L.A. Noire Recenzja gry
autor: Przemysław Zamęcki
Recenzja gry L.A. Noire na XOne X – powrót do Miasta Aniołów w 4K
Remasterów ci u nas dostatek, ale i L.A. Noire przyjmiemy jako zwiastun dobrej zabawy. Nawet jeśli jest on wykonany trochę po łebkach, a od samego Rockstara wypada oczekiwać czegoś więcej.
- to nadal świetna przygodówka z elementami gry akcji;
- wszystkie DLC w komplecie;
- płynna animacja w 4K (tylko szkoda, że w 30 kl./s);
- rozmazane twarze i dokumenty w 4K;
- obiekty doczytujące się na naszych oczach – zupełnie jak w wersji na past-geny;
- część tekstur pozostała bez żadnych poprawek;
- miasto dalej straszy pustką.
W 2011 roku australijskie studio Team Bondi uraczyło nas jedną z najoryginalniejszych gier przygodowych. Oto trafialiśmy do otwartego świata wirtualnego Los Angeles końca lat czterdziestych ubiegłego wieku, w którym „zbrodnia nigdy nie sypia”. Wcielaliśmy się w Cole’a Phelpsa, początkującego „krawężnika”, weterana II wojny światowej na Pacyfiku, który dzięki uporowi i determinacji pnie się w policyjnej hierarchii, zaliczając kolejne, coraz poważniejsze wydziały do walki z przestępczością – od stójkowego, przez drogówkę, wydział narkotykowy i wydział ds. podpaleń, aż po wydział zabójstw.
Tłem naszych zmagań jest pustawe, ale bardzo rozległe Miasto Aniołów, a najlepszym przyjacielem partner oraz rewolucyjna technologia odpowiadająca za mimikę każdej spotkanej postaci. To na wszelkich niuansach związanych z wyrazem twarzy w dużej mierze opiera się prowadzenie śledztw, wsparte oczywiście wyciąganiem logicznych wniosków ze zgromadzonych informacji i dowodów.
Po sześciu i pół roku od premiery L.A. Noire doczekało się wersji zremasterowanej, dedykowanej urządzeniom ósmej generacji, w tym debiutującej nie tak dawno konsoli Nintendo Switch. O wrażeniach z obcowaniem z tą edycją przeczytacie w notce Adama, ja natomiast skupię się na jakości remastera, który trafił na Xboksa One.
Miasto upadłych aniołów
Zmieniła się okładka gry – tytułowa grafika sugeruje teraz, że mamy do czynienia z jakimś kinowym hitem, dostępnym w jakości Ultra High Definition. I faktycznie, gra uruchomiona na Xboksie One X cieszy oko wyraźnie wyższą rozdzielczością, chociaż nie dam sobie ręki uciąć, że na pewno jest to natywne 4K. Wyznam jednak, że przez jakiś czas czułem wcale niemałe rozczarowanie.
Są remastery idealne i są remastery całkiem zwyczajne. Te pierwsze można policzyć na palcach jednej ręki, podczas gdy te drugie w dobie panowania urządzeń ósmej generacji stały się chlebem powszednim. L.A. Noire zdecydowanie należy do tych drugich, przynosząc jedynie drobne zmiany w samej mechanice gry i dostosowując jej rozdzielczość do obecnie panujących standardów. Takie przynajmniej odniosłem pierwsze wrażenie po uruchomieniu tytułu na Xboksie One X. I choć z czasem moja niepochlebna opinia o aktualnej wersji przygody w Mieście Aniołów zmieniała się na lepsze – szczególnie po bezpośrednim skonfrontowaniu nowego wydania z edycją na Xboksa 360 – wciąż uważam, że można było z gry wyciągnąć znacznie więcej.
Najpierw skupię się na kilku wadach, które w moim mniemaniu psują nieco odbiór tej pozycji na wielkim telewizorze 4K. Niestety, nic nie zmieniono w kwestii dorysowujących się obiektów znajdujących się w bliskiej odległości od kamery. Szybka przejażdżka po mieście to żenujący festiwal pop-upów, niedopuszczalny w zremasterowanej, ponad sześcioletniej produkcji. Biorąc pod uwagę fakt, że samo wirtualne Los Angeles nie należy do szczególnie urokliwych miejsc, cechując się mało interesującymi obiektami i niską zabudową, całość sprawia mocno archaiczne wrażenie. Mniej by to przeszkadzało, gdyby miasto oferowało jakieś dodatkowe aktywności, ale nic takiego nie zostało dodane, wpisując tym samym tę lokację w schemat metropolii dostępnych w dwóch pierwszych Mafiach.
Przestarzała rewolucja
Jeżeli zdecydujecie się na zabawę na telewizorze oferującym rozdzielczość 4K, to niestety rozczarujecie się największym atutem gry. Wyróżnikiem, dzięki któremu kilka lat temu było o niej tak głośno, czyli mimiką. To, co znakomicie prezentowało się w oryginalnej wersji, w wysokiej rozdzielczości wygląda... gorzej. Choć remaster wyposażono w tekstury o wyższej rozdzielczości niż w pierwotnym wydaniu, twarze straszą rozmytymi detalami i wyraźnie odstają od reszty. Sprawa ma się lepiej, kiedy uruchomimy grę w 1080p, co oczywiste, ale przecież nie po to ktoś decyduje się na bajery Xboksa One X, w tym HDR, żeby z tego nie korzystać. Dość powiedzieć, że wszelkie grymasy najlepiej wypadają na Xboksie 360. To samo dotyczy zresztą dokumentów, które znajdujemy w trakcie prowadzenia śledztw. One również straszą niską rozdzielczością i wyglądają paskudnie.
Pora w końcu wymienić kilka plusów. Remaster oferuje większy zasięg widzenia, nie rozmywając znajdujących się w oddali obiektów. Działa także w płynnych trzydziestu klatkach na sekundę w 4K, choć uważam, że tu spokojnie jego twórcy mogli powalczyć o więcej. Owszem, w porównaniu z wersją na X360, gdzie animacja rwała się jak szalona, te stałe trzydzieści klatek szczerze cieszy, ale osobiście czuję niedosyt.
Poprawiono większość tekstur i płynność rozgrywki, zdecydowano się także na kosmetyczne zmiany związane z mechaniką przesłuchań. Istniejące wcześniej opcje „prawda”, „kłamstwo” i „wątpliwość” zostały zastąpione przez „dobrego glinę” i „złego glinę” oraz możliwość oskarżenia przesłuchiwanego, co moim zdaniem troszeczkę pogarsza jasność przekazu w przypadku osób nieznających pierwszej wersji. Nowe opcje są po prostu mniej precyzyjne i chyba trudniejsze do zinterpretowania. Teraz także nie dowiemy się w trakcie samego przesłuchania, czy podążamy właściwą ścieżką, ponieważ informacje o liczbie poprawnie zadanych pytań i odpowiedzi poznajemy dopiero po zakończeniu tej czynności.
Z uznaniem należy przyjąć fakt, że w remasterze zawarto wszystkie wydane wcześniej DLC, na które składają się dodatkowe wdzianka detektywa oraz pięć nowych spraw. Zostały one wplecione bezpośrednio w kampanię, zatem jeśli gracz nie miał do czynienia z wcześniejszą edycją L.A. Noire, nawet tego nie zauważy.
Blaski i cienie mobilnego L.A. Noire
Switch jest obecnie na rynku konsolą z najsłabszymi bebechami – bije jednak na głowę Sony i Microsoft mobilnością. I tak właśnie trzeba postrzegać L.A. Noire na sprzęcie Nintendo. Nie jest to najlepsza wersja gry, ale to jedyna, w którą zagracie, spacerując po rzeczywistym Los Angeles. Owszem, wygląda ciut lepiej niż na PlayStation 3, bo ma wyższej jakości cienie i tekstury. Zawiera także wszystkie DLC – podobnie jak odświeżona odsłona na „duże” konsole. Wreszcie to cały czas kapitalna gra, która graficznie może już się trochę zestarzała (a i w dniu premiery nie powalała), ale klimatem i unikalnością bije wiele tegorocznych hiciorów.
Szkoda, że pod dwoma względami port na Switcha prezentuje się słabo. Przede wszystkim, gra jest duża (niemal 30 GB), więc w wersji cyfrowej nie mieści się w pamięci urządzenia (do dyspozycji mamy jakieś 25 GB) i wymaga dokupienia karty microSD. Co gorsza, nawet pudełkowa edycja zmusza nas do ściągnięcia dodatkowych 11 GB danych, o czym informuje wielka ramka na froncie pudełka. Rozumiem, że kartridże o większej pojemności są po prostu droższe, ale inne firmy jakoś sobie z tym radzą. Różnie bywa też z optymalizacją. Zdarzają się sporadyczne spadki liczby klatek, które – co ciekawe – powodują spowolnienia całej gry. Na szczęście w przypadku produkcji nastawionej na prowadzenie dialogów i zbieranie materiałów dowodowych nie przeszkadzają jakoś szczególnie mocno. Cieszy za to wykorzystanie dotykowego ekranu Switcha.
L.A. Noire na Switchu oceniam więc dobrze. A kompromisy? Cóż, dzięki nim grę odpalicie teraz wszędzie.
OCENA: 7/10
Adam Zechenter
Taki sobie remaster świetnej gry
Nowa wersja policyjnych przygód detektywa Phelpsa nie rozczarowuje, ale też nie rozpala na nowo uczuć do tej niezwykle udanej produkcji. Remaster jest wykonany poprawnie i chyba jednak trochę po linii najmniejszego oporu. Opisy na okładce oferują wiele – kto się nie skusi na fajny tytuł w 4K i z HDR-em – ale w rzeczywistości to trochę pic na wodę. Gra się w to nadal znakomicie, jednak jeżeli już posiadacie tę pozycję w swoich zbiorach w pierwszej wersji, wydatek na remaster mija się z celem.
O AUTORZE
Sześć lat temu zagrałem w pierwotną wersję L.A. Noire, która zapisała się bardzo dobrze w mojej pamięci. Konfrontacja z wersją zremasterowaną trwała więc kilka dobrych godzin i pomimo paru potknięć Rockstara, który zajął się odnawianiem gry nieistniejącej już ekipy Team Bondi, zamierzam ponownie ukończyć wszystkie sprawy prowadzone przez Phelpsa. Nawet mimo tego, że głównego bohatera uważam za buca.
ZASTRZEŻENIE
Xboksową wersję gry L.A. Noire pozyskaliśmy we własnym zakresie. Edycję na konsolę Nintendo Switch otrzymaliśmy bezpłatnie od polskiego wydawcy, firmy Cenega.