Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Dark Souls III: The Ringed City Recenzja gry

Recenzja gry 30 marca 2017, 13:47

autor: Tomasz Piotrowski

Recenzja gry Dark Souls III: The Ringed City – ukoronowanie serii Dark Souls

Przed dodatkiem The Ringed City do Dark Souls III stoi niebywale trudne zadanie – godnie zwieńczyć całą serię gier RPG akcji, które już za życia obrosły kultem. I wiecie co? From Software dało radę. Znowu.

Recenzja powstała na bazie wersji PC. Dotyczy również wersji PS4, XONE

PLUSY:
  1. dużo nowych typów broni, czarów i pancerzy;
  2. znakomity projekt lokacji;
  3. fabuła świetnie zamyka całą historię;
  4. nawiązania do poprzednich odsłon cyklu są bardzo przemyślane.
MINUSY:
  1. pierwsza część DLC jest słabsza od reszty;
  2. miejscami naciągany poziom trudności.

Wszystko ma swój początek i musi się kiedyś skończyć. Wszystko, co dobre, szybko się kończy. Powyższe zdania najlepiej obrazują myśli, jakie towarzyszyły mi w momencie odpalania The Ringed City – drugiego i zarazem ostatniego DLC do finału trylogii Dark Souls. Wiedziałem, że odejdę od komputera ze łzami w oczach. Nie byłem jednak pewien, czy będą to łzy wzruszenia, zawodu, czy też popłaczę się, bo jakiś boss wgniecie mnie w ziemię.

Nowe i stare w jednym?

Praise the Sun!

Aby rozpocząć zabawę w The Ringed City, musimy albo ukończyć walkę z głównym bossem poprzedniego DLC, albo dotrzeć do końca podstawki. Dopiero wtedy możemy wyruszyć na wyprawę do tytułowego miasta, które skrywa tajemnicę całego uniwersum gry. Nie będę wdawać się w szczegóły i powiem tylko, że fabuła/realia to prawdopodobnie najmocniejszy element tego DLC. Docenią je zwłaszcza osoby, które grały w poprzednie odsłony serii From Software.

Dodatek przynosi kilka nowych rozwiązań, które zmieniają trochę to, jak gra się w Dark Souls III. Po pierwsze, lokacje są nastawione na podróżowanie z góry na dół. Co chwilę zeskakujemy na niższe poziomy dziwacznego zlepku budowli, który wydaje się wyjęty żywcem z filmu Incepcja. Jest to interesujące, bo dotychczas spadanie wiązało się ze śmiercią. Teraz musimy skakać w nieznane i liczyć na to, że przetrwamy. W ten sposób twórcy bawią się z naszymi przyzwyczajeniami. W wielu sytuacjach nie mamy nawet sekundy na zastanowienie się i sprawdzenie, czy upadek z danej wysokości nie okaże się śmiertelny. Wynika to z drugiego mechanizmu wprowadzonego przez The Ringed City.

Kilka sekwencji wymusza chowanie się za elementami otoczenia, by unikać zabójczych ataków wrogów znajdujących się daleko od nas. Przypomina to trochę sytuację w lokacji Nightmare of Mensis z Bloodborne’a, gdzie olbrzymi „mózg” zabijał nas w zaledwie kilka sekund od pojawienia się w jego polu widzenia. Właśnie te sekcje z osłonami sprawiły mi najwięcej problemów i mam wrażenie, że podnoszą one poziom trudności całego dodatku – a zarazem są jego zdecydowanie najsłabszym elementem. Nie testuje się w takich momentach naszych umiejętności, tylko zmusza do biegania na oślep aż do chwili, gdy wpadniemy na rozwiązanie problemu.

Przeciwnicy, broń, lokacje – wspaniałe

Poza wspomnianymi wyżej zmianami mamy do czynienia z typowym DLC, serwującym nowe rodzaje broni, zbroi, czarów i pierścieni, wśród których każdy znajdzie coś dla siebie. Moim faworytem są drzwi, które służą nam jako tarcza. Miałem okazję pobawić się także nową halabardą i sierpem, które sprawują się w walce całkiem nieźle. Na pierwszy rzut oka sprzęt dostępny w tym dodatku wydał mi się znacznie ciekawszy od tego, co zostało zaoferowane w Ashes of Ariandel. Podobnie jest z bossami, których w DLC znalazła się czwórka. Starcia z nimi są niezłe, choć dużo im brakuje do najlepszych pojedynków w historii serii. Tylko jeden z potężnych przeciwników sprawił mi kłopot – był sporym wyzwaniem i musiałem do niego podchodzić kilka razy. Reszta wrogów padła przy pierwszej próbie i nie powinna nikomu przysporzyć problemów.

Recenzja gry Dark Souls III: The Ringed City – ukoronowanie serii Dark Souls - ilustracja #3

W dodatku znalazła się intrygująca zagadka. Na jednej ze ścian obok ogniska pojawia się wpis na temat człowieczeństwa, który naprowadza nas na to, co mamy zrobić, aby odblokować sekret.

Muszę wspomnieć o nowych przeciwnikach, bo tworzą oni dość ciekawą mieszankę. Gwarantuję, że tak zwane „anioły” zalezą za skórę każdemu graczowi – odpowiadają one za większość moich zgonów w dodatku. To właśnie te stworzenia zmuszają nas do biegania i chowania się za osłonami, podczas gdy same wiszą sobie w powietrzu. Reszta potworów nie jest tak zabójcza i stanowi dobry miks przeciwników bazujących na jakiejś sztuczce oraz wojowników, z którymi walczymy w tradycyjny sposób. Nowy typ rycerzy zapewnił mi kilka świetnych walk, które zaliczam do moich ulubionych momentów w całej grze.

Siłą serii Souls od zawsze był wygląd lokacji. The Ringed City nie zawodzi pod tym względem i stwarza okazję do przemierzania zróżnicowanych terenów znajdujących się na dwóch różnych obszarach. Zwiedzamy ruiny, które mogliśmy ujrzeć podczas finału Dark Souls III. Trafiamy także na bagna i moczary, które pochłonęły jakąś bazylikę. Dwie sporych rozmiarów mapy oferują masę różnorodnych miejsc, wyglądających świetnie i odwołujących się do historii całej serii. Wielokrotnie zatrzymywałem się, żeby podziwiać widoki i powspominać moje przygody z wcześniejszych części cyklu. Ten element dodatku naprawdę udał się twórcom i jestem usatysfakcjonowany tym, jak prezentuje się The Ringed City.

Dogasający płomień

Trudno mi kompletnie oddzielić moje uczucia do cyklu Souls od opinii na temat samego The Ringed City – głównie ze względu na to, że siłą tego dodatku jest kontekst. Mamy przecież do czynienia z finałem jednej z najlepszych serii w historii gier wideo. The Ringed City oferuje ostatni kawałek układanki, która powstawała przez całe sześć lat. To właśnie sprawiło, że fani – w tym i ja – mieli w stosunku do tego DLC dość wygórowane oczekiwania. Na tę chwilę jestem pewien jednej rzeczy. The Ringed City zrekompensowało mi braki dodatku Ashes of Ariandel.

Poprzednim razem utyskiwałem na bardzo krótki czas rozgrywki i niezbyt wiele do roboty dla kogoś, kto nie jest miłośnikiem PvP. The Ringed City wypada pod tym względem znacznie lepiej, nawet jeśli poziom trudności wydaje się trochę naciągany. Otrzymujemy odpowiedzi na pytania trapiące fanów od pierwszej części cyklu, a ponadto mamy szansę zmierzyć się z kilkoma interesującymi przeciwnikami. Kiedy doda się do tego wspaniałe lokacje i dobrze zrealizowane nawiązania do innych odsłon serii, otrzyma się naprawdę solidny produkt.

Oczywiście nie brak tu drobnych problemów. Druga połowa dodatku jest zdecydowanie lepsza od tego, czym zostajemy przywitani, a wspomniane już „anioły” to przegięcie i sztuczne zawyżanie stopnia trudności gry. Mam też zastrzeżenie do tego, jak From Software potraktowało eksplorację w pierwszej części DLC – w dodatek wbudowano kilka wiadomości od deweloperów, informujących o tym, w których miejscach mamy przemieszczać się w dół.

Psuje to nieco atmosferę i zniechęca do eksperymentowania. Po co było wprowadzać do gry nowy element, jeśli przy korzystaniu z niego trzeba prowadzić gracza za rękę? Rozumiem, że zastosowanie wiadomości jakiś sens tutaj ma – sam musiałem walczyć z oporem przed zbliżaniem się do jakichkolwiek krawędzi – jednak wolałbym, by skorzystano z mniej oczywistej metody naprowadzenia gracza na to, co ma zrobić w danej sytuacji. Na szczęście w momencie dotarcia do tytułowego miasta kwestie te przestają być problemem.

W blasku chwały

Parafrazując słowa byłego premiera, mogę powiedzieć, że wybitną grę poznaje się po tym, jak się ona kończy, a nie jak się zaczyna. W przypadku Dark Souls mamy do czynienia z wyjątkową serią, która ani na moment nie popadła w przeciętność. The Ringed City jest ukoronowaniem zarówno trzeciej części, jak i całego cyklu Souls. From Software udało się stworzyć coś naprawdę specjalnego.

O AUTORZE

The Ringed City ukończyłem w ciągu około 6 godzin. Dodatkowe dwie godziny spędziłem na kooperacji, inwazjach innych graczy i szukaniu sekretów. Swoją przygodę z „SoulsBorne’em” zacząłem od Demon’s Souls, które było dla mnie niezrozumiałym koszmarem. Przeszedłem wszystkie gry z serii Souls, a także Bloodborne’a i kilka odsłon King’s Fielda. Miałem też okazję grać w kilka tytułów ewidentnie inspirowanych twórczością From Software. Dark Souls należy do trójki moich ulubionych gier wszech czasów. Spędziłem kilkadziesiąt godzin na poznawaniu tzw. lore serii i nie czuję z tego powodu nawet odrobiny wstydu.

ZASTRZEŻENIE

Kopię dodatku The Ringed City na PC otrzymaliśmy nieodpłatnie od polskiego wydawcy, firmy Cenega.

Recenzja gry Metaphor: ReFantazio - piękna baśń na 100 godzin zachwyca systemem walki, choć razi moralizatorstwem
Recenzja gry Metaphor: ReFantazio - piękna baśń na 100 godzin zachwyca systemem walki, choć razi moralizatorstwem

Recenzja gry

Metaphor: ReFantazio to ogromne, naprawdę ogromne jRPG, w którym przepiękna oprawa audiowizualna idzie w parze z angażującym systemem walki i genialnymi projektami przeciwników - szkoda, że w warstwie fabularnej nie wszystko zagrało tak, jak powinno.

Recenzja gry Mario & Luigi: Brothership - czarująca przygoda i udane wskrzeszenie serii
Recenzja gry Mario & Luigi: Brothership - czarująca przygoda i udane wskrzeszenie serii

Recenzja gry

Po dziewięciu latach i bankructwie oryginalnych twórców, seria Mario & Luigi powraca z całkiem nową odsłoną. Brothership to godna kontynuacja serii, logicznie rozwijająca motywy poprzedniczek - lecz pokazuje także, że więcej to nie zawsze lepiej.

Recenzja gry Dragon Age: Straż Zasłony - w Veilguard są emocje, ale dziś to trochę za mało
Recenzja gry Dragon Age: Straż Zasłony - w Veilguard są emocje, ale dziś to trochę za mało

Recenzja gry

Dragon Age: The Veilguard robi wiele rzeczy, za które gracze pokochali gry BioWare – lecz zarazem przypomina, jak wiele w gatunku RPG da się wykonać znacznie lepiej.