Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 17 czerwca 2008, 14:24

autor: Radosław Grabowski

Viking: Battle for Asgard - recenzja gry

Viking to niezły konsolowy hack & slash, skierowany do tych, którzy lubią przemierzać spore obszary i uczestniczyć w brutalnych jatkach.

Recenzja powstała na bazie wersji X360. Dotyczy również wersji PS3

Zgodnie z tradycją w pierwszym kwartale 2008 roku interesujących gier pojawiło się bardzo mało – nie tylko na X360. Szybki rzut oka na półkę z jaskrawozielonymi pudełkami daje klarowny obraz sytuacji. W okresie od początku stycznia do końca marca wyszły zaledwie trzy hity, czyli Burnout Paradise, Lost Odyssey i Devil May Cry 4. Tuż przy nich stoją jednak dwie przyzwoite produkcje, wydane przez firmę SEGA u schyłku kwartału. Mowa o drugiej części Condemned oraz o tytule, będącym przedmiotem niniejszej recenzji.

Viking: Battle for Asgard został stworzony przez nie byle kogo, bo przez Creative Assembly. Ten brytyjski zespół developerski kojarzony jest głównie ze strategiami z serii Total War, aczkolwiek w roku 2005 wypuścił grę gatunkowo zgoła inną – Spartan: Total Warrior. Vikinga można uznać za jej ideową kontynuację.

Na pierwszy rzut oka mamy do czynienia z typowym schematem. Muskularny śmiałek, zmuszony do walki z dzikimi hordami wrogów, a wszystko odziane w szaty mitologii nordyckiej. Głównym bohaterem jest więc wikiński twardziel imieniem Skarin, nie rozstający się ani na chwilę z mieczem i toporem. Bez kompleksów może on stawać obok Conana Barbarzyńcy i jemu podobnych zabijaków. Na dodatek naszemu awanturnikowi patronuje piękna bogini Freja, z pomocą której wyrusza on przeciwko piekielnym zastępom Hel – władczyni umarłych.

Fabuła gry została ograniczona do akceptowalnego minimum. Serwowana jest w oszczędnych pod względem formy i treści scenkach przerywnikowych oraz w wypowiedziach napotykanych w trakcie przygody nielicznych postaci niezależnych. Jest to jednak zrozumiałe, gdyż w Vikingu trzeba przede wszystkim kłaść trupem setki, a nawet tysiące nieprzyjaciół. System walki nie należy do wybitnie skomplikowanych, będąc przy tym efektownym i bardzo brutalnym (18+ według PEGI w pełni zasłużone).

Skarin to wojownik bezpardonowy i prawie każdego wroga potrafi wykończyć niczym legendarna ekipa spod znaku Mortal Kombat. Szybką kombinację ciosów, mających zmiękczyć oponenta, można więc zwieńczyć obcięciem mu głowy, rąk etc. Aby nie było jednak zbyt łatwo, przeciwnicy występują w wielu różnych rodzajach. Niektórzy noszą tarcze drewniane lub metalowe, co wymusza stosowanie zmiennej taktyki. Dlatego też nie wystarczy bezmyślnie klepać w przyciski ataku – nierzadko trzeba stosować uniki i wyprowadzać po nich kontry. Ponadto można natknąć się na niezwykle silnych Bojowników Hel oraz Olbrzymy. Te dwa typy wrogów trzeba najpierw porządnie osłabić, a potem dobić, wciskając odpowiednią sekwencję klawiszy. Generalnie jest zatem podobnie jak w przypadku God of War czy Devil May Cry, przy czym poziom drastyczności jest zdecydowanie bliższy przygodom okrutnego Kratosa niż efekciarskim wyczynom Dantego i Nero.

Vikinga wyróżnia jednak na tle podobnych mu produkcji konstrukcja świata. Ma on formułę otwartą, a do przemierzenia jest naprawdę spory obszar. Spod jarzma Hel musimy wyzwolić trzy odrębne krainy, zaczynając zawsze od przyczółku nad brzegiem morza i stopniowo zdobywając teren. Lokacje wykonane zostały dość starannie i zwracają uwagę różnorodnością. Biegamy po obsypanych jesiennym listowiem malowniczych lasach, błąkamy się po jaskiniach i przebijamy ośnieżonymi górskimi szlakami. Niestety, cały czas przemieszczamy się pieszo, co daje się mocno we znaki w dalszej części gry, kiedy do pokonania są coraz większe odległości. Sytuację ratują nieco rozsiane po mapach magiczne głazy, pomiędzy którymi można się teleportować. Jednak każdy z tych kamieni wymaga najpierw odkrycia. O ile w przypadku Assassin's Creed koń był niekoniecznie użytecznym dodatkiem, to w Vikingu wierzchowiec zdecydowanie ułatwiłby życie.

Chciałoby się również, by Skarin był animowany w tak spektakularny sposób jak Altair. Niestety, o ile walczy i biega poprawnie z właściwą sobie ociężałością, to już na przykład skoki w wykonaniu wikińskiego herosa wyglądają groteskowo. Najgorsze są jednak upadki z większych wysokości, podczas których bohater rozpłaszcza się na ziemi w sposób tak śmieszny, że mógłby mu pozazdrościć Kojot z kreskówek o Strusiu Pędziwietrze.

Eksploracja świata jest o tyle ważna, że w trakcie niej oswobadzamy z niewoli bratnich Wikingów, zdobywając przy okazji pieniądze, za które kupujemy nowe rodzaje ataków, eliksiry uzdrawiające, magiczne runy itp. Gdy już wyzwolimy odpowiednią liczbę sprzymierzeńców i spełnimy ewentualne warunki dodatkowe, dochodzi do tego co jest zdecydowanie najlepszym elementem Vikinga. Mowa, rzecz jasna, o wielkich bitwach z udziałem setek jednostek po obu stronach. W starciach tych Skarin razem z wikińskimi zastępami atakuje wrogie armie na otwartej przestrzeni lub prowadzi oblężenia twierdz. Na polu bitwy panuje prawdziwa jatka z udziałem niezliczonych wojowników, a gdzieś w tym rozgardiaszu walczymy my, realizując strategiczne cele (najczęściej jest to eliminacja wrogich czarowników, wskrzeszających poległych).

Wykonując te kluczowe zadania, dostajemy specjalne runy, pozwalające na wzywanie wsparcia w postaci smoków. Bitewny rozmach ma jednak swoją cenę, ponieważ w ogniu walki animacja nierzadko nieprzyjemnie zwalnia. Jest to jednak w pewnym sensie wytłumaczalne z uwagi na ogromną ilość uczestników starć oraz towarzyszące im widowiskowe efekty graficzne.

Warto zaznaczyć, że Skarin nie zawsze staje do otwartej walki z zastępami Hel. Niektóre zadania stawiane przed Wikingiem wymagają opanowania umiejętności bezszelestnego skradania się na tyłach wroga. Napotkanych przeciwników eliminuje się wtedy z zaskoczenia, aby nie alarmować innych nieprzyjaciół. Są to jednak sytuacje rzadkie, bo przecież motywem przewodnim Vikinga jest właśnie robienie jak największego zamieszania, owocującego rozrzuconymi wokół strzępami ciał pokonanych.

Wielka szkoda, że developerzy ze studia Creative Assembly zaserwowali nam nieco zbyt proste Osiągnięcia. Z założenia powinny być one przyznawane za jakieś szczególne wyczyny, a tymczasem po przejściu gry za pierwszym razem przy normalnym stopniu trudności na moim koncie wylądowało 820 punktów ze standardowej puli 1000. Uzyskanie maksymalnego wyniku wymagało ukończenia zabawy po raz drugi na wyższym poziomie i zebrania przy okazji kilkunastu ukrytych przedmiotów, których większą część i tak odkryłem przypadkiem poprzednio. Mówiąc krótko: było za łatwo. Dla porównania, przejście czwartej części Devil May Cry za pierwszym razem dało zaledwie 100 punktów.

Podobnie jak inne nowe gry na Xboxa 360 Viking swoje kosztuje (w naszym kraju). Czy warto wydać te niemałe pieniądze? Tak, ale tylko pod warunkiem, że lubimy brutalną jatkę bez zbędnego kombinowania. Grę kończy się spokojnie w ciągu kilkunastu godzin, co jest w obecnych realiach wynikiem poprawnym. Nie ma też niepotrzebnego stresu, związanego z pojawianiem się napisu „Game Over” w chwili śmierci bohatera – poległy Skarin zawsze odradza się w obozie Wikingów, dzięki swojej boskiej patronce. Łowcy punktów za Osiągnięcia docenią też na pewno łatwość w zdobyciu dodatkowych paruset punktów za Vikinga, aczkolwiek King Kong czy Avatar to nie jest i trzeba się tu trochę nagrać.

Dla kogo są więc przygody Skarina? Przede wszystkim dla osób, szukających szybkiej i efektownej jatki, o której po jakimś czasie pewnie zapomną w obliczu nowszych produkcji. Wielka szkoda, że nie postarano się o przedłużenie żywotności gry poprzez wprowadzenie chociażby trybu multiplayer. Wieloosobowa kooperacja w trakcie bitew na pewno dostarczyłaby mnóstwa frajdy. Również pojedynki pomiędzy graczami mogłyby prezentować się widowiskowo, ale niestety jesteśmy skazani wyłącznie na single player. Jednak mimo to Viking to niezły konsolowy hack & slash jak na developerów, którzy znani są niemal wyłącznie z pecetowych strategii.

Radosław „eLKaeR” Grabowski

PLUSY:

  • nieskomplikowany i zarazem bardzo efektowny system walki;
  • zróżnicowane i ładnie zaprojektowane lokacje;
  • starcia z udziałem ogromnej ilości jednostek.

MINUSY:

  • problemy z płynnością animacji podczas bitew;
  • zbyt łatwe do zdobycia Osiągnięcia;
  • krótka żywotność gry.
Recenzja Call of Duty: Black Ops 6 - dobry kandydat na najlepszego współczesnego COD-a
Recenzja Call of Duty: Black Ops 6 - dobry kandydat na najlepszego współczesnego COD-a

Recenzja gry

Po zeszłorocznej porażce Call of Duty wraca do formy w Black Ops 6. Nowa odsłona błyszczy zupełnie nową mechaniką poruszania się, która rządzi w multiplayerze, i kompletnie zaskakuje paroma motywami w kampanii fabularnej. I jeszcze jest w Game Passie!

Recenzja gry Silent Hill 2 - w nowym wydaniu znaczna część magii bezpowrotnie uleciała
Recenzja gry Silent Hill 2 - w nowym wydaniu znaczna część magii bezpowrotnie uleciała

Recenzja gry

W niespokojnych snach widzę tę grę, Silent Hill 2. Obiecałeś, że pewnego dnia stworzysz jej remake i pozwolisz poczuć to, co przed laty. Ale nigdy tego nie zrobiłeś, a teraz jestem tu sam i czekam w naszym specjalnym miejscu...

Recenzja gry Warhammer 40,000: Space Marine 2 - krew leje się jak w rzeźni, a to dopiero początek zalet
Recenzja gry Warhammer 40,000: Space Marine 2 - krew leje się jak w rzeźni, a to dopiero początek zalet

Recenzja gry

Mało które uniwersum tak wspaniale nadaje się na soczystego slashera jak Warhammer 40k. Miałem pewne obawy o Space Marine’a 2 – zwłaszcza że twórcy odwołali otwartą betę - te jednak wkrótce zniknęły jak czaszka heretyka pod butem sługi Imperatora.