autor: Piotr Deja
Empire Earth II - recenzja gry
„Empire Earth” była niezwykle rozbudowaną strategią czasu rzeczywistego – gra została uznana przez serwis GameSpy za najważniejszą produkcję roku 2001. „Empire Earth II” to również niezwykle udana gra. Musiszmieć dla każdego fana RTS-ów.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Wielka gra. Ogromna gra. Epicka. Takie określenia wpadały do mej głowy, gdy uruchamiałem Empire Earth II. Różne gry robią różne wrażenia na początku, dobre lub złe, lecz Empire Earth II potrafi wrażenie zrobić ogromne – i mowa oczywiście o tym dobrym. Po obejrzeniu świetnego i klimatycznego intra zacząłem szperać w menu, przysłuchując się muzyce. Wierzcie lub nie, lecz miałem wrażenie, że uczestniczę w czymś wzniosłym i uroczystym, pomimo tego, że nie uruchomiłem jeszcze żadnej misji! Fakt, to tylko intro, muzyka i wystrój menu, jednak widać, że autorzy znają się na rzeczy i potrafią „tylko” przemienić w wiele. Ale zacznijmy od początku.
Jak sama nazwa wskazuje, recenzowana gra to kontynuacja hitu sprzed czterech lat. Empire Earth była niezwykle rozbudowaną strategią czasu rzeczywistego, a niech o jakości świadczy recenzja Shucka na naszych łamach oraz fakt, iż gra została uznana przez serwis GameSpy za najważniejszą produkcję roku 2001. Sequel nie jest jednak dziełem firmy, która stworzyła pierwszą część (Stainless Steel Studio) lecz firmy Mad Doc Software, odpowiedzialnej za dodatek – Empire Earth: The Art of Conquest. Zapowiedzi dobrze rokowały (chociaż, w sumie, zapowiedzi których gier niedobrze rokują), pełna wersja Empire Earth II ukazała się pod koniec kwietnia, natomiast kilka dni temu na rodzime półki sklepowe trafiła wersja spolszczona.
Jak już pisałem, gra nie tylko już od początku przykuwa do monitora lecz wprowadza gracza w niezwykle wzniosły nastrój. Co jednak dalej? Czy nie są to tylko miłe złego początki? Nie są. Proponuję – po uprzednim ustawieniu wszystkiego tak, aby jak najlepiej pasowało (i pod względem preferencji gracza, i jego sprzętu) – zacząć grę od kampanii treningowej. Niech nikt nie ma wątpliwości, Empire Earth II jest niezwykle rozbudowanym RTS-em. Nawet średnio zaawansowani gracze (nie mówiąc o laikach) mogą mieć problemy z przyswojeniem sobie wszystkich opcji, sposobów sterowania i możliwości, jakie oferuje gra.
Przechodząc kampanię treningową, w której dowodzimy plemieniem Azteków, prześledzimy kilkaset lat rozwoju tego dumnego ludu. Zaczynamy w roku 1190, kiedy jako wódz plemienia – Tenoch – szukamy odpowiedniego miejsca na założenie miasta Tenochtitlan. Potem musimy zmienić bieg historii i nie pozwolić Hiszpanom na podbicie naszego kraju. Później przyjdzie nam polepszyć stosunki z naszym północnym sąsiadem – Stanami Zjednoczonymi – aby wreszcie, w ostatniej misji, odpowiednio przygotować się do II Wojny Światowej. To nie pierwszy moment, kiedy będziemy mogli zmienić bieg historii, jednak o tym dalej. Wracając do treningu i opcji, przyznam się szczerze – czasami miałem wrażenie, że tempo wyjaśniania i opisywania opcji jest za szybkie, czasami bałem się, że nie zapamiętam tego, o czym lektor właśnie mówi. Zupełnie jak na jakimś wykładzie. Na szczęście zawsze można zagrać w misję jeszcze raz, a co ważniejsze rzeczy zapamiętać łatwo, jednak niech to będzie jasne – jeśli jesteś początkującym graczem i zaczynasz dopiero swą przygodę z RTS-ami, to nie zaczynaj jej od Empire Earth II. Możesz się tylko zniechęcić.
W porządku, prócz zielonych są i całe rzesze weteranów strategii czasu rzeczywistego. To do nich kierowana jest gra i to oni w pierwszej kolejności zasługują na prawo jej oceny. Sam się do nich zaliczam i trzeba przyznać – nie sposób nie ocenić wysoko produkcji Mad Doc Software. Sam nie wiem, od czego rozpocząć, gdyż gra posiada mnóstwo zalet. Może zacznijmy od tego, w jaki sposób i jak dobrze gra się w Empire Earth II.
Samotny gracz może spędzić bardzo dużo czasu przechodząc misje przygotowane przez autorów. Po zapoznaniu się z grą (czyli po przejściu kampanii azteckiej) do wyboru mamy jeszcze trzy kampanie oraz tzw. punkty zwrotne. W pierwszej kampanii gracz dowodzi plemionami koreańskimi, które trzeba złączyć w jedno państwo, a droga ta jest długa i wyboista. Kampania zaczyna się w roku 2333 p.n.e., kiedy to pod przewodnictwem Tanguna małe plemię szuka dobrego miejsca na założenie miasta, a kończy w 676 roku n.e., czyli wyparciem Chin z Półwyspu Koreańskiego. W drugiej kampanii również będziemy jednoczyć, lecz inny naród – Prusy. Zaczynamy, zgodnie z historią, od Zakonu Krzyżackiego około roku 1220, aby po kilku misjach uformować z niego osobne państwo – Prusy – i jako Otto von Bismarck, zjednoczyć małe państewka niemieckie w jeden potężny kraj. Kampania druga kończy się około roku 1870, a trzecia zaczyna się prawie trzydzieści lat później. W niej dowodzimy Stanami Zjednoczonymi i zaczynamy od interwencji na Kubie w 1898 roku, a kończymy chroniąc prezydenta i niszcząc armię szalonego generała Blackwortha w 2070 roku.
Jak więc widzimy, przedział czasowy misji to ponad cztery tysiące lat, a autorzy postarali się wybrać najbardziej smakowite kąski z historii ludzkości, by misje były jak najciekawsze. Nie można nie wspomnieć o punktach zwrotnych – są to dwie wielkie bitwy, a cztery misje, gdyż możemy tu dowodzić jedną, bądź drugą stroną. Pierwsza wielka bitwa rozgrywa się w roku 230 n.e., gdzie decydujemy o przyszłości Chin (jedna strona to królestwo Wei, druga – połączone sojuszem królestwa Wu i Shu). Druga bitwa – a raczej największa operacja desantu morskiego w historii – to znane wszystkim lądowanie w Normandii. I tutaj będziemy mogli zmienić historię – albo zgodnie z tym, co napisane jest w podręcznikach wygrać bitwę Aliantami, albo obronić francuskie plaże, stojąc po stronie Niemców.
Nie chcę Wam psuć zabawy mówiąc dokładnie, co we wszystkich misjach trzeba zrobić, jednak chciałbym zwrócić uwagę na pewną rzecz. To, co urzekło mnie w Empire Earth II to konieczność stosowania najróżniejszych posunięć taktycznych, od militarnych po dyplomatyczne, w celu pomyślnego zakończenia misji. Gracz musi szybko decydować się, jaką opcję wybrać, a tych jest wiele. Przykładowo, można zniszczyć przeciwnika, lecz można zawrzeć odpowiednie sojusze budując drogi łączące terytoria nasze i przyszłego sojusznika. Potem wystarczy czekać, aż sojusznicy zniszczą wroga za nas. Przyjdzie też nam pod pozorami przyjaźni czy poddaństwa budować w ukryciu armię, która zmiecie z powierzchni ziemi przeważających nas (na początku misji) przeciwników. Gra wciąga – nie uświadczycie tu, a przynajmniej nie w takim stopniu jak w innych grach tego typu, znanego wszystkim schematu, tj. zbierz surowce, broń się, buduj armię i zniszcz wroga. W jednej misji naszym celem jest właśnie niedopuszczenie do wywołania wojny (a przeciwnik – w tym przypadku Sowieci w kampanii USA – ciągle nas do wojny prowokuje).
Efektem tego wszystkiego jest niesamowita grywalność, która przysysa do monitora i nie pozwala się oderwać. Jedyne znużenie (czego sam doświadczyłem) może wynikać z kolejnych niepowodzeń. Ale nawet, gdy wyłączyłem grę po kolejnej porażce, trudno mi było o niej nie myśleć. A gdyby zrobić tak? A może tu trzeba było postawić wieżyczki, wtedy mojemu wojsku łatwiej by było rozprawić się z wojskami wroga? Może zmiękczyć przeciwnika wpierw atakując go samolotami i statkami? Nowe pomysły, nowe rozwiązania i już kursor myszki ląduje na ikonie, i już wgrywamy ponownie misję, by sprawdzić nowy pomysł.
Ale nie tylko tym EEII zachwyca. Cztery wielkie regiony – Amerykę Środkową, Zachód, Środkowy Wschód i Daleki Wschód podzielono na czternaście różnych cywilizacji (nie wszystkie występują w kampanii dla pojedynczego gracza). Budynki i jednostki zmieniają się wraz z epokami, a tych jest czternaście. To wszystko daje razem niebagatelną sumę 350 jednostek i 275 budynków! Wliczają się w to specjalne jednostki dla każdej z nacji (po trzy – np. tylko Babilończycy mogą trenować Mameluków, Łuczników Asyryjskich i Pustynnych Wojowników) oraz różne cuda, po kilka dla każdego z czterech regionów, dających specjalne moce (np. region Ameryki Środkowej pozwala na dostęp do Świątyni Boskiego Jaguara, Wielkiej Piramidy Tenochtitlan i Elektrowni Słonecznej). Jest tu piechota najróżniejszego rodzaju, wojownicy z maczugami i żołnierze z bazookami, tarany i jeepy z wyrzutniami rakiet, rydwany, galery i pancerniki naszpikowane działami, czołgi, samoloty, mechy, helikoptery...
Wszystkie jednostki lądowe są podzielone na siedem rodzajów – lekką i ciężką piechotę, lekką i ciężką jazdę, lekką i ciężką artylerię oraz jednostki specjalne. Każdy typ posiada jakieś premie, gdy atakuje dwa inne typy (np. ciężka piechota najlepiej się sprawdza przeciw lekkiej jeździe i lekkiej artylerii). Specjalne jednostki to np. szpiedzy (potrafią sabotować budynki przeciwnika) oraz kapłani (przeciągają na naszą stronę jednostki wroga). Typ specjalny nie posiada żadnych premii. Podobne zależności są między jednostkami nawodnymi i powietrznymi, lecz zależności te – w przeciwieństwie do jednostek lądowych – zmieniają się wraz z epokami.
Rozgrywkę w Empire Earth II można podzielić na trzy części – militarną, ekonomiczną i imperialną. Z każdą z tych części związane jest zdobycie odpowiedniej korony. Przykładowo, jeśli pójdziemy w rozbudowę armii, niszczenie wrogich jednostek i odkrywanie technologii wojskowych, to mamy większą szansę na zdobycie korony militarnej. Nagrodą jest jedna z wielu mocy oraz możliwość wytrenowania przywódcy militarnego, który zainspiruje resztę naszych oddziałów do walki. Analogicznie jest w przypadku dwóch pozostałych koron – imperialnej i ekonomicznej. Technologie (inaczej mówiąc – upgrady) potrzebne są do przejścia z jednej epoki do drugiej. Nowa epoka to nowe jednostki, budynki i technologie, lecz jednocześnie brak dostępu do technologii starych, jeszcze nieodkrytych (bo żeby osiągnąć wyższą epokę, wystarczy odkryć 6 z 12 technologii w danej epoce). Dlatego gracz musi zdecydować, czy odkryć wpierw wszystkie technologie z epoki, w której jest obecnie, czy też skupić się na jak najszybszym osiągnięciu epoki następnej.
Elementem militarnej części są plany wojenne. Służy do tego specjalne narzędzie, gdzie możemy wytyczyć trasy przemarszu wojsk naszych czy sojuszniczych, a także zaznaczyć ważniejsze punkty krzyżykami czy objąć kołem obszary, które mogą którąś ze stron zainteresować. Podobnie w kwestii zawierania sojuszy dodano sporo nowości, gdyż teraz dyplomacja nie ogranicza się do stwierdzenia „jestem z tobą” lub „nie jestem z tobą”. Możemy wysyłać trybuty w jednostkach czy surowcach, aby zachęcić graczy do zawarcia z nami sojuszu. Możemy podzielić się polem widzenia lub pozwolić na wstęp na nasze terytorium tylko jednostkom handlowym sojusznika. Skoro już o handlu mowa, to warto wiedzieć, że jest on bardzo ważnym elementem ekonomii – jeśli w obszarze, który zajmujemy nie ma jakiegoś surowca, to możemy ustanowić szlak handlowy do gracza neutralnego lub sojusznika i wymieniać jeden surowiec na inny.
Dużo zrobiono w kwestii interfejsu. Poza oczywistymi i standardowymi dla każdego RTS-a funkcjami, o których nie warto pisać, trzeba zwrócić uwagę na inne, nowe. Np. zarządca obywateli – pozwala w małej tabelce rozdzielać obywateli (jednostki konstruujące budynki i zbierające surowce) do zbioru surowców. Możemy szybko zobaczyć, ilu obywateli zbiera dany surowiec, a także ilu jest takich, którzy nie robią nic. Ma to jednak wadę, gdyż czasami wysyłamy jednego obywatela w inne miejsce, aby np. zbudował centrum miejskie na nowym terytorium, a on traktowany jest jako „obywatel bez pracy” i możemy niechcący odwołać nasz poprzedni rozkaz (nawet o tym nie wiedząc). Gdy oglądamy teren ze zwykłej perspektywy, w prawym dolnym rogu jest mały ekranik gdzie również możemy go oglądać – jesteśmy praktycznie w dwóch miejscach jednocześnie. Możemy też przełączyć widok na wielką, pełnoekranową mapę i w taki sposób wydawać rozkazy. Ogólnie rzecz biorąc interfejs jest dobry, posiada wiele nowych opcji, lecz przydałoby się i kilka usprawnień. Jednak i tak jest nieźle zważywszy na komplikację gry.
Multiplayer w Empire Earth II chyba nigdy się Ci się nie znudzi, jeśli jesteś fanem RTS-ów. Jest tu ogromna liczba opcji. Począwszy od możliwości zmiany tempa gry, ilości początkowych surowców, początkowych lub końcowych epok, jednostek, poprzez możliwość zrywania sojuszów, rushowania, aż do około dziesięciu trybów multiplayerowych (król wzgórza, kontrola terytorium, zdobywanie określonych koron, itp.). To wszystko daje ogromną liczbę możliwości. A ponieważ ekonomia i dyplomacja liczą się tak samo wysoko, jak w rozgrywce single player, gra wieloosobowa staje się tym bardziej interesująca.
Ani grafice, ani dźwiękowi nie mam prawie nic do zarzucenia. Oprawa wizualna jest świetna – jednostki różnią się wyglądem i są ładnie oteksturowane (choć nieco kanciaste, gdy maksymalnie zbliżymy do nich kamerę). Natomiast nie sposób nie zwrócić uwagi na zmieniające się pory roku (wraz z teksturami terenu) oraz na pogodę, która prócz tego, że ładnie wygląda, ma wpływ na rozgrywkę (np. śnieżyce zmniejszają efektywność bombowców, podczas deszczu jednostki poruszają się wolniej itp.). Muzyka jest doskonale dopasowana do poszczególnych nacji i epok, jednak minusem jest to, że czasami staje się nieco monotonna. Przydałaby się muzyka zmieniająca się w zależności od tego, czy gracz spokojnie zbiera surowce, czy rzuca armię na wrogie miasto. Dźwięki – również głosy polskie – są po prostu dobre, bez rewelacji ale i bez powodów do narzekań. Identycznie jest z AI komputerowego gracza. Nie podobały mi się natomiast animacje pomiędzy misjami – sceny, które przedstawiają, są zrobione na enginie gry, a nie jest to engine zdolny ładnie pokazywać jednostki z bliska. Szkoda, że te animacje nie były takie jak intro.
Polska wersja gry stoi na wysokim poziomie – do dwóch płyt z grą dołączona jest trzecia, z patchem, mapami oraz filmem, w którym autorzy opowiadają o tworzeniu gry. W kwestii tekstu nie mam większych zastrzeżeń, parę literówek się wdarło, ale biorąc pod uwagę jego ilość w grze, który spokojnie mógłby równać się z tekstem do jakiegoś cRPG-a, jest to do wybaczenia. Niestety, nie został spolszczony edytor, o którym wcześniej nie wspominałem – świetne narzędzie, którego używali również twórcy gry. Kto wie, może niedługo powstanie kampania i dla Polaków?
Podsumowując, Empire Earth II to niezwykle udana gra. Musiszmieć dla każdego fana RTS-ów, a szczególnie dla graczy, którzy niejedną strategię czasu rzeczywistego mają za sobą. Można narzekać na parę drobnych błędów (o niektórych pisałem, o innych – save’y nie są sortowane według daty – nie), na duży stopień komplikacji, animacje etc., jednak są to drobne błędy. Empire Earth II to świetna gra i koniec.
Piotr „Ziuziek” Deja
PLUSY:
- ogólnie – oprawa audiowizualna;
- dużo nowości w interfejsie;
- 350 jednostek, 275 budynków, 4 regiony, 14 nacji, etc., etc., etc.;
- ciekawe kampanie;
- multiplayer i edytor.
MINUSY:
- drobne błędy w interfejsie i oprawie audiowizualnej;
- animacje między misjami;
- parę literówek w polskiej wersji;
- duży stopień komplikacji (minus tylko dla początkujących).