The Sims: Historie z bezludnej wyspy - recenzja gry
Historie z bezludnej wyspy są najlepszą grą spośród wszystkich trzech, które ukazały się w miniserii The Sims Stories. Niezwykle istotne jest to, że posiadacze The Sims 2 tym razem również mogą liczyć na coś zupełnie nowego.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Przeważnie jest tak, że sukces danej gry uzależnia otwarcie drogi dla jej potencjalnych kontynuacji. Wydawca ma bowiem świadomość, że nic nie powinien stracić. Serii The Sims podobne zależności zdają się jednak nie dotyczyć. Nie powinno to zresztą dziwić, gdyż właściwie wszystkie produkty z tego cyklu lądują na czołowych miejscach list sprzedaży, niezależnie od tego, czy są to pełnoprawne rozszerzenia, czy dodatki oferujące jedynie nowe przedmioty oraz zestawy tematyczne. Miniseria The Sims Stories od samego początku planowana była na trzy odrębne gry. O ile Historie z życia wzięte można było uznać za typowego wyciągacza kasy, o tyle z Historiami z życia zwierząt nie było już tak źle. Historie z bezludnej wyspy na całe szczęście podtrzymują tendencję zwyżkową. Czy zakup tej gry wydaje się więc w pełni uzasadniony?
Ogólny pomysł na nowy produkt pozostawiono bez zmian, ale osobiście nie doszukiwałbym się w tym żadnych wad. Historie z bezludnej wyspy, podobnie jak poprzednie gry z tego cyklu, dają możliwość uczestnictwa w sfabularyzowanej formie rozgrywki. Oznacza to, iż przystępując do głównego trybu gry należy liczyć się z koniecznością wykonywania powierzanych zadań. Przekłada się to naturalnie na zwiększenie liniowości rozgrywki, ale również nadaje jej pewien sens. Jeśli więc ktoś w tradycyjnych Simsach nie mógł pogodzić się z otwartym modelem zabawy, z zawartych w opisywanym produkcie rozwiązań powinien być w pełni zadowolony.
Gra rozpoczyna się od wyboru bohatera. W przeciwieństwie do wcześniejszych odsłon tej miniserii, historie dla obu grywalnych postaci tym razem są wspólne. Decyzja ta nie odgrywa więc istotnej roli, w bardzo niewielkim stopniu modyfikując przydzielane zadania. Na szczęście gra nie jest przez to krótsza, gdyż główny scenariusz składa się z 23 rozdziałów (poprzednio 12+12). Ponadto ich skończenie zajmowało mi zazwyczaj nieco więcej czasu (do dwudziestu minut na jeden rozdział). Zakładając więc, że komuś nie zależy na jak najszybszym dotarciu do finału, zaliczenie wszystkich etapów powinno potrwać co najmniej 6-8 godzin.
Zgodnie z tym co może sugerować tytuł gry, akcja tym razem skupia się na eksploracji pewnej tropikalnej wyspy. Zabawa rozpoczyna się od katastrofy statku wycieczkowego, po czym sterowana postać wyrzucona zostaje na brzeg. Muszę niestety rozczarować tych Czytelników, którzy po Historiach z bezludnej wyspy spodziewali się wirtualnej lekcji przetrwania. Przebywając na wyspie nie trzeba nieustannie walczyć o pożywienie, czy za wszelką cenę unikać ran i, co za tym idzie, infekcji. Jest to w końcu gra z serii The Sims, tak więc poziom trudności zabawy został odpowiednio obniżony, a wiele akcji pominięto lub podano w uproszczonej formie. Sterowana postać w kilka sekund uczy się więc rozpalania ognia, błyskawicznie zapewnia sobie schronienie, a pożywienie odnajduje na pobliskich palmach czy w morzu, albowiem przewidziano też opcję połowu ryb. Niekoniecznie musi to jednak przeszkadzać, gdyż fanom serii The Sims zależy zapewne na dobrej zabawie, a nie konieczności prowadzenia ciągłej walki z niedogodnościami wynikającymi ze znalezienia się w nowym środowisku.
W miarę zaliczania kolejnych rozdziałów recenzowana gra w coraz mniejszym stopniu zaczyna przypominać „symulator” przebywania na bezludnej wyspie. Okazuje się bowiem, że okoliczne tereny zamieszkiwane są między innymi przez przyjaźnie nastawionych i ucywilizowanych tubylców, z którymi sterowana przeze mnie postać mogła się bezproblemowo komunikować. To samo tyczy się przyjaźnie nastawionych orangutanów czy innych rozbitków. Nie ukrywam, iż psuło mi to trochę zabawę, choć domyślam się, że producent chciał w ten sposób raczej uatrakcyjnić przebieg rozgrywki. Muszę natomiast przyznać, że zlecane zadania są bardzo zróżnicowane, dotyczą między innymi przedzierania się przez dżunglę w poszukiwaniu szamana wioski, kolekcjonowania elementów budowanej tratwy czy udzielania pomocy tubylcom w celu zdobycia ich wdzięczności. Podoba mi się też niewymuszony fabularny twist, dotyczący prawdziwej przyczyny katastrofy okrętu.
Jeszcze przed premierą Historii z bezludnej wyspy miałem pewne obawy co do zachowania klasycznego modelu rozgrywki, znanego z The Sims 2. Efekt końcowy dość pozytywnie mnie zaskoczył, choć pewne naleciałości w stosunku do podstawowej wersji programu niestety pozostały. Nie spodobało mi się przede wszystkim zachowanie konieczności dokonywania wyboru pomiędzy różnymi ścieżkami kariery. W recenzowanym produkcie są to trzy różne profesje – łowcy, zbieracza i wytwórcy. W zbliżony sposób do podstawki się też awansuje – dbając o pasek aspiracji oraz rozwijając wybrane umiejętności Sima (np. technikę, gotowanie czy kreatywność). Trudniej jest teraz zaplanować swój dzień, gdyż klasyczny zegar zastąpiony został ikonkami informującymi o aktualnej porze dnia. W oknie karier wyznaczone są już z kolei dokładne godziny pracy. Należy się więc bardzo pilnować, aby odpowiednio zbalansować czas pracy, odpoczynku oraz rozwoju współczynników Sima.
Sporo kontrowersji może budzić dodanie czegoś na kształt lokalnej waluty. Na miejsce Simoleonów wskoczyły punkty zapasów oraz jedzenia. Do zwiększenia ich liczby można przyczyniać się na własną rękę (np. pozyskując drewno czy zbierając owoce), bądź też wybierając jedną z wymienionych wyżej karier. Przesadne uproszczenie dotyczy wykorzystywania punktów zasobów na zakup nowych przedmiotów. Cały proces odnajdywania niezbędnych elementów czy składania danego obiektu został pominięty. Szkoda, gdyż pojawiłoby się tu miejsce na kilka fajnych mini-gier lub chociażby ręcznie aktywowanych czynności. Fanom serii niektóre z tych rozwiązań mogą się jednak podobać. Ja uważam, iż wiele akcji można było bardziej rozbudować.
Zdecydowanie na plus należy natomiast zaliczyć umieszczenie w grze kilkudziesięciu nowych przedmiotów. Na szczególną uwagę zasługują tu te obiekty, które przygotowano wyłącznie z myślą o Historiach z bezludnej wyspy. W początkowej fazie rozgrywki pozyskuje się więc ognisko, szałas, puszkę na śmieci czy krzesła z kamienia. Prawdziwa zabawa rozpoczyna się jednak w momencie, gdy sterowana postać przeprowadza się do pierwszego porządnego domu. Autorzy zadbali przede wszystkim o liczne ozdoby, wykonane z kamienia, bambusa, a nawet odnalezionych w dżungli fragmentów awionetki. Nie zabrakło też jednak bardziej wymyślnych przedmiotów, jak chociażby stanowiących tropikalny odpowiednik jacuzzi gorących źródeł. Ogólnie liczba możliwych do zakupienia obiektów nie powala, ale z racji tego, iż nawet te dobrze znane (np. lodówkę) pokryto nowymi teksturami, nie powinno się narzekać.
Listy nowości, o dziwo, nie zamykają jedynie nieznane do tej pory obiekty. Chciałbym tu wspomnieć o dwóch atrakcjach wykorzystywanych w trybie fabularnym. Mam tu na myśli przede wszystkim mapę okolicy. Zaznaczane są na niej lokacje, do których sterowana postać może się w danym momencie udać. Jest to niezwykle przydatny mechanizm, albowiem poszczególne miejsca zostały ze sobą powiązane. Nie jest więc tak, iż dysponuje się tylko jedną „bazą wypadową”, z której dociera się do wszystkich innych lokacji. Drugą atrakcją jest natomiast generowany na bieżąco dzienniczek wydarzeń, w którym główny bohater zapisuje swoje przemyślenia na temat postępów. Dzienniczek niekiedy zawiera też subtelne podpowiedzi, choć tych bardziej należy doszukiwać się bezpośrednio przy opisach otrzymanych zadań. Tak czy siak, jest to lepszy mechanizm od okien podsumowań, znanych z poprzednich gier z tego cyklu. Sympatyków Historii ze świata zwierząt zainteresować powinna też obecność orangutanów, które można oswajać, a nawet adoptować. Odniosłem jednak wrażenie, że te sympatyczne zwierzaki dodawano w ostatniej chwili. Dostępne interakcje nie wnoszą za dużo do rozgrywki, chyba że dla kogoś jest to pierwszy kontakt z „simowymi” zwierzętami.
Zastosowany silnik graficzny przez kolejne lata (licząc od premiery The Sims 2) wyraźnie się postarzał, choć na potrzeby Historii z bezludnej wyspy dodano kilka nowych opcji. Poprawiono przede wszystkim wygląd wody, ale to raczej oczywista sprawa, skoro akcja całej gry rozgrywa się na tropikalnej wyspie. Nie zmienia to jednak faktu, że kąpiele czy połów ryb sprawiają dzięki temu większą frajdę. W recenzowanej grze pojawiły się także znane już z Czterech pór roku ulewy oraz gwałtowne burze. Kupowanie piorunochronów czy unikanie wędrówek przy niekorzystnej pogodzie nie jest jednak wymagane. Pozytywnym zaskoczeniem była też dla mnie duża liczba możliwych do odwiedzenia lokacji. Zabawę rozpoczyna się co prawda na plaży, lecz praktycznie każdy kolejny rozdział dodaje nowe miejsca do zbadania. Ponadto oprócz wykonywania głównych zadań można zająć się dokładniejszą eksploracją, odwiedzając chociażby znajdujące się na terenie wioski tubylców sklepiki. Jedyny minus dotyczy długiego doczytywania przy przechodzeniu pomiędzy lokacjami. Jest to zaś bardzo często wymagane do zaliczenia zadania. Odniosłem wrażenie, iż nieznacznie podskoczyły wymagania sprzętowe, choć w dalszym ciągu możliwe jest dopasowanie jakości grafiki do wydajności własnego komputera. Nie zabrakło znanych z poprzednich odsłon cyklu ustawień sprzyjających posiadaczom laptopów. Warstwa dźwiękowa doczekała się przede wszystkim sympatycznych melodyjek, utrzymanych w wakacyjnych klimatach. Drażnił mnie jedynie dobór niektórych dźwięków, jak chociażby upadających monet w momencie nabycia nowego przedmiotu.
Historie z bezludnej wyspy są najlepszą grą spośród wszystkich trzech, które ukazały się w miniserii The Sims Stories. Niezwykle istotne jest to, że posiadacze The Sims 2 tym razem również mogą liczyć na coś zupełnie nowego. Motywy wakacyjne pojawiały się już co prawda w wybranych dodatkach do tej gry, ale tym razem opcji jest znacznie więcej, a tryb fabularny prezentuje wysoki poziom wykonania. Ponadto gra oferuje klasyczny tryb rozgrywki, którego jedyną bolaczką jest brak kompatybilności z pozostałymi produktami z serii The Sims. Nie jest to jednak poważna wada. Historie z bezludnej wyspy zapewniają solidną porcję rozrywki, choć nie ukrywam, iż niektóre rozwiązania (kariera, sposób pozyskiwania nowych przedmiotów) moim zdaniem na siłę lub w niepotrzebnym pośpiechu starano się przystosować do nowych realiów. Z całą pewnością nie jest to gra dla osób żądnych maksymalnej dawki realizmu, ale miłośnikom sagi The Sims powinna przypaść do gustu.
Jacek „Stranger” Hałas
PLUSY:
- duża, ładnie wykonana tropikalna wyspa;
- tryb fabularny zapewnia wiele godzin rozgrywki i oferuje zróżnicowane zadania;
- poprawki w wyglądzie grafiki – ładniejsza woda, efekty pogodowe;
- stosunkowo duża liczba nowości, ze szczególnym uwzględnieniem nowych przedmiotów oraz dzienniczka wydarzeń;
- gra prosta w obsłudze, a także przyjazna dla początkujących (podpowiedzi do wszystkich wykonywanych poleceń).
MINUSY:
- sztuczne przystosowanie niektórych elementów rozgrywki – głównie karier oraz nabywania nowych przedmiotów za punkty zasobów;
- zastosowany silnik graficzny dość mocno zdążył się już postarzeć;
- problemy z ustawieniem kamery według własnego widzimisię – sprawa dotyczy tylko wybranych plansz;
- gra nie jest kompatybilna ani z podstawką ani tym bardziej z dodatkami do The Sims 2, tak więc nie można wzbogacić jej zawartości.