chcąc suwa po blacie, cała ergonomia bierze w łeb. Zdecydowanie nie jest to mysz, którą można kupić w ciemno, bez uprzedniego, przynajmniej kilkugodzinnego pobawienia się nią, by sprawdzić, jak własna ręka będzie się czuć wsparta na tej bryle – innej od znanych. Ponad 200 złotych piechotą nie chodzi. Co ciekawe, mimo swej wyraźnej asymetryczności, SideWinder całkiem dobrze leży w lewej ręce (tzn. nie gorzej niż w prawej).
O ile przyzwyczajenie się do kształtu nowej myszki Microsoftu może być trudne, o tyle jej funkcjonalność i konfigurowalność nie może się nie podobać. Działanie prawie każdego klawisza myszki można przekonfigurować, a pod połowę z nich przypisać 256-pozycyjne makro. Przy czym połowa klawiszy oznacza w tym przypadku nie półtora, ale pięć.
Mamy bowiem trzy przyciski, które pozwalają na zmianę rozdzielczości w locie. Domyślnie włączone jest 800 dpi, przełączalne na 400 dpi oraz 2000 dpi. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, by ustawić je na dowolne rozdzielczości z możliwych do wyboru: 200, 400, 800, 1000, 1600 i 2000 dpi. Rzecz bardzo przydatna np. w sytuacji, gdy leżymy za krzakiem i celujemy ze snajperki (duża rozdzielczość), a nagle ktoś nas zachodzi od tyłu i trzeba możliwie szybko przerzucić się na skuteczne prowadzenie ognia z karabinu szturmowego (rozdzielczość mała, ruchy szybkie) – taka namiastka HDR-a w wydaniu kinematycznym. Dla formalności wspomnę o istnieniu klawisza, którego jedynym zastosowaniem jest otwieranie okna z zainstalowanymi grami pod Vistą – może się przydawać, jednak największą jego zaletą jest to, że w niczym nie przeszkadza. :-)