autor: Filip Dąbrowski
Worms 3D - recenzja gry
Kolejna odsłona nieśmiertelnych robaków, tym razem w całkowicie nowym, w pełni wykorzystującym grafikę 3D wydaniu. Zastosowanie nowej technologii pozwoliło na wprowadzenie wielu niemożliwych do tej pory rozwiązań i elementów...
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Trudno znaleźć gracza, który nie słyszałby o najsłynniejszym dziele Team 17 i chociaż raz nie zanurzyłby się w ten wspaniały, dla niektórych odrażający, ale przede wszystkim zabawny i niesłychanie grywalny świat wirtualnych robaków. Schemat gry od początku był bardzo prosty: dwie drużyny stają do walki na przeciwległych krańcach mapy i używając wybranych chwilę przedtem, często bardzo niekonwencjonalnych broni, starają się wykończyć nieprzyjaciela. Sterując naszą drużyną, mamy określoną ilość czasu na wykonanie ruchu. Gdy ten czas mija, rozpoczyna się tura przeciwnika. Najbardziej zagorzali miłośnicy Wormsów mogą jednak potwierdzić, że dzięki tej właśnie prostocie czas spędzony nad grą był w przypadku niektórych zapaleńców długi, niczym droga Polski do dobrobytu. Czy nowa część przygód walecznych robali, tym razem zgodnie z duchem czasu osadzona w pełnym 3D, potrafi zapewnić równie rajcującą zabawę? Mając jeszcze w głowie te kilka ubiegłych dni, które spędziłem na grze, postaram się udzielić w miarę sensownej odpowiedzi.
Na początek uspokoję wszystkich fanów poprzednich części, mówiąc, że niemal wszystko to, co decydowało o ich powodzeniu, obecne jest także w nowej, trójwymiarowej wersji. Właśnie, niemal... W miarę zagłębiania się w rozgrywkę, nie sposób nie oprzeć się wrażeniu, że twórcom nie starczyło czasu/konsekwencji na dopracowanie niektórych elementów - ale o tym później.
Rozgrywka w swych założeniach jest w zasadzie bliźniaczo podobna do tej znanej już miłośnikom serii. Podobnie jak w poprzednich częściach, rozpoczynamy od wyboru drużyny i jej lidera, który decyduje, jakie będą początkowe bronie każdego uczestnika gry. Potem zostajemy przeniesieni na którąś z przygotowanych map, gdzie przyjdzie nam walczyć o przetrwanie. Jedną z największych zalet dwuwymiarowych Wormsów była pełna interaktywność plansz - używając naszych wybuchowych zabawek, mogliśmy dowolnie zmieniać otaczający nas krajobraz, niszcząc wszystko dookoła. W dostępnym tym razem środowisku 3D wygląda to znacznie efektowniej.
Do wyboru mamy kilka typów rozgrywki: szybka gra, kampania i tzw. próba. W pierwszym trybie to komputer decyduje o tym, na jakiej mapie będziemy grać, jakie otrzymamy bronie i ile będą trwać poszczególne tury. Taka szybka walka to dobre przetarcie, szczególnie dla początkujących graczy, weterani poprzednich części mogą natomiast szybko zaznajomić się z obcym dotąd w serii trójwymiarowym otoczeniem. W trybie campaign wraz z drużyną mamy określone zadania do spełnienia i wykonując je, przechodzimy do następnych misji, a także odkrywamy sekretne plansze i subquesty. Nie każde zadanie polega tu na eksterminacji wszystkiego, co się rusza. Co więcej, w niektórych misjach ani razu nie użyjemy broni. Próba to natomiast coś dla osób lubiących ostrą rozwalankę: na mapie pojawia się coraz więcej przeciwników, my zaś musimy jak najdłużej utrzymać się przy życiu i wypełnić określone zadania. Ten ostatni tryb jest zdecydowanie najbardziej emocjonujący i znakomicie sprawdza się jako swoiste przetarcie przed grą wieloosobową.
Tutaj dochodzimy do uwielbianego przez rzesze graczy trybu multiplayer w Wormsach. W nasze ręce została oddana możliwość rozgrywki przez Internet, nie trzeba chyba jednak nikomu wyjaśniać, jak rajcująca w poprzednich częściach była rozgrywka w sieci LAN lub w trybie Hot Seats, gdy przy jednym komputerze siedzimy wraz z paroma kumplami i każdy z niecierpliwością czeka na swoją turę. W tej materii na szczęście nic się nie zmieniło i rozgrywki po kilka osób na jednym komputerze nadal potrafią być tak samo emocjonujące, jak przed laty.
Do dyspozycji oddano nam szeroki arsenał broni, zarówno tych zwyczajnych, jak i mniej konwencjonalnych zabawek, ze słynnymi owcami i bananami na czele. Oprócz nowych typów pistoletów, karabinów, strzelb i wyrzutni pocisków rakietowych, do naszych możliwości szerzenia powszechnej destrukcji dodano między innymi atak jądrowy. Można się domyślić, jaki efekt powoduje to podczas rozgrywki. Równie ciekawe są skutki używania granatów gazowych, które - odpowiednio rzucane - potrafią odebrać sporo energii nawet kilku członkom wrogiej drużyny.
Worms 3D nie jest jednak wolne od kilku sporych niedociągnięć. Pierwszym, jakie rzuca się w oczy, choć trudno to uznać za niedociągnięcie samo w sobie, jest dość długi czas, jaki należy poświęcić na przyzwyczajenie się do środowiska 3D w Wormsach i zasad, jakie nim rządzą. Sterowanie za pomocą przycisków i myszki skutecznie utrudnia dziwna momentami praca kamery, mająca skłonność do ustawiania się w niechcianych przez nas miejscach. Wydatny wpływ na działanie niektórych broni mają tu warunki atmosferyczne, takie jak: deszcz, śnieg, a zwłaszcza wiatr, trzeba więc przyzwyczaić się, że znane niemalże na pamięć taktyki walki, polegające między innymi na obliczaniu trajektorii lotu pocisków na dwuwymiarowych mapach, w nowym otoczeniu 3D nie mają tu racji bytu i wszystkiego trzeba uczyć się od nowa. Jest to oczywiście bardzo ciekawe, daje jednak znać o sobie wspomniana już kwestia niedopracowanej pracy kamery i niezbyt wygodnego (przynajmniej na początku) sterowania.
Pora teraz na opisanie tego, co ciągle przewija się w tej recenzji, czyli nowego silnika 3D, na jakim działa gra. Nie zrezygnowano oczywiście z rysunkowej grafiki, która była jednym z głównych czynników, decydujących o sukcesie poprzedników. Dzięki możliwościom najnowszych akceleratorów, trójwymiarowa perspektywa oglądania zmagań robi spore wrażenie. Dobrze wypadają także wspomniane już warunki pogodowe, jak np. deszcz i śnieg, a także zmieniający się cykl dnia i nocy. Podobnie imponująco wyglądają efekty wszelkich wybuchów i "przemeblowywania" mapy za pomocą niektórych cięższych zabawek. Modele naszych robali również są niczego sobie, na szczególną uwagę zasługuje natomiast dopracowana mimika ich twarzy, którą tak się chwalili panowie z Team 17 jeszcze przed premierą. Na ich facjatach w zależności od sytuacji, można ujrzeć tak skrajne emocje, jak strach, radość, śmiech itp. Kolejną ciekawą nowością jest możliwość obserwowania akcji z pierwszej osoby, przejmując widok wybranego robaka. Możemy się wtedy poczuć zupełnie jak w shooterze FPP, obserwując przelatujące nam nad głową pociski. Oprócz wszelkich zalet nowego engine, obecnych jest jednak parę wad i niedopracowań. Chodzi głównie o wpadanie w tekstury modeli robaków (aż dziw, że od ośmiu lat, czyli od momentu upowszechnienia się akceleratorów 3D, rozmaite studia programistów nie potrafią sobie poradzić z tym jakże drażniącym graczy mankamentem).
Stronie dźwiękowej gry w zasadzie nie można postawić wielu zarzutów. Odgłosy walki i kwestie wymawiane przez głównych bohaterów zmagań wypadają przyzwoicie, podobnie jest z muzyką, utrzymaną w znanych nam już z poprzednich części klimatach. Sample w wersji polskiej brzmią bardzo dobrze, wiec generalnie ocena za dźwięk bardzo pozytywna.
Mimo wszelkich wad, które niewątpliwie są obecne, Worms 3D z czystym sumieniem uznać można za godnego następcę poprzednich dzieł studia Team 17. Po początkowych problemach z poznaniem nowej mechaniki gry, do głosu dochodzi dobrze znana co niektórym grywalność starych, dobrych Wormsów. Każdy miłośnik tego tytułu powinien znaleźć w nowej części coś dla siebie i dlatego stawiam grze mocną ósemkę.
Filip „Tensor” Dabrowski