Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Realms of Arkania: Blade of Destiny HD Recenzja gry

Recenzja gry 9 sierpnia 2013, 12:45

autor: Szymon Liebert

Recenzja Blade of Destiny HD - remake Realms of Arkania to dramat jakich mało

Recenzujemy remake jednej z legend RPG – Realms of Arkania: Blade of Destiny HD. W tym przypadku sprawa jest dość jasna. Dostaliśmy niedokończoną grę, przy której niedoskonały pierwowzór wydaje się świetną produkcją.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

PLUSY:
  1. to wciąż kultowe Blade of Destiny.
MINUSY:
  1. kiepska próba „poprawienia” gry;
  2. słaba i niepotrzebna grafika 3D;
  3. koszmarne sterowanie i system walki;
  4. błędy, błędy, błędy...
  5. błędy, błędy i błędy.

Realms of Arkania to jedna z najbardziej cenionych serii RPG w historii tego gatunku. Przynajmniej w moim prywatnym rankingu, bo przed laty zagrywałem się w Blade of Destiny, Star Trail i Shadows over Riva do upadłego. Zagrywałem czy może raczej szarpałem z nimi, próbując zrozumieć, jak działa ich mechanika, gdzie należy się udać, żeby zaliczyć quest, i czemu tak często moja drużyna ponosi porażkę. Tytuły te były trudne, bezwzględne i grubo ciosane. Wiecie, co by im się przydało? Remake, który poprawi niedociągnięcia, usprawni interfejs i doda samouczek tłumaczący działanie statystyk i umiejętności. Najwidoczniej ktoś pomyślał tak jak ja, bo do sprzedaży trafiła niedawno pierwsza odsłona Realms of Arkania, czyli Blade of Destiny, w wersji HD. Ochoczo rzuciłem się do ratowania świata przed orkami i szukania tytułowego ostrza – miecza, który może odmienić losy tego uniwersum. Liczyłem na remake wierny oryginałowi, ale wprowadzający lekkie modyfikacje systemu, który był toporny nawet w latach 90. Niestety, powrót do jednej z moich ulubionych gier okazał się prawdziwym koszmarem i być może najgorszym przypadkiem próby „odrestaurowania” legendy, jaki widziałem.

Ostrze przeznaczenia... zardzewiało?

Blade of Destiny rozpoczyna się w mieście Thorwal, któremu zagraża atak ze strony orków. Grupa śmiałków prowadzona przez gracza zostaje wysłana z misją powstrzymania inwazji, w czym może pomóc tytułowe ostrze, należące do legendarnego władcy. Problem polega na tym, że miecz znajduje się gdzieś na terenach orków, na które zapuszczają się tylko samobójcy. Wieść niesie, że lokalizację artefaktu zaznaczono na mapie przekazywanej przez potomków jego właściciela. Niestety, ta została podarta na strzępy i każdy jej fragment trafił w ręce innego człowieka. I tu klaruje się pomysł, jak podejść do tej misji – przemierzyć świat, zebrać kawałki mapy i zdobyć „ostrze przeznaczenia”. Zrealizowanie tego zadania było cholernie trudne już w podstawowym Blade of Destiny. W edycji HD jest praktycznie... niemożliwe.

Na pierwszy rzut oka wygląda nieźle. - 2013-08-09
Na pierwszy rzut oka wygląda nieźle.

Niemożliwe, bo wersja produkcji, jaką otrzymałem do recenzji, pęka w szwach od błędów najgorszego typu, czyli takich, które psują rozgrywkę. Chyba wystarczy przykład pierwszych podziemi, które pozwalają w miarę spokojnie rozwinąć postacie i zdobyć trochę pieniędzy – do tej lokacji po prostu... nie da się wejść. Naprawdę zamurowało mnie, gdy to odkryłem, chociaż od początku czułem, że coś w tym dziwnym tworze nie gra.

Recenzja Blade of Destiny HD - remake Realms of Arkania to dramat jakich mało - ilustracja #1Nazwa Realms of Arkania może wydawać się obca młodszym fanom RPG, więc warto wspomnieć, że seria ta opiera się na systemie Das Schwarze Auge, który w ostatnich latach doczekał się paru innych gier. To przaśne, pełne pijackich burd i heroicznych czynów uniwersum znamy między innymi z dwóch odsłon Drakensanga. Świat stworzony przez Ulricha Kiesowa w 1984 roku jest też tłem dla przygodówki The Dark Eye: Chains of Satinav.

Niedokończona gra

Pamiętam, że Blade of Destiny było nieprzejednane i najmniejsza pomyłka w rozmowie z jednym z posiadaczy fragmentu mapy mogła doprowadzić do porażki. Gra miała też sporo dziwacznych błędów i zdecydowanie nie dało się nazwać jej doskonałą. Wszystkie niedociągnięcia pierwowzoru bledną przy tym, co zastajemy w Blade of Destiny HD, bo to produkcja niedokończona, która wymaga jeszcze paru miesięcy testów i poprawek. W przeróbce nie ma pewności, czy cokolwiek zadziała – nie mówiąc już o głównym queście – bo nagromadzenie niedoróbek okazuje się wręcz komiczne. Ktoś powie, że da się w to grać, może nawet da się przejść kampanię w takim stanie. W porządku, ale nie jest to szczególnie komfortowe. Przy każdej kolejnej wpadce człowiek przeklina to, że w ogóle traci czas na tego potworka.

Tylko te owoce jakieś takie... modyfikowane genetycznie. - 2013-08-09
Tylko te owoce jakieś takie... modyfikowane genetycznie.

Twórcy naturalnie są świadomi, że wypuścili tytuł w raczej kiepskim stanie i ostro zabrali się za jego naprawianie. Początkowo łatki pojawiały się praktycznie codziennie, później raz na tydzień. Tak naprawdę jednak nie widać końca tego procesu – w założeniach produkcja ma zostać dokończona w ciągu miesiąca, ale szczerze w to powątpiewam. Poza tym kolejne aktualizacje nie są kompatybilne ze starszymi zapisami gry. Inną sprawą jest to, że za owymi błędami i brakami nie kryją się błyskotliwe rozwiązania, zaskakujące pomysły czy prześlicznie podrasowana grafika. Zamiast tego dostajemy słabą, a momentami fatalną pozycję, która zawiera tylko ułamek magii pierwowzoru.

Prawie jak Skyrim

Być może nie pamiętacie, ale oryginał był jedną z gier „klatkowych”, a więc nieoferujących płynnego poruszania się. Zamiast pójść w kierunku niezłego Legend of Grimrock albo po prostu pozostawić dwuwymiarowy wygląd lokacji, autorzy stworzyli w pełni trójwymiarowy system rodem z The Elder Scrolls. Przy tak niewielkim budżecie to nie miało prawa się udać. Wersja HD na pierwszy rzut oka wygląda w porządku, ale okazuje się okropna. Mówimy o poziomie sprzed kilkunastu lat z dodaniem paru współczesnych efektów, co szczególnie widać w modelach postaci.

Prawie jak Skyrim... Ech, kogo ja oszukuję? - 2013-08-09
Prawie jak Skyrim... Ech, kogo ja oszukuję?

Oczywiście kwestie wizualne nie mają znaczenia dla wielu graczy. Dla mnie też nie, więc mógłbym przeboleć, że oszpecono tytuł mojego dzieciństwa. Niestety kierunek artystyczny wiąże się z wieloma złymi decyzjami, które sprawiają, że w remake gra się pięciokrotnie gorzej niż w oryginał. Proszę, nie przytaczajcie nigdzie tego wyliczenia, bo wykonałem je na oko.

Palcem po mapie

Zacznijmy od fatalnego sterowania – w Blade of Destiny HD eksploracja świata (czy raczej miast) jest wręcz przykrą koniecznością. Dwa wymiary i zupełnie płaskie mapy miały ten urok, że wszędzie łatwo było doczłapać. Teraz trzeba omijać brzydkie obiekty i postacie, wdrapywać się na wzgórza i manewrować przy drzwiach, aby wejść do środka. Sporadycznie znośne widoczki, jakie można uchwycić przy odpowiednio długim kadrowaniu, nie tłumaczą tego, że gra chodzi fatalnie niezależnie od ustawień graficznych, które – na marginesie – są wyjątkowo skąpe. Pełną płynność da się uzyskać chyba tylko w najmniejszych mieścinach.

I znowu zrobiło się sympatycznie. Wystarczy się nie odwracać i nie grać. - 2013-08-09
I znowu zrobiło się sympatycznie. Wystarczy się nie odwracać i nie grać.

Powyższe wady sprawiły, że najlepiej grało mi się z poziomu mapy. Ona sama jest jednym z małych plusów gry, bo ułatwia orientację w terenie. Szkoda, że także często zawodzi, nie pokazując tego, co chcemy, czy wariując podczas przeglądania okolicy. Zresztą to cecha całego interfejsu tej produkcji. Teoretycznie zawiera ona wszystkie typowe dla RPG elementy, czyli ekrany postaci, umiejętności, a nawet dziennik questów. Obsługa każdego z nich sprawia jednak spore problemy, bo okienka i przyciski działają niedokładnie lub wyłączają się, kiedy wciśniemy coś innego. Niby to drobiazgi, ale po pewnym czasie zaczynają frustrować. Szczególnie w przypadkach, w których decydują o wydarzeniach lub losie postaci. Na przykład w trakcie walki. I w końcu doszliśmy do momentu, w którym podczas gry zacząłem się głośno śmiać.

Walka z systemem

Tak wyglądały gry jakieś 10 lat temu. Tak wyglądają i dzisiaj! - 2013-08-09
Tak wyglądały gry jakieś 10 lat temu. Tak wyglądają i dzisiaj!

System bitew w Blade of Destiny nigdy nie był doskonały i daleko mu do świetnych turowych rozwiązań z wielu innych gier. Stawanie w szranki z bandytami, orkami czy zwierzętami miało jednak swój taktyczny wymiar i w swojej srogości budziło respekt. Jak dziś pamiętam te tak trudne starcia, w których zginąć można było od jednego złego ruchu. Walki w nowej edycji budzą jedynie politowanie. Po pierwsze – wyglądają po prostu tragicznie, bo autorzy starali się nadać im trochę dynamiki, pokazując uderzenia z bliska. Pseudouderzenia, chciałoby się powiedzieć, bo te pokraczne animacje mogłyby reprezentować dowolną czynność. Po drugie – kontrolowanie postaci na polu bitwy to koszmar. Mapa podzielona jest na sektory, ale bohaterowie często stają między nimi. Zdarza się, że zaznaczenie celu to wyzwanie zajmujące kilkanaście sekund. No i te potworne błędy – blokowanie się herosa, wstrzymywanie tur, latający przeciwnicy... Piękne rzeczy dzieją się w tej grze.

Recenzja Blade of Destiny HD - remake Realms of Arkania to dramat jakich mało - ilustracja #2

W tej recenzji krytykujemy jakość konwersji, a nie samą grę, bo Blade of Destiny było bardzo trudnym, ale sympatycznym RPG. Powiedzmy sobie szczerze, że nie jest to pierwsza liga pod względem jakości fabuły, mechaniki rozgrywki czy wykorzystania papierowego odpowiednika. Mimo to gra oparta na eksploracji miast i podziemi, podróżowaniu po mapie oraz turowych walkach miała klimat. Dało się w niej rozbijać obozowiska, polować, upijać się w tawernie i natrafić na wiele nietypowych zadań.

Boli mnie, że autorzy pewnie się starali, a wyszło tak fatalnie. Nie chcę tu wyżywać się na ekipie z Crafty Studios, która najprawdopodobniej składa się z podobnych fanów Realms of Arkania jak ja. Niestety, nie potrafiła dobrze zaplanować swojego projektu. Remake okazuje się kiepski nawet w tych aspektach, które są chwalebne – na przykład w samouczkach, których tak brakowało mi w czasach bez internetu. Ich realizacja jest słaba, a wartość niewielka. Musicie wiedzieć, że w Blade of Destiny umiejętności postaci jest mnóstwo, ale tylko kilka z nich ma znaczenie. Powodzenia w rozwijaniu postaci bez pomocy zewnętrznych poradników.

Lepsza wersja bez HD

Blade of Destiny to wymagająca i trudna pozycja, w której nie ma miejsca na pomyłki. Remake oferuje za to praktycznie same babole. Wydaje się oczywiste, że autorzy popełnili poważne błędy już na początku produkcji. Błędem było postawienie na grafikę 3D i daremna praca nad modelami oraz lokacjami. Nikt tego nie doceni, a pieniądze i czas lepiej było przeznaczyć na prostszy, ale działający system. Błędem było wydanie tytułu w takiej postaci. Na fali współczesnych trendów można było wypuścić ją jako „wersję alfa” i tym wytłumaczyć niedociągnięcia, w spokoju poprawiając grę. Błędem było niedookreślenie, do kogo jest skierowany ten remake. Fani Realms of Arkania zagrać muszą, ale wątpię, czy będą zadowoleni. Pozostali gracze zobaczą tylko paskudny i wadliwy produkt.

Grę czeka długa podróż do... działającej wersji. - 2013-08-09
Grę czeka długa podróż do... działającej wersji.

Błędy, błędy, błędy – to słowo powtórzyłem w ostatnim akapicie nie po to, żeby zdenerwować naszą korektę, ale by przestrzec przed tym, co znajdziecie w Realms of Arkania: Blade of Destiny HD. Szczerze? Lepiej gra się w podstawową wersję bez dopisku HD. Zamiast wydawać pieniądze na beznadziejną konwersję, zajrzyjcie do sklepu albo na serwis GOG.com i kupcie sobie oryginał. Blade of Destiny z 1992 roku jest trudne, toporne i też niepozbawione błędów. Ale przynajmniej da się w nie grać bez poczucia, że ktoś nie bardzo wiedział, co robi, kiedy zabierał się za jego produkcję.

Recenzja gry Mario & Luigi: Brothership - czarująca przygoda i udane wskrzeszenie serii
Recenzja gry Mario & Luigi: Brothership - czarująca przygoda i udane wskrzeszenie serii

Recenzja gry

Po dziewięciu latach i bankructwie oryginalnych twórców, seria Mario & Luigi powraca z całkiem nową odsłoną. Brothership to godna kontynuacja serii, logicznie rozwijająca motywy poprzedniczek - lecz pokazuje także, że więcej to nie zawsze lepiej.

Recenzja gry Dragon Age: Straż Zasłony - w Veilguard są emocje, ale dziś to trochę za mało
Recenzja gry Dragon Age: Straż Zasłony - w Veilguard są emocje, ale dziś to trochę za mało

Recenzja gry

Dragon Age: The Veilguard robi wiele rzeczy, za które gracze pokochali gry BioWare – lecz zarazem przypomina, jak wiele w gatunku RPG da się wykonać znacznie lepiej.

Recenzja gry Starfield: Shattered Space - przeciętny dodatek, ale nie za taką cenę
Recenzja gry Starfield: Shattered Space - przeciętny dodatek, ale nie za taką cenę

Recenzja gry

Kiedy dowiedziałem się, że Bethesda nie planuje przekazać kodów do Shattered Space przed premierą, zacząłem zadawać sobie pytania. Czy stan techniczny jest zły? A może historia jest zwyczajnie nudna? Moje obawy były uzasadnione, choć tylko częściowo.