autor: Kacper Kieja
Three Kingdoms: Fate of the Dragon - recenzja gry
Three Kingdoms: Fate of the Dragon to strategia czasu rzeczywistego, za sprawą której przeniesiemy się do czasów tuż po upadku dynastii Han, kiedy o władzę w Chinach walczyło trzech bezwzględnych i genialnych wodzów: Cao Cao, Liu Bei i Sun Quan.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Chiny - nazywane inaczej Państwem Środka - od zawsze były dla Europejczyków krainą tajemniczą i niezrozumiałą, rządzącą się prawami, których nie były w stanie pojąć umysły zrodzone w tradycji Civitas Romana i chrześcijańskiej moralności. Dopiero w wieku XIX i XX jakieś fragmenty wiedzy o Chinach zaczęły przenikać do naszej świadomości. Opowieści nie tylko o cudownych wynalazkach, ale również niezwykłych konstrukcjach (Wielki Mur), teoriach polityczno-filozoficznych (Konfucjusz), czy rozprawach wojennych (Sun-tzu). Historia Chin to historia wojen, intryg i zbrodni, powstawania i upadania królestw. A wszystko to w jakimś trudnym do zrozumienia dla Europejczyka wymiarze, bo w wymiarze ogromnym. Jeśli bitwa to z setkami tysięcy wojowników. Jeśli fortyfikacje to ciągnące się tysiącami kilometrów. Jeśli przestrzenie, to po wielokroć przerastające europejskie. Jednym z najsłynniejszych okresów w historii Chin jest epoka Trzech Królestw, opisana w powieści Luo Guanzhonga zatytułowanej „Dzieje Trzech Królestw” (podobno tylko Biblia przerasta ją popularnością!). Gra Three Kingdoms: Fate of the Dragon przenosi nas właśnie w czasy, kiedy upadła dynastia Han, a o władzę walczyło trzech bezwzględnych i genialnych wodzów: Cao Cao, Liu Bei i Sun Quan. Gracz może powieść do zwycięstwa armie każdego z nich i doprowadzić Chiny do zjednoczenia pod berłem jednego władcy.
Three Kingdoms: Fate of the Dragon to strategia czasu rzeczywistego, w której możemy znaleźć pewne podobieństwa do serii Age of Empires, ale również mnóstwo elementów oryginalnych. Zacznijmy od tego, że w przeciwieństwie do większości RTS-ów akcja TK: FotD toczy się na dwóch planach. Pierwszy z nich to plan miejski. Tam, za murami miasta, budujemy potęgę prowincji, wznosimy gmachy wojskowe, gospodarcze i użyteczności publicznej. To tam zbierają się wojska i pracują robotnicy, trwa wyrąb lasów oraz eksploatacja kopalń. Drugi plan to mapa prowincji, na której można się znaleźć po wyjściu za bramy miasta. To już miejsce walk z wrogimi oddziałami, stamtąd prowadzą drogi do wiosek, które można wcielić do własnych włości oraz do miast wrogów, które należy zdobyć.
Przed graczem stoi zadanie ukończenia trzech kampanii, z których każda składa się z szeregu misji ze ściśle wyznaczonymi celami. Jednak możemy również zabawić się rozegraniem pojedynczego scenariusza korzystając z opcji „skirmish”, a także zmierzyć się z wojskami, dowodzonymi przez innego gracza, łącząc się poprzez Internet lub sieć lokalną.
W Age of Empires gracz uzyskiwał zaledwie cztery surowce (złoto, drewno, kamień, żywność). W Three Kingdoms sprawa jest bardziej skomplikowana. Tu możemy prowadzić wyrąb lasów (drewno), eksploatować kopalnie (żelazo) i zakładać farmy (mięso, kukurydza). W zakładach przetwórczych otrzymujemy wino oraz żywność, niezbędne do zaopatrzenia wojsk, a po ustaleniu stosownych podatków do naszego skarbca wpływa określona sumka w złocie. Handel i podatki są jedynymi źródłami pozyskiwania złota, ale jak w realnym świecie należy bardzo uważać, by nie eksploatować naszych poddanych w sposób rabunkowy, gdyż populacja wyzyskiwanych miast będzie się zmniejszać, co w efekcie spowoduje rzeczywisty spadek dochodów. Podobnie jak w Age of Empires dokonywanie wynalazków, wznoszenie budowli i powoływanie nowych oddziałów kosztuje odpowiednią ilość surowców.
Gospodarka gospodarką, a wiadomo że i tak, jak zwykle, wszystko rozstrzygnie się w czasie konfliktu zbrojnego. Oczywiście bez silnej ekonomii nie powstanie silna armia. Schemat powoływania wojsk jest w Three Kingdoms nieco inny niż w większości RTS-ów. Otóż tutaj wojska nie biorą się „z powietrza” i nie rodzą się „znikąd” w koszarach. Aby przygotować armię musisz najpierw powołać robotników, a potem skierować ich na szkolenie do określonego ośrodka. Po odbyciu takiego szkolenia robotnicy zostaną uzbrojeni i zamienią się w łuczników, pikinierów, czy zwykłą piechotę. Kiedy już powołasz solidną armię i uznasz, że czas udać się na wyprawę przeciw wrogom może cię spotkać przykra niespodzianka! Oto twoja waleczna i świeżo utworzona armia może stracić zdolność bojową, jeśli nie zapewnisz jej odpowiedniego zaopatrzenia! No cóż, żołnierze są przecież ludźmi i muszą coś jeść oraz odpoczywać. Jeśli tylko będą mogli chwilę odetchnąć w dobrze zaopatrzonym obozie od razu nabiorą animuszu do walki.
Przenośne obozy wojskowe możesz tworzyć w mieście i posyłać razem z wojakami, możesz też zadbać o to, aby stale funkcjonowały linie zaopatrzenia. Żołnierze uczestniczący w bitwie są charakteryzowani nie tylko za pomocą cech takich jak siła ataku lub obrony, ale także za pomocą morale. Oczywiście im ono jest mniejsze, tym większa szansa, że stracą ochotę do walki i zaczną uciekać. Każda jednostka może na polu bitwy nabierać doświadczenia, co oznacza że będzie działała na nim znacznie sprawniej. Dobrze więc szanować zaprawione w bojach oddziały i nie wysyłać ich w samobójczych misjach. Oprócz powołania i wyszkolenia zwykłych żołnierzy będziesz miał okazję również skonstruować machiny bojowe, takie jak katapulty, drabiny oblężnicze, a nawet dowodzić statkami, czy wysłać do boju lotnie, których załogi mogą pojawić się niespodziewanie na tyłach przeciwnika (oczywiście lotnia POTRAFI przelecieć nad fortyfikacjami!). W zmaganiach pomogą ci również szczególnie dobrze wyposażeni bohaterowie. Czasami pojawiają się oni z własnej woli, gdyż ich obecność jest powiązana z fabułą misji, a czasami możesz wynająć ich w miejskiej Karczmie, ale to już kosztuje okrągłą sumkę w złocie.
Grę należy pochwalić za łatwą nawigację oraz możliwość bezproblemowego korzystania z większości opcji. Nie jest to, co prawda, tak perfekcyjna robota jak w wypadku Age of Empires, ale i tak gracz nie powinien mieć żadnych kłopotów w szybkim opanowaniu interfejsu, zwłaszcza że w zabawie pomagają rozsądnie zaprojektowane skróty klawiszowe. Trzeba też pamiętać o bardzo uważnym zarządzaniu gospodarką i posyłaniu pracowników do najpilniejszych prac. W końcu nie ma nic gorszego, jak przygotować potężną armię i zorientować się, że może ona pełnić jedynie rolę atrapy, ponieważ nasze państwo nie posiada wystarczających zapasów żywności, aby zapewnić żołnierzom wyżywienie na wrogich terytoriach.
Three Kingdoms to gra na pewno ciekawa (może też z uwagi na fakt, że przenosi nas w mało znany okres historii), ale trudno o niej mówić jako o wydarzeniu. Przede wszystkim razi małe zróżnicowanie jednostek wojskowych. Wynika to z faktu, że Three Kingdoms jest grą w miarę realistyczną, w więc autorzy postanowili nie odchodzić od pewnych standardów i nie wprowadzać jednostek fantastycznych, czy magicznych, lecz skoncentrować się na odwzorowaniu rzeczywistych oddziałów. Ale zwróćmy uwagę na fakt, że w również realistycznym, opowiadającym o Japonii, Shogunie tych możliwości było o wiele więcej. Opcje militarne opracowano w bardzo ograniczonym zakresie. Oddziałów nie możemy ustawiać w szyki oraz formacje i bitwy przypominają w związku z tym ścieranie się luźnych watah rozbójników, a nie zmagania zdyscyplinowanych i wyszkolonych oddziałów. Kiedy pamiętam te równe czworoboki żołnierzy sunące w Shogunie poprzez lasy i pola, ustawiające się na wzgórzach i kontrolujące wejścia do wąwozów lub dolin, to dopiero wtedy dostrzegam ubóstwo opcji w Three Kingdoms. No cóż, nie każdy może jednak stworzyć RTS 3D! Przyznam też, że sam fakt stosowania chińskiego nazewnictwa (nazwy własne, imiona) nieco mnie deprymuje. Dokonując wynalazków w Akademii trzeba zawsze uważnie przypatrywać się szczegółowemu opisowi, gdyż sama nazwa odnosi się do chińskiej kultury i Europejczykowi nic nie mówi. Podobnie jest z imionami, których zapamiętanie często nie jest takie proste. Oczywiście zwiększa to realizm zabawy i pozwala na to, by „wczuć się” w epokę, ale jednak jest do pewnego stopnia niewygodne.
Pomimo pewnych wad i niedociągnięć Three Kingdoms jest programem wartym uwagi. Oczywiście to tylko RTS, a więc gra z gatunku, w którym musimy wyrazić zgodę na umowność przedstawianego świata. Wrażenie tej umowności dodatkowo potęguje fakt nie wprowadzenia grafiki 3D, a więc brak wszystkich ciekawych rozwiązań, dzięki którym mogliśmy toczyć tak interesujące bitwy we wzmiankowanym już Shogunie. Na uwagę zasługuje fakt, że Three Kingdoms nie jest grą będącą wynikiem fascynacji Europejczyków kulturą Wschodu. Ten program został przygotowany przez chińskich programistów i scenarzystów, co niewątpliwie dodaje mu uroku oryginalności. W końcu kto może lepiej opowiedzieć historię Chin od samych Chińczyków?
Kacper Kieja