Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

The Way Recenzja gry

Recenzja gry 30 maja 2016, 12:00

autor: Przemysław Zamęcki

Recenzja gry The Way – przywracanie życia w pixel arcie

Sięgnięcie do wzorców z kultowych gier typu Another World czy Flashback godne jest pochwały. Czy to tylko chwyt marketingowy czy też twórcom The Way faktycznie udało się wskrzesić ducha tych wielkich produkcji pierwszej połowy lat dziewięćdziesiątych?

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

PLUSY:
  1. świetny pixel art i znakomite projekty lokacji;
  2. poziom trudności;
  3. tajemnicza, intrygująca atmosfera;
  4. wyśmienita ścieżka dźwiękowa.
MINUSY:
  1. nieprecyzyjne sterowanie – zarówno w sekcjach związanych z akcją, jak i w przypadku kilku zagadek logicznych.

"A kto umarł, ten nie żyje" – ten zgrabny bon mot wygłosił kiedyś Franz Maurer w filmie Psy. Wydawałoby się, że jak ulał pasuje on do zakurzonych klasyków w rodzaju Another World czy Flashback i być może nieco mniej do ciut nowszego, ale chyba najmniej znanego z całej trójki Heart of Darkness. Na szczęście są jeszcze ludzie, którzy nie zapomnieli o tych znamienitych tytułach i sami tworzą, pozostając pod ich wpływem. 2016 rok dla fanów wspominek retro będzie okresem nietuzinkowym. Kilkanaście dni temu świat przypomniał sobie o marce Shadow of the Beast, a niedługo Keiji Inafune powróci z nową wariacją na temat Mega Mana, czyli Mighty No. 9. Tymczasem pomiędzy tymi wydarzeniami ma miejsce premiera polskiej platformówki o zacięciu wybitnie logicznym, na którą fundusze zebrane zostały w serwisie Kickstarter. The Way podążą drogą wytyczoną kiedyś przez Erica Chahi i serwuje nam, w przepięknych okolicznościach pixelartowej przyrody, historię o pokonaniu smierci ukochanej kobiety. To gra, w której dzieła Chahiego i Delphine Software spotykają Mysta. Dość powiedzieć, że przez około dziesięć godzin potrzebnych na ukończenie gry siedziałem przed monitorem z rozdziawioną gębą, podziwiając kunszt autorów. Panowie, wymienienie The Way w gronie wszystkich wspomnianych wyżej tytułów naprawdę was nobilituje.

Statek kosmiczny, którym przybywamy na planetę.

The Way jest dwuwymiarową platformówką, w której główny bohater szuka sposobu na przywrócenie życia zmarłej ukochanej. Ciężka sprawa, ale bynajmniej nie beznadziejna, bowiem według wyliczeń naszego protagonisty, istnieje na to sposób. Tyle tylko, że najpierw należy porwać statek kosmiczny i przetransportować siebie oraz zwłoki wybranki na obcą planetę. Taką, którą wcześniej nasz śmiałek już badał, ale – jak się okazuje w czasie rozgrywki – zaledwie powierzchownie.

W wiosce tubylców, na obcej planecie.

Fabuła może wydawać się nieco dziwaczna, ale taki właśnie jest urok starych opowieści o podróżach na inne planety. Na miejscu obowiązkowo napotykamy tajemnicze znaki, świątynie, oraz – co równie ważne – obce cywilizacje. Fascynacja Chahim aż nadto uwidacznia się także w projekcie napotykanych stworów – zarówno tych zabójczych, przed którymi trzeba salwować się ucieczką, jak i przyjaznych. Na pewnym etapie zyskujemy nawet własnego zwierzaka, któremu zaledwie kilkanaście sekund wcześniej zabiliśmy matkę. Biedny szczeniak, nie mając gdzie się podziać, wlecze się za bohaterem, w którym w końcu znajduje nowego pana i przyjaciela. Twórcom udaje się umiejętnie grać na naszych emocjach. Co z tego, że podobne zagrywki wydają się wyświechtane? Tutaj działają znakomicie, w czym ogromna zasługa oszczędnej narracji.

Przyjemny dla oka pixel art.

W grze nie ma tradycyjnych dialogów, ale bohater nie pozostaje zupełnie niemy, jak Lester w Another World. Często przeczytamy komentarze protagonisty dotyczące tego, co dzieje się na ekranie. Jeżeli są one nacechowane indywidualizmem, to tylko w niewielkim stopniu, nie odkrywającym do końca przed graczem osobowości postaci. Niedopowiedzenie, tajemnicza aura otaczająca świątynie na planecie – to wszystko trafiało do mnie i pogłębiało immersję. Gdyby nie kilka problemów, które napotkałem w trakcie wędrówki, chyba do końca zanurzyłbym się w tym pixelowym świecie i w ogóle nie chciał z niego wychodzić.

Tajemnicza planeta skrywa wiele artefaktów.

Dwa księżyce są wyraźnym nawiązaniem do Another World.

W The Way nie brakuje walki. Już na początku zabawy zdobywamy pistolet, którym możemy skutecznie zdziesiątkować czyhające na każdy fałszywy krok roboty strażnicze. Strzelanie nie sprawia większych problemów; te na dobrą sprawę pojawiają się dopiero, kiedy będziemy mieć do czynienia z obcą fauną i próbą przekroczenia zerwanego mostu. Ten właśnie most to pierwsza lokacja, w której gra sprawiła mi przykrą niespodziankę – nie wysokim poziomem trudności, który utrzymuje się przez większość gry, ale nieprecyzyjnym sterowaniem. Daje się ono we znaki także w trakcie ucieczek przed bestiami, szybkim wspinaniu po czymś w rodzaju kamiennych drabin, oraz w przypadku niektórych zagadek logicznych, na które natkniemy się w trakcie eksploracji.

Niektóre sekcje gry mogą wymagać co najmniej kilkukrotnego podejścia.

W grze ginie się łatwo i często. Protagonista nie ma paska zdrowia, bo jest on zupełnie zbędny – wystarczy jedno potknięcie i nasz "panoczek" natychmiast umiera, bez względu na rodzaj przeciwnika. Wszystko jest wrogiem, a niestety nie wszystko da się unieszkodliwić na dobre. Trochę przeszkadzały mi zbyt rzadko rozstawione checkpointy. Kilka razy naprawdę zdarzyło mi się zakląć pod nosem, a kiedy już – nie zawsze z własnej winy (patrz: wzmianka o sterowaniu) – ginąłem przy jakimś fragmencie po raz dziesiąty, traciłem ochotę do dalszej zabawy... na szczęście tylko na chwilę.

Urządzenie do telekinezy pozwala manipulować wybranymi elementami lokacji.

W trakcie pokonywania etapów natykamy się na notatki z podpowiedziami, które w początkowej fazie zabawy są wręcz niezbędne – natrafiamy choćby na uwagi mechanika dotyczące wyglądu bezpiecznika, czy kody startowe do statku kosmicznego. Potem zadania stają się znacznie trudniejsze i przy wielu z nich naprawdę trzeba pogłówkować co najmniej przez chwilę. Można zapomnieć o przejściu całej gry z marszu. Do wspaniałej, przygodowej platformówki, jaką już jest The Way, wkrada się pierwiastek serii Myst i jej podobnych. Zagadki są bowiem nie tylko trudne, ale często zanim jakąś rozwiążemy, musimy w ogóle domyślić się jej znaczenia. Przy okazji są one również zróżnicowane i wykorzystują gadżety niesione przez bohatera, jak na przykład przedmiot pozwalający telekinetycznie przesuwać elementy otoczenia, czy tarczę energetyczną.

Wnętrze statku kosmicznego.

The Way to prześliczny pixel art, naprawdę kapitalna i tworząca nieziemską atmosferę oprawa muzyczna i tony klasycznego miodu pod postacią eksploracji tajemniczej planety. Przy tym jest to gra wyraźnie wyróżniająca się świetnymi projektami lokacji, które na długo zagoszczą w mojej pamięci. Puryści będą czepiać się kulawej animacji bohatera i faktycznie – do płynności Flashbacka brakuje trochę ramek, ale nie jest to w tym przypadku aż tak ważne, bowiem program studia Puzzling Dream inaczej rozkłada akcenty. Autorzy powinni jednak popracować nad precyzją sterowania. Mamy do czynienia z przygodową platformówką, miejscami nawet skradanką i wymagającą grą logiczną, która ma szansę spodobać się również młodszym graczom, nie mającym prawa pamiętać klasyków, na które powołują się deweloperzy. Dla mnie The Way to naprawdę miłe zaskoczenie.

W grze nie mogło zabraknąć "znajdziek" w postaci chwil z przeszłości głównego bohatera.

Przemysław Zamęcki

Przemysław Zamęcki

Grał we wszystko na wszystkim. Fan retro gratów i gier w pudełkach, które namiętnie kolekcjonował. Spoczywaj w pokoju przyjacielu - 1978-2021

więcej

Recenzja gry The Legend of Zelda: Echoes of Wisdom - Zelda w głównej roli radzi sobie świetnie
Recenzja gry The Legend of Zelda: Echoes of Wisdom - Zelda w głównej roli radzi sobie świetnie

Recenzja gry

Nintendo w najnowszej odsłonie kultowego cyklu postanowiło zabawić się formułą i namieszać w kanonie. W Echoes of Wisdom to księżniczka Zelda ratuje świat przy pomocy własnego zestawu magicznych sztuczek - i wychodzi jej to bardzo dobrze!

Recenzja Astro Bot - gry, która dała mi czystą frajdę od samego początku aż po napisy końcowe
Recenzja Astro Bot - gry, która dała mi czystą frajdę od samego początku aż po napisy końcowe

Recenzja gry

Gdybym miał określić Astro Bota w trzech słowach, to powiedziałbym, że to szalenie przyjemna gra. Dlaczego? Bo przypomina nam o zręcznościowych korzeniach gier wideo, kiedy liczył się przede wszystkim fajny gameplay.

Ja nawet nie lubię e-sportu, a wciągnąłem się bez reszty. Recenzja Nintendo World Championships: NES Edition
Ja nawet nie lubię e-sportu, a wciągnąłem się bez reszty. Recenzja Nintendo World Championships: NES Edition

Recenzja gry

Okazuje się, że można sprzedać tę samą grę po raz czwarty, jeśli zrobi się to dobrze. Nintendo World Championships: NES Edition wciąga bez reszty, a aspekt rankingów online sprawia, że rywalizacja nabiera jeszcze więcej rumieńców.