Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Fallout Shelter Recenzja gry

Recenzja gry 17 lipca 2016, 15:08

Recenzja gry Fallout Shelter na PC - dużo nowej zawartości, dużo nowych błędów

Fallout Shelter to dzisiaj zupełnie inna gra niż w momencie premiery w czerwcu 2015 roku. Wreszcie jest rozbudowana na tyle, że bawić będzie pecetowych graczy. Szkoda, że Bethesda nie uniknęła kilku wpadek.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

PLUSY:
  1. estetyka jak z Pip Boy’a;
  2. dużo falloutowego humoru;
  3. masa nowej zawartości (Ochłap!);
  4. kilkadziesiąt godzin dobrej zabawy;
  5. misje quasi-fabularne;
  6. syndrom „jeszcze paru kliknięć”;
  7. sensowny model free-to-play;
  8. smaczki dla fanów Fallouta 4.
MINUSY:
  1. dodatkowe mikropłatności;
  2. rezygnacja za Steama (brak zapisu w chmurze);
  3. wiele drobnych błędów;
  4. przeciętny port.

Fallout strategią w stylu klikera? Nikt, kto kilkanaście lat temu kończył pierwszą odsłonę serii, nie mógł przewidzieć takiego obrotu spraw. Nie tylko dlatego, że taki gatunek wtedy nie istniał, ale po prostu ciężko było wyobrazić sobie połączenie tak odmiennych od siebie produkcji jak hardkorowego RPG-a i aplikacji do klikania. Czas jednak pędzi do przodu, Fallout zyskał najpierw pierwszoosobową perspektywę, a rok temu odsłonę poboczną, pozwalającą nam wcielić się w zarządcę schronu przeciwatomowego. Pierwsza mobilna odnoga marki okazała się wielkim zaskoczeniem (premierę miała w dniu ogłoszenia gry na targach E3), a także sukcesem, stając się najczęściej uruchamianą grą z serii i przynosząc Bethesdzie miliony dolarów dochodów. Po wprowadzeniu wielu aktualizacji amerykańska firma uznała, że nadszedł moment, gdy Fallout Shelter gotowy jest na swoją drugą wielką premierę – tym razem na pecetach.

Wielkie rzeczy mają skromne początki.

Fallout 1.6

AKTUALIZACJE FALLOUTA SHELTER:
  1. 1.2 – wprowadzono tryb przetrwania, możliwość przeszukiwania ciał oraz tajemniczego nieznajomego.
  2. 1.3 – dodano zwierzaki oraz poprawiono niedomagania w interfejsie.
  3. 1.4 – rozbudowano grę o system craftingu i powiązane z nim pomieszczenia. Dodano też barbershop oraz nowe zwierzęta i bronie.
  4. 1.6 – wprowadzono misje fabularne, a wraz z nimi rozbudowany system walki. Gra jest też dostępna na PC.

Przygotowując się do recenzji odświeżyłem sobie Fallouta Shelter na tablecie. Od czasu debiutu gra bardzo się zmieniła – twórcy dodali sporo treści, w postaci choćby zwierzęcych towarzyszy czy craftingu. Całkiem możliwe, że amerykańska firma nie chciała na premierę przesadnie rozbudowywać produkcji, nie mając pewności czy ta znajdzie odpowiednio wielu fanów. Szał, jaki wywołał debiut na targach E3, był dowodem, że warto rozwijać mobilnego Fallouta. W efekcie wprowadzono także wiele usprawnień, które znacząco poprawiły komfort zabawy, eliminując niepotrzebne tapowanie ekranów dotykowych. Rozwijając w ten sposób swoją produkcję firma Bethesda odpowiedziała na podstawowy zarzut względem Shelter – gracze zwracali bowiem uwagę na niewielką zawartość gry, a także brak end-game’u z prawdziwego zdarzenia. Dzisiaj to już zupełnie inny tytuł.

Po zalogowaniu jest w co klikać.

Najnowsza aktualizacja, która wprowadziła grę na pecety, jest zarazem największą z dotychczas wprowadzonych. Łatka 1.6 dodała do Shelter przede wszystkich misje specjalne, ale nie zabrakło również bardziej angażującego systemu walki czy odświeżonego modelu free-to-play.

Walka na śmierć i życie, a uśmiechy z twarzy nie schodzą.

Opuszczamy schron

Do tej pory w Fallout Shelter nie opuszczaliśmy schronu. Owszem, wysyłaliśmy mieszkańców na misje, z których przynosili bronie czy przedmioty do craftingu, ale sprowadzało się to do ramki tekstowej, opisującej – całkiem zabawnie – perypetie postapokaliptycznego poszukiwacza. Aktualizacja 1.6 wprowadza rewolucję, bo za pomocą nowego pomieszczenia nadzorcy (Overseer's Office) bierzemy udział w misjach specjalnych. Wysyłamy na nie teraz do trzech postaci, a w ciągu drogi (często wielogodzinnej) nic się nie dzieje. Dopiero na miejscu trafimy na schron czy budynek, który musimy, pokój po pokoju, eksplorować w poszukiwaniu wyznaczonego celu (np. bandyty do zabicia czy postaci do uratowania). Całość okraszono bardziej angażującym systemem walki, który działa jednak tylko w czasie misji – w schronie mieszkańcy dalej walczą z przeciwnościami na własną rękę. W czasie zwiedzania kolejnych pomieszczeń likwidujemy oponentów, a możemy nie tylko kierować ogień towarzyszy na wskazanych wrogów, ale także wykonywać czasami ataki specjalne: po zaliczeniu minigierki zadajemy po prostu dodatkowe obrażenia (nawet do pięciu razy większe nic normalnie).

System celowania cieszy, ale mógłby być wygodniejszy.

Warto wspomnieć, że część misji ma charakter fabularny. W trakcie kilkunastoczęściowej opowieści poznajmy np. losy Pauli Plumbkin – w poszukiwaniu odpowiedzi na pytania dotyczące miejsca jej pobytu odwiedzamy szereg różnych lokacji i schronów. Nie zabrakło też dialogów z postaciami niezależnymi (choć i wrogowie, niczym tradycyjne czarne charaktery, nie mogą się powstrzymać przed suchymi one-linerami), a wśród nich znanego z dużych odsłon systemu kilku możliwych odpowiedzi, choć trzeba zaznaczyć, że opcja ta pojawia się sporadycznie i ma charakter kosmetyczny. Nietrudno też zauważyć, że te proste fabuły mają raczej za zadanie dać nam pretekst do zabawy, a nie opowiedzieć faktycznie interesujące historie. Nie zmienia to faktu, że jako całość misje fabularne to świetne rozwinięcie mechaniki rozgrywki, bardziej angażujące od monotonnego zarządzenia schronem.

Wesoła gromadka.

Recenzja gry Fallout Shelter na PC - dużo nowej zawartości, dużo nowych błędów - ilustracja #4

W Fallout Shelter cieszą smaczki nawiązujące do kultowej serii. Poza dostępnymi obecnie postaciami legendarnymi z „trójki” i „czwórki” czy zwierzakami w stylu Ochłapa pojawiły się także lokacje z poprzednich odsłon, w stylu stacji Red Rocket czy Super-Duper Martu.

Zmiany nie ominęły także wspomnianego sposobu wysyłania postaci na powierzchnię. Nasi eksploratorzy pustkowi dalej mozolnie zbierają wszelakie znajdźki, ale co jakiś czas informują nas również o natknięciu się na interesującą lokację. Te zwiedzamy tak samo jak schrony z misji, ale zazwyczaj mają tylko jedno czy dwa pomieszczenia, więc przeczesanie ich zajmuje dosłownie chwilę. W trakcie tych losowych zdarzeń zabijamy wrogów, znajdujemy kapsle i przedmioty, a nawet ratujemy nowych mieszkańców naszej krypty. Szkoda tylko, że miejscówki te szybko powszednieją – nie zliczę nawet ile razy trafiłem do na identyczne staje benzynowe marki Red Rocket czy do sklepów sieci Super-Duper Mart. Przydałoby się znacznie więcej projektów tych miejsc, bo natykamy się na nie zbyt często; w budynku z charakterystycznym neonem czerwonej rakiety odbywa się nawet finał jednej z linii misji fabularnych.

Opuszczona chata to szansa na dodatkowe łupy i kapsle.

Nudne fajnego początki

Fallout Shelter powstało jako gra mobilna i to czuć. Z jednej strony to lekka i miła produkcja, która nie odstraszy nikogo ani poziomem trudności, ani przesadnie wysokimi wymagania sprzętowymi. Niestety, są też cechy, które na pecetach sprawdzają się dość przeciętnie. Zacznijmy od początku – rozwijanie schronu przez pierwszych parę godzin nie jest porywające. Na urządzeniu mobilnych po prostu zaglądamy co jakiś czas do krypty, tapujemy w pomieszczenia, stawiamy nowe i wychodzimy. Sposób grania w stylu: wejdź, poklikaj i zamknij aplikację nie sprawdza się tak dobrze na PC, gdzie oczekujemy od gry wzbudzenia w graczach większego zaangażowania. A w Shelter na początku często po prostu nie mamy co robić: czekamy na wyprodukowanie zasobów lub dotarcie wysłanych na powierzchnię mieszkańców do celu, a to potrafi trwać całymi godzinami. Ten nudnawy prolog na szczęście z czasem się rozkręca. Im więcej mamy mieszkańców, tym więcej wypraw na powierzchnię możemy przedsięwziąć, a i zwykłe zarządzenie schronem trwa coraz dłużej. To nie jest gra dla niecierpliwych, bo błyszczeć zaczyna dopiero po kilku, a nawet kilkunastu godzinach. Dobrze chociaż, że te możemy spędzić częściowo robiąc coś innego, aplikację po prostu minimalizując i zaglądając do niej tylko od czasu do czasu.

Recenzja gry Fallout Shelter na PC - dużo nowej zawartości, dużo nowych błędów - ilustracja #2

Fallout Shelter czerpie wiele ze społecznościowych strategii ekonomicznych. Widać to najwyraźniej w tym, że na realizację wszystkich zadań trzeba czekać. Czasem kilka minut, a czasem kilkanaście godzin. Na plus przemawia jednak fakt, że w Shelter te liczby z czasem nie rosną, a części zadań nie da się przyspieszyć płacąc.

Ważnym elementem gry jest również grind. W Shelter stale do czegoś dążymy (początkowo pozyskania nowych pomieszczeń i mieszkańców, a potem rzadkich schematów coraz unikalnych broni), a osiągniecie sukcesu wymaga sporych nakładów czasu i pracy.

W trakcie wyprawy można spotkać nawet króla.

Na minus trzeba zaliczyć rezygnację przez twórców z dystrybucji gry za pośrednictwem Steama, a co za tym idzie brak steamowych osiągnięć czy kart. Fallout Shelter można zainstalować tylko za pomocą programu Bethesdy, co jest nie tylko uciążliwe, ale również mniej wygodne, bo ten nie obsługuje zapisów w chmurze. Jeśli więc gracie na kilku kompach, a Shelter zachęca przecież do wielokrotnego odwiedzania krypty, to musicie sami przenosić save’y. Jako minus trzeba też odnotować brak możliwości przeniesienia schronu z urządzeń mobilnych na pecety i w drugą stronę. Mam nadzieję, że w przyszłości gra trafi na Steama; całkiem możliwe, że stanie się to wtedy, gdy straci już impet i będzie potrzebowała świeżej krwi (czytaj: zastrzyku mikropłatnościowej gotówki).

Długie wyprawy to ciągle doskonały sposób na zdobywanie sprzętu i kapsli.

Mobilne grzechy

Mobilne pochodzenie gry widoczne jest niestety nie tylko w jej prostocie czy stylu rozgrywki. O jakości portu na pecety przeczytacie w stosownej ramce, ale podkreślić trzeba jeszcze dwa elementy. Po pierwsze, razi brak wielu informacji. Na urządzeniu mobilnym miało to uzasadnienie, ale na blaszakach jest dużo więcej miejsca na ekranie. Dziwi mnie, że nie można sprawdzić ile punktów doświadczenia postać potrzebuje do awansu (choć dowiadujemy się bardzo dokładnie ile dostaje za zabicie wroga – ale tylko w czasie wyprawy na powierzchnię; w trakcie misji informacji znowu brak). Takich detali jest więcej (paski zdrowia wrogów widzimy tylko w czasie misji; w schronie ich brak) i choć na dłuższą metę nie przeszkadzają, to dziwi, że Bethesda podeszła do tego tematu pobieżnie. Po drugie, daje się we znaki sterowanie za pomocą myszki. To szczególnie uciążliwe w trakcie walki, która sama w sobie jest lekko chaotyczna i brak jej przejrzystości (wrogowie uwielbiają się grupować w jednym miejscu, więc ciężko ocenić ilu ich jest i jak wiele mają jeszcze życia). Mam nadzieję, że z czasem Bethesda wyeliminuje te problemy, tak jak w aktualizacji 1.2 poprawiła wiele drobnych niedociągnięć pierwszej wersji gry.

Gdzie jest Jessica Hyde… znaczy Paula Plumbkin.

Wrażenia niestaranności wykonania nie poprawia także spora ilość błędów. Nie raz zdarzyło mi się, że nie mogłem przenieść danej postaci do innego pomieszczenia. Najciekawsza była jednak sytuacja w trakcie jednej misji. Zabity wróg nie padł – ciągle stał i co gorsza strzelał. Moi bohaterowie nie chcieli już go atakować (w końcu już zginął, czyż nie?), ale stale tracili zdrowie. Na szczęście szybki zapis i restart gry pomogły, ale negatywne wrażenie pozostało. Za dużo tych drobnych błędów, zwłaszcza jak na grę mającą już ponad rok. Muszę podkreślić, że to mimo wszystko detale, niewpływające znacząco na rozgrywkę, a tylko lekko denerwujące.

Co nie klika?

Trzeba to powiedzieć wprost: pecetowa wersja Fallout Shelter jest przeciętnym portem gry mobilnej. Poza takimi detalami, jak brak rozbudowanych opcji graficznych, najbardziej doskwiera kompletnie niezrozumiała niemożność odpalenia tytułu na 32-bitowych systemach operacyjnych i dziwnie działająca myszka. Czasem nie za dobrze działa przeciągnie, a kiedy indziej po kliknięciu nic się nie dzieje, co szczególnie doskwiera w czasie i tak dość chaotycznych walk. Do tego wszystkiego dochodzą regularnie powtarzające się błędy (np. brak możliwości przeniesienia konkretnej postaci do innego pomieszczenia). Trzeba zaznaczyć, że w grze strategicznej takie problemy nie wpływają znacząco na rozgrywkę, ale mimo wszystko irytują. Nie takiego portu oczekiwałem od tak dużej firmy. Niezależne studia radzą sobie lepiej, Bethesdo.

Minigra z krytycznymi obrażeniami szczególnie przydaje się w czasie starć z bossami.

Fallout Shelter uchodził do tej pory za przykład tego, jak zrobić darmową grę, której celem nie jest wyciąganie od graczy pieniędzy. Wraz z aktualizacją 1.6 w aplikacji pojawiło się co prawda więcej mikropłatności, ale ciągle nie wpływają one na rozgrywkę. Przede wszystkim, Shelter to produkcja dla jednego gracza, więc kupując Nuka-Colę Quantum co najwyżej przyspieszamy oczekiwanie. Po drugie, i bez płacenia te czasy nie są przesadnie długie. A po trzecie wypadają od czasu do czasu skrzynki Vault-Tec zwierające legendarne bronie czy postacie. Również Nuka-Colę zdobywamy w każdej misji, a jej wartość (jedna butelka = dwie godziny mniej czekania) pozwala sensownie wykorzystać nawet te darmowe ilości. Słowem, szkoda że rozbudowano system mikropłatności i dodano nowe możliwości przyspieszania akcji. Widocznie twórcy uznali, że gra powinna przynosić więcej dochodu. Na szczęście ciągle płacenie nie jest niezbędne do dobrej zabawy.

Nie ze mną te numery, kretoszczurze!

Jeszcze parę kliknięć

Pecetowy Fallout Shelter to lekka gra strategiczna, które choć rozkręca się powoli, to na dłuższą metę wciąga i bawi. Tytuł to nie dla każdego; szczególnie zrazić może niecierpliwych graczy. Nie zmienia to faktu, że Shelter wywołuje syndrom „jeszcze paru kliknięć”, bo w trakcie zabawy ciągle coś się dzieje – a to dotarliśmy na miejsce nowej misji, a to bohater w trakcie wyprawy trafił na postać niezależną. Po roku od premiery gra wreszcie wygląda tak, jak powinna w momencie debiutu. Nie znaczy to, że nie potrzeba jej kolejnych szlifów – usuwania błędów czy dodawania nowej zawartości (choćby kolejnych rodzajów wrogów, bo tych, choć więcej niż rok temu, to ciągle mało).

Nawet jeśli model rozgrywki w Fallout Shelter nie do końca pasuje do pecetowego sposobu grania, to i tak warto spróbować. Tylko ostrzegam, że łatwo połknąć radioaktywnego bakcyla i wczuć się w rolę nadzorcy schronu.

Adam Zechenter

Adam Zechenter

W GRYOnline.pl pojawił się w 2014 roku jako specjalista od gier mobilnych i free-to-play. Potem przez wiele lat prowadził publicystykę, a od 2018 roku pełni funkcję zastępcy redaktora naczelnego. Obecnie szefuje działowi wideo i prowadzi podcast GRYOnline.pl. Studiował filologię klasyczną i historię (gdzie został szefem Koła Naukowego); wcześniej stworzył fanowską stronę o Tolkienie. Uwielbia gry akcji, RPG-i, strzelanki i strategie. Kiedyś kochał Baldur’s Gate 1 i 2, dziś najczęściej zagrywa się na PS5 i od myszki woli pada. Najwięcej godzin (bo blisko 2000) nabił w World of Tanks. Miłośnik książek i historii, czasami grywa w squasha, stara się też nie jeść mięsa.

więcej

Oceny redaktorów, ekspertów oraz czytelników VIP ?

Czarny Wilk Ekspert 21 lipca 2019

(PS4) Co może i bawi ogrywane z doskoku na platformach mobilnych, na stacjonarnej konsoli nudzi, nuży i odpycha tonami grindu, kiepskim systemem walki i bezcelowością rozgrywki.

2.0

Danteveli_ Ekspert 18 lipca 2016

(PC) Fallout należy do moich ulubionych gier. Postnuklearne, zachodnie wybrzeże Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej ma swój osobliwy urok, który sprawił że zakochałem się w grze od pierwszego wejrzenia. Dlatego też z wielką chęcią testuję każdą produkcję noszącą tytuł Fallout. Legendarnego studia Black Isle już dawno nie ma ale to nie znaczy, że nie ma szans na pojawienie się dobrej gry z kultowego cyklu. Postanowiłem więc dać szanse pecetowej edycji Fallout Shelter. Czy telefonowy klikacz zyska coś na tym, że wylądował na PC?

7.5
Recenzja gry Fallout Shelter – zaskakująco udana rozgrzewka przed Falloutem 4
Recenzja gry Fallout Shelter – zaskakująco udana rozgrzewka przed Falloutem 4

Recenzja gry

Do premiery Fallouta 4 jeszcze kilka miesięcy, ale fani postapokaliptycznych pustkowi już teraz mogą się na nie przenieść. Wprawdzie „tylko” mobilnie i nie za sprawą RPG, ale i tak w zaskakująco udanym stylu.

Recenzja gry Ara: History Untold - marketing oszukał mnie, że to kolejny klon Civki, a to coś całkowicie innego
Recenzja gry Ara: History Untold - marketing oszukał mnie, że to kolejny klon Civki, a to coś całkowicie innego

Recenzja gry

Nie, Ara: History Untold - wbrew hasłom marketingowym - nie będzie kolejną alternatywą dla serii Civilization. Jednak nie jest to wada, bo gra ma na siebie własny pomysł i realizuje go sprawnie, choć nie zawsze konsekwentnie.

Recenzja gry 63 Days - to nie Niemcy są tu największym wrogiem, ale absurdy, błędy i brak logiki
Recenzja gry 63 Days - to nie Niemcy są tu największym wrogiem, ale absurdy, błędy i brak logiki

Recenzja gry

Po 20 godzinach, które spędziłem z 63 Days, miałem w sobie mnóstwo sprzecznych emocji. Z jednej strony uważam, że to przeciętna gra z aspiracją do ponadprzeciętnej – z drugiej zaś liczba błędów i nielogicznych rozwiązań przeraża.