Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 16 stycznia 2007, 11:09

autor: Jacek Hałas

Sherlock Holmes: Przebudzenie - recenzja gry

Po tej kontynuacji sporo można sobie było obiecywać. Wynikało to głównie z tego, iż Adventures of Sherlock Holmes: The Silver Earring był świetną detektywistyczną przygodówką.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Po tej kontynuacji sporo sobie obiecywałem. Wynikało to głównie z tego, iż wydany w naszym kraju Adventures of Sherlock Holmes: The Silver Earring był świetną detektywistyczną przygodówką, wymagającą przetwarzania pozyskiwanych w różny sposób informacji i wysuwania odpowiednich wniosków. Tytuł ten dla wielu osób okazał się nawet być troszeczkę zbyt skomplikowany. Ja nie widzę w tym nic złego. Rzadko ukazują się przygodówki, które wymagałaby aż tak dużego skupienia od grającego. Poprzeczkę zawieszono więc na bardzo wysokim poziomie. Najchętniej już teraz wydałbym ostateczny werdykt, ale muszę się jeszcze z tym wstrzymać. Mogę już jednak powiedzieć, iż The Awakened pod wieloma względami różni się od swojego słynnego poprzednika.

W wielu miejscach należy się dokładnie rozglądać, tak aby nie przegapić niewidocznych na pierwszy rzut oka śladów.

Nie muszę chyba marnować cennego miejsca na przedstawienie postaci Sherlocka Holmesa. Oczywiste jest też to, że w trakcie zabawy musimy zająć się odwiedzaniem lokacji, w których coś ciekawego mogło się wydarzyć, zbieraniem dowodów rzeczowych (oraz dokładnym analizowaniem ich), a także przesłuchiwaniem osób, mogących mieć coś interesującego do przekazania. Wszystkie te informacje łączymy następnie w całość, w czym gra stara się zresztą pomagać. O tym szerzej powiem w dalszej części recenzji. Tym razem jednak nie staramy się zdemaskować mordercy, pozostawiającego po sobie ślady, dzięki którym moglibyśmy dotrzeć po nitce do kłębka. Przedstawiana przygodówka w bardzo wyraźny sposób nawiązuje do mitologii Cthulhu. Pomysł nie jest nowy, zarówno jeśli chodzi o literaturę, jak i gatunek przygodówek. W tym drugim przypadku warto przede wszystkim przypomnieć sobie wydaną w ostatnim czasie grę z serii Call of Cthulhu. Było tu też oczywiście wiele klasycznych pozycji (jak chociażby Shadow of the Comet), o których jednak współczesny gracz mógł w ogóle nie słyszeć.

Bardzo podoba mi się to, że prezentowana tematyka nie wpłynęła na sposób przedstawienia akcji. Nie ma tu więc żadnych „innowacyjnych” scenek zręcznościowych, w trakcie rozgrywania których moglibyśmy na przykład uciekać przed wykreowanymi przez Lovecrafta istotami. Tak naprawdę zabawę możemy przedwcześnie zakończyć jedynie w kilku miejscach i to wyłącznie „na własną prośbę”. Warto też zauważyć, iż wszystkie sceny, w których sterowana przez nas postać uczestniczy w różnego rodzaju przepychankach, nie są interaktywne. Paradoksalnie takie coś miłośnikom klasycznych przygodówek powinno się spodobać. Fajnie zrealizowano także główny wątek. Całe śledztwo rozpoczyna się od niewinnie wyglądającego zniknięcia. Z czasem dowiadujemy się jednak, iż podobnych zdarzeń było więcej. Odwiedzamy miejsca, dzięki którym możemy dotrzeć do osób mających związek z całą sprawą. Dowiadujemy się również o rytuałach, w których poszukiwane osobistości mogły brać udział. W tym miejscu wypadałoby poprzestać, choć może i tak zbyt dużo powiedziałem. Chciałbym jeszcze tylko dodać, że wszystko to rozgrywane jest w bardzo przemyślany sposób. Przeważnie posuwamy się niewielkimi kroczkami, mając wystarczająco dużo czasu na przeanalizowanie zdobytych informacji i zaplanowanie kolejnych posunięć.

Prawdziwa rewolucja nie ominęła (niestety) formy prezentacji świata gry. Zmiany te nie wyszły grze na dobre. Zanim jednak zagłębimy się w szczegóły, wypadałoby przypomnieć sobie, iż poprzednio mieliśmy do czynienia ze statycznymi ujęciami, typowymi dla wielu przygodówek. Od siebie dodam też, że grafika w Tajemnicy srebrnego kolczyka sprawiała wrażenie bardzo estetycznej. The Awakened oferuje zupełnie inne podejście. Przygotowano w pełni trójwymiarowe plansze, a świat gry obserwujemy z perspektywy pierwszej osoby. Można więc stwierdzić, iż wizualnie recenzowana przygodówka w bardzo dużym stopniu przypomina Call of Cthulhu: Mroczne Zakątki Świata. Zastosowanie trójwymiarowego otoczenia odbiło się niestety na szczegółowości widocznych na ekranie obiektów. Badając kolejne lokacje miałem wrażenie przemieszczania się po bardzo sztucznie wykreowanym środowisku. Po części wynikało to z niedopracowania niektórych elementów. Mam tu na myśli między innymi rozmazane tekstury, którymi pokryto widoczne obiekty. Zdarzają się co prawda wyjątki, ale przez znaczną część zabawy mamy do czynienia z brzydko wyglądającymi przedmiotami. Beznadziejnie wykonano także animację ruchów postaci, szczególnie wtedy, gdy oglądamy scenki przerywnikowe. Nie można również nie wspomnieć o znikomej interaktywności otoczenia. Zazwyczaj możemy obejrzeć tylko te przedmioty, które potrzebne są do rozwikłania aktualnie rozwiązywanej zagadki.

Okolice latarni morskiej badamy w końcowej fazie rozgrywki.

Nie można natomiast narzekać na ogromne zróżnicowanie odwiedzanych w trakcie zabawy miejsc. Tym razem (wyjątkowo) postawiono na możliwość podróżowania po świecie. W trakcie zabawy mamy okazję odwiedzić między innymi zakład dla obłąkanych, pewne amerykańskie miasteczko, czy też latarnię morską oraz znajdujące się pod nią rozległe jaskinie. Przez zdecydowaną część zabawy towarzyszy nam przygnębiający klimat, aczkolwiek bardzo ładnie komponuje się to z całą resztą. Jeśli chodzi o same lokacje, są one dość rozlegle, choć z czasem zaczyna się dostrzegać liczne ograniczenia. Przeważnie jest tak, iż do kolejnych komnat możemy dotrzeć dopiero wtedy, gdy wykonaliśmy pewne określone czynności. Ponadto w wielu miejscach pojawiają się sztuczne ograniczenia (najczęściej niewidzialna ściana), nie pozwalając nam się zbytnio oddalić od punktu startu. Pochwalić należy natomiast dobrze przygotowane sterowanie główną postacią (najczęściej jest to Sherlock Holmes, choć od czasu do czasu przełączamy się na chwilę na Watsona). W tym celu możemy wykorzystać dobrze znaną kombinację WSAD, bądź też samą myszkę. Na uwagę zasługuje też opcja biegu (warto mieć ja domyślnie włączoną, tym bardziej że główny bohater się nie męczy) oraz kucania. Z tej drugiej funkcji korzysta się zaledwie kilka razy w trakcie gry.

The Awakened jest grą przeznaczoną dla ludzi cierpliwych. Praktycznie każdą główną lokację należy bardzo dokładnie zbadać, tak aby nic ważnego nie pominąć. Sama gra stara się w takich sytuacjach pomagać, wyświetlając ikonki za każdym razem, gdy się do jakiegoś interaktywnego obiektu zbliżymy. Problem w tym, iż niektóre lokacje są stosunkowo obszerne (np. posiadłość), tak więc spędza się tam dość dużo czasu. Podstawowym zadaniem jest zbieranie przedmiotów. Część z nich idzie do analizy, pozostałe wykorzystuje się do rozwiązania jakiejś zagadki czy utorowania sobie dalszej drogi. Co ciekawe, w przypadku mniejszych obiektów gra niejednokrotnie dokonuje ładnych zbliżeń. Po znalezieniu się na nowym ekranie możemy dodatkowo skorzystać ze szkła powiększającego, tak aby dojrzeć niewidoczne na pierwszy rzut oka obiekty. Wszystkie zebrane przedmioty trafiają do ładnie przygotowanego inwentarza, który zdecydowano się podzielić na kilka różnych zakładek. Część z tych funkcji powinna być dobrze znana sympatykom serii. Większość przedmiotów trafia do głównego okna. Mogą one tam być ze sobą łączone, czy w dowolnym momencie aktywowane. Ciekawiej prezentują się jednak pozostałe zakładki. W oknie dokumentów pojawiają się zbierane notatki, zdjęcia czy fragmenty książek. Zrozumienie treści zawartych tu informacji niejednokrotnie wymagane jest do rozwiązania jakiejś łamigłówki czy zaplanowania dalszych kroków. Możemy także korzystać z okna dialogów, do którego trafiają odbyte już rozmowy. Ostatnia zakładka to przydatna mapa, dzięki której możemy błyskawicznie przemieszczać się po dostępnych lokacjach. Mapa nie zawsze jest jednak dostępna. Wyjątkiem są na przykład etapy rozgrywane w Szwajcarii.

Jedna z prostszych zagadek gry.

Napotykane problemy najczęściej rozwiązuje się bez większych problemów, choć odpowiednie wnioski niekoniecznie muszą nasuwać się od razu po zebraniu wszystkich niezbędnych przedmiotów. W dalszej części zabawy częściej zajmujemy się łączeniem posiadanych obiektów, dzięki czemu konstruujemy na przykład prymitywną bombę dymną, potrzebną do przedostania się do pewnego pomieszczenia kuchennego. Zebrane przedmioty możemy poddawać analizie, choć nie jest to zbyt skomplikowane. W tym celu wykorzystujemy między innymi mikroskop oraz dodatkowe składniki (sól, kwas itp.). W grze nie zabrakło pełnoprawnych zagadek. Są one niestety zdecydowanie zbyt proste. Z ciekawszych łamigłówek warto wspomnieć o konieczności otwarcia sejfu, narysowania pentagramu, czy odszukania odpowiedniej lokacji na mapie. Jak już wcześniej wspomniałem, do rozwiązania większości zagadek wykorzystuje się podpowiedzi zawarte w zebranych dokumentach. The Awakened jest nieznacznie dłuższy od swojego poprzednika, szczególnie jeśli wszystko pragnie się zrozumieć, a nie wykorzystuje się metody prób i błędów. Przydałyby się natomiast alternatywne zakończenia. Wypadałoby również wspomnieć o tym, że zabawa ma bardzo liniowy przebieg. Niektóre przedmioty można podnieść dopiero wtedy, gdy będzie to konieczne.

Wbrew temu, co można byłoby początkowo sądzić, The Awakened nie jest przygodówką dla młodszych graczy. Przemawia za tym wiele czynników. W grze nie pojawiają się żadne wulgaryzmy, ale mamy za to dużo krwi oraz niesmacznych scen. Jeden z „ciekawszych” filmów przedstawia węże wypełzające z ciała martwego człowieka. W paru miejscach badamy ponadto ucięte kończyny oraz zbezczeszczone ludzkie zwłoki. Warto zauważyć, iż sterowane postaci używają bogatego zasobu słów, tak więc bez dobrej znajomości języka obcego można się szybko pogubić. Pozostaje mieć nadzieję, iż gra doczeka się polskiej premiery, włącznie z pełną lokalizacją.

Głosy dwóch głównych bohaterów (Sherlock i Watson) wypadły bardzo dobrze. To samo można powiedzieć o większości napotykanych postaci. Gorzej prezentuje się natomiast muzyka. Na domiar złego, pojawiały się problemy z prawidłowym odtwarzaniem dźwięku (szczególnie w menu głównym). Skoro już jesteśmy przy wpadkach czysto technicznych, rozbawiła mnie też konieczność instalacji sterowników AGEIA. Co jak co, ale po dość statycznej przygodówce czegoś takiego bym się nie spodziewał.

Wszystkie ważniejsze dokumenty i zdjęcia można przeglądać w pomysłowo zaprojektowanym dzienniku.

Sherlock Holmes: The Awakened spodobał mi się, ale nie ukrywam, iż Tajemnica srebrnego kolczyka była zdecydowanie lepsza. Denerwować może przede wszystkim zastosowanie trójwymiarowego środowiska. Awakened wypadłby lepiej, gdyby zdecydowano się pozostać przy klasycznym widoku (nieruchome kamery). Nie można także nie zauważyć, iż gra stała się prostsza. Na potwierdzenie tych słów warto chociażby porównać ze sobą quizy, które w poprzedniej części serii były prawdziwym wyzwaniem. W recenzowanej grze ograniczono się do wpisywania (z klawiatury) prostych rozwiązań, nad którymi nie trzeba się było długo głowić. Mimo wszystko jest to solidna i bardzo nastrojowa przygodówka dla dorosłych graczy, której na dodatek nie ukończy się w jeden wieczór.

Jacek „Stranger” Hałas

PLUSY:

  • wątek fabularny, ciekawe i stonowane nawiązania do mitologii Cthulhu;
  • spore zróżnicowanie miejsc, które mamy okazję odwiedzić;
  • przemyślany inwentarz;
  • stosunkowo długi czas zabawy;
  • dialogi;
  • brak dołączanych na siłę zręcznościowych przerywników (jedyny wyjątek to bardzo sympatycznie zrealizowany pościg).

MINUSY:

  • gra jest zdecydowanie prostsza od poprzedniej części serii;
  • niepotrzebny przeskok na pełen trójwymiar, koszmarna animacja ruchów postaci;
  • liniowy przebieg rozgrywki, niewielka interaktywność otoczenia;
  • drobne problemy z odtwarzaniem muzyki.

Jacek Hałas

Jacek Hałas

Z GRYOnline.pl współpracuje od czasów „prehistorycznych”, skupiając się na opracowywaniu poradników do gier dużych i gigantycznych, choć okazjonalnie zdarzają się i te mniejsze. Oprócz ponad 200 poradników, w swoim dorobku autorskim ma między innymi recenzje, zapowiedzi oraz teksty publicystyczne. Prywatnie jest graczem niemal wyłącznie konsolowym, najchętniej grywającym w przygodowe gry akcji (najlepiej z dużym naciskiem na ciekawą fabułę), wyścigi i horrory. Ceni również skradanki i taktyczne turówki w stylu XCOM. Gra dużo, nie tylko w pracy, ale także poza nią, polując – w granicach rozsądku i wolnego czasu – na trofea i platyny. Poza grami lubi wycieczki rowerowe, a także dobrą książkę (szczególnie autorstwa Stephena Kinga) oraz seriale (z klasyki najbardziej Gwiezdne Wrota, Rodzinę Soprano i Supernatural).

więcej

Recenzja gry Life is Strange: Double Exposure - pokochałem Max na nowo, choć po latach straciła coś ważnego
Recenzja gry Life is Strange: Double Exposure - pokochałem Max na nowo, choć po latach straciła coś ważnego

Recenzja gry

Oto Life is Strange, na które czekałem prawie 10 lat. Mało istnieje bohaterek, do których przywiązałem się tak jak do Max, i jestem przeszczęśliwy, że mogłem poznać jej dalsze losy… acz Double Exposure nie trafiło mnie w serce tak celnie jak pierwszy LiS.

Recenzja gry Emio The Smiling Man: Famicom Detective Club - kiedy wrogiem gracza jest bezmyślny główny bohater
Recenzja gry Emio The Smiling Man: Famicom Detective Club - kiedy wrogiem gracza jest bezmyślny główny bohater

Recenzja gry

Emio The Smiling Man: Famicom Detective Club to nowa odsłona ponad trzydziestoletniej serii kryminalnych gier visual novel. Tym razem badamy sprawę morderstw powiązanych ze zbrodniami sprzed lat – i z lokalną miejską legendą.

Recenzja gry Nobody Wants to Die. Polacy znów udowodnili, że są świetni w opowiadaniu historii
Recenzja gry Nobody Wants to Die. Polacy znów udowodnili, że są świetni w opowiadaniu historii

Recenzja gry

Po pokazie gameplayu dla prasy nie byłem przychylnie nastawiony do Nobody Wants to Die. Twórcom z Wrocławia udało się jednak złamać mój sceptycyzm już po kwadransie gry. Choć chwilami ziewałem, nieprędko zapomnę tę transhumanistyczną przygodę neo-noir.