autor: Marek Grochowski
FIFA Manager 08 - recenzja gry
Gra posiada wiele zalet, którymi woła do przeciętnego odbiorcy: „Kup mnie!” – świetny wygląd, prostotę obsługi i bądź co bądź sporą grywalność.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Pouczyć się angielskiego? Pójść z kolegami na golfa? A może kupić lubej prezent na urodziny? To tylko niektóre z decyzji, jakie przyjdzie nam podejmować w najnowszym FIFA Managerze. Programiści z Kolonii wyszli z założenia, że przeglądanie ton statystyk, medytowanie nad taktyką drużyny oraz negocjowanie kontraktów z chimerycznymi zawodnikami to za mało, aby zrzucić z tronu konkurencyjnego Football Managera. Postanowili, że przygotowany przez nich FIFA Manager 08 będzie ciut inny aniżeli pozostałe piłkarskie strategie. Bo kto to widział, żeby normalny trener zajmował się wyłącznie pracą?
Gra naszych zachodnich sąsiadów, to pozycja, w której liczba obowiązków spoczywających na graczu zależy w głównej mierze od nas samych. Rozpoczynając rozgrywkę, możemy porwać się na posadę człowieka od wszystkiego – wówczas do naszych kompetencji należeć będzie m.in. własnoręczne projektowanie stadionu, kupowanie nowych piłkarzy, podpisywanie umów ze sponsorami, a nawet wybieranie asortymentu gadżetów wprowadzanych do sprzedaży w klubowym sklepie z pamiątkami. Jednocześnie jednak tak szeroki zakres funkcji może sprawić, że po kwadransie zabawy zaczniemy wołać o pomoc, bo nagle okaże się, że na naszej głowie spoczywa zbyt wiele problemów. Dlatego też autorzy FIFA Managera 08 zaoferowali nam kilka innych zawodów – stanowisko zwykłego zarządcy drużyny bądź też pracę w charakterze coacha poszerzoną o funkcje dyrektora piłkarskiego lub sportowego – do wyboru, do koloru.
Po podjęciu decyzji odnośnie pełnionej funkcji w przeciągu kilkunastu sekund lądujemy za biurkiem klubu jednej z ponad 50 lig (dostępna jest nawet polska Orange Ekstraklasa), wcielamy się w selekcjonera reprezentacji narodowej bądź też rozpoczynamy budowę własnej, zupełnie nowej drużyny. Następnie przystępujemy do wybierania pierwszego składu, interakcji z mediami, graczami i zarządem klubu. Zajmujemy się również śledzeniem rynku transferowego, organizacją sparingów i rozwojem umiejętności skautingowych. Wbrew pozorom poszczególne elementy nie zostały tu wykonane w stu procentach na modłę Football Managera. Postarano się o to, by prócz aspektów czysto piłkarskich, naszą uwagę przyciągały także inne kwestie, np. sprawy prywatne. Przez cały okres kariery musimy dbać o relacje z bliskimi (czyt.: dawać im prezenty i nie zapominać o wspólnym spędzaniu wolnego czasu), a także sukcesywnie rozwijać swój status majątkowy i intelektualny: nabywać luksusowe samochody i posiadłości, meblować je rozmaitymi przedmiotami (od pianina po stół bilardowy), na końcu zaś zająć się nauką obcych języków i aktywnym wypoczynkiem na świeżym powietrzu. Warto to docenić, bo inni deweloperzy rzadko kiedy odwracają wzrok od zielonej murawy po to, by związać graczy z prowadzoną przez nich postacią.
Następną nowinką, której próżno szukać u konkurencji, jest dopracowana opcja budowania stadionów, będąca rajem dla domorosłych konstruktorów, rozpamiętujących czasy zabaw z klockami Lego. FIFA Manager 08 pozwala nam na stworzenie od podstaw bardzo zaawansowanego obiektu przy użyciu setek zróżnicowanych elementów, przy czym składanie piłkarskiej areny wymaga od nas w zasadzie tylko trafiania kursorem w odpowiednie bloki i klikania na sektorach, w jakich mają one zostać zamontowane. W razie pomyłki możemy oczywiście powrócić do stanu sprzed architektonicznych eksperymentów i zaprojektować trybuny, dachy czy też schody na nowo. Jako smaczek warto też wymienić możliwość późniejszego sprzedania praw do nazwy stadionu zgłaszającym się inwestorom. Nie trzeba oczywiście ograniczać się wyłącznie do boiska – gra pozwala na rozwinięcie całej sportowej infrastruktury i postawienie w mieście m.in. szkółki dla juniorów, ośrodka badawczego oraz centrum dla przedstawicieli prasy. Wprawdzie nie dodaje to projektowi zbyt wielkiej grywalności, ale z pewnością zbliża go do realizmu.
Wracając jednak do piłki – widać, że w tym sezonie Bright Future odrobiło lekcje i wzięło sobie do serca uwagi graczy odnośnie kwestii treningu – teraz w ramach indywidualnych ćwiczeń możemy osobiście przyjrzeć się postępom każdego z zawodników i przydzielić im osobne zadania. Wreszcie przydatny jest także system analizy danych MAT, który nie jest może tak rozbudowany, jak opcja ProZone z najnowszego CM-a, ale pozwala zorientować się, który z kopaczy ma tendencje do pudłowania z bliskiej odległości, kto najszybciej się męczy albo komu przydałyby się szlify w dziedzinie dryblingu. Sami gracze także starają się być aktywni – sygnalizują nam swoje problemy (niekiedy błahe, jak niezadowolenie z numeru na koszulce) i reagują na składane przez nas przedsezonowe obietnice oraz przeprowadzane z nimi rozmowy w szatni. Dobrze wiedzieć, że ma nie ma się do czynienia wyłącznie ze zlepkami cyfr i literek.
Główny problem FIFA Managera 08 stanowi przekładanie rozwiązań taktycznych na grę zawodników. Jakkolwiek byśmy się nie męczyli z obmyślaniem strategii, nasi podopieczni zawsze znajdą w planie działania coś, co mogliby zepsuć. Dotyczy to w szczególności pasywnego działania obrońców, których nie usprawiedliwia nawet fakt, że decyzje podejmowane przez arbitrów w związku z prokurowanymi przez nich rzutami wolnymi i rożnymi są częstokroć kuriozalne. W wachlarzu zagrań prezentowanych przez piłkarzy niektóre ruchy (w szczególności denerwujące strzały główką na własną bramkę i podania do tyłu w sytuacji sam na sam) są doprawdy żenujące, a nieporadność ta boli jeszcze bardziej, gdy po zajrzeniu do klubowej kasy zauważamy, że wydaliśmy na swoje gwiazdy nieprzyzwoicie duże pieniądze. Niewiele lepsza jest postawa sędziego – o ile wyłapywanie offside’ów idzie mu jeszcze nieźle, o tyle w chwili, gdy piłka opuszcza boisko, pan z gwizdkiem każe wznawiać grę najczęściej tej drużynie, która futbolówkę wybiła. Błędy, błędy i jeszcze raz błędy, których eliminowaniem muszą zajmować się jak na razie sami gracze.
Niemałą konsternację wywołuje też patent z samodzielnym kontrolowaniem wybranego wcześniej zawodnika przy użyciu klawiatury lub gamepada. W teorii miało być pięknie – pod przykrywką lepszego wczucia się w atmosferę spotkania chciano pomóc słabszym strategom w nadrobieniu boiskowych statystyk zręcznymi palcami, ewentualnie wypromować przy okazji pecetową FIFĘ, której nie idzie ostatnio najlepiej, ale i tak wyraźnie przedobrzono. Przez cały sezon miałem okazję testować schemat, wedle którego w każdym meczu przejmowałem rolę napastnika, przez okrągłe dziewięćdziesiąt minut balansowałem na granicy spalonego i kazałem pomocnikom grać na siebie każdą niemal piłkę. Nawet gdy zbytnio się nie przemęczałem, po oddaniu paru celnych strzałów wygrywałem większość spotkań, a gazety z lubością pisały o przykrych niespodziankach sprawianych przez moją drużynę przeciwnikom. Ale gdzie tutaj miejsce na strategiczne myślenie? Otóż właśnie – gra z użyciem własnoręcznie sterowanego piłkarza staje się momentami zbyt prosta, stawiając pod znakiem zapytania sens konstruowania misternej taktyki. Pozostaje więc tylko się cieszyć, że programiści nie zechcieli powrócić do opcji Football Fusion, która swego czasu pozwalała posiadaczom zwykłej FIFY na wcielenie się w całą drużynę, kierowaną w Total Club Managerze (dawnym wcieleniu FIFA Managera).
Bez wątpienia najmocniejszą stroną produktu jest warstwa audiowizualna. Na dobrą sprawę pozycja wydana pod sztandarem Electronic Arts jest obecnie jedynym projektem w segmencie piłkarskich menadżerów, który może spokojnie udawać, że posiada oprawę na miarę XXI wieku. Widoczne w grze menu wyglądają o niebo lepiej od „excelowych” widoków, z jakimi nasze oczy muszą walczyć w Football i Championship Managerze. Wszystkie tabelki, licencjonowane loga i tła prezentują się znakomicie, a na szczególne wyróżnienie zasługuje dodatkowa belka z naszymi danymi, wysuwająca się z lewej krawędzi ekranu po najechaniu na nią myszką. Prócz tego zadbano o spreparowanie występujących w grze artykułów prasowych, zaimportowanie masy zdjęć prawdziwych miejscowości, a nawet pokazanie co ważniejszych miast na mapie. Szwankuje jedynie trójwymiarowy silnik meczowy, zapożyczony wprost z UEFA Champions League 2006/2007, który mianem zacofanego można było określić już kilka lat temu – teraz jest on co najmniej przedpotopowy, choć i tak prezentowane przezeń kanciaste sylwetki zawodników, wyblakłe murawy, tudzież obleśni, dwuwymiarowi kibice, wygrywają jeszcze z „kręglami” i kółeczkami, wciskanymi przez Sports Interactive oraz Beautiful Game Studios do ichnich animacji. Na grafikę w standardzie next-genowym przyjdzie nam poczekać zapewne jeszcze kilka lat, ale już teraz możemy nacieszyć się regulowanym tempem rozgrywki i kilkoma ujęciami kamery, ewentualnie całkowicie zrezygnować z widoku 3D na rzecz oglądania samego tekstu lub natychmiastowego rozstrzygnięcia pojedynku. Trzeba przy tym wspomnieć, że dane w FIFA Managerze 08 ładują się z nader przyzwoitą prędkością, co jest wynikiem optymalizacji kodu gry oraz możliwością dostosowania liczby przesyłanych informacji do wydajności naszej maszyny.
Miłym zaskoczeniem jest wysoki poziom sfery dźwiękowej. Pomimo tego, że tytuł naszych zachodnich sąsiadów nie należy do gier, dla których matczyne Electronic Arts kupuje soundtracki za kilka milionów dolarów, ścieżka dźwiękowa produktu jest bardzo przyjemna dla ucha; obfituje w zróżnicowane utwory z gatunku punka, rocka, jak i spokojne kawałki, zmierzające niekiedy w stronę klasyki albo relaksującego ambientu. Pomijając fakt, że w grze nie sposób doszukać się komentarza w wykonaniu znanego doskonale duetu Szpakowski-Szaranowicz, atmosfera spotkań jest bardzo sugestywna. Mają na to wpływ żywiołowe przyśpiewki kibiców oraz przepełnione niemniejszymi emocjami okrzyki z trenerskich ławek. Cudnie, choć wszystko to było już w siostrzanej FIFIE.
Warto wspomnieć, że po raz pierwszy w historii jednym z języków, w jakich Bright Future wydało FIFA Managera, jest polski. To w zasadzie tyle, jeśli chodzi o powody do radości, bo lokalizacja wykonana została na poziomie co najwyżej przeciętnym. Trafiło się wiele zastanawiających kwiatków pokroju „widoków kinowych” miast „przerywników animowanych” albo „marży” w miejscu „kwoty transferowej”. Tłumacze nie mogli się również zdecydować, w kwestii podpisów pod profilami na ekranie save’ów – pierwsza i druga pozycja to odpowiednio Zawodnik 1 i 2, ale trzeci i czwarty użytkownik są już określeni mianem Graczy. Jeśli dodamy do tego ciekawostkę, że w meczowych komunikatach o żółtych kartkach i zdobytych golach roi się od tekstu w języku czeskim, mamy już pewność, że przez najbliższy rok ekipa odpowiedzialna za spolszczenie sportówki będzie miała nad czym pracować. Tym niemniej: pierwsze koty za płoty.
Grając w FIFA Managera 08 nie mogłem opędzić się od modnego ostatnimi czasy słowa „casual”, przypisywanego tym, którzy w imię dobrej, choćby nawet kilkunastominutowej zabawy, skłonni są zapomnieć o niskim stopniu skomplikowania produktów. To właśnie takim osobom dedykowany jest projekt ekipy Bright Future. Gra ta posiada wiele zalet, którymi woła do przeciętnego odbiorcy: „Kup mnie!” – świetny wygląd, prostotę obsługi i bądź co bądź sporą grywalność. Jednocześnie jednak wprowadzone przez deweloperów pomysły ulegają minimalnie niedopracowanej mechanice i wysokiej cenie ich dzieła. Przed programistami stoi więc jeszcze długa droga do zdetronizowania FM-a. Na razie efekt ich prac można traktować jako przerywnik w sesjach z gigantem spod skrzydeł Sports Interactive.
Marek „Vercetti” Grochowski
PLUSY:
- ogrom opcji okołopiłkarskich – prywatne życie menadżera, interakcja z mediami, piłkarzami etc.
- schludny, przejrzysty i ładnie wykończony interfejs;
- wydanie polskiej wersji językowej;
- dźwięk na wysokim poziomie.
MINUSY:
- przestarzały silnik do prezentowania meczów;
- nieprzemyślana opcja kontrowania jednego zawodnika;
- niedociągnięcia w lokalizacji.