Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Symulator lotniskowej straży pożarnej Recenzja gry

Recenzja gry 13 kwietnia 2012, 12:21

autor: Adrian Werner

Recenzja gry Symulator lotniskowej straży pożarnej

Symulator lotniskowej straży pożarnej wyróżnia się na tle konkurencji ciekawą tematyką. Niestety, autorzy nie potrafili wykorzystać tkwiącego w niej potencjału.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

PLUSY:
  • ciekawa tematyka;
  • schludna grafika.
MINUSY:
  • prostota i zbyt duża łatwość rozgrywki;
  • brak realizmu;
  • mała różnorodność misji;
  • wiejąca zewsząd nuda;
  • fatalny samouczek.

Dzięki olbrzymiemu sukcesowi serii Symulator farmy półki polskich sklepów zostały wręcz zalane podobnymi niszowymi produkcjami. Symulator lotniskowej straży pożarnej ma tę przewagę nad większością konkurencji, że podejmuje całkiem interesujący temat. Wiadomo, że instalując tytuł traktujący o jeździe śmieciarką, nikt nie liczy na ekscytującą zabawę. Natomiast wizja gaszenia pożarów samolotów na lotnisku potrafi już pobudzić wyobraźnię. Materiał na grę był więc bardzo dobry, ale twórcy nie potrafili go, niestety, odpowiednio wykorzystać.

Zabawa sprowadza się naturalnie do gaszenia mniejszych i większych pożarów.

Rozgrywkę zaczynamy od beznadziejnie zrealizowanego samouczka. Trwa on około czterdziestu minut i jest to czas bezpowrotnie stracony. Starszy strażak oprowadza nas po remizie i tłumaczy przeznaczenie poszczególnych pokoi. Potem wsiada do samochodu, a my we własnym aucie podążamy jego śladem. W ten sposób obwozi nas po całym lotnisku, co chwilę zatrzymując się w konkretnych miejscach i dzieląc nikomu niepotrzebnymi informacjami typu „to tutaj kończy się płot”. Jedyne, co wyniosłem z tego wprowadzenia, to wiedza, gdzie mój bohater może się przespać. Pozostałe informacje okazały się praktycznie bezużyteczne. Wszystko, co było mi potrzebne, gra i tak podpowiadała potem w czasie akcji strażackich.

Symulator w całości rozgrywa się na terenie jednego lotniska. Może ono pochwalić się sporymi rozmiarami (około 20 km kwadratowych) i stanowi pewnego rodzaju mocno uproszczony sandbox. Po mapie cały czas krążą sterowane przez sztuczną inteligencję jednostki, takie jak samoloty, autobusy, transportery czy samochody ochrony. Swobodną eksplorację tego miejsca co pewien czas przerywa alarm, po którym otrzymujemy konkretną misję do wykonania. Większość z nich sprowadza się do dojechania do pożaru, opuszczenia pojazdu i skorzystania z gaśnicy lub węża strażackiego. Z rzadka trafiają się trochę bardziej zróżnicowane zadania, takie jak odszukanie dziur w ogrodzeniu lub chłodzenie przegrzanych kół samolotu za pomocą specjalnych wiatraków. Karierę zaczynamy jako aspirant. Każdy awans zapewnia dostęp do nowych pojazdów i umożliwia branie udziału w bardziej wymagających akcjach. Pomiędzy misjami możemy poćwiczyć na polach treningowych. Musimy też dbać o regularne uzupełnianie stanów paliwa i wody.

Oprawa wizualna? Rewelacji niestety nie ma.

Jak już wspomniałem, tematyka gry jest interesująca i takie też było kilka pierwszych pożarów. Problem polega na tym, że tytuł ten szybko odkrywa większość swoich kart, a potem nie oferuje już zbyt wiele nowego. Szkielet rozgrywki mógłby stać się podstawą solidnej gry, ale każdy jej element jest tak prosty, że cały ten potencjał został zmarnowany. Pomimo faktu, że w nazwie produkcji mamy słowo symulator, autorzy wcale nie silili się na jakikolwiek realizm. Możemy spokojnie stanąć w środku ognia i naszej postaci nie stanie się nic złego. Zderzenia z obiektami i innymi pojazdami nie wywołują żadnych efektów. Jedynie przywalenie w znajdujący się w ruchu samolot ma jakiekolwiek negatywne konsekwencje. W połączeniu z faktem, że zarówno chodzący po lotnisku ludzie, jak i duża część mniejszych obiektów po prostu przenika przez nasz pojazd, daje to w sumie kiepski rezultat. Powoduje, że dojeżdżanie na miejsce pożaru, czyli dobra połowa całej gry, nie stanowi najczęściej żadnego wyzwania.

Dopiero po odblokowaniu dostępu do nowoczesnej Pantery zaczyna się jakakolwiek zabawa.

To zresztą podstawowy problem pierwszego etapu wirtualnej kariery strażaka – dopóki nie uzyskamy dostępu do supernowoczesnego wozu Pantera, coś takiego jak poziom trudności po prostu nie istnieje i wszystkie misje są banalnie proste. Nie musimy też zawracać sobie głowy nauką systemu sterowania, ponieważ włączenie syreny czy kierunkowskazów nie wywołuje żadnej reakcji u kierowców innych pojazdów poruszających się po lotnisku.

Wszystko to ulega zmianie dopiero po awansie na stanowisko naczelnego strażaka, co zajmuje, niestety, wiele godzin. Wtedy otrzymujemy kluczyki do supernowoczesnego wozu strażackiego Pantera. Posiada on więcej możliwości, ale jednocześnie prowadzi się go znacznie trudniej, a opanowanie systemów maszyny zajmuje trochę czasu. Również zadania stają się bardziej wymagające i różnorodne. Gdy np. podczas tankowania samolotu wybuchnie pożar, na jego ugaszenie mamy raptem kilkanaście sekund, co nie jest łatwe przy korzystaniu z pokładowej armatki wodnej. Ogień stanowi wreszcie jakieś zagrożenie, gdyż potrafi uszkodzić pojazd, a w akcji musimy zbliżyć się do niego na dość krótki dystans.

Niestety, po jednej zmianie mamy już to wszystko opanowane do perfekcji i ponownie czeka nas kilka godzin nudy, nim uzbieramy punkty konieczne do kolejnego awansu, po którym dostaniemy nowe typy misji. Znużenie wzmacnia też ilość czasu, jaki spędzamy, czekając na alarmy. W okresie między nimi nie mamy nic ciekawego do roboty poza okazjonalną wycieczką w celu uzupełnienia wody i paliwa. Możemy iść się przespać, ale zabiera to raptem cztery wirtualne godziny, a pojedyncza zmiana trwa ich dwadzieścia cztery.

Symulator lotniskowej straży pożarnej ma zalążki na dobrą grę. Tematyka jest ciekawa, a lotniskowy sandbox prezentuje się całkiem sympatycznie. Grafika nikogo nie zachwyci, ale w przeciwieństwie do oprawy wielu podobnych produkcji nie jest brzydka, a jedynie prosta. Większość tego potencjału została jednak zmarnowana przez niesamowitą łatwość rozgrywki. Zbyt rzadko stajemy przed najmniejszym nawet wyzwaniem, więc całość szybko się nudzi i trzeba sporego samozaparcia, aby brnąć dalej. Sytuacja wyglądałaby zupełnie inaczej, gdyby autorzy spełnili obietnicę daną w tytule i stworzyli symulator. Niestety, tak nie zrobili, a bez odpowiedniego poziomu trudności, jaki zapewniłby realizm, Symulator lotniskowej straży pożarnej stanowi jedynie ciekawostkę, a nie pełnowartościową produkcję.

Adrian Werner

Adrian Werner

Prawdziwy weteran newsroomu GRYOnline.pl, piszący nieprzerwanie od 2009 roku i wciąż niemający dosyć. Złapał bakcyla gier dzięki zabawie na ZX Spectrum kolegi. Potem przesiadł się na własne Commodore 64, a po krótkiej przygodzie z 16-bitowymi konsolami powierzył na zawsze swoje serce grom pecetowym. Wielbiciel niszowych produkcji, w tym zwłaszcza przygodówek, RPG-ów oraz gier z gatunku immersive sim, jak również pasjonat modów. Poza grami pożeracz fabuł w każdej postaci – książek, seriali, filmów i komiksów.

więcej

Recenzja gry Farming Simulator 25 - Giants Software, nie można tak było od razu?
Recenzja gry Farming Simulator 25 - Giants Software, nie można tak było od razu?

Recenzja gry

Choć Farming Simulator 25 nie przynosi wszystkich zmian, o jakie prosili fani, to dzięki takim funkcjom jak deformacja terenu i GPS jawi się jako najlepsza dotychczas odsłona cyklu. Odsłona, która daje mnóstwo frajdy - a z modami będzie jeszcze lepiej!

Recenzja gry MechWarrior 5 Clans - dla fanów uniwersum BattleTech ta gra jest jak gwiazdka
Recenzja gry MechWarrior 5 Clans - dla fanów uniwersum BattleTech ta gra jest jak gwiazdka

Recenzja gry

MechWarrior 5: Clans zapowiadał powrót serii do motywów, które stanowiły o jej świetności w połowie lat 90. XX wieku. O grze było jednak dość cicho przed premierą, co wzbudzało moje obawy. Czy studio Piranha Games stworzyło w końcu tytuł godny przodków?

Recenzja gry Expeditions: A MudRunner Game - stop, panie kierowco, proszę dmuchnąć w QTE
Recenzja gry Expeditions: A MudRunner Game - stop, panie kierowco, proszę dmuchnąć w QTE

Recenzja gry

Expeditions: A MudRunner Game to powolna jazda w terenie dla cierpliwych kierowców. Świetną mechanikę jazdy ze SnowRunnera opakowano tu jednak w nudną otoczkę ekspedycji naukowych, które głównie irytują prymitywnymi minigrami.