Test PlayStation 3
Jeśli hasło „aż 218 gigaflopów wydajności” cię nie przekonuje, zerknij do naszego testu. Podchodzimy do sprawy mniej abstrakcyjnie.
Słyszeliście? Podobno PlayStation 3 nareszcie wystartowała w Europie. Tak piszę, że podobno, bo w sumie trudno szukać jakichkolwiek znaków na niebie i ziemi, by chwila ta miała wymiar rangi historycznej. A przecież najprawdopodobniej ma, tylko że nie jako wydarzenie samo w sobie, lecz raczej inicjacja związku przyczynowo-skutkowego, który ostatecznie stanowić będzie o przyszłości gier wideo. Obojętność, to w tym momencie czuję i jestem tym faktem bardzo zaniepokojony. Otóż wiecie, milusińscy, w tutejszych kręgach mam opinię naiwnego gadżeciarza. Starsi koledzy już się na różne rzeczy napatrzyli, zdążyli obrosnąć w półpancerzyk sceptycyzmu. A mnie wciąż cieszą te wszystkie high-tech zabawki, które przynajmniej w teorii regularnie usprawniane są, by uczynić nasze życie lepszym (skrajny idealizm, oj). Problem w tym, że w przypadku PlayStation 3 nawet mój optymizm niezbyt pomaga. W głównej mierze ów stan rzeczy zrzucić można zapewne na relatywnie słaby line-up tytułów startowych, ale czy tylko? Aby dojść do odpowiedzi, należy się dokładniej przyjrzeć temu, co nam Sony w swych laboratoriach szykowało przez ostatnich kilka lat.
Szkiełkiem i okiem
Pojęcie „dobrej i złej konsoli” jest dziś bardziej znaczące, niż kiedykolwiek wcześniej. Wraz z obecną generacją sprzętu (niniejszym porzucamy określenie „next-gen”, otwierajcie szampana!), platformy te przestały być czarnymi skrzynkami, interakcja z którymi ograniczała się do wciśnięcia przycisku Power i włożenia płytki do napędu. Internet, emulacja, mikrotransakcje, twarde dyski, obsługa nowych formatów audio i video – wszystko to spowodowało, że niegdyś z gruntu jednofunkcyjny element wyposażenia domowego staje się teraz multimedialnym centrum rozrywki. PS3 zapowiadana była jako najpełniejsze urządzenie tego typu: domyślnie wyposażone w napęd Blu-Ray, interfejs HDMI, dekodery każdego liczącego się systemu dźwiękowego znanego człowiekowi, z darmowym dostępem do PlayStation Network, możliwością zdalnej współpracy z PSP, obsługą urządzeń USB, ogólnie – full serwis, all inclusive. No i oczywiście, co miało być, jest. Ale po kolei.