Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 8 maja 2002, 11:02

autor: Maciej Krakowiak

Scooter Challenge - recenzja gry

Pierwsza gra w Polsce, która ożywia na monitorach naszych komputerów tak popularne niegdyś hulajnogi, a dzisiaj „scootery”.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Wyścigi na hulajnogach to podobno fenomenalna zabawa i dzika jazda. Niestety nie wiem czy tak jest w rzeczywistości, gdyż należę do tego pokolenia, które dorastało używając wyrobów „Rometu” i tak już zostało, że do dzisiejszego dnia preferuję jazdę na rowerze. Zapewne w niejednym garażu rdzewieją jeszcze „Wigry 3”, czyli najpopularniejszy rower tamtych czasów. Wraz z początkiem przemian politycznych w kraju przyszła moda na inny sprzęt sportowy. Najpierw były deskorolki, później BMX i rowery górskie. Przez dłuższy czas sporą popularnością cieszyły się rolki, ale że żadna moda nie trwa wiecznie zostały nieco wyparte z rynku właśnie przez hulajnogi. Przypuszczam, że szczyt popularności tego sprzętu przypadł na poprzedni sezon, jednak nawet wtedy gra ta moim zdaniem miałaby nikłą szansę na odniesienie sukcesu, gdyż jest po prostu słaba. Jednak, aby zachować obiektywizm należy uświadomić sobie, dla kogo jest ten tytuł przeznaczony. Po krótkim zastanowieniu, gdyż ani na pudełku ani w instrukcji nie znalazłem informacji o zalecanym przedziale wiekowym doszedłem do wniosku, że może to być wyłącznie gra dla dzieci. Dlaczego tylko dla dzieci? Gdyż tylko one nie będą zwracały uwagi na prostotę, niedostatki w grafice, męczącą muzykę i kilka błędów w grze. Dla nich najważniejsza będzie sama możliwość wirtualnej jazdy, szczególnie, gdy za oknem nie dopisze akurat pogoda.

„Scooter Challenge” to pierwsza znana mi gra, która usiłuje symulować jazdę na hulajnodze zwanej dzisiaj potocznie „scooterem”. Podobno sport ten można zaliczyć do tych ekstremalnych, w których zakosztujemy skoków na odległość kilkunastu metrów, jazdy z prędkością kilkudziesięciu kilometrów na godzinę, a wszystko to na kółkach wielkości małej piłeczki. Osobiście podczas gry nie odczułem wzmożonego przypływu adrenaliny i tych zapowiadanych wielkich prędkości tylko znużenie jazdą a to już o czymś świadczy...

Po krótkiej instalacji naszym oczom ukazuje się główne menu gry. Od razu poraża swoją prostotą. Mamy do wyboru zaledwie trzy opcje. Jak w większości wyścigów tradycyjnie już tryb treningu, pojedynczy wyścig lub mistrzostwa. Na próżno szukać jakiegoś setup’a z ustawieniami grafiki czy definiowaniem „klawiszologii”. Niezależnie jaki tryb rozgrywki wybierzemy czeka nas jeszcze wybór stopnia trudności, który tutaj został nie wiedzieć czemu nazwany - stosunkiem do świata. Nice, czyli miły i pogodny odpowiada poziomowi easy, natomiast Extreme to poziom hard wyłącznie dla twardzieli. Następnie czeka nas najważniejsza rzecz jaką jest wybór sprzętu. Przygotowano dla nas aż trzy hulajnogi: tradycyjną popychaną nogą, z silnikiem elektrycznym lub benzynowym. Nie musimy martwić się o przeciwników, gdyż zawsze uszanują nasz wybór i zawsze pojadą na tym samym sprzęcie co my.

W czasie wyścigu nie możemy wyglądać przecież jak ostatni szmaciarz, trzeba być modnym i kolorowym. Dlatego na koniec autorzy zafundowali nam mały przerywnik w postaci wyboru koloru kasku, kamizelki i spodni (wybór z palety czterech dostępnych kolorów). Takie uproszczenie sprawy tylko utwierdziło mój pogląd, że jest to gra wyłącznie dla dzieci.

Nadszedł czas, by wypolerować hulajnogę i spróbować w końcu swoich sił. Jak to się mówi trening czyni mistrza, dlatego od niego zacząłem zmagania z jazdą na tym sprzęcie.

W tym momencie nastąpił pierwszy zgrzyt. Mianowicie trzeba opanować prowadzenie hulajnogi, a nie jest to na początku takie proste, gdyż nie mam możliwości ustalenia czułości klawiszy i przez to skręca się tragicznie. Zacisnąwszy zęby po opanowaniu sterowani przejechałem kilka treningowych tras w samotności bez przeszkadzających zawodników. Niestety mała czytelność torów w połączeniu ze słabej jakości teksturami wprowadziła mnie w stan uśpienia. Aby się nieco obudzić postanowiłem podjąć największe wyzwanie jakie stawia przed nami gra, czyli udziału w mistrzostwach świata.

W mistrzostwach wiadomo, trzeba utrzymać przez cały czas wysoką i równą formę. W tym trybie gry będziemy ścigać się na tych samych trasach, które wcześniej mogliśmy zobaczyć podczas treningu z tą różnicą, że nie będziemy mieli wpływu na ich kolejność. I tak zobaczymy Stadion Olimpijski w Berlinie, odwiedzimy Egipt, Londyn, Sydney, Nowy Jork a także Rio i zaginione miasto Inków. Jako, że dalej do hulajnogi podchodziłem z pewną taką nieśmiałością nie chcą ryzykować wybrałem najłatwiejszy poziom trudności.

„... Błyskawiczna akcja, ostre zakręty, zajeżdżający drogę przeciwnicy, bonusy i przeszkody, wszystko to naraz znajdziesz na trasie każdego wyścigu. Próba wejścia w zakręt przy pełnej prędkości na pewno podniesie Ci poziom adrenaliny Wybierz swój wygląd sprzęt i stosunek do otoczenia – tylko nie przesadź Inni też chcą żyć... „ To cytat z pudełka z gry, który przed wyścigiem pobudził trochę moja wyobraźnię. W końcu wiedziałem czego można się spodziewać, a tymczasem .... Jakież było moje zdziwienie, gdy oczywiście wygrałem całe mistrzostwa praktycznie z marszu nie rozgrzawszy nawet palców. Przejechanie wszystkich siedmiu tras zajęło mi „circa about” 25 minut. Przyznacie, że jak na porządne mistrzostwa świata przystało to trochę mało, a podobno miało to być największe czekające nas wyzwanie. Ale nie ma co się dziwić, gdyż moi przeciwnicy zachowywali się na trasie nie jakby brali udział w wyścigu, tylko jakby jechali sobie na majowy piknik. Chyba na trasie w Londynie powalił mnie widok jakiegoś dublowanego marudera, który jechał sobie... zygzakiem od bandy do bandy. Przypuszczam, że jego zachowanie mogło świadczyć o „stanie wskazującym na spożycie”, gdyż przed startem nie sprawdzano trzeźwości zawodników :)) Dopiero na poziomie Extreme można było podjąć z przeciwnikami jako taką rywalizację.

O słabej jakości grafice już wspominałem, nawet pojawiający się od czasu do czasu deszcz zamiast ją uatrakcyjnić powoduje zaciemnienie obrazu, przez co pogarsza się nasza widoczność co od razu przekłada się na prowadzenie scootera. Także na trasach nic się nie zmieniło w stosunku do opcji treningowych. Dalej panuje zupełna sterylność otoczenia. (nie licząc 3 naszych przeciwników). Zero wiwatujących tłumów, jakiś dodatków graficznych cieszących oko. Są wprawdzie skocznie (mało przydatne) i kryształki uzupełniające naszą energię, ale nie spostrzegłem aby jakoś wpływały na polepszenie naszego samopoczucia.

O realizmie jazdy także należy zapomnieć. Dlaczego podczas najmniejszego zderzenia z przeciwnikiem tylko my zawsze zaliczymy glebę? W tym czasie nasz przeciwnik pojedzie dalej nawet nie straciwszy chwilowo równowagi. Tak samo jest przy zderzeniach z przeszkodami terenowymi. Raz przy dużej prędkości przy zderzeniu tylko się zatrzymamy, a w innej sytuacji wydawało by się niewinnej zaliczymy wywrotkę. Na koniec pozostaje kwestia oprawy muzycznej. Jak dla mnie jest raczej monotonna i klimatem nie pasuje do wyścigów. Dodatkowo radzę ją wyłączyć, gdyż przy ponownym wczytywaniu tracka następuje kilkusekundowe zacięcie i zatrzymanie gry. Taki bug w dzisiejszych czasach jest rzeczą niedopuszczalną, gdyż bezpośrednio wpływa na płynność naszej jazdy. I to w zasadzie wszystko na co stać ten tytuł.

Ciężko jest oceniać taki produkt. Na pewno „Scooter Challenge” plasuje się poniżej przeciętnej. Moim zdaniem grze brakuje klimatu, który pozwalał by na długotrwałą zabawę. W sumie wystarczą maksymalnie 2 - 3 godziny aby wycisnąć z gry wszystko co ma do zaoferowania. A to jak na wyścigi stanowczo za mało. Produkt raczej dla najmłodszych, oraz wyłącznie pasjonatów jazdy na hulajnodze.

KrakMan

Recenzja gry The Legend of Zelda: Echoes of Wisdom - Zelda w głównej roli radzi sobie świetnie
Recenzja gry The Legend of Zelda: Echoes of Wisdom - Zelda w głównej roli radzi sobie świetnie

Recenzja gry

Nintendo w najnowszej odsłonie kultowego cyklu postanowiło zabawić się formułą i namieszać w kanonie. W Echoes of Wisdom to księżniczka Zelda ratuje świat przy pomocy własnego zestawu magicznych sztuczek - i wychodzi jej to bardzo dobrze!

Recenzja Astro Bot - gry, która dała mi czystą frajdę od samego początku aż po napisy końcowe
Recenzja Astro Bot - gry, która dała mi czystą frajdę od samego początku aż po napisy końcowe

Recenzja gry

Gdybym miał określić Astro Bota w trzech słowach, to powiedziałbym, że to szalenie przyjemna gra. Dlaczego? Bo przypomina nam o zręcznościowych korzeniach gier wideo, kiedy liczył się przede wszystkim fajny gameplay.

Ja nawet nie lubię e-sportu, a wciągnąłem się bez reszty. Recenzja Nintendo World Championships: NES Edition
Ja nawet nie lubię e-sportu, a wciągnąłem się bez reszty. Recenzja Nintendo World Championships: NES Edition

Recenzja gry

Okazuje się, że można sprzedać tę samą grę po raz czwarty, jeśli zrobi się to dobrze. Nintendo World Championships: NES Edition wciąga bez reszty, a aspekt rankingów online sprawia, że rywalizacja nabiera jeszcze więcej rumieńców.