Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 10 października 2003, 17:13

autor: Maciej Hajnrich

The Hulk - recenzja gry

The Hulk to dynamiczna gra akcji zrealizowana w charakterystycznym konsolowym stylu. Już na wstępie należy dodać, iż Hulk to jeden z najpopularniejszych komiksowych bohaterów firmy Marvel.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Tytułowy Hulk należy do najbardziej znanych postaci komiksowych, także wśród osób, które z komiksem mają niewiele wspólnego. Przede wszystkim jest to bohater-syn samego Stana Lee, ojca między innymi Człowieka Pająka, a poza tym jest to główna postać wyświetlanego latem tego roku filmu. No i na sam koniec – Hulk jest znany dlatego, że można na nim zarobić. Stąd też coraz częściej spotykany zabieg zbieżności premiery gry oraz filmu wyświetlanego w kinach całego świata (uogólniając). Na szczęście zdarzenia przedstawione w grze jedynie częściowo pokrywają się z tym, co mogliśmy zobaczyć lub przeczytać, i nie stanowiąc kopii żadnej z opublikowanych dotychczas opowieści, tworzą całkiem nową historię, w której – ma się rozumieć - nie zabrakło znanych antybohaterów.

The Hulk zalicza się do gier akcji, w których liczy się przede wszystkim refleks i dobra, niezbyt skomplikowana zabawa. Jest to nic innego, jak współczesna wersja starych, dwuwymiarowych platformówek. Gracz wciela się w postać głównego bohatera, czyli de facto w jego dwie osobowości: wielkiego, zielonego i nadzwyczaj silnego Hulka, oraz Bruce’a Bannera, normalnego człowieka. Bruce zmienia swoje oblicze kiedy się wścieknie i wtedy potrafi nieźle nabroić. W innej sytuacji staje się całkowicie bezbronny – szczególnie wtedy, kiedy o jego obecności nikt nie może się dowiedzieć. Niemniej jednak swoboda owej przemiany w ogóle nie jest zależna od gracza, a od producenta, którego scenariusz nie pozwalał na to, abyśmy sami decydowali, w jaki sposób przejść dany etap.

Jeśli chodzi o liniowość rozgrywki, to produkt Radical Entertainment dostaje maksymalną ilość punktów. W The Hulk nie ma możliwości rozegrania misji po swojemu. Jednak jest to tak samo wadą, jak i zaletą tego typu gier, toteż ta cecha nie wpływa na ocenę końcową.

Wystarczy kilka minut obcowania z grą, aby przekonać się, jak bardzo jest dynamiczna. Na ekranie, poza zielonym olbrzymem, pojawiają się przeciwnicy, najczęściej w kilkuosobowych grupkach, podczas bijatyk niszczone są elementy otoczenia, którym towarzyszą eksplozje. Hulk może zniszczyć niemalże wszystko, co stanie na jego drodze, a najlepszym sposobem spożytkowania leżących przedmiotów jest użycie ich na przeciwnikach. Podnosząc wszelakie skrzynie, samochody, wózki widłowe, rury, kawały mrożonego mięsa oraz samych wrogów (!), zyskuje się dodatkową broń – zarówno w walce wręcz, jak i na dystans, bowiem wszystkim można także rzucić.

Ale głównym atutem olbrzyma są jego pięści (a zaraz po nich inne części ciała). W Hulku drzemie ogromna siła i im częściej się z kimś rozprawia, tym więcej ma energii do dalszej walki. Dzieje się tak z kilku powodów. Przede wszystkim, podczas okładania wrogów wzrasta wskaźnik agresywności Hulka, który może być uzupełniany także poprzez „zbieranie” pomarańczowych kulek, a kiedy osiągnie maksimum, Hulk jest jeszcze bardziej zabójczy – jego ciosy są znacznie silniejsze. Natomiast jeśli wokół niego nie ma żadnej jeszcze żywej duszy, to poziom hulkowej adrenaliny maleje. Martwi wrogowie pozostawiają po sobie owe pomarańczowe oraz zielone pola, przy czym te drugie uzupełniają stan zdrowia. Mam nadzieję, że wszystko jest jasne...

Nieustanna „zadyma” jest dużą zaletą gry, przez co miłośnicy tego typu rozgrywki nie powinni narzekać na nudę. Tym bardziej, że przeciwników nigdy nie brakuje – po pokonaniu jednej fali, chwilę później pojawia się druga i tak bez przerwy. Dlatego też w Hulku nie ma punktacji (znanej z gier platformowych itp.). Ale bezustanna walka w jednym pomieszczeniu szybko się nudzi i dlatego po przejściu kilku poziomów gracz w ogóle przestaje zatrzymywać się w jednym miejscu na dłużej niż potrzeba.

Elementów logicznych jest bardzo mało i nie są zbyt wymagające. Większość z nich występuję w momencie, kiedy gracz steruje Bannerem. Wtedy musi przedostać się niezauważonym, odpowiednio poprzesuwać skrzynie, aby dostać się w dane miejsce – łamigłówki pełnią rolę urozmaicenia zabawy. Tak też jest w przypadku zamkniętych drzwi, bądź innych urządzeń, które można uruchomić/odblokować, rozwiązując prostą grę polegającą na posortowaniu ciągu znaków w określonym czasie (wygląda to niemalże tak samo jak w Chrome).

Reszta „zagadek” to nic innego jak „rozpracowanie” bossów, a dokładniej – technik ich walki. Jak przystało na grę tego typu, po przejściu kilku poziomów gracz zmuszony zostaje do walki z (kolejno) jednym z antybohaterów: Madman, The Leader, Flux, Rampage, Half-Life. Każdy z nich jest nadzwyczajnie potężny i, jak to zwykle bywa, w pierwszej kolejności należy odkryć jego piętę Achillesa, a następnie zgładzić.

Sterowanie głównym bohaterem jest bardzo proste i intuicyjne. Klawisze odpowiedzialne za poruszanie się oraz ciosy, celowanie czy podskok można dowolnie rozmieścić, bądź wykorzystać dodatkowy kontroler (czyli pad). Ciosy można łączyć w wiele kombinacji – combosy - a wtedy uderzenia będą silniejsze, co za tym idzie – skuteczniejsze. Odkrywanie ich jest jednym z ciekawszych elementów gry, jednak jak na mój gust, wachlarz ten jest trochę ubogi.

Przyczepię się także do pracy kamery, która czasem po prostu się gubi i pokazuje rozgrywkę z niezbyt ciekawego miejsca. W przypadku misji z udziałem Bruce’a najczęściej ulokowana jest w jednym miejscu (coś w rodzaju kamer obserwacyjnych), co czasem bardzo utrudnia ocenę sytuacji. W takim wypadku należy posłużyć się przełączeniem na widok z perspektywy pierwszej osoby – służy on tylko do rozglądania się. Grać można wyłącznie w trybie TPP. Z drugiej strony, nawet na wyższym poziomie trudności (w sumie są trzy) przeciwnicy mają ograniczone pole widzenia i można przejść im niemalże koło nosa.

Od strony technicznej The Hulk prezentuje się całkiem nieźle. Uwagę zwraca specyficzna grafika, a dokładnie sposób, w jaki bohaterowie są renderowani. Otóż gra wykorzystuje zmodyfikowany cel-shading, dzięki któremu postacie wyglądają niemalże jak z komiksu – zabrakło jedynie czarnego konturu... W podobny sposób zostały zrealizowane przerywniki filmowe – być może przygotowane przy pomocy samego silnika gry, jednak zostały wcześniej prerenderowane (tylko część wstawek jest przeliczana w czasie rzeczywistym).

Wszystkie pozostałe elementy 3D (przedmioty, budynki itd.) wyglądają tradycyjnie i, co gorsza, czasem monotonnie. Samo rozmieszczenie lokacji jest ciekawe, jednak w dużej części dominują szare, bardzo podobne (żeby nie powiedzieć – takie same) tekstury i można mieć wrażenie, że nic dookoła się nie zmienia. No i duża część rozgrywki ma miejsce w kompleksach przemysłowych, laboratoriach, biurowcach, podziemiach czy nawet w Alcatraz. Jednak, jak już wspomniałem wcześniej, walka czeka na Hulka za każdym rogiem, tak więc nawet nie ma czasu, aby podziwiać okolice. Przedmioty, ściany, podłogi itp. niszczeją od uderzeń, szczególnie Hulka. Na ścianach budynków robią się pęknięcia, a niektóre ich elementy mogą być zniszczone. Niekiedy jest to jedyny sposób na utorowanie sobie przejścia, lecz okazji takich czy też możliwości np. wyrwania drzwi i spożytkowania ich na wrogach jest bardzo mało (poza wolno stojącymi, niejako specjalnie do tego przygotowanymi skrzyniami itp.).

Muzyka i dźwięki są dobrej jakości. Głos Bannera jest taki sam jak w filmie, bo podkładał go odtwórca głównej roli Eric Bana. Odgłosy wybuchów, dokonywanych zniszczeń, krzyków żołnierzy, ryków Hulka i innych mutantów są bez zarzutów, chociaż mnogością nie grzeszą.

The Hulk na pierwszy rzut oka kojarzy się z grą o prostych zasadach, niemalże żywcem wyciągniętą z konsoli. Bo przecież tego typu gry najczęściej ukazują się właśnie na konsole, a nie na komputery osobiste, co czasem utożsamiane jest z ich niskim poziomem merytorycznym. Rozważania nad wyższością jednej platformy nad drugą nie mają większego znaczenia, szczególnie w przypadku Hulka, który ukazał się w tym samym czasie w wersji na kilka maszyn. Tak czy inaczej, gier podobnych do The Hulk zwyczajnie brakuje. Coraz mniej ukazuje się pozycji wymagających od graczy przede wszystkim zdolności manualnych, co zresztą najlepiej obrazuje gatunek „mordobić”, który umarł, jeśli chodzi o pecety. The Hulk jest grą dobrą, choć na pewno nie przełomową i nie można jej zarzucić zbyt wiele, poza pewną schematycznością działań i rozwiązań. Ale to też jest zarówno jej wadą, jak i zaletą. Ja stawiam na to pierwsze.

Maciek „valpurgius” Hajnrich

Recenzja gry Indiana Jones and the Great Circle - Indy powraca, choć z kryzysem tożsamości
Recenzja gry Indiana Jones and the Great Circle - Indy powraca, choć z kryzysem tożsamości

Recenzja gry

Indiana Jones i Wielki Krąg zabierze Was na epicką wyprawę po trzech kontynentach, dobrym fanserwisie, wielu błędach i kilku niedopracowanych mechanikach. Zapnijcie pasy, bo nachodzą turbulencje.

STALKER 2: Heart of Chornobyl - recenzja. Po 70 godzinach to wciąż gra, którą kocha się pomimo wad
STALKER 2: Heart of Chornobyl - recenzja. Po 70 godzinach to wciąż gra, którą kocha się pomimo wad

Recenzja gry

Po latach oczekiwań STALKER 2: Heart of Chornobyl w końcu ponownie zaprasza do czarnobylskiej Zony. Ogrom i surowe piękno tego świata miażdży większość innych open worldów, ale sequel ugina się też pod ciężarem błędów i niedoróbek technicznych.

Recenzja Call of Duty: Black Ops 6 - dobry kandydat na najlepszego współczesnego COD-a
Recenzja Call of Duty: Black Ops 6 - dobry kandydat na najlepszego współczesnego COD-a

Recenzja gry

Po zeszłorocznej porażce Call of Duty wraca do formy w Black Ops 6. Nowa odsłona błyszczy zupełnie nową mechaniką poruszania się, która rządzi w multiplayerze, i kompletnie zaskakuje paroma motywami w kampanii fabularnej. I jeszcze jest w Game Passie!