Microsoft SideWinder Mouse
Microsoft odważnie prezentuje jak powinna wyglądać ergonomiczna myszka - może nawet zbyt odważnie jak na nasze przyzwyczajenia. SideWinder ma jednak dość przydatnych funkcji, by chcieć go polubić.
Od lat, i to tak od tuzina tych lat, bardzo sobie cenię sprzęt peryferyjny opatrzony logiem Microsoftu, gdyż – w przeciwieństwie do firmowanego przez Giganta oprogramowania – jest on przeważnie bardzo wygodny i fantastycznie bezawaryjny. Wiecie, jaki panuje dziś trend... każde urządzenie winno się zepsuć w pierwszym miesiącu po upływie gwarancji. Tymczasem Natural Keyboard, w której posiadanie wszedłem właśnie koło 12 lat temu, działa nieprzerwanie do dziś, chociaż wylałem na nią niezmierzone ilości kawy, rozpuszczalnej czekolady, a nawet miód z kanapki znalazł drogę pod klawisze. Klawiatura przeżyła niezliczone rozkręcania i wizyty pod prysznicem, suszenia i skręcania z powrotem. Ani jeden klawisz nie przestał działać. Podobnie rzecz się ma z Wireless Notebook Optical Mouse, której używam nieprzerwanie od dwóch i pół roku – jest to najwygodniejsza myszka małych rozmiarów, jaką miałem w ręce, a przy tym zjeździła i schodziła ze mną w plecaku kawał świata. W notebooku Fujitsu-Siemens, któremu towarzyszy, zepsuły się za ten czas: mocowanie klawiatury, dysk twardy, napęd DVD i zasilanie BIOS-u, a ostatnio zaczął szwankować jeden z portów USB. Myszka zużywa jeden dobrej jakości paluszek na 5 miesięcy, a gdy ten słabnie, nie przerywa działania, tylko jej zasięg maleje.
Nieco inaczej rzecz się ma z Reclusa Gaming Keyboard, którą recenzowałem pół roku temu, a którą dla Microsoftu wykonał Razer. Zwróciłem wówczas uwagę na parę dziwnych niedopracowań, między innymi na kiepskiej jakości mocowanie podkładki pod nadgarstki. Reclusy używam do dziś, lecz zgodnie z moimi ówczesnymi obawami jeden z zaczepów już się złamał. Zresztą ze sprzętem Razera tak zdaje się bywać – fajne wykonanie prawie wszystkiego, a tu nagle w jakimś miejscu dziwnie kiepski materiał. Tak było w przypadku myszki Diamondback, którą recenzowałem dwa i pół roku temu, a w której po miesiącu używania rozskrzypiał mi się klawisz... Może jest to wynik tego, że dzisiaj większość producentów w swojej ofercie posiada zarówno sprzęt bardzo dobry, jak i średni, jak i badziewny i może po prostu czasem materiały z jednej taśmy zaplączą się na drugą... Że wspomnę tragicznie wykonany Cordless Desktop EX110 Logitecha, który wprawdzie przez rok się nie zepsuł, ale po tym roku przestałem go używać, bo poczułem się nim zwyczajnie zmęczony – a z drugiej strony Logitech przecież produkuje doskonałe myszki Lazer i jakby kultową już klawiaturę G15.
Tymczasem Microsoft SideWinder Mouse jest w tym zestawieniu... dziwna. Wykonana z (obszernego) zestawu materiałów dobrej jakości, z dobrze działającym sprzętem w brzuszku i nie ustępującym mu funkcjonalnością oprogramowaniem, jest w pierwszym kontakcie zwyczajnie niewygodna. Trochę rzecz się ma podobnie jak ze wspomnianą Natural Keyboard – weteranką ergonomii – do której trzeba było się przyzwyczaić i choć to przyzwyczajanie się mogło trwać nawet miesiąc, poświęcenie zwracało się z nadwyżką w postaci bardziej efektywnej pracy (szybszego pisania i mniejszej liczby literówek). Niemniej SideWinderem posługuję się już od trzech miesięcy (między innymi poradnik do Wiedźmina robiłem z użyciem tej myszki) i chociaż wydaje mi się, że rozumiem ideę stojącą za projektem, moja ręka wciąż się... dziwi.