Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 27 grudnia 2000, 19:20

autor: Warren

The Operative: No One Lives Forever - recenzja gry

Gra ta co prawda to nie Deus Ex, ale jest równie wciągająca i pożerająca czas w ogromnych ilościach, a jednocześnie jest odpowiednikiem, porównując do świata filmu, lekkiej parodii filmu sensacyjnego jakim jest cykl przygód Jamesa Bonda.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Bond, James Bond; tak właściwie powinien brzmieć początek recenzji tej gry, a mowa tu o NO ONE LIVES FOREVER, no może poza małym, ale to bardzo małym wyjątkiem, owszem gra jest osadzona w realiach lat 60-tych, złotych czasach filmów z Jamesem Bondem, ale w grze mamy do czynienia z agentem zaiste doskonałym, ale jest to tym razem kobieta. Czyli James Bond w spódnicy, no może nie James, ale Cate Archer tak bowiem nazywa się bohaterka, której poczynaniami przyjdzie nam kierować.

Tyle tytułem wstępu, przejdźmy jednak do meritum, na pierwszy rzut oka gra FPP, jakich wiele jest dostępnych na rynku gier, ale już po paru minutach dostrzegamy, że gra ta ma w sobie to coś, jest po prostu bardzo, ale to bardzo grywalna.

Pierwsze skojarzenie jakie się nasuwa gdy mamy do czynienia z bohaterką gier to myślimy o..., no wiadomo myślimy o bohaterce Tomb Raidera, Larze, można by się doszukiwać podobieństw, ale czy rzeczywiście warto? Moim zdaniem nie, ponieważ w Tomb Raiderze chyba nic już się nowego wymyślić nie da, choć autorzy kolejnych odcinków myślą chyba inaczej, ale nie w tym rzecz. W NOLF mamy do czynienia ze światem lat 60-tych, z całą konsekwencją dla używanych w grze gadżetów muzyki i scenografii. O tym wszystkim za chwilę, skupmy się na chwilę na fabule dookoła której kręci się cała akcja gry.

Nasza bohaterka, nomen omen Kasia Łuczniczka w wolnym tłumaczeniu, jest początkującą pracownicą tajnej agencji o nazwie UNITY, która jako, że nie unikamy porównań do Bonda jest odpowiednikiem wywiadu MI6 z filmów z Bondem. Agencja kontaktuje się C. Archer po tym jak w różnych regionach świata ginie ponad 10 z 16 działających w terenie agentów zostaje zlikwidowanych w tajemniczych okolicznościach, na liście oczekujących na werbunek znajduje miss Archer i natychmiast zostaje skierowana do swojej pierwszej z 15 misji, które mamy przyjemność przejść w celu zakończenia gry.

Głównym czarnym bohaterem gry jest organizacja o terrorystycznym zacięciu o nazwie H.A.R.M.D. Dużą i miłą niespodzianką jest fakt, że 15 misji , które mamy do wypełnienia składają się z wielu podetapów nazwanych w grze scenami, każda z nich zawiera różne zadania do wykonania, zależnie od tego jak rozwija się akcja w danym etapie gry, poszczególne zadania wynikają z naszych wcześniejszych poczynań. W sumie mamy do czynienia z 49 scenami, posługując się nazewnictwem przyjętym w grze, nie licząc wstawek filmowych, które pomagają nam śledzić fabułę, a jednocześnie w niektórych z nich występuje pewna interakcja gdzie mamy możliwość zadecydowania o tym jak będzie przebiegać konwersacja. Muszę jednak przyznać, że niektóre scenki są zbyt długie i nużące i spowalniają akcje obniżając w pewnym stopniu grywalność. Najbardziej mnie osobiście zdenerwował wywiad, jakiemu poddaje agentka Archer jednego z czarnych bohaterów gry, podając się za dziennikarkę czasopisma dla snobów, gdzie zostaje zadane 9-10 pytań, na które musimy wysłuchać odpowiedzi nie mając możliwości przerwania poszczególnych scenek.

Jako, że mamy do czynienia z agentką wszystkie gadżety są związane „naszą” kobiecą naturą: tak więc mamy do czynienia, zamiast z wytrychem lub jakimś super kluczem, ze zwykłą spinką do włosów, środki oślepiające i obezwładniające rozpylamy posługując się... atomizerem od perfum, nic nie jest jednak w stanie przebić granatów w formie szminki, zapalniczka używana jako przenośny palnik gazowy już nie robi takiego wrażenia. Trzeba jeszcze dodać, że lista takich przydatnych drobiazgów jest dość długa i nie zabraknie na niej takich rewolucyjnych wynalazków jak nakręcany robot-pudel, który pozwoli nam odwrócić uwagę psów obronnych. Dla nabrania wprawy w użytkowaniu poszczególnych urządzeń przed ich użyciem w poszczególnych misjach przechodzimy w ośrodku badawczym naszej agencji szkolenie, pozwalające nam zapoznać się z możliwościami poszczególnych urządzonek, przypomina mi to jak żywo wizyty Bonda u mistera Q. Oczywiście poza mniej lub bardziej przydatnymi gadżetami mamy do czynienia z całym możliwym do przenoszenia arsenałem, pistolety, zwykłe i maszynowe, rewolwer, ulubiony „Kałach”, kusza ( podobno sportowa), granatnik, no i oczywiście snajperka. Do tych narzędzi zabijania możemy dołączyć celownik optyczny, tłumik, posługiwać się czterema rodzajami amunicji ( zwykła, zapalająca , dum-dum i zatruta, ta ostatnia daje niesamowity efekt - po trafieniu poszkodowany ma zaburzenia równowagi i halucynacje ).

W trakcie wypełniania poszczególnych misji nie mamy możliwości odbudowy naszego stanu zdrowia, możemy tylko odbudować stan naszej kamizelki kuloodpornej. W grze zasiadamy za kierownicą motocykla i skutera śnieżnego, walczymy z atakującymi nas helikopterami.

W trakcie każdej z misji agentka ma możliwość zdobywania informacji dzięki zbieraniu różnych dowodów, listów, filmów, notatek, teczek z tajnymi dokumentami. Wpływają one na łatwość prowadzonej rozgrywki, jak też podnoszą wartość agentki w oczach jej szefów.

Akcja gry toczy się w wielu miejscach świata począwszy od Maroka, poprzez Berlin pod sztandarami NRD, Bawarię, Francuskie Alpy, Anglię, po Karaiby, a nawet w przestrzeni kosmicznej.

Elementem zasługującym na wyróżnienie jest zachowanie naszych przeciwników, którzy nie idą jak barany na rzeź, ale chowają się wykorzystując elementy krajobrazu, lub też, co wprawiło mnie w lekkie osłupienie, potrafią wywrócić stół i chowając się za jego blatem odgryzać się ogniem ciągłym lub pojedynczym, podobnie wykorzystują inne przedmioty, podbiegają do zabitych lub rannych towarzyszy, wzywają pomocy, wykorzystują gęsto umieszczone kamery telewizji przemysłowej, potrafią się wspierać , działać w grupie. Grałem na poziomie trudności Normal i były momenty niełatwe, natomiast próba gry na poziomie SuperSpy, zakończyła się szybkim powrotem na Normal.

Może to tyle jeśli chodzi o fabułę, która naprawdę jest bardzo dobrym elementem tej gry, teraz rzut oka na grafikę i sposób prowadzenia rozgrywki, była już mowa o inteligencji przeciwników, skupię się teraz nad możliwościami, której daje engine LithTech 2.5 na jakim jest oparta gra.

Doskonała animacja szkieletowa, muszę się przyznać że byłem pod wrażeniem gdy zabity przeciwnik stojący na krawędzi schodów nie zsunął się po nich w pozycji horyzontalnej, ale ładnie zwinął się w kłębuszek i przekoziołkował na sam dół stopni. Każdy z modeli przeciwników jest, zgodnie z danymi producenta, „wyposażony” w 18 stref trafień o różnej wadze, krótko mówiąc strzał w głowę kończy się raczej dla przeciwnika nieprzyjemnie natomiast trafiony w nogę będzie dalej stawiał opór lub wycofywał się na z góry upatrzone pozycje. Całe otaczające nasz środowisko jest interaktywne, szczególny nacisk położono na dbanie o życie cywilów przewijających się poprzez całą grę, zabicie cywila kończy każdą akcję fiaskiem. Trzeba przyznać, że ich dialogi, którym możemy się przysłuchiwać, wnoszą dużo czarnego humoru do gry, na przykład po zlikwidowaniu dwóch przeciwników w hotelowym korytarzu przechodząca obok ze szczotką do kurzu pokojówka ze spokojem stwierdza, że tego bałaganu to ona sprzątać nie będzie. Duży plus to także możliwość prowadzenia w miarę skutecznego ognia przez na przykład zamknięte drewniane drzwi, płoty.

Grafika jest mocną stroną NOLF, nasza bohaterka porusza się w doskonale zaprojektowanych lokalizacjach, widać dbałość o szczegóły otoczenia jednak pewien niedosyt powoduje mała różnorodność przeciwników na poszczególnych etapach. Główna postać składa się z około 1700 polygonów, grając na Celeronie 633 i TNT2 M64 32MB, gra nie sprawiała problemów i nie była pokazem slajdów, który mącił by radość z gry.

Duże słowa uznania do muzyki, która jest wzorowana na muzyce z lat 60-tych, a jednocześnie nie jest całkiem obca naszym uszom, stanowi doskonałe uzupełnienie akcji, która toczy się na ekranie, i tak jak dobrze dobrana muzyka do filmu stanowi jego całość i jest praktycznie niezauważalna przez widza, podobnie tu gracz nie zauważa muzyki bo idealnie dopasowuje się ona do gry.

Gra ta co prawda to nie Deus Ex, ale jest równie wciągająca i pożerająca czas w ogromnych ilościach, a jednocześnie jest odpowiednikiem, porównując do świata filmu, lekkiej parodii filmu sensacyjnego jakim jest cykl przygód Jamesa Bonda, pozbawiona jest sztucznej powagi i emanuje czystym i świetnym humorem, który tym bardziej pozwala graczowi zagłębić się w jej akcję.

Recenzja Call of Duty: Black Ops 6 - dobry kandydat na najlepszego współczesnego COD-a
Recenzja Call of Duty: Black Ops 6 - dobry kandydat na najlepszego współczesnego COD-a

Recenzja gry

Po zeszłorocznej porażce Call of Duty wraca do formy w Black Ops 6. Nowa odsłona błyszczy zupełnie nową mechaniką poruszania się, która rządzi w multiplayerze, i kompletnie zaskakuje paroma motywami w kampanii fabularnej. I jeszcze jest w Game Passie!

Recenzja gry Silent Hill 2 - w nowym wydaniu znaczna część magii bezpowrotnie uleciała
Recenzja gry Silent Hill 2 - w nowym wydaniu znaczna część magii bezpowrotnie uleciała

Recenzja gry

W niespokojnych snach widzę tę grę, Silent Hill 2. Obiecałeś, że pewnego dnia stworzysz jej remake i pozwolisz poczuć to, co przed laty. Ale nigdy tego nie zrobiłeś, a teraz jestem tu sam i czekam w naszym specjalnym miejscu...

Recenzja gry Warhammer 40,000: Space Marine 2 - krew leje się jak w rzeźni, a to dopiero początek zalet
Recenzja gry Warhammer 40,000: Space Marine 2 - krew leje się jak w rzeźni, a to dopiero początek zalet

Recenzja gry

Mało które uniwersum tak wspaniale nadaje się na soczystego slashera jak Warhammer 40k. Miałem pewne obawy o Space Marine’a 2 – zwłaszcza że twórcy odwołali otwartą betę - te jednak wkrótce zniknęły jak czaszka heretyka pod butem sługi Imperatora.