Symulator Farmy 2015 Recenzja gry
autor: Amadeusz Cyganek
Recenzja gry Symulator Farmy 2015 - farmerskie udręki po polsku
Symulator Farmy 2015 to przesadzony obraz rolnictwa – zwierzęta są głodne i nie zdychają, owoce rosną w listopadzie. Mimo to ten interes jakoś się kręci.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
- Duże mapy dające spore możliwości;
- Zróżnicowanie roślin uprawnych;
- Możliwość rozbudowy budynków i stawiania nowych obiektów;
- Model uprawy odpowiadający realiom pracy na roli.
- Tradycyjne błędy techniczne;
- Przejaskrawiona oprawa graficzna;
- Niedopracowany moduł sadownictwa;
- Chimeryczne zwierzęta hodowlane;
- Mało funkcjonalna minimapa;
- Brak licencjonowanych maszyn.
Mimo iż za oknem mróz, to sezon farmerski trwa w najlepsze. Oczywiście nie w rzeczywistości – trudno bowiem wymagać od rolników, by nagle wyjechali na pola i zaczęli orać ziemię. Wirtualni miłośnicy sadzenia, kopania i zbierania mają właśnie kolejny powód do zainteresowania – rodzime studio PlayWay tradycyjnie, jak co roku, przygotowało kolejną odsłonę produkcji, w której prowadzimy własne gospodarstwo rolne i staramy się sprawić, że nasze wytwory może nie zostaną eksportowane do dalekich krajów, ale przynajmniej sprzedamy je za dobrą i uczciwą cenę. Chociaż my postarajmy się być rzetelni, twórcom bowiem nie zawsze się to udało.
Alpejskie mleczko prosto od krówki
Na początku przygody z grą można odnieść wrażenie, że twórcy sami tak naprawdę nie wiedzą, jak ich dzieło się nazywa. Otóż po aktywacji w serwisie Steam otrzymujemy dostęp do produkcji o tytule Maszyny Rolnicze 2015, natomiast w menu głównym mamy już do czynienia z Symulatorem Farmy 2015. Błąd w wydawałoby się tak prozaicznej kwestii daje sporo do myślenia już od samego startu, a innych mankamanetów wcale nie brakuje. Choć, powiedzmy sobie szczerze, progres w kilku kwestiach jest widoczny.
Słowa uznania z pewnością należą się deweloperom za projekt map – zapomnijcie już o klaustrofobicznych schematach wypchanych różnego rodzaju pustostanami. Teraz mamy do czynienia z dwoma bardzo dużymi terenami wypełnionymi nie tylko polami uprawnymi i ugorami, ale i szeregiem użytecznych budynków czy ładnymi widoczkami. Przejechanie traktorem trasy z jednego na drugi koniec mapy to zadanie na bite piętnaście minut gry. Nasze rolnicze imperium rozpoczyna się co prawda od ledwie 3 malutkich poletek, to na całe szczęście ma się gdzie rozrastać. Niezależnie od tego, czy wybierzemy u podnóża Alp (choć widok raczej przypomina pasmo Gór Świętokrzyskich) czy też postawimy na tereny Europy Środkowej, na brak roboty z pewnością nie będziemy narzekać. Niestety, w beczce miodu musi się znaleźć łyżka dziegciu. Tym razem jej rolę pełni zupełnie niefunkcjonalna minimapa – teren gry w naszym podręcznym GPS-ie jest totalnie rozpikselowany i brak tutaj jakiegokolwiek opisu poszczególnych budynków, przez co musimy z uporem maniaka dopatrywać się maluteńkich ikonek. Nie możemy także wyznaczyć trasy do określonego punktu, co przy całkiem sporych mapach staje się nieco kłopotliwe.
Idź Pan w buraki!
Na roli z pewnością nie będziemy także narzekać na brak różnorodności upraw – twórcy pozwolili nam na zajęcie się zarówno roślinami okopowymi, takimi jak ziemniaki czy buraki, jak i zbożami, chociażby pszenicą czy kukurydzą. W sumie mamy więc kilka rodzajów tradycyjnych sadzonek, a do tego dochodzą, po raz pierwszy w serii, sady owocowe. Ten moduł musi jednak przejść poważne zmiany, bo niedopatrzeń mamy tutaj co niemiara. Drzewa zaczynają pączkować i owocować w zupełnie nieodpowiadających rzeczywistości porach – niejednokrotnie zdarzało się, że kwiatuszki na gałązkach pojawiały się… w listopadzie. Trzeba też przyznać, że ilość pracy nijak ma się do wynagrodzenia, jakie otrzymamy za zebrane owoce. Ja rozumiem, że mamy embargo i kryzys na rynku, ale mimo wszystko chciałoby się, żeby wynagrodzenie pozwalało na zainwestowanie w nowe sprzęty. A niestety nie jest to normą.
Bardzo ciekawie zaprojektowano z kolei moduł rozbudowy poszczególnych budynków oraz stawiania kolejnych budowli gospodarskich. Każdy z nich może zostać poddany kilku etapom przebudowy, dzięki której zwiększa się metraż magazynowy i ilość zwierząt możliwa do przechowywania w jednym momencie czy też ulepsza się wygląd zewnętrzny. W grze nie brakuje także obiektów, które nieco rozszerzają nasze możliwości i pozwalają na zaoszczędzenie grosza – wśród nich mamy m.in. własną stację paliw czy też warsztat, gdzie naprawimy swoje maszyny. Opcja zabawy w mechanika dostępna jest tylko dla posiadaczy wersji premium, a Ci, którzy mają za sobą rozgrywkę w Car Mechanic Simulator 2014, poczują się tutaj jak w domu. Moduł ten oparto na tym samym silniku, z tym że w Symulatorze Farmy 2015 zrobiono to trochę na odwal się, co można stwierdzić np. po braku możliwości wymiany oleju czy pojawiających się tu i ówdzie angielskich napisach.
Twórcom nie udało się także zepsuć kalendarza upraw ziemnych, w przeciwieństwie do wspomnianych wcześniej drzew owocowych. Proces zasiewu i wzrostu zazwyczaj przebiega bez zakłóceń, choć czasami zdarzają się zupełnie nieuzasadnione momenty, w których zboże bezceremonialnie gnije mimo wykonanego uprzednio oprysku i nawożenia. Czym to jest podyktowane – trudno powiedzieć i podejrzewam, że również i twórcy nie byliby nam w stanie pomóc w rozwiązaniu tej zagadki. Poza takimi incydentami trzeba jednak jasno powiedzieć, że gra odpowiednio symuluje to, jak przebiega proces uprawy roli, czyli spełnia swoje podstawowe zadanie.
Licencja na brak licencji
To, co na pierwszy rzut oka odróżnia produkcję studia PlayWay od jej bezpośredniej konkurencji, czyli Farming Simulator 2015, to brak jakichkolwiek licencjonowanych maszyn. W sumie znajdziemy blisko 150 ciągników, kombajnów i różnorodnych akcesoriów ułatwiających nam codzienną pracę w gospodarstwie, ale ani jedno z nich nie posiada nazwy znanego wśród miłośników rolnictwa producenta. To niestety cena za budżetowy charakter tej produkcji. Mimo to niektóre z modeli, zwłaszcza ciągników, jako żywo przypominają znane także z różnorodnych programów telewizyjnych pojazdy. Trzeba jednak przypomnieć, że jeszcze rok temu w grze mogliśmy znaleźć kilkanaście licencjonowanych maszyn – cóż, oszczędności, oszczędności…
Trzeba przyznać, że bardzo nierówno prezentuje się również moduł hodowli zwierząt. O ile posiadanie sporego stada krów czy kur (a do dyspozycji mamy jeszcze owce, konie i kozy) to widok, który po prostu cieszy oczy, tak zapanowanie nad nimi to już zadanie karkołomne. Czasami wydaje się, że kurczaki czy „łaciate” to prawdziwe studnie bez dna – przy większym stadzie ładujemy mnóstwo pieniędzy w zakup siana lub paszy, natomiast ilość zebranych jajek czy wydojonego mleka nie zmienia się proporcjonalnie w stosunku do tego, jak rosną nasze wydatki na hodowlę. Co więcej, po kilku dniach od napełnienia spichlerza po brzegi na ekranie pojawia się komunikat, iż zapasy pożywienia są na wyczerpaniu, a zwierzętom grozi śmierć. Nic z tych rzeczy – owieczki i koniki trzymają się dzielnie nawet kwartał, wygląda więc na to, że według ekipy studia PlayWay zwierzęta przeprowadzają fotosyntezę. Inaczej nie da się tego wytłumaczyć.
Dramat na czterech kółkach
Niewiele także poprawiono w kwestii modelu jazdy, który nadal okazuje się mocno zręcznościowy. Nasze ciągniki z gracją jeepa wyjeżdżają nawet na największe wzniesienia i równie zwiewnie toczą się w dół ze stromej góry. Bardzo intrygujące jest także zachowanie pozostałych uczestników ruchu – każdy z pojazdów jadących z naprzeciwka w momencie gdy zbliżamy się z drugiej strony po prostu się zatrzymuje, nawet kiedy jedziemy po swoim pasie jezdni. Oczywiście można zrozumieć obawy o stan samochodu po starciu z kilkukrotnie większym ciągnikiem, ale to już zakrawa na paranoję. Wreszcie doczekaliśmy się za to tempomatu, na dodatek czteropoziomowego, więc nic nie stoi na przeszkodzie, by dostosować prędkość do orki albo obsiewania pola.
Na sam koniec postanowiłem zostawić aspekty techniczne, bo w tym wypadku tradycyjnie mamy do czynienia z mizerią, na dodatek z popsutych ogórków. Nawet jeśli po trwającym dobre kilkadziesiąt sekund loadingu trafimy już na jedną z map, wcale nie oznacza to, że możemy rozpoczynać rozgrywkę – teraz pora na kolejne, trwające dłuższą chwilę, oczekiwanie na finalne doczytywanie ździebełko po ździebełku, drzewko po drzewku. Cóż z tego, iż świat gry jest przepełniony roślinnością wesoło powiewającą na wietrze, skoro proces ładowania elementów krajobrazu niesamowicie spowalnia rozgrywkę i wywołuje znienawidzony przez graczy efekt klatkowania. Tradycyjnie już oprawa graficzna w tej serii wygląda po prostu przedziwnie – twórcy zdecydowali się po raz wtóry na władowanie całego mnóstwa bezsensownych filtrów, zmiękczaczy, efektów i innych niepotrzebnych rzeczy, dzięki czemu wszystko, co widzimy na ekranie, jest totalnie przejaskrawione i rozmyte. Panowie, nie tędy droga, od patrzenia na taką wizualną papkę bolą oczy. Zamiast tego można zająć się np. artefaktami graficznymi, których w Symulatorze Farmy 2015 nie brakuje.
Jest lepiej, ale tylko trochę – progres od ostatniej edycji Symulatora Farmy można zauważyć, choć nadal mamy do czynienia z tytułem dalekim od solidnego. Cieszą spore możliwości rozwoju naszej działalności i szeroki zakres upraw. Szkoda, że nieco sknocono sadownictwo, ale miejmy nadzieję, że następnym razem wszystko będzie już w porządku. Po raz kolejny jednak cieniem na całkiem niezłej zawartości kładzie się cała masa technicznych niedoróbek – oby pod tym względem na wirtualnej farmie wreszcie nastały lepsze czasy, bo sytuacja powtarza się już któryś raz z rzędu i jest naprawdę frustrująca. A gdy dołożymy do tego karykaturalny model jazdy czy notoryczne problemy ze zwierzętami, wyłania się nam obraz produkcji po prostu przeciętnej. Pozostaje życzyć udanych zbiorów, choć czasami wszystko zdaje się stać przeciwko wirtualnym farmerom.