autor: Ryszard Chojnowski
The Chronicles of Riddick: Escape From Butcher Bay - recenzja gry
Ucieczka z Przystani Rzeźnika to jedna z najmilszych niespodzianek roku 2004 dla posiadaczy Xboxa.
Recenzja powstała na bazie wersji XBOX.
W roku 2000 na ekrany kin wszedł horror sci-fi pod tytułem Pitch Black. Film opowiadał historię grupy kosmicznych podróżników, zmuszonych do lądowania na opuszczonej planecie. Mimo stosunkowo małego budżetu, odniósł spory sukces komercyjny i szybko zyskał w pewnych kręgach statusu kultowego. Na pewno jedną z przyczyn tego stanu rzeczy była pełna charyzmy postać głównego bohatera, czy raczej anty-bohatera – granego przez Vin Diesela, groźnego mordercy Richarda Riddicka. Vin Diesel szybko urósł do miana gwiazdy filmów akcji. Na całe szczęście jest on nie tylko niezłym aktorem, lecz także zapalonym graczem i zdecydował zainwestować w produkcję gier w założonej przez siebie firmie Tigon Games. Do współpracy zaprosił grupę zdolnych Szwedów ze studia Starbreeze (autorzy między innymi Enclave, czy Knights of the Temple) i w efekcie powstała jedna z najlepszych gier tego roku Chronicles of Riddick: Escape from Butcher’s Bay. Wydanie gry zbiegło się z premierą filmu Chronicles of Riddick. Jednak Ucieczka z Przystani Rzeźnika nie jest adaptacją scenariusza filmowego - w grze przedstawiono przeszłość Riddicka, zaś film jest kontynuacją wątków z Pitch Black.
Akcja gry przedstawiona jest z perspektywy pierwszej osoby, zaś otoczenie wygenerowano z wykorzystaniem najnowszych techniki tworzenia grafiki, co sprawia, że wygląda wprost fenomenalnie. Kapitalne dynamiczne cieniowanie, mapowanie wybojów, świetnie oddane metaliczne powierzchnie, rewelacyjne zastosowanie filtrów, interesujące projekty poziomów, doskonałe modele postaci, oraz ultra-płynna animacja sprawiają, że gracz czuje się praktycznie zanurzony w świecie. Wrażenie to spotęgowane jest przez brak jakichkolwiek zbędnych elementów interfejsu na ekranie. Nie ma ciągle wyświetlanego wskaźnika zdrowia, niepotrzebnych ikonek, itp. Wszystko przedstawione jest tak, jak widzi to Riddick. Na przykład ilość amunicji pokazana jest na ciekłokrystalicznym wyświetlaczu umieszczonym NA broni. Takie podejście naprawdę potęguje doznania płynące z gry.
Udźwiękowienie nie ustępuje pola grafice. Przede wszystkim w uszy rzucają się kapitalnie dobrane głosy bohaterów. Zarówno Vin Diesel jak i pozostali aktorzy spisali się znakomicie, doskonale wczuwając się w role. Oczywiście oprawa to nie wszystko. Liczy się przede wszystkim grywalność. Z przyjemnością donoszę jednak, że również w tej kategorii Kroniki Riddicka plasują się na samym szczycie.
Gra zaczyna się, gdy Richard Riddick, zostaje schwytany przez łowcę nagród Johnsa i dostarczony do Przystani Rzeźnika – jednego z najgorszych więzień w całej galaktyce, słynącego z tego, że nikt z niego jeszcze nie uciekł. Oczywiście Riddick od razu próbuje wydostać się z tarapatów, a naszym zadaniem jest mu w tym pomóc.
Pierwsze chwile w więzieniu nie należą do łatwych – nie dość, że Riddick od razu znajduje sobie wrogów, to dostęp do jakiejkolwiek broni palnej okaże się mocno utrudniony i przez dość długi okres będziemy zdani na walkę wręcz. System walki jest prosty, ale jednocześnie doskonale przemyślany i intuicyjny w obsłudze. Walcząc wręcz można też skontrować atak przeciwnika, przechwytując na przykład broń strażnika i zręcznym ruchem obracając lufę pod grdykę... po czym pozostaje tylko nacisnąć spust. Oczywiście oprócz pięści, Riddick będzie mógł skorzystać z wielu rodzajów broni – brzytew, noży, pistoletów, śrutówek, karabinów szturmowych, a nawet wejść do środka wielkiego robota bojowego i pruć do przeciwników z działek szturmowych.
Oprócz walki gracz zmuszony będzie do interakcji z innymi więźniami. Riddick może zyskać sobie przychylność skazańców przez wykonywanie dla nich różnych zadań. Jeden poprosi o pozbycie się grożącego mu bandyty, inny o złapanie ciem, z których wykonuje halucynogenny specyfik, a jeszcze inny zleci znalezienie listy grypsujących więźniów. Zadań jest sporo i co najważniejsze są one mocno zróżnicowane. Za ich wykonanie Riddick otrzyma pieniądze, informacje, a przede wszystkim pomoc pozostałych skazanych. Na uznanie zasługuje też sztuczna inteligencja strażników i skazańców. Wszyscy bohaterowie niezależni zachowują się naprawdę bardzo realistycznie.
Kolejną niewątpliwą zaletą Chronicles of Riddick, jest to, że do wielu miejsc w grze można dojść na kilka sposobów, korzystając z różnych dróg i skradając się ciemnymi zaułkami, czy też kanałami wentylacyjnymi. Skradanie się jest rozwiązane w bardzo interesujący sposób. Po wciśnięciu lewej gałki Riddick przykuca i jeśli znajduje się w ciemnym miejscu, ekran przybiera delikatną, niebieską poświatę. Oznacza to, że w danej chwili nasz bohater jest całkowicie niewidoczny. Teraz wystarczy na przykład szybko zakraść się za strażnika i wprawnym ruchem złamać mu kark. Element cichociemnego przemykania korytarzami więzienia został naprawdę dobrze dopracowany i daje dużo satysfakcji.
Czy zatem produkt firmy Starbreeze posiada jakieś wady? Tak, ale większość z nich jest na tyle drobna, że właściwie nie wpływają na przyjemność gry. Największą bolączką wydawać się może fakt, że gra jest niestety stosunkowo krótka i da się ją skończyć w ciągu około 10 godzin. Z drugiej strony te 10 godzin jest tak naładowane akcją, że wystarczy na obdzielenie kilku innych tytułów. Część graczy może potraktować także za wadę brak opcji multiplayer. Na upartego można też się przyczepić dość częstego wczytywania. Na całe szczęście ładowanie poszczególnych obszarów trwa bardzo krótko.
Oprócz tego wydaje mi się też, że przydałoby się większe zróżnicowanie jeśli chodzi o przeciwników – o ile wszyscy ludzie mają niepowtarzalny wygląd, to potwory pod tym względem prezentują się dość średnio. Czasami problemy może stwarzać też sterowanie postacią kiedy kamera przełącza się w tryb TPP, zwłaszcza gdy Riddick przemieszcza się wisząc na rękach. Jednak w porównaniu do mnóstwa zalet, te drobne wady są właściwie niezauważalne i nie psują znakomitego wrażenia, jaki robi gra.
Świat Riddicka skrywa jeszcze wiele tajemnic, które czekają na rozwiązanie, więc jest niemal pewne, że stworzenie kolejnej części przygód skazańca jest jedynie kwestią czasu. I bardzo dobrze, gdyż, jak już wspomniałem, jest to moim zdaniem jedna z najlepszych gier tego roku - tytuł w znakomity sposób łączący elementy strzelanki fpp, skradanki, gry przygodowej, a nawet RPG. Choć jak już wspomniałem gra może wydawać się krótka, to jednak rozgrywka jest niesamowicie intensywna i nie pozwala na chwilę nudy. Na siłę można by się doczepić kilku drobnych niedociągnięć (które starałem się wskazać w recenzji), ale nie zmienia to faktu, że Ucieczka z Przystani Rzeźnika to jedna z najmilszych niespodzianek tego roku. Dlatego każdego właściciela Xboxa zachęcam do bliższego zainteresowania się tą pozycją. Na pewno nie będziecie żałować wydanych pieniędzy.