The Talos Principle Recenzja gry
autor: Szymon Liebert
Recenzja gry The Talos Principle - filozoficzny Portal od twórców Serious Sama
Twórcy Serious Sama biorą się za filozoficzną grę logiczną? Brzmi absurdalnie, a jednak The Talos Principle jest strzałem w dziesiątkę. To jedno z większych pozytywnych zaskoczeń 2014 roku.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
- niebanalna opowieść oparta na dialogu z graczem,
- zróżnicowane i dobrze wyważone środki narracyjne,
- zachowanie dystansu – dużo easter eggów i ogólnie humoru,
- świetnie wyważone łamigłówki,
- długi czas gry przy jednoczesnym braku nudy,
- ładna oprawa audiowizualna – w szczególności muzyka.
- łamigłówki oparte na tym, co już gdzieś widzieliśmy,
- idiotyczna polska wersja.
Pierwszoosobowa gra logiczna od twórców Serious Sama? No cóż, przyznam, że po takim opisie raczej nieprędko sięgnąłbym po The Talos Principle. Po całkiem zgrabnym Portalu 2 i sympatycznym, ale jednak nużącym Quantum Conundrum czułem zmęczenie gatunkiem. Tym bardziej, że poza Antichamber, mało która gra oferowała zaskoczenia w temacie „doznań transcendentalnych”. Miałem też wątpliwości, czy ekipa od radosnych strzelanek będzie potrafiła wyróżnić się na tle podobnych do siebie produkcji. Typowej gry logicznej z nieszczególnie ciekawą fabułą na pewno nie chciałem.
I wtedy odkryłem, że do tego projektu zaproszono Toma Juberta, znanego między innymi z The Swapper i FTL oraz Jonasa Kyratzesa – autora wielu gier, w tym The Sea Will Claim Everything. Dwóch świetnych scenarzystów sprawiło, że The Talos Principle można odczytywać na co najmniej dwa sposoby: jako grę logiczną lub swoistą rozprawkę filozoficzno-egzystencjonalną. Pierwsza warstwa jest dostępna bez drugiej, bo można ukończyć grę bez znajomości fabuły, ale tak naprawdę warto być otwartym na oba aspekty gry, bo składają się one na wyjątkowo udaną, spójną i pobudzającą intelektualnie kompozycję.
Przesuwanie pudeł
The Talos Principle korzysta z konwencji znanej z Portala – budzimy się w dziwnym świecie i słyszymy głos z niebios. Elohim, czyli „bóg”, wyjaśnia, że czeka na nas szereg wyzwań na drodze do światłości. Te wyzwania zebrano w trzech światach, pomiędzy którymi stoi tajemnicza wieża. Każdy z nich składa się z kilku lokacji, a te z kolei zawierają różne łamigłówki. Za zaliczanie ich otrzymujemy „pieczęcie” pozwalające otworzyć dostęp do kolejnych miejscówek. W teorii gra ma więc półotwarty charakter – przeważnie mamy do dyspozycji kilka zagadek i nie jesteśmy skazani na ślęczenie przy jednej z nich. Poszczególne lokacje są też dość rozległe, co jest nie tylko popisem możliwości silnika Croteam. Autorzy po prostu ukryli w grze naprawdę sporo sekretów i easter eggów. Dzięki temu gra starcza na dość długo jak na ten gatunek – odkrycie wszystkiego zajmuje grubo ponad 20 godzin.
Easter eggów w The Talos Principle jest zaskakująco dużo – i dobrze, bo stanowią one świetną kontrę dla podejmowanych przez grę poważnych tematów. Zdradzać za wiele nie będziemy, ale powiemy tylko, że w trzecim świecie można skonstruować sobie posąg… Gnaara. To jeden z bardziej charakterystycznych potworów z serii Serious Sam. Poza tym twórcy nawiązują do gier Portal 2, Papers, Please, The Swapper, Minecraft, czy chociażby zespołu Pink Floyd.
Wspomniałem o tym, że The Talos Principle nie zmusza nas do liniowego dobierania kolejnych łamigłówek. Szczerze mówiąc, przez znaczną większość gry nie korzystałem z tej opcji, bo zagadki są dość dobrze zaprojektowane. Różnią się od siebie poziomem skomplikowania, ale są wyważone. Dzięki temu niezależnie gdzie zaczniemy, powinniśmy dać sobie radę. O ile oczywiście mamy odpowiednie narzędzia – np. pryzmat do przesyłania wiązki lasera - odblokowywane również za pieczęcie, czyli klocki z Tetrisa. Gra w czytelny sposób informuje, czy jesteśmy gotowi na dany etap. Podoba mi się to, że wprowadzając coraz to wymyślniejsze gadżety, autorzy starali się ich nie nadużywać. Do samego końca zdarzają się zagadki oparte tylko na jednej, czy dwóch zabawkach. Wszystko to sprawiło, że pozornie prosta konstrukcja – trzaskanie jednej łamigłówki za drugą – ma przyjemne i nieinwazyjne tempo. W The Talos Principle gra się bardzo lekko, a jednocześnie czuje satysfakcję z pokonywania pułapek myślowych zastawionych przez Croteam.
Jedynym zarzutem wobec łamigłówek, jaki mam, jest to, że nie są one szczególnie nowatorskie. Zamiast szukać zupełnie nowych motywów, jak cofanie czasu z Braid, czy portale z Portala, autorzy po prostu zebrali klika dotychczasowych pomysłów w całość. Mamy więc przenoszenie pudeł, motyw nagrywania i odtwarzania swoich ruchów, czy ustawiania „zwierciadeł” odbijających lasery. Brakuje w tym błyskotliwego odkrycia na miarę wspomnianych tytułów, tego zaskoczenia, gdy pierwszy raz korzystamy z nowatorskiej mechaniki. Niemniej, to pomniejsza wada, bo idiotyzmem byłoby krytykowanie autorów za to, że wykorzystali dobrze znane i rozumiane przez graczy narzędzia. Tak robią wszyscy. Ważne jest to, jak wykorzystali te narzędzia, a to akurat udało im się świetnie.
Czy boisz się śmierci?
Lekkość w odbiorze gry wynika również z obecności rozważań na temat człowieczeństwa. Brzmi groźnie, prawda? Wbrew pozorom to nie paradoks, bo twórcy The Talos Principle nie wpadli w pułapkę epatowania ścianami tekstu i zastosowali sporą różnorodność zarówno gatunków literackich, jak i tematów do rozważań. Zwiedzając świat słuchamy przesyconych religijnym fanatyzmem wypowiedzi Elohima, czytamy notatki w terminalach, czy odkrywamy krótkie wiadomości w postaci kodów QR – coś na kształt twitterowych rozmów. Same notatki są podawane w najróżniejszych postaciach – od fikcyjnych starożytnych przypowieści, przez fragmenty faktycznych prac filozoficznych, aż po współczesne formy: maile, wpisy na bloga, a nawet czaty. Taka mnogość form i jednak skupienie się na krótszych testach sprawiają, że wsiąkanie w grę jest naturalnym procesem, nie wymagającym aż tak wiele wysiłku. Potrzeba tylko znajomości języka angielskiego, bo niestety polska wersja gry jest okropna. Kiedy mówię „okropna”, mam na myśli najbardziej idiotyczne tłumaczenie, jakie widziałem od czasów lokalizacji „pirackich” z lat 90-tych.
Z całą świadomością unikam opowiadania, o czym jest sama gra – tutaj również można doszukiwać się kilku poziomów interpretacji. Z jednej strony, The Talos Principle przypomina Portala, bo stanowi niejako grę w grze. Ta na pierwszy rzut oka abstrakcyjna przygoda skrywa tajemnice i również ma momenty przejścia ze stanu iluzji/niewiedzy do rzeczywistości/odkrycia prawdy. Różnica polega na tym, że Portal opierał się na zaskakującym, ale prostym zwrocie akcji, a gra studia Croteam stara się dyskutować z graczem i utrzymywać go w stanie niepewności. Od samego początku wszystko, co widzimy jest poddawane w wątpliwość. Świadczą o tym notatki, dziwne zachowanie „boga”, a także konwersacje ze sztuczną inteligencją – Miltonem. Gracz może odkryć znaczenie tytułu gry i poznać celowość wszystkiego, co robił. Może, ale nie musi, bo strzępy tej opowieści trzeba sobie poskładać samemu. Przy czym nie jest to tak wymagające jak w przypadku takiego Dark Souls. Autorzy The Talos Principle chcą, żebyśmy odczytali historię, bo ma ona zostać skonfrontowana z naszym postrzeganiem świata. To jedna z ważniejszych atrakcji gry.
Rozmowy za pośrednictwem terminali to najlepsze momenty The Talos Principle – jeśli nie liczyć pewnych pomysłów z finału tej opowieści, których naturalnie nie zdradzę. W dialogach z komputerem weryfikowane są nasze osobiste poglądy. Sztuczna inteligencja podchodzi nas i z zaskoczenia wytyka niekonsekwencję. Udowadnia sprzeczność istnienia takich poglądów jak świadomość, moralność, czy człowieczeństwo. Poddaje w wątpliwość naszą naiwność, wiarę, czy nadzieję – oraz to, że z taką łatwością możemy zostać zmanipulowani przez kawałek kodu. No i na dobitkę pyta o nasz stosunek do śmierci. Taki ładunek egzystencjonalnej agnozy pewnie nie trafi do młodszych odbiorców, ale starszym zagwarantuje odrobinę depresji (no chyba, że wszystko sobie już poukładali). Ale spokojnie, to tylko gra z łamigłówkami! W dodatku śliczna gra i pięknie udźwiękowiona!
Mówiąc serio, wizualnie The Talos Principle jest naprawdę uroczy. Wizualnie stanowi mieszankę przedziwnych lokacji, odwołujących się do historii ludzkości i kojarzących się w dość oczywisty sposób z Serious Samem. Sprytny zabieg, bo takie podejście doskonale pasuje do konwencji gry i jej świata, a pewnie kosztowało twórców mniej czasu i pieniędzy. Dla mnie to muzyka jest kluczowa – świetnie pasujące do każdego ze światów i ogólnego klimatu gry utwory, składają się na jedną z moich ulubionych ścieżek dźwiękowych.
Ciekawostką dotyczącą procesu produkcji, która świetnie wpisuje się w tematykę gry, jest to, że do testowania łamigłówek autorzy wykorzystali… bota. Napisany przez jednego z deweloperów wirtualny tester sprawdzał, czy kolejne zagadki da się rozwiązać i czy oferują one alternatywne metody. Podobno w ten sposób zaoszczędzono kilkanaście tysięcy godzin roboczych. Przed wypuszczeniem gry na rynek deweloper pokazał ją także żywym graczom, by na podstawie ich opinii dostosować ją pod względem estetycznym, itd.
Gra filozoficzna z easter eggami
Tom Jubert i Jonas Kyratzes wykonali swoją robotę wzorowo, oferując świetną opowieść opartą nie tylko na samym snuciu historii, ale próbie uzyskania reakcji po stronie odbiorcy. Popisał się również Croteam, który potrafił zbudować wciągającą grę logiczną – opartą na prostych środkach, ale jednak satysfakcjonującą. Dystans do siebie i inteligentne rozwiązania sprawiły, że ta dziwna mieszanka działa. „Tetrisowe klocki”, zabawne easter eggi, pozornie pozbawiony sensu kierunek artystyczny i poważne rozważania egzystencjonalne – wszystko to może funkcjonować w The Talos Principle bez żadnej żenady. To JEST osiągnięcie.
Z połączenia mocy wspomnianych deweloperów powstała jedna z ciekawszych produkcji 2014 roku. Kolejna pierwszoosobowa gra logiczna, po którą warto sięgnąć. Szczególnie jeśli szukacie czegoś więcej niż tylko zmyślnych łamigłówek. The Talos Principle oferuje ponadto pytania bez odpowiedzi, mnóstwo egzystencjonalnych wątpliwości i obnażanie naszych słabości jako gatunku. Fantastycznie!