XCOM 2: War of the Chosen Recenzja gry
Recenzja dodatku War of the Chosen do gry XCOM 2 – 100 zmian w cenie pełniaka
XCOM 2 nigdy nie był tak dobry, jak z rozszerzeniem War of the Chosen. Dodatek wprowadza całą masę zmian, które robią niezłą grę jeszcze lepszą. Szkoda tylko, że trzeba za niego tyle zapłacić. Z drugiej strony – warto.
- masa zmian i nowości;
- syndrom jeszcze jednej tury;
- wysoka regrywalność;
- wybrańcy, czyli przeciwnicy z krwi i kości;
- znaczne uatrakcyjnienie rozgrywki na mapie strategicznej;
- trzy frakcje i związane z nimi dodatkowe bonusy i misje;
- zagubieni, czyli atakujący w hordach bezmyślni zombie;
- wprowadzenie niektórych sugestii graczy.
- wysoka cena;
- gra niezbyt dobrze tłumaczy wszystkie niuanse rozgrywki;
- przy standardowych ustawieniach losowość podczas zabawy potrafi dać w kość;
- sporadyczne, drobne błędy czy spadki klatek.
Mulder i Scully mieli rację – kosmici istnieją i niezłe z nich skurczybyki. Niestety, zorientowaliśmy się w tym zbyt późno, więc inwazja na Ziemię, przedstawiona we wznowieniu serii XCOM z 2012 roku, zakończyła się naszą klęską. Ludzkość złożyła broń, a starsi, jak obcy kazali się tytułować, stworzyli pozory pokojowej koegzystencji. Organizacja wojskowa ADVENT pilnuje porządku, a wylewająca się z głośników i ekranów propaganda stara się utrzymać ludzi w przekonaniu, że wszystko zmierza w dobrym kierunku. 20 lat po podboju podziemny ruch oporu w postaci organizacji XCOM budzi się na nowo do walki. Odbicie dowódcy z okresu inwazji na Ziemię jest początkiem wydarzeń, które doprowadzą – jeśli gracze wykażą się zdolnościami strategicznymi i taktycznymi – do odkrycia tajemnic obcych i zakończą ich dominację nad ludźmi.
Tak w skrócie wyglądała opowieść w XCOM-ie 2 i – co tu dużo mówić – niewiele się zmieniła. Dodatek War of the Chosen wprowadza masę nowości, ale akurat fabuła pozostała niemal nietknięta. To dobrze, bo była ona mocną stroną gry, a zarazem nie pozostawiała pola na dodatkowe wątki czy historie. Rozszerzenie skupia się na tym, co stanowi istotę każdej turowej strategii taktycznej, czyli na mechanizmach rozgrywki. Wplata więc w opowieść elementy dokładane przez twórców w kolejnych dodatkach (choć ich nie posiada), ale przede wszystkim stara się uczynić rozgrywkę jeszcze fajniejszą – i to faktycznie się udaje. XCOM 2 z rozszerzeniem War of the Chosen to jedna z lepszych strategii taktycznych. Szkoda, że całość jest taka droga.
Dylemat projektanta
CO TAM, PANIE, OCENIASZ?
War of the Chosen to niesamodzielny dodatek do gry XCOM 2 – aby go uruchomić, potrzeba podstawki. Faktycznie, rozszerzenie jest świetne, ale trzeba pamiętać, że kosztuje tyle, ile nowa gra. Za 160 zł możecie kupić np. zapowiedziane na tę jesień Śródziemie: Cień wojny. Pamiętajcie więc, że oceniając rozszerzenie, oceniam tylko zmiany, które wprowadza – nie wystawiam noty obecnemu całokształtowi produkcji, bo większość tych elementów zadebiutowała już rok temu.
Rok temu, recenzując XCOM 2, napisaliśmy, że nowa gra zaledwie rozwija formułę poprzedniej odsłony – w bezpieczny sposób. Faktycznie, wprowadzono wtedy wiele zmian, ale żadna nie była rewolucyjna. To odwieczny problem produkcji, które opierają się na uwielbianych przez fanów mechanizmach. Zbyt poważne modyfikacje mogą miłośników serii odstraszyć, zbyt niewielkie po prostu ich znudzić. Doświadczyła tego choćby taka firma jak Blizzard, która od lat nie ma pomysłu, co zrobić ze swoim Diablo III, i zamiast kombinować woli po prostu czekać, pracując pewnie nad koncepcją nowej odsłony – ale po cichu. Inaczej jest z pokrewną XCOM-owi serią Fire Emblem, której kolejne części niewiele się od siebie różnią – jej twórcy wybrali strategię regularnego tworzenia następnych podobnych do siebie tytułów.
Firaxis Games zdecydowało się na drogę pośrednią: choć w swoim rozszerzeniu wprowadziło masę zmian – twórcy chwalili się wręcz, że w prace nad dodatkiem włożyli tyle wysiłku, ile wymagałoby stworzenie XCOM-u 3 – nie zaoferowało jednak graczom zupełnie nowej gry. Zamiast tego otrzymaliśmy przeogromny dodatek (wyliczono, że mniejszych i większych nowinek jest ponad 110)... w cenie nowego tytułu. Dla największych fanów serii, którzy XCOM-em już się znudzili, to gratka i szansa powrotu do tej świetnej gry.
XCOM ZMIENNY JEST (1)
Nie sposób opisać kompletu zmian, jakie w grze wprowadził dodatek War of the Chosen. Żeby Was nie zanudzić omówieniem ich wszystkich, w tekście sygnalizujemy tylko najważniejsze, a resztę (a i to niecałą) umieszczamy w ramkach:
- Żołnierze mogą teraz nawiązywać bliskie więzi z towarzyszami. Działa to trochę na wzór patentu z Fire Emblem, ale nie ma charakteru miłosnego (na szczęście!) i sprowadza się do kilku dodatkowych bonusów (np. do przekazywania kompanowi dodatkowych ruchów w czasie misji czy bonusów do celności). Fajna rzecz!
- Gdy zyskujemy zaufanie poszczególnych frakcji ruchu oporu, możemy korzystać ze specjalnych kart, które dodają różne bonusy. Np. żniwiarze jedną z nich dorzucają naszym żołnierzom premię do zasięgu ruchu w czasie pierwszych trzech tur każdej misji.
- Nasi żołnierze teraz się męczą – nie można ich więc w kółko wysyłać na misje, bo nawet jeśli nie zostaną ranni, ryzykujemy wzrost ich stresu i większą szansę na negatywne cechy (patrz ramka nr 2). Dzięki temu nie wystarczy teraz mieć sześciu dopakowanych herosów.
Trzech wrogów...
XCOM ZMIENNY JEST (2)
- Aby poprawić swoje relacje z trzema sojuszniczymi frakcjami możemy (a nawet musimy) wysyłać żołnierzy na misje. Nie dowodzimy nimi, tylko wybieramy skład i cel. W zamian dostajemy np. nowego rekruta, dodatkowe informacje na temat wybrańców czy zasoby.
- Przed rozpoczęciem kampanii możemy teraz wybrać jeden z wielu różnych modyfikatorów. Część z nich to po prostu sugestie graczy czy pomysły z modów. Do wyboru mamy np. dwukrotne zwiększenie życia wszystkich postaci (mniejsza rola szczęścia) czy zwiększenie odliczanej liczby tur w misjach na czas (większa rola taktycznej rozgrywki).
- Wojna z obcymi to stresująca sprawa – u naszych żołnierzy mogą się więc teraz pojawić negatywne cechy, które wpływają na ich zachowanie. Np. po zaliczeniu pudła snajper może nabawić się lęku przed niecelnymi strzałami i gdy kolejny raz pośle kulę nie tam, gdzie powinien, może spanikować. Na szczęście bohaterów da się leczyć z tych fobii w ambulatorium.
Najpoważniejszą zmianą, sygnalizowaną w samym tytule rozszerzenia, jest trójka nowych wrogów. Tym razem nie chodzi o dodatkowy rodzaj przeciwników, których spotkamy w kolejnych misjach (choć i tacy znaleźli się w dodatku), ale o trzy konkretne postacie. Powołani do życia przez obcych wybrańcy to doskonali wojownicy, mistrzowie w swoim fachu, godni przeciwnicy naszych najlepszych żołnierzy. Pojawiają się co jakiś czas w trakcie kampanii, utrudniając zaliczenie danej misji. Co ciekawe, pokonani wracają – w niemal magiczny sposób – i to silniejsi niż przedtem.
Czarnoksiężnik to najstarszy stworzony przez obcych wybraniec. Ma bardzo silne poczucie lojalności względem starszych. Jest też mistrzem psioniki – tymi umiejętnościami dorównuje niemal swoim twórcom. Jego głównym przeciwnikiem jest frakcja templariuszy.
Fakt, że wybrańcy mają silnie zarysowane osobowości (oj, dużo się nasłuchamy ich wypowiedzi w czasie misji czy na mapie strategicznej) i zabici wracają jeszcze potężniejsi, powinien skojarzyć się Wam z systemem nemezis w grze Śródziemie: Cień Mordoru. Sami twórcy przyznali się do inspiracji tym rozwiązaniem. I trzeba stwierdzić, że fajnie im to wyszło. Nasza trójka przeciwników ma swoje wyjątkowe strategie walki – łowczy korzysta z linki i namierza ze snajperki naszych żołnierzy, a czarnoksiężnik, będący mistrzem psioniki, wzywa samobójczych zombie, którzy wysadzają się obok celu. Wyzwania, w których pojawiają się wybrańcy, od razu stają się trudniejsze. Dodatkowo, aby pokonać któregoś z nich, musimy najpierw – podczas misji w ramach tajnych operacji – wyśledzić jego twierdzę, czyli miejsce, gdzie się odradza. Dopiero tam możemy zakończyć życie tego potężnego półobcego.
Równie miłą nowością, jak wspomniane nowe taktyki wybrańców, są ich osobowości. Wrogowie, choć różnią się charakterami, okazują się dość gadatliwi, więc powoli coraz lepiej ich poznajemy. Nie jest tak, że twórcy z Firaxis stworzyli niezapomniane kreacje – do czynienia mamy z kliszami i wyświechtanymi schematami, a dwie postacie (łowczy i zabójczyni) zlewały mi się w jedno, ale nikt przecież nie oczekiwał nieprzyjaciół na wzór Vaasa Montenegro z Far Crya 3.
DRUGA OPINIA
Jak sporo fanów produkcji studia Firaxis Games czekałem na dodatek do XCOM-u 2 z wypiekami na twarzy. Twórcy karmili nas materiałami z gry, przedstawiającymi najciekawsze zmiany wprowadzane przez War of the Chosen, jednak okazuje się, że nie pokazali tam wszystkiego. Trzy duże frakcje ruchu oporu, które oddają do dyspozycji gracza po jednej klasie postaci (tym samym w grze jest ich już łącznie 9, wliczając robota SPARK-a) i mnóstwo misji. Dodatkowe typy broni, badania i pomieszczenia. Nowe jednostki ADVENT-u, trójka wybrańców uprzykrzająca nam życie zarówno na mapie świata, jak i na polu walki, zagubieni przypominający nieumarłych, którzy atakują tak jednostki gracza, jak i obcych. Twórcy zadbali także o urozmaicenie samej rozgrywki. Wprowadzenie więzi między żołnierzami, ich zmęczenie po zakończeniu misji czy możliwość nabycia negatywnej cechy (jak strach przed wybrańcami) dodają naszym podopiecznym elementu ludzkiego.
Twórców pochwalić należy także za delikatne zmiany w samej fabule: zmodyfikowane sceny przerywnikowe, które teraz nagle nabierają większego sensu, czy wprowadzenie w całkowicie nowy sposób zawartości z poprzednich dodatków – wszystko to sprawia, że nawet weterani serii będą chłonąć historię na nowo. Spędziłem z podstawką i poprzednimi dodatkami łącznie około 200 godzin, przechodząc grę na kilku poziomach trudności, tak z modami, jak i bez, a po ukazaniu się War of the Chosen gra na nowo jest w stanie mnie zaskoczyć. Dodatku nie udało mi się jeszcze ukończyć, lecz już teraz mogę bez wątpliwości stwierdzić, że jest to pozycja obowiązkowa i dla fanów, i miłośników strategii taktycznych, nawet biorąc pod uwagę dość wysoką cenę. Jeśli DLC utrzyma poziom do samego końca, w moim odczuciu będzie zasługiwać na ocenę 9/10.
Jakub Bugielski
...i trzech sojuszników
Renegaci to żołnierze ADVENT-u, którym udało wydostać spod kontroli tej organizacji. Celem tych dezerterów jest pokonanie własnych twórców i obronienie w ten sposób innych światów przed tym, co spotkało Ziemię. Na ich czele stoi Betos, doświadczona wojowniczka.
Poza trójką nowych wrogów, pojawili się też nowi sojusznicy. Mowa o frakcjach, które również na własną rękę walczą z obcymi – renegatach (czyli zbuntowanych żołnierzach ADVENT-u), templariuszach (po cichu załatwiających swoje sprawy) i psionicznych żniwiarzach. Dość szybko wchodzimy z nimi w kontakt, co owocuje m.in. trzema dodatkowymi typami żołnierzy (są to... żniwiarz, templariusz i renegat), ale zanim zdobędziemy ich zaufanie, mija co najmniej kilkanaście godzin. Nowe klasy postaci w miły sposób uatrakcyjniają rozgrywkę, choć trudno tu mówić o jakiejś rewolucji. Tak czy inaczej, zmiana ta oznacza wiele nowinek, które po prostu rozwijają podstawkę i zapewne trafią w gust większości fanów XCOM-u 2.
Najważniejszym novum na mapie strategicznej, które wnosi wiele świeżości do rozgrywki, są tajne operacje (covert ops), czyli powiązane z frakcjami zadania, do wykonania których możemy delegować naszych żołnierzy. Wybieramy skład, czasem wzmacniając go technikiem czy naukowcem, i na jakiś czas tracimy naszych ludzi z oczu. W zdecydowanej większości wypadków ci po paru dniach wracają, co najwyżej ranni, przynosząc także łup w postaci np. nowego rekruta, informacji, stopów metali czy innych zasobów. Sporadycznie zdarza się, że nasza ekipa wpada w pułapkę wybrańca, a wtedy gra przenosi nas na mapę taktyczną i musimy doprowadzić naszych ludzi do punktu ewakuacji. Tajne operacje to dobre rozszerzenie rozgrywki – mapa strategiczna robi się bardziej skomplikowana, a nasi słabsi żołnierze mogą w ten sposób zdobywać doświadczenie i pogłębiać więzi między sobą (kolejna nowika, patrz ramka nr 1).
XCOM ZMIENNY JEST (3)
- Pojawiły się nowe rodzaje wrogów: kapłan ADVENT-u, czyściciel ADVENT-u oraz upiór. Ten ostatni jest szczególnie nieprzyjemny, bo w pewnym sensie przejmuje kontrolę nad jednym z naszych żołnierzy, wyłączając go na jakiś czas spod naszego dozoru.
- Wprowadzono dodatkowe rodzaje standardowych misji, a wśród nich takie, które polegają na wykradaniu zasobów ADVENT-u (tutaj dużą rolę odgrywa tempo, bo co dwie tury wrogowie zabezpieczają cześć łupu) czy zabójstwie dowódcy obcych.
- W trakcie misji zdobywamy punkty doświadczenia (np. za flankowanie wrogów), które pozwalają potem odblokować żołnierzom dodatkowe umiejętności w bardziej niż do tej pory rozbudowanym drzewku.
Ślepy los
War of the Chosen to duży dodatek, ale fundamentów gry nie zmienił. Uważam, że to słuszna decyzja, bo XCOM 2 to bardzo dobra gra, jednak kilka słabszych elementów także pozostało nietkniętych. Największe zastrzeżenia mam do ogromnej roli szczęścia. Jedna błędna decyzja wciąż może doprowadzić do śmierci naszych postaci, nadal też nie zawsze jesteśmy winni temu, że misja, idąca dotąd jak z płatka, zamienia się w ponurą rzeź. Losowość i mała ilość życia żołnierzy (nawet gdy są na najwyższym poziomie, silny przeciwnik potrafi załatwić ich jednym „krytykiem”) mogą po prostu drażnić – to zresztą jeden z głównych zarzutów względem XCOM-u 2, który najczęściej pojawia się w opiniach graczy.
Dodatek nie tylko niewiele w tej kwestii naprawia – mimo że wzmocnienie żołnierzy zwiększa ich przeżywalność na polu bitwy – ale nawet jeszcze bardziej pogarsza naszą sytuację. Najbardziej dali mi w kość zagubieni, czyli nowy rodzaj przeciwników. To bezmyślni ludzie, obiekt eksperymentów obcych – mówiąc krótko: zombie. Atakują zawsze grupowo, a potrafi ich przywołać np. eksplozja. Co prawda zabicie jednego z nich przynosi darmową turę (a więc przy odrobinie szczęścia można załatwić kilku jednym żołnierzem, co sprawia niesamowitą satysfakcję), ale w połączeniu z losowością i wysokim stopniem trudności gry tworzy wybuchową mieszankę.
Wyobraźcie sobie, że wpadacie na silną grupę obcych, a jeden z nich – czyściciel z miotaczem płomieni – podpala pobliskie samochody, które jeden po drugim wybuchają, przyciągając zagubionych. Nie do końca ze swojej winy trafiacie w sam środek piekła, z którego trudno wyjść obronną ręką bez... wczytania zapisu poprzedniej tury i próby rozwiązania sytuacji tak, aby nie doprowadzić znowu do apokalipsy zombie. Wiem, że są osoby, które cenią sobie wysoki poziom XCOM-u. Ja jednak należę do tych graczy, którzy nie zdecydowaliby się na rozgrywkę w trybie Ironman na najwyższym stopniu trudności.
Skoro mówimy już o słabszych elementach, to szkoda, że twórcy nie rozwiązali problematycznej chwilami kamery, która co jakiś czas – choć nie tak znowu często – potrafi skutecznie zasłonić fragment mapy, który akurat w tym momencie jest dla nas ważny. Drażni też okazyjne zastyganie rozgrywki na parę sekund czy opóźnienia w animacjach. Nasi żołnierze nadal uwielbiają, strzelając w trybie warty, celować prosto... w ściany. Gra raz mi się wysypała, a co jakiś czas zaliczałem niewielkie spadki klatek – poza tym jednak optymalizacja robi całkiem dobre wrażenie.
Świetny XCOM
XCOM ZMIENNY JEST (4)
- Badania naukowe postępują teraz szybciej – m.in. dzięki przełomom, które pozwalają na szybsze odkrycie niektórych technologii.
- Siedziby frakcji możemy odwiedzać na mapie strategicznej. Gdy zatrzymamy się w nich naszym Avengerem, to – w zależności od tego, u kogo gościmy – nasi żołnierze szybciej się leczą bądź konstrukcje powstają krócej.
- Wprowadzono nowe budynki, takie jak np. aula ruchu oporu (tutaj przydzielamy tajne misje) czy centrum szkoleniowe, w którym możemy pogłębiać więzi miedzy żołnierzami czy odblokowywać im dodatkowe umiejętności.
XCOM 2 to jedna z najładniejszych strategii taktycznych. War of the Chosen dokłada do tego swoją cegiełkę, bo nowe mapy (np. opuszczone miasta pełne zagubionych) są klimatyczne i efektownie się prezentują. Jeśli dodać do tego kapitalną oprawę muzyczną i niezłe cut-scenki, otrzymamy niemal filmowe doświadczanie. I to w grze strategicznej, gatunku dzisiaj raczej niszowym. Studio Firaxis z tego właśnie słynie – tworzy dopracowane dzieła o charakterze produkcji AAA. Znane jest też z niebyt przyjaznej kieszeniom graczy polityki dotyczącej dodatków. W Civilization VI pojedyncze frakcje kosztują ponad 20 zł, nie lepiej było w XCOM-ie 2, w którym drobne DLC potrafiły być wyceniane na jeszcze więcej (jak np. Alien Hunters, dodające kilku wrogów oraz parę bardzo silnych typów broni i pancerzy za ponad 40 zł).
Wraz z dodatkiem otrzymaliśmy najlepsze doświadczenie, jakie może zaoferować XCOM 2. Nie wyobrażam sobie, żeby ta gra mogła być na jakimś poziomie jeszcze lepsza – pomijając wymienione wcześniej wady. Czy to znaczy, że War of the Chosen to świetne rozszerzenie? Tak, choć trudno nie zgrzytać zębami z powodu kosztu, jaki trzeba ponieść. W cenie pełniaka otrzymujemy bardzo dużo – niemniej nie pełniaka. Gdybym miał oceniać „dwójkę” razem z dodatkiem, uznałbym ją za kapitalną produkcję, zasługującą na mocne 9/10. Samo rozszerzenie jest jednak „tylko” bardzo dobre i otrzymuje 8/10, z tych powodów, które wcześniej wymieniłem.
Myślę jednak, że dla miłośników XCOM-u cena dodatku nie będzie większą przeszkodą, tym bardziej że po to rozszerzenie po prostu warto sięgnąć. Jeśli natomiast się wahacie, lepiej zaczekać na przecenę. W międzyczasie pojawią się fanowskie modyfikacje, w tym na pewno popularne Long War. A wtedy trzeba będzie War of the Chosen po prostu kupić. Mało jest tak bogatych dodatków.
O AUTORZE
Z War of the Chosen spędziłem ponad 35 godzin, zanim załatwiłem trzech wybrańców. Jedną połowę tego czasu na normalnym poziomie trudności, a drugą na łatwym – oj, gra potrafi dać w kość. Ponadto w ciągu całej rozgrywki zabiłem 228 zagubionych i X. Swoją przygodę z serią rozpocząłem jeszcze w latach 90. grą X-COM: Terror from the Deep. Od tego czasu miałem do czynienia z większością odsłon cyklu, a ostatnio także z oldskulownym klonem serii w postaci Xenonauts.
ZASTRZEŻENIE
Kopię dodatku War of the Chosen do gry XCOM 2 w wersji na PC otrzymaliśmy nieodpłatnie od polskiego wydawcy, firmy Cenega.