Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Okami HD Recenzja gry

Recenzja gry 18 grudnia 2017, 15:55

Recenzja gry Okami HD – słońce wschodzi w 4K

Czwarta wersja Okami to wciąż ta sama oryginalna, przepiękna i przesycona wyjątkowym klimatem produkcja, która porwie Wasze serca – tyle że teraz dostępna na prawie wszystkich istotnych platformach sprzętowych.

Recenzja powstała na bazie wersji PS4. Dotyczy również wersji PC, XONE

PLUSY:
  1. cudowna, inspirowana tradycyjnymi malowidłami oprawa wizualna, która zestarzała się z prawdziwą godnością;
  2. pełna nawiązań do japońskich wierzeń i wzbudzająca silne emocje fabuła;
  3. wciąż świeży i sprawiający sporo frajdy patent używania boskich mocy poprzez malowanie pędzlem na ekranie;
  4. różnorodne minigry urozmaicające rozgrywkę – w tym powrót prostych zabaw towarzyszących ekranom ładowania;
  5. nowa edycja jest jeszcze ładniejsza od poprzedniej.
MINUSY:
  1. zasięg rysowania mógłby być nieco większy;
  2. walki na dłuższą metę nużą.

Porażka finansowa oryginalnego Okami i związane z nią zamknięcie studia Clover pozostaje jednym z najbardziej niesprawiedliwych wydarzeń w historii gier komputerowych – taki los tak wybitnego tytułu zwyczajnie smuci. Pewne pocieszenie stanowi jedynie fakt, że Capcom mimo wszystko wciąż próbuje przekonać do tej niezwykłej produkcji kolejnych graczy, co kilka lat odświeżając ją i ponownie wydając w wersji na następne platformy sprzętowe.

Tym razem, po posiadaczach PlayStation 2, Wii oraz PlayStation 3, okazję do zagrania w jedną z najlepszych gier szóstej generacji otrzymało grono większe niż kiedykolwiek wcześniej – nowe Okami HD ukazało się na aż trzech platformach sprzętowych: PlayStation 4, Xboksie One oraz komputerach osobistych. I o ile dla graczy, którzy z tym tytułem nie mieli dotąd do czynienia, jest to pozycja absolutnie obowiązkowa, posiadacze poprzedniej reedycji mogą sobie raczej odpuścić przesiadkę – różnice wizualne, choć widoczne, są jednak zbyt małe, by uzasadnić płacenie po raz kolejny za to samo.

Słońce wschodzi

Dla wielu graczy ta reedycja może być pierwszą okazją do zapoznania się z arcydziełem Clover Studios (i mam nadzieję że tak właśnie będzie – im więcej Was, tym większa szansa na prawdziwą kontynuację), warto więc szerzej napisać o tym, czym właściwie Okami jest. A jest to osadzona w opartej na wierzeniach Japończyków krainie Nippon przygodowa gra akcji, której najbliżej do odsłon serii The Legend of Zelda poprzedzających Breath of the Wild.

Wcielamy się w Amaterasu, boginię słońca zaklętą w białego wilka. Sto lat temu protagonistka stoczyła zwycięskie starcie z demonem Orochim, którego ciemność niemalże pochłonęła świat. Bohaterstwo bogini zapewniło światu wiek pokoju i dobrobytu, ludzka lekkomyślność sprawiła jednak, że demon ponownie wydostał się na wolność i znowu zaczyna się szerzyć zło. Nippon kolejny raz potrzebuje pomocy i raz jeszcze ją otrzymuje – niezwykły wilk powraca. Stuletni letarg zrobił jednak swoje i nim Amaterasu będzie zdolna powstrzymać Orochiego, najpierw musi odzyskać dawne moce oraz siłę płynącą z wiary żywych istot.

Dla większości ludzi Amaterasu wygląda jak zwykły wilk, nieliczni widzą jednak jej prawdziwą, niebiańską formę.

Opowieść czerpie garściami z mitologii japońskiej, przerabiając klasyczne motywy tak, by działały w pełnej harmonii z rozgrywką. Choć sposób prezentacji oraz część bohaterów sprawiają, że całość może robić wrażenie „bajeczki” dla dzieci, sama historia ma spore pokłady dramatyzmu i humoru (tego typowo japońskiego) oraz kilka zapadających mocno w pamięć scen. Odkrycie, że to, co wydawało się walką finałową, w rzeczywistości jest dopiero wstępem do kolejnego rozdziału przygody, czy moment w trakcie ostatecznego starcia, gdy zaczyna rozbrzmiewać motyw muzyczny „The Sun Rises”, to jedne z najbardziej niezwykłych i mocnych doświadczeń, jakie potrafią zapewnić gry komputerowe.

Szkoda jedynie, że bohaterowie nie przemawiają w normalny sposób – zamiast tego skazani jesteśmy na serie lekko irytujących popiskiwań i innych dźwięków, a właściwie dialogi poznajemy jedynie w formie pisemnej.

Pomaluj mój świat

Rozgrywka opiera się głównie na eksploracji sporego, otwartego świata, składającego się z połączonych ze sobą mniejszych lokacji. Poszczególne obszary początkowo rażą szarością z powodu szerzącego się na nich zła, nasze pierwsze działania w nowych miejscach zazwyczaj skupiają się więc na jego wyplenieniu. Sukcesom towarzyszą przepiękne animacje transformacji owych bezbarwnych regionów w pełne życia i zieleni siedliska. Już same te sceny potrafią być satysfakcjonującą nagrodą za nasz wysiłek.

Zło szerzące się w Nipponie przybiera bardzo namacalną postać.

Rozprawienie się ze złem to zazwyczaj dopiero początek naszej aktywności na danym terenie. Amaterasu chętnie pomaga mieszkańcom, wykonując dla nich bardziej bądź mniej skomplikowane zadania. Biały wilk regularnie stacza również walki z wszechobecnymi demonami i może brać udział w bardzo pomysłowych minigrach. Przede wszystkim jednak zabawa polega na zdobywaniu i kreatywnym wykorzystywaniu boskich mocy.

Tych do naszej dyspozycji oddano kilkanaście i zarówno pozwalają one na znaczne zwiększenie skuteczności bogini w walce, jak i wpływają na otoczenie. Wyjątkowy jest sposób ich używania – w każdym momencie zabawy możemy zatrzymać rozgrywkę i sprawić, że obraz upodobni się do typowego malowidła. Za pomocą niebiańskiego pędzla mamy szansę narysować na nim symbol którejś z naszych mocy, a ten po przywróceniu biegu czasu przekształci się w wybrany cud.

Dialogi nie zostały, niestety, udźwiękowione – możemy je jedynie czytać.

Zygzak stanie się niszczycielskim piorunem, kółko na wodzie zmieni się w lilię wodną, po której możemy skakać, kreska na przeciwniku okaże się potężnym cięciem miecza. Gra regularnie zachęca do eksperymentowania z technikami, czy to przy zagadkach środowiskowych, czy w trakcie walk z przeciwnikami o różnych słabych punktach, czy po prostu pozwalając rysować różne znaki w różnych sytuacjach i patrzeć, jak wpływają one na otaczający nas świat. Pędzel to najciekawszy i doskonale zrealizowany element rozgrywki w Okami.

Nieco słabiej wypada walka, której w grze jest za dużo. Amaterasu stopniowo uzyskuje dostęp do kolejnych typów ataków, może też korzystać z różnych kombinacji trzech mocno odmiennych rodzajów broni i wspomnianego powyżej pędzla, ale koniec końców częste pojedynki z niestanowiącymi większego wyzwania oponentami mimo mnogości opcji ofensywnych zaczynają nużyć i razić powtarzalnością. Omijanie starć w trakcie eksploracji na szczęście nie jest dużym problemem, a potyczki obowiązkowe zazwyczaj są już znacznie ciekawsze.

Największe różnice między nową a poprzednią reedycją widać w przypadku odległych obiektów architektonicznych.

Najbardziej lubimy piosenki, które znamy

Pod względem rozgrywki i zawartości Okami HD to niemal dokładnie ta sama gra co tytuł wydany na PS3 w 2012 roku. Realne różnice ograniczają się jedynie do usunięcia wsparcia dla kontrolera ruchowego PlayStation Move na PlayStation 4 (którego używanie i tak nie było specjalnie wygodne, więc to żadna strata) oraz powrotu nieobecnych w tamtej wersji prostych minigier dostępnych na ekranach ładowania, a polegających na szybkim bądź rytmicznym wciskaniu przycisku.

Te ostatnie wycięto z kolejnych edycji ze względu na skrócenie czasów ładowania, co nie pozwalało na ich ukończenie. Przy ich przywróceniu zdecydowano się na kompromis i danie nam wyboru: możemy poświęcić kilka dodatkowych chwil na ich zaliczenie (nagradzane cennymi surowcami) lub ręcznie przyspieszyć zniknięcie ekranu ładowania. W opcjach da się je też całkowite wyłączyć.

Na tym różnice między wersjami się kończą – w przypadku konsol Sony nawet trofea są te same i jeśli „splatynowaliście” swego czasu grę na PS3, to na PS4 nie otrzymacie szansy zdublowania swoich pucharków.

Cztery tysiące pociągnięć pędzlem

Wyraźnej poprawie uległa oprawa wizualna. Posiadacze PS4 Pro, Xboksa One X czy wystarczająco mocnego komputera odpalą wydaną przez Capcom produkcję w fantastycznie wyglądającej rozdzielczości 4K. Po prawdzie to nawet na nieco słabszym sprzęcie Okami HD wygląda lepiej niż w swoich poprzednich wcieleniach. Choć gra na PS3 i „zwykłym” PS4 działa teoretycznie w tej samej rozdzielczości 1080p, po odpaleniu obu wersji jednej po drugiej bez problemu zauważyłem różnice na korzyść tej ostatniej.

Jedno machnięcie pędzlem potrafi zastąpić przepoławiające głazy cięcie miecza.

O ile wcześniej obiekty architektoniczne znajdujące się nieco dalej były lekko rozmazane, tak teraz zachowują pełną ostrość i wyrazistość. Niewiele zmienia to na małych, zamkniętych obszarach, ale gdy przychodzi nam podróżować po rozległych polanach czy wybrzeżu, efekt jest iście fantastyczny i imponujący. Jedyne, co lekko razi, to pozostawienie oryginalnego zasięgu rysowania, przez co odleglejsze obiekty interaktywne potrafią materializować się na naszych oczach. Można było skorzystać z dodatkowej mocy obliczeniowej, by trochę podkręcić ten element.

Oprawa nawiązująca do tradycyjnego japońskiego stylu malarstwa suiboku-ga (albo sumi-e) pozostaje równie atrakcyjna dla oczu jak jedenaście lat temu i wciąż oczarowuje wyjątkowym klimatem. Postacie, lokacje, lekko zgaszona paleta kolorów czy efekty specjalne dają rezultat przypominający ożywione malowidła wprost z dawnych zwojów. Patent ten pozwolił grafice zestarzeć się bez większego uszczerbku i choć modele postaci jak na dzisiejsze standardy wydają się mocno ubogie, nie przeszkadza to jakoś szczególnie dzięki ich doskonałym projektom (oraz silnym filtrom). Oprawa Okami HD nadal jest urokliwa i zachwycająca, a fakt, że całość chodzi bardzo płynnie i bez najmniejszych „chrupnięć”, tylko dodatkowo zwiększą radość płynącą z odkrywania niezwykłych krain.

Amaterasu zjednuje sobie sympatię nawet najmniejszych zwierząt, dokarmiając je w trakcie swych podróży.

Niebiański powrót

Okami HD to świetnie wykonany port doskonałej gry, która mimo przeszło dekady na karku pozostaje tytułem świeżym, wyjątkowym i zwyczajnie lepszym od wielu dzisiejszych hitów. Nie jest to pozycja pozbawiona wad, ale są one bez znaczenia wobec ogromu frajdy, jaką daje zwiedzanie wyglądającego niczym ożywione malowidło Nipponu i używanie boskich mocy Amaterasu.

Jeśli nie mieliście dotąd okazji do zagrania w Okami, powinniście to zmienić. Istnieje wprawdzie niewielka szansa, że odrzuci Was japońskość tej produkcji. Że całość wyda się Wam zbyt dziecinna albo brak normalnych głosów postaci okaże się barierą nie do przejścia. Ale to gra warta podjęcia tego ryzyka, gdyż znacznie bardziej prawdopodobne jest, że zostaniecie oczarowani jedną z najbardziej niezwykłych przygód w historii wirtualnej rozrywki.

Animacje towarzyszące wyplenianiu zła i regeneracji otoczenia prezentują się fantastycznie.

Podobnie zagranie w nową wersję nie powinno być kwestią jakiegokolwiek zastanawiania się, jeśli mieliście do czynienia z wydaniem na PS2 czy Wii, a chcielibyście powtórzyć to magiczne przeżycie. Gra zestarzała się z prawdziwą godnością i poddawanie wspomnień starciu z rzeczywistością w tym wypadku nie jest obarczone ryzykiem rozczarowania. Odradzałbym zainteresowanie się Okami HD tylko wówczas, jeśli posiadacie wersję na PS3 – różnice między tamtą edycją a najnowszą są zbyt małe.

O AUTORZE

Z najnowszą reedycją Okami spędziłem osiem godzin. Jest to oczywiście zbyt krótki czas na ukończenie całej gry (na to potrzeba około 40 godzin), ale wystarczający, by zauważyć ewentualne różnice między tym a poprzednimi wydaniami. Trzy lata temu przeszedłem całą grę na PlayStation 3, a około dekadę temu oryginał na PlayStation 2. Uważam go za jedną z najlepszych produkcji wydanych na tamtą konsolę.

ZASTRZEŻENIE<br>Kopię gry Okami HD na PS4 otrzymaliśmy bezpłatnie od jej polskiego wydawcy, firmy Cenega.

Michał Grygorcewicz

Michał Grygorcewicz

W GRYOnline.pl najpierw był współpracownikiem, w 2023 roku został szefem działu Produktów Płatnych, a od 2024 roku zarządza działem sprzedaży. Tworzy artykuły o grach od ponad dwudziestu lat. Zaczynał od amatorskich serwisów internetowych, które sam sobie kodował w HTML-u, potem trafiał do coraz większych portali. Z wykształcenia inżynier informatyk, ale zawsze bardziej go ciągnęło do pisania niż programowania i to z tym pierwszym postanowił związać swoją przyszłość. W grach przede wszystkim szuka opowieści, emocji i immersji, jakich nie jest w stanie dać inne medium – stąd wśród jego ulubionych tytułów dominują produkcje stawiające na narrację. Uważa, że NieR: Automata to najlepsza gra, jaka kiedykolwiek powstała.

więcej

Oceny redaktorów, ekspertów oraz czytelników VIP ?

DalethTichy VIP 13 lutego 2020

(PC) Okami mimo skromnych początków okazało się wielką przygodą. Przeszło od skrajności w skrajność, zachowując w ten sposób równowagę.

8.5
Recenzja gry Life is Strange: Double Exposure - pokochałem Max na nowo, choć po latach straciła coś ważnego
Recenzja gry Life is Strange: Double Exposure - pokochałem Max na nowo, choć po latach straciła coś ważnego

Recenzja gry

Oto Life is Strange, na które czekałem prawie 10 lat. Mało istnieje bohaterek, do których przywiązałem się tak jak do Max, i jestem przeszczęśliwy, że mogłem poznać jej dalsze losy… acz Double Exposure nie trafiło mnie w serce tak celnie jak pierwszy LiS.

Recenzja gry Emio The Smiling Man: Famicom Detective Club - kiedy wrogiem gracza jest bezmyślny główny bohater
Recenzja gry Emio The Smiling Man: Famicom Detective Club - kiedy wrogiem gracza jest bezmyślny główny bohater

Recenzja gry

Emio The Smiling Man: Famicom Detective Club to nowa odsłona ponad trzydziestoletniej serii kryminalnych gier visual novel. Tym razem badamy sprawę morderstw powiązanych ze zbrodniami sprzed lat – i z lokalną miejską legendą.

Recenzja gry Nobody Wants to Die. Polacy znów udowodnili, że są świetni w opowiadaniu historii
Recenzja gry Nobody Wants to Die. Polacy znów udowodnili, że są świetni w opowiadaniu historii

Recenzja gry

Po pokazie gameplayu dla prasy nie byłem przychylnie nastawiony do Nobody Wants to Die. Twórcom z Wrocławia udało się jednak złamać mój sceptycyzm już po kwadransie gry. Choć chwilami ziewałem, nieprędko zapomnę tę transhumanistyczną przygodę neo-noir.