Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Desperados III Recenzja gry

Recenzja gry 12 czerwca 2020, 17:00

autor: Przemysław Zamęcki

Recenzja gry Desperados 3 – strzał w dziewiątkę!

Dzięki ekipie Mimimi Games do łask wrócił gatunek gier kojarzonych przede wszystkim z niezapomnianą serią Commandos. W drugim podejściu do tematu, niemieckie studio zabrało się za przywrócenie do życia marki Desperados.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Wydana przez nieistniejące już hiszpańskie Pyro Studios (możecie znaleźć je na Facebooku pod wiele mówiącą nazwą Pyro Mobile) w 1998 roku gra Commandos: Behind Enemy Lines zainicjowała zupełnie nowy gatunek taktycznych skradanek – rozgrywanych w czasie rzeczywistym, przedstawiających świat w rzucie izometrycznym i z bohaterami charakteryzującymi się odmiennymi zdolnościami.

W owym czasie był to pierwszy tytuł z Półwyspu Iberyjskiego, który zyskał tak ogromną popularność. W ciągu pierwszego pół roku udało się sprzedać ponad 900 tysięcy pudełek z grą. Wkrótce potem gracze mogli cieszyć się pierwszym dodatkiem, który również wzbudził niemałe – choć nie aż tak duże jak wersja podstawowa – zainteresowanie, poprawiając kilka elementów pierwowzoru.

Niektóre obiekty w lokacji można wykorzystać wywołując katastrofę budowlaną.

Prekursorzy

O ile Commandos zapoczątkowało nowy gatunek, tak pojawiający się na rynku chwilę później naśladowcy udoskonalili mechanikę zabawy i przenieśli akcję w inne miejsca niż pola bitew drugiej wojny światowej, konsekwentnie występujące w kolejnych odsłonach „Komandosów”. Jedną z tych gier było Desperados: Wanted Dead or Alive – zapraszająca nas na Dziki Zachód opowieść o łowcy nagród Johnie Cooperze i grupie jego przyjaciół, którzy ruszają w pościg za groźnym rabusiem pociągów, niejakim El Diablo.

Gra spotkała się z entuzjastycznym odbiorem, co zaowocowało dwiema kolejnymi częściami, z czego ta ostatnia tak naprawdę była już tylko nieformalną kontynuacją przygotowaną dla nowego wydawcy. Obie zaś powstały na nowym, obsługującym pełny trójwymiar silniku, co nie do końca zyskało aprobatę fanów.

Niemieccy ninja

PLUSY:
  1. wysoka jakość;
  2. zapadające w pamięć, interesujące postacie;
  3. wiele możliwości poradzenia sobie z prawie każdym problemem;
  4. świetnie zaprojektowane i zróżnicowane lokacje;
  5. spore wyzwanie – nawet na „normalnym” poziomie trudności;
  6. prosta w działaniu aktywna pauza, pozwalająca na spokojnie zsynchronizować poczynania postaci;
  7. świetne udźwiękowienie i kapitalna muzyka.
MINUSY:
  1. postacie i ich umiejętności w zasadzie powielają to, co znamy z poprzedniej gry studia;
  2. działania sztucznej inteligencji bywają słabo skoordynowane.

Kolejne tytuły nie zyskały już jednak takiego rozgłosu i wraz z obniżeniem lotów gatunek w klasycznej formie powoli popadał w zapomnienie. Jednak, jak mawiał poeta, „nie wszystek umrę”, toteż w 2016 roku przywróciła go do życia założona w 2008 w Monachium niezależna firma Mimimi Games, dla której gra Shadow Tactics: Blades of the Shogun była pierwszym dużym i poważnym projektem po kilkuletniej zabawie z produkcjami casualowymi skierowanymi głównie do użytkowników platform mobilnych. Firma od początku posiłkowała się silnikiem Unity 3D i właśnie na nim przygotowała ów tytuł, który sami twórcy określili mianem „Komandosów” z ninjami.

Autorzy mieli dużo szczęścia, choć zapewne jeszcze więcej talentu i znakomitych pomysłów, bowiem tuż przed rozpoczęciem prac nad grą zawisło nad nimi widmo bankructwa i sięganie w tych okolicznościach po niemal zapomniany gatunek było bardzo ryzykownym posunięciem. Shadow Tactics okazało się jednak wielkim hitem, a jeszcze w tym samym roku Mimimi Games zostało uznane za najlepsze niemieckie studio podczas gali Deutscher Entwicklepreis (inaczej mówiąc – German Developer Award).

Mimimi poszło za ciosem. W sierpniu 2018 roku monachijczycy zapowiedzieli prace nad Desperados 3, a więc marką, która po ponad siedemnastu latach od debiutu zdążyła pokryć się patyną, uzyskując jednocześnie status kultowej. Przywracający do życia Johna Coopera i spółkę projekt, noszący początkowo nazwę Codename Kartoffel, został okrzyknięty najbardziej oczekiwanym tytułem podczas Deutscher Entwicklepreis 2018, a teraz, po kolejnych dwóch latach, w końcu trafił na dyski twarde naszego sprzętu. Czy warto było czekać? Bez dwóch zdań – tak!

W chatach oznaczonych czerwonym dzwonem przebywają dodatkowi strażnicy.

Niektóre miejscówki są bardzo widowiskowe.

Panoptykon

Desperados 3 jest prequelem serii, w którym pewne, dziś już doskonale znane fanom postacie, takie jak na przykład Doc McCoy, dopiero trafiają do drużyny Johna, stając się wiernymi towarzyszami naszego rewolwerowca. Z gry dowiemy się, jak oszukano pierwszą karcianą „kanciarę” Dzikiego Zachodu, czyli Kate O’Harę, ujrzymy też zupełnie nowe postacie, które w toku opowieści dołączą do Johna. Tutaj zerkam w kierunku Isabelle Moreau, poznanej pod Nowym Orleanem wiedźmy, praktykującej magię voodoo i potrafiącej między innymi przejąć kontrolę nad wrogim strażnikiem, czyniąc go bezmyślnym zombie wykonującym jej polecenia.

Kobieta posiada też umiejętność polegającą na łączeniu dusz dwóch nieprzyjaciół. Wystarczy wtedy zabić jednego z nich, a drugi natychmiast, bez względu na to, gdzie się znajduje, zginie w identyczny sposób. Isabelle towarzyszy również kotka potrafiąca na chwilę odwrócić uwagę przeciwnika. Tak na marginesie dodam, że kiedy po raz pierwszy przejąłem kontrolę nad kapłanką, przez jakiś czas wydawało mi się, iż rozgrywka stała się nagle łatwiejsza.

Aktywna pauza pozwala zsynchronizować akcję kilku postaci.

Eliminacja długich płaszczy wymaga współdziałania.

Jeśli graliście wcześniej w Shadow Tactics i pamiętacie umiejętności występujących w tamtej grze postaci, to w Desperados 3 będziecie mieć wrażenie deja vu. Jak na dłoni widać pewne wzorce wypracowane przez studio w poprzedniej grze, ale też znane ze starszych tego typu produkcji. W historii o feudalnej Japonii Mimimi inspirowało się starym Desperados, by w Desperados 3 inspirować się z kolei dwoma wymienionymi wyżej tytułami. John Cooper to shinobi Hayato – jeden korzysta z katany, drugi z rewolwerów, ale obaj świetnie radzą sobie z zadawaniem cichej śmierci na odległość za pomocą shurikenu/noża. Jeden z nich rzuca kamykiem, by odwrócić uwagę wrogów, drugi monetą. Potężnie zbudowany Mugen zwabiał butelką sake nieświadomych podstępu strażników, na Dzikim Zachodzie jego rolę przejął Hector Mendoza, który zamiast butelki alkoholu używa Bianki – wielkiej pułapki na niedźwiedzie. Takich korelacji jest więcej, ale tak naprawdę nie mają one prawie żadnego negatywnego wpływu na odbiór gry.

Bardzo Dziki Zachód

Grając w Desperados 3, byłem zachwycony tym, w jaki sposób twórcy podeszli do budowy postaci. Te małe ludziki na ekranie naprawdę mają własną osobowość, co często podkreślają w trakcie wymiany zdań. Studio zajmujące się udźwiękowieniem świetnie dobrało głosy aktorów w angielskiej wersji językowej. Po prostu miło się tego słucha. Tym bardziej że w grze nie zawarto żadnych cutscenek i wszystko oglądamy w rzucie izometrycznym.

W kilku misjach wcielamy się w syna Coopera.

Na błocie widoczne są ślady stóp, które mogą zainteresować patrol.

Niemiecka ekipa znakomicie poradziła sobie także z budową lokacji. Są one bardzo zróżnicowane i naprawdę ładne, a co najważniejsze, niektóre z nich wprowadzają do zabawy nową mechanikę. Tak jest na przykład w jednym z miasteczek, w którym po obfitych opadach deszczu wszędzie występuje błoto i pozostawiane w nim ślady mogą naprowadzić patrol na naszych bohaterów. Zasady zmieniają się także w trakcie misji nocnych, kiedy to strażnicy wyposażeni są w dodatkowe źródła światła.

Czasem znajdujemy nieoczekiwane rozwiązanie jakiegoś problemu, podsłuchując mieszkańców danej lokacji lub nawet samych zbirów. Nie warto się więc śpieszyć i za wszelką cenę zmierzać do jak najszybszego wykonania zadania. Eksplorując teren, dowiemy się więcej, zgłębimy tło fabularne i będziemy po prostu lepiej się bawić. Dzięki takim zabiegom ukończenie jednego poziomu może przeciągnąć się nawet do trzech godzin. Oczywiście za pierwszym razem, bowiem – identycznie jak w Shadow Tactics – po pierwszym zaliczeniu danego etapu poznajemy wszystkie zadania bonusowe, którymi możemy zająć się przy drugim podejściu.

Aby ukończyć misję wszystkie postacie muszą znaleźć się w konkretnym miejscu.

Aktywna pauza i synchronizacja

Kapitalnym patentem jest możliwość włączenia w trakcie zabawy aktywnej pauzy (zatrzymanie czasu nie dotyczy najwyższego poziomu trudności), by zsynchronizować działania bohaterów. W ten sposób możemy eliminować większe skupiska przeciwników, zanim zostanie podniesiony alarm. Nie jest to autorskie rozwiązanie Mimimi – na ten pomysł wpadli już twórcy oryginału sprzed lat – niemniej wykorzystanie go w najnowszym tytule z serii okazuje się nie tylko efektywne, ale również bardzo efektowne. Kiedy niezbyt szybkie zazwyczaj tempo rozgrywki zostaje nagle przerwane palbą z pistoletów, aż ciary przechodzą po plecach.

W przypadku gdy w misji nie uczestniczy Hector, konieczne staje się także lepsze współdziałanie postaci w celu zabicia tzw. „długich płaszczy”, czyli mocniejszych strażników niereagujących na żadne próby rozproszenia ich uwagi czy zwabienia w bezpieczne dla nas miejsce. Dopiero trafienia z dwóch coltów Coopera i poprawka którejś z pozostałych postaci załatwiają tych przeciwników na amen.

Nie w każdej misji uczestniczą wszystkie postacie.

Taka sobie inteligencja

Samej rozgrywce trudno cokolwiek zarzucić. Jest bardzo typowa dla tego gatunku i jeśli mieliście do czynienia choćby z jednym należącym do niego tytułem, od razu załapiecie zasady rządzące tym światem. W razie jakichkolwiek wątpliwości gra w prostym, tłumaczącym wszelkie zależności samouczku na bieżąco pokazuje kolejne kroki, jakie należy wykonać. Jeżeli już miałbym się do czegoś przyczepić, to do sztucznej inteligencji, która zaalarmowana naszą obecnością raz potrafi wykryć postać ukrytą w krzakach, a innym razem chodzi wkoło, niczego nie zauważając. Choć bardzo się starałem, nie doszedłem do żadnych wniosków, dlaczego tak się dzieje – najwidoczniej program działa trochę na zasadzie „chybił trafił”.

Absolutny majstersztyk stanowi za to oprawa muzyczna. Już w menu wita nas motyw niczym ze spaghetti westernu, a w samej grze jest równie interesująco. Naszym zmaganiom towarzyszą różne melodie, dobrze oddające charakter danego miejsca i kiedy na przykład trafiamy w końcu do Nowego Orleanu, z głośników rozbrzmiewa jazz. W dodatku płynnie zmieniający aranżację w zależności od tego, na którą część miasta spojrzymy. Coś fantastycznego.

Interfejs przy korzystaniu z klawiatury i myszki różni się od tego, z którego korzystamy w przypadku podpięcia do komputera pada.

Widowisko

Dla osób znających Shadow Tactics jakość Desperados 3 nie powinna być zaskoczeniem. Obie gry cechuje bardzo wysoki poziom wykonania – kompletnie nie widać po nich, że są dziełami niezależnego studia. Jest tutaj wszystko, co w tym gatunku wydaje się najważniejsze. Kilka sposobów realizacji każdego zadania, trzymająca w napięciu historia, nie od początku tak oczywista, jak by się to mogło wydawać, zapamiętywalne postacie i stopień trudności, który nie demotywuje, tylko wręcz zachęca do podejmowania kolejnych prób. Wielokrotne ładowanie zapisu gry jest tu na porządku dziennym, z czego należy zdawać sobie sprawę, sięgając po ten tytuł. Niemniej wyznam, że nie spodziewałem się, iż zostanę wręcz porwany jakością tego widowiska. Desperados 3 nie jest może zbyt oryginalną grą, ale na pewno godną uwagi i jedną z najlepszych w swoim gatunku. Życzmy sobie równie udanego powrotu serii Commandos.

O AUTORZE

Dawno temu bawiłem się w Commandos 2: Men of Courage i pamiętam jedynie, że gra bardzo mi się wtedy podobała, aczkolwiek poza późniejszym wypróbowaniem pierwszej części raczej utraciłem kontakt z gatunkiem taktycznych skradanek. Przynajmniej do czasu premiery Shadow Tactics, w które pograłem… chwilę. Dopiero Desperados 3 przyciągnęło mnie z niesamowitą siłą i w rezultacie już prawie udało mi się zaliczyć pierwszą odsłonę tej serii. Z dziełem Mimimi Games spędziłem dotychczas ponad trzydzieści godzin i nie wykluczam kolejnych kilkudziesięciu w celu sprostania wszystkim dodatkowym wyzwaniom, które pojawiły się po zakończeniu gry.

ZASTRZEŻENIE

Egzemplarz gry do recenzji otrzymaliśmy bezpłatnie od firmy Dead Good PR, obsługujące wydawcę Desperados 3.

Przemysław Zamęcki

Przemysław Zamęcki

Grał we wszystko na wszystkim. Fan retro gratów i gier w pudełkach, które namiętnie kolekcjonował. Spoczywaj w pokoju przyjacielu - 1978-2021

więcej

TWOIM ZDANIEM

Które klony Commandosów lubisz najbardziej?

Tylko oryginał, Commandos for ever!
12,6%
Desperados
20,9%
Robin Hood: Legenda Sherwood
51,9%
Shadow Tactics: Blades of Shogun
14,6%
Zobacz inne ankiety
Oceny redaktorów, ekspertów oraz czytelników VIP ?

Y.O.R.G.U.L. VIP 16 lipca 2021

(PC) Jeśli podobała Wam się poprzednia gra studia Mimimi czyli Shadow Tactics to Desperados III także przypadnie Wam do gustu.
Jest to praktycznie ta sama gra tyle, że w klimatach westernowych.

8.5
Recenzja gry Ara: History Untold - marketing oszukał mnie, że to kolejny klon Civki, a to coś całkowicie innego
Recenzja gry Ara: History Untold - marketing oszukał mnie, że to kolejny klon Civki, a to coś całkowicie innego

Recenzja gry

Nie, Ara: History Untold - wbrew hasłom marketingowym - nie będzie kolejną alternatywą dla serii Civilization. Jednak nie jest to wada, bo gra ma na siebie własny pomysł i realizuje go sprawnie, choć nie zawsze konsekwentnie.

Recenzja gry 63 Days - to nie Niemcy są tu największym wrogiem, ale absurdy, błędy i brak logiki
Recenzja gry 63 Days - to nie Niemcy są tu największym wrogiem, ale absurdy, błędy i brak logiki

Recenzja gry

Po 20 godzinach, które spędziłem z 63 Days, miałem w sobie mnóstwo sprzecznych emocji. Z jednej strony uważam, że to przeciętna gra z aspiracją do ponadprzeciętnej – z drugiej zaś liczba błędów i nielogicznych rozwiązań przeraża.

Recenzja gry Frostpunk 2 - polityka bywa gorsza od apokalipsy
Recenzja gry Frostpunk 2 - polityka bywa gorsza od apokalipsy

Recenzja gry

Gdy pierwszy raz uruchomiłem Frostpunka 2, byłem pełen obaw. Twórcy ewidentnie chcieli poeksperymentować z konwencją, zmienić formułę i zaoferować coś nowego. Czy jednak wyszło to grze na dobre?