Tomb Raider: Definitive Edition Recenzja gry
autor: Marcin Kwiatkowski
Recenzja gry Tomb Raider na PS4 - Lara definitywnie bardziej realistyczna
Niemal rok po premierze pierwowzoru, definitywna edycja gry Tomb Raider trafia do rąk posiadaczy najlepszych konsol na rynku. Staramy się wyłapać różnice pomiędzy nowym i starym wydaniem, sprawdzając tym samym czy ewentualny ponowny zakup ma sens
- wszystkie plusy pierwowzoru;
- poprawiony model Lary;
- klarowniejszy, bardziej kontrastowy obraz;
- zaimplementowane DLC;
- gra nic nie straciła na świeżości.
- dźwiękowe echo z kontrolera;
- brak poprawek Tress FX.
Tomb Raider to bez wątpienia jeden z najbardziej zapadających w pamięć tytułów ubiegłego roku. Podpatrzona u konkurencji formuła rozgrywki aplikowana w idealnych proporcjach, nowy wizerunek głównej bohaterki i umiejętne żonglowanie emocjami sprawiły, że restart starej marki stał się znaczącym wydarzeniem. Wydaje się, że pannie Croft postawiono kolejny pomnik, który nie będzie wymagał żadnych poprawek. Twórcy z Crystal Dynamics byli jednak innego zdania i postanowili ulepszyć swoje dzieło.
Zarówno fabuła jak i rdzeń rozgrywki w kampanii nie zmienił się w żaden istotny sposób. Gra opowiada nam o perypetiach rozbitków statku badawczego Endurance, który tonie w pobliżu japońskiej wysepki. Ponownie wcielamy się w dzielną archeolog i przemierzając szereg zróżnicowanych lokacji - począwszy od typowego lasu, przez bunkry, jaskinie, górską wioskę i slumsy, a kończąc na starożytnych fortecach - docieramy do samego jądra ciemności, tocząc przy okazji pojedynki z chwilami przygniatającymi siłami kultystów. Ciało Lary jest nadziewane, przysmażane, cięte i gięte. Przemiana z niewinnego dziewczęcia w maszynę do zabijania jak zwykle w tego typu produkcjach jest mocno naciągana, ale z powodu dużej dawki emocji, jakie są nam w tym czasie serwowane, nie przeszkadza to aż tak mocno.
Najważniejszy bowiem jest fakt, że Definitive Edition od samego początki pieści gałki oczne. Przynajmniej na PlayStation 4, gdzie przez większość czasu cieszyłem się animacją wyświetlaną z szybkością sześćdziesięciu klatek na sekundę. Zdarzają się od czasu do czasu “dropy”, szczególnie tuż po wczytaniu nowej lokacji, ale nie są one na tyle znaczące, by przeszkadzały w dobrej zabawie. Wydaje mi się, że poprawiono zachowanie się na wietrze roślinności, jak i również dodano lub zagęszczono różne efekty cząsteczkowe. Poza tym pierwsze uderzające wrażenie jakie wywołała u mnie gra to klarowniejszy obraz. Jest to po części zasługa nieco zmienionych ustawień kontrastu, ale także poprawy oświetlenia i jakości tekstur. I to względem edycji PC, bo w porównaniu z wydaniem gry na PlayStation 3 czy Xboksa 360, różnice w edycji definitywnej nie są tylko kosmetyczne, a wręcz kolosalne. A przecież wersja “last genowa” była naprawdę niczego sobie.
Największym przeobrażeniom uległ model głównej bohaterki. Ciało zostało powleczone teksturą o wiele naturalniej imitującą skórę prawdziwego człowieka. „Materiał” lepiej także pochłania i odbija padające na niego światło. Natomiast mam dość mieszane uczucia w stosunku do nowej twarzy Lary. Bowiem o ile wygląda ona bardziej realnie niż oryginał, szczególnie przy dobrym oświetleniu postaci w czasie dnia i na przerywnikach filmowych, o tyle będąc w cieniu miałem czasem wrażenie, że rysy twarzy stają się jakby mniej czytelne. Głównie w okolicach oczu. Opisując zmiany w modelu nie sposób pominąć także włosów protagonistki i technologii Tress FX, która wcześniej została już zaimplementowana w wersji pecetowej. Poprzednia generacja konsol była za słaba na takie wodotryski, obecna radzi sobie już znacznie lepiej i ten element jest identyczny jak na PC. Niestety. Na wietrze lub podczas biegu zachowanie włosów jest w najlepszym porządku, ale jeżeli przypomnicie sobie pierwszą scenę, w której Lara wisi do góry nogami i jedynym podatnym na grawitację elementem fryzury jest kucyk, podczas gdy cała reszta fryzury zachowuje się niczym przyklejona do głowy, to... w edycji definitywnej nic się nie zmieniło. Niedopatrzenie, lenistwo czy ograniczenia w sofcie? Nie wiadomo, ale chcącym zobaczyć jak dobrze niektóre tytuły obeszły się bez takiej technologii polecam poskakać Alicją w grze Alice: Madness Returns.
Do kampanii jednoosobowej dołączono także wydane wcześniej DLC, w tym dostępną jedynie w zamówieniu przedpremierowym świątynię Samolot na bagnach, którą można spenetrować w niedługim czasie po rozpoczęciu nowej przygody. Lara otrzymała także nowe wdzianka.
Pad od PS4 posiada głośniczek, który twórcy gier mogą wykorzystywać w jakiś zmyślny sposób. Na przykład w Killzone: Shadow Fall to właśnie przez niego słuchaliśmy znajdowanych w grze dzienników audio. Wystarczyło, aby ekipa odpowiedzialna za Tomb Raidera skopiowała ten pomysł, a wkroczylibyśmy na nowy poziom immersji. Ktoś jednak przekombinował i w rezultacie odnajdywane zapiski czy to pozostawione przez tubylców czy przez załogę Endurance słyszymy zarówno przez ów głośniczek jak i przez głośniki telewizora lub kina domowego. W rezultacie powstaje nieczytelne echo. W menu niestety zabrakło odpowiedzialnych za ten aspekt ustawień.
Premiera pierwszej części przygód Lary Croft miała miejsce pod koniec 1996 roku, kiedy to Tomb Raider trafił jednocześnie na komputery PC oraz konsole PlayStation i Sega Saturn. Od tego czasu minęło ponad siedemnaście lat, na przestrzeni których wraz z rozwojem informatyki rozwijał się również wizerunek głównej bohaterki. Na powyższej grafice możecie podejrzeć jak prezentowała się postać protagonistki od początku serii aż do części ostatniej, wydanej przed restartem marki, czyli Tomb Raider: Underworld.
Gra dostępna jest w pełnej polskiej wersji językowej, identycznym co w oryginale, jednakże nic nie stoi na przeszkodzie by przełączyć się na wersję angielską z polskimi napisami.
Kampania przeznaczona dla jednej osoby nadal błyszczy. Po niemal roku nic nie straciła ze swojego uroku i zapewne teraz także sprawi, że wielu osobom spodoba się to, co zaoferowało Crystal Dynamics. Szkoda, że tego samego nie da się powiedzieć o multiplayerze. Zabrakło jakichś zdecydowanych zmian względem starej wersji, to jest wciąż wzorowana na single playerze, pozbawiona jakiegoś przykuwającego uwagę elementu sieczka, zabawę z którą spokojnie można sobie odpuścić.
Moim zadaniem nie jest opiniowanie czy Definitive Edition powstało z powodu rosnącej ambicji dewelopera by jeszcze bardziej ulepszyć swój produkt czy też jest to zwykły skok na kasę mający na celu sprzedanie jeszcze raz tego samego. Osobiście wydaje mi się, że bliższa prawdy jest pierwsza z tez, wszak gra powstała jedynie na nowe platformy, które na rynku pojawiły się dopiero po jej debiucie. W każdym razie osoby, które już znają te przygody panny archeolog nową edycję Tomb Raidera mogą sobie ze spokojnym sumieniem darować. Nie znajdą tu żadnych nowości wartych wydania grubej kasy. Jednakże jeżeli jesteś posiadaczem Xboksa One lub PlayStation 4 i nie miałeś jeszcze okazji zwiedzić wyspy Yamatai, nie wahaj się ani chwili. To jeden z tytułów, które musisz mieć w swojej kolekcji.