Naruto Online Recenzja gry
Recenzja gry Naruto Online – grindownik tylko dla fanów
Grind przyjacielem Naruto? Recenzujemy Naruto Online, czyli przeglądarkową odsłonę przygód nastoletniego ninja i spółki.
Recenzja powstała na bazie wersji WWW.
- dobra warstwa dźwiękowa, inspirowana motywami z cyklu Ninja Storm i serialu;
- wybór jednego z pięciu nowych bohaterów;
- możliwość stworzenia drużyny z ulubionych wojowników;
- miłe dla oka rysowane tła i postacie;
- prosta i przyjemna rozgrywka...
- ...podczas której możemy poczuć się niepotrzebni;
- monotonne i mało odkrywcze misje;
- brak większych nowości;
- sukces zależny niemal wyłącznie od grindu;
- słabo opowiedziana historia z komiksu, którą fani znają już na pamięć.
Mimo że komiksowe przygody młodocianego ninja Naruto dobiegły już końca, nie oznacza to, że zainteresowanie marką spada – wręcz przeciwnie. Po debiucie bijatyki Naruto Shippuden: Ultimate Ninja Storm 4 jesteśmy w tym roku świadkami jeszcze jednej premiery gry osadzonej w uniwersum walecznych shinobi. Naruto Online to przeglądarkowe MMO, stworzone przez chińskie studio Oasis Games przy współpracy z Bandai Namco, które wreszcie trafiło na zachodni rynek. Czy przeglądarkowy grindownik jest w stanie zainteresować kogoś innego niż tylko największych fanów serii?
Ta sama przygoda
Przygodę w świecie wojowników ninja i potężnych ogoniastych bestii rozpoczynamy niedługo przed powstaniem Siódmej Drużyny – formacji, do której należy sam Naruto i jego najbliżsi towarzysze, a w głównym wątku natrafiamy na najważniejsze walki i postacie z serii Naruto oraz Naruto Shippuden. Nasz bohater (jedna z pięciu przygotowanych na potrzeby gry postaci) po rozpoczęciu zabawy szybko przyłącza się do Naruto i rusza w świat, towarzysząc głównej obsadzie w wydarzeniach z serialu. Zwiedzając mało rozbudowaną wioskę Konoha i jej okolice, podejmujemy się kolejnych misji i spotykamy innych graczy. Zaskakująco dobra ścieżka dźwiękowa i przyjemne dla oka tła sprawiają, że szybko zaczynamy czuć się jak w serialu.
Niestety, czar wirtualnej Wioski Ukrytej w Liściach po pewnym czasie pryska i okazuje się, że świat gry jest bardzo ubogi, a my musimy tylko od czasu do czasu pofatygować się do innego zleceniodawcy (do którego bohater sam potrafi odnaleźć drogę, jeśli mu każemy). Z perspektywy swoistego huba czy – jak kto woli – bazy wypadowej podejmujemy wyzwania, trudzimy się kończeniem opcjonalnych instancji lub wyzywamy innych graczy na pojedynki. A co najlepsze: w trakcie zabawy odblokowujemy nowych kompanów i tworzymy swoją wymarzoną drużynę.
Przed rozpoczęciem przygody wybieramy jednego z pięciu nowych w serii wojowników, w skórze którego będziemy zwiedzać świat gry. Każdy z nich reprezentuje inny żywioł chakry i posiada wyjątkowe zdolności pasywne oraz ataki. Niestety, potencjał tychże postaci na dłuższą metę wydaje się zmarnowany, bo każdym z zaprojektowanych na potrzeby tytułu shinobi gra się podobnie.
To jest moja droga ninja
Po podjęciu się zaliczenia jednej z instancji zastajemy przeniesieni do odrębnej lokacji złożonej z kilku korytarzy, w których natrafiamy na przeciwników i różne fanty do zebrania, jak np. waluta czy surowce potrzebne do prostego craftingu i rozwoju ekwipunku. Eksploracja banalnych lokacji często kończy się starciem z bossem, a całość bardzo przypomina to, co znamy np. z Bleach Online czy Legend Online, innej gry chińskiego studia. Na czas walki przenosimy się na osobną arenę, gdzie nasza drużyna i rywale, rozstawieni po przeciwnych stronach ekranu, od razu skaczą sobie do gardeł. Wkład gracza w walkę sprowadza się do wyboru specjalnych ataków i zdolności postaci, które ograniczone są przez dostępną energię oraz to, jak często możemy z nich korzystać, czyli ich cooldown. Przykładowo: specjalnego ataku głównego bohatera wolno użyć raz na dwie tury, zaś leczenia Sakury – raz na cztery. To, że atak lub zdolność są właśnie dostępne, nie znaczy, że wszystkie postacie mogą zaatakować naraz z pełną mocą. Dostępna ilość chakry, czyli swego rodzaju many, sprawia, że liczba specjalnych czynności na turę jest limitowana, dlatego musimy rozważnie podejmować decyzje. Oprócz tego ważne jest, jak przed walką ustawimy wojowników na polu bitwy, jako że nie można atakować przeciwnika, którego zasłania kolega, a niektóre postacie muszą przejąć rolę tanków.
W miarę rozwoju naszych herosów odblokowujemy nowe zdolności pasywne, ataki czy techniki przywołania potężnych bestii. O ile tych pierwszych jest wystarczająca ilość, by poeksperymentować, liczba ataków specjalnych pozostawia wiele do życzenia – szczególnie gdy weźmiemy pod uwagę, ile najróżniejszych technik ninjutsu i mocy występowało na kartach komiksu. Najgorsze zaś w tym wszystkim jest to, że nie możemy zmieniać ataków podczas walki – twórcy sami spłycili system, który mógł być bardziej angażujący.
Ninja z bożej łaski
Walki z założenia powinny proste i przyjemne – i takie właśnie są. Jednak kiedy poznamy podstawy i dobrze ustawimy drużynę, okazują się wręcz banalne. Nie bez powodu twórcy umieścili na ekranie starcia przycisk odpowiedzialny za automatyczną kontrolę potyczek. Jeśli przeciwnik ma zbliżony lub niższy od naszego poziom, możemy bez zastanowienia wybrać opcję automatycznej walki i odnieść zwycięstwo. Kiedy zaś przyzwyczaimy się do automatycznego prowadzenia pojedynków, większy wkład z naszej strony w to, co dzieje się na ekranie, staje się zbędny. Jest to zarówno plus, jak i minus rozgrywki, bo ci, którzy szukają wyzwania, mogą się mocno rozczarować produkcją z nastoletnimi ninja w roli głównej. Osobiście nie spodziewałem się po Naruto Online zabawy, która będzie wymagać dużo myślenia – jej prostota sprawia, że mogę cieszyć się grą gdzieś z boku, przy okazji robiąc na komputerze coś innego. Mało rozbudowana rozgrywka, w której najważniejszy okazuje się grind, a nie taktyczny zmysł gracza, może wielu odrzucić, ale ci, którzy szukają czegoś nieskomplikowanego, a także frajdy z kończenia kolejnych instancji i ulepszania wojowników, będę się dobrze bawić. Z powodu banalnej rozgrywki cierpi, niestety, dynamiczne PvP, które sprowadza się niemal wyłącznie do przysłowiowego farta, zaś zwycięzcą jest najczęściej gracz z wyższym poziomem doświadczenia.
Wygląd to nie wszystko
Jako że Naruto Online to oficjalna gra na bazie znanej marki, szata audiowizualna tej produkcji nie wygląda jak fanowski twór o wątpliwej jakości. Studiu Oasis Games w procesie twórczym pomagało samo Bandai Namco oraz CybierConnect2 – autorzy serii Ultimate Ninja. W efekcie w grze słyszymy dźwięki i muzykę naturalnie wpasowujące się w klimat tego świata. Co ważne, nad grafiką czuwali ludzie, którzy już dawno opanowali kreskę twórcy oryginału – Masashiego Kishimoto. W grze widzimy więc często kadry z anime, a ruchy postaci i ich ataki prezentują się tak, jak powinny. Scenki fabularne przypominają te z wielu tytułów jRPG – z narysowanymi sylwetkami postaci i wyświetlającymi się obok wypowiadanymi przez nie sentencjami. Mimo że każdy szanujący się fan Naruto dobrze zna historię z serialu, fabularne wstawki nie są inwazyjne, a czasem nawet różnią się od tego, co pamiętamy, uwzględniając naszego bohatera i wprowadzając nowe wątki, niczym w tzw. filerach, czyli odcinkach niezwiązanych z główną linią fabularną.
Kiedyś zostanę Hokage!
Płacisz to masz
Projektując tytuł free-to-play, łatwo popaść w przesadę, czyli doprowadzić do sytuacji, że gracze skorzy do inwestowania prawdziwych pieniędzy mają przewagę nad tymi niepłacącymi. Nie inaczej jest z Naruto Online – jednym z surowców, na które trafiamy, są rzadkie metalowe sztabki – można za nie kupić pakiety przydatnych dodatków (tutaj medali), które dają pieniądze, kryształki do ulepszania sprzętu czy potencjalnie nowe silne postacie. Tydzień po zachodniej premierze nie spotkałem wielu graczy, którzy ewidentnie płacili za wygrywanie, a droższe pakiety są mało opłacalne. Czas pokaże, czy w grze zostanie utrzymany balans.
Naruto Online to prosta pozycja przeglądarkowa odziana w estetyczną szatę audiowizualną i reprezentująca szalenie popularną markę. Nieskomplikowany system walki i mało angażująca rozgrywka sprawiają, że jest to miły rozpraszacz, który niestety wielu uzna zapewne za banalny i nudny. Sam jestem gdzieś pomiędzy: z jednej strony jako fan serii bawię się całkiem dobrze, co kilka minut przeskakując między grą a innymi rzeczami, które właśnie robię, z drugiej zaś doskwiera mi brak czegoś więcej niż sama frajda z grindowania i oglądania znanych z serialu mordek. Naruto Online nie oferuje innych doznań niż dziesiątki tego typu produkcji i nie wprowadza niczego wyjątkowego – jest to po prostu przyzwoity grindownik. Jeśli jednak lubcie tego typu produkcje, będziecie bawić się całkiem dobrze, w innym wypadku gra raczej Was nie zainteresuje.