Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 7 sierpnia 2003, 15:15

autor: Jacek Hałas

Racing Simulation 3 - recenzja gry

Racing Simulation 3 to już czwarta propozycja firmy Ubisoft skierowana do miłośników wyścigów Formuły Pierwszej. Trzy poprzednie to F1 Racing Simulation z 1997 roku, Monaco Grand Prix Racing Simulation 2 z roku 1998 oraz F1 Racing Championship z roku 2001

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Formuła 1 to sport dla wybranych. Tylko nieliczni mają odwagę i odpowiednie kwalifikacje na to, aby móc poprowadzić jedne z najmocniejszych sportowych maszyn, jakie kiedykolwiek stworzono. No właśnie, nieliczni. Kilkanaście lat temu tak się jeszcze mówiło. Teraz jest już na szczęście inaczej. Tematyka ta jest bowiem popularna wśród twórców gier komputerowych, którzy dosłownie co kilka miesięcy zarzucają nas nowymi Formułami. W tej chwili na rynku rządzą dwa bardzo silne tytuły: „Grand Prix 4” Geoffa Crammonda oraz wydawany równorzędnie z innymi sportowymi seriami EA Sports „F1 2002”. Obie te gry mają swoich zagorzałych fanów, ale i przeciwników. Nie wydaje się też, żeby w najbliższej przyszłości jakakolwiek inna seria mogła im zagrozić. Recenzowana gra, „Racing Simulation 3”, raczej tej sytuacji nie zmieni. Gdybym komputerowe Formułki utożsamił z zawodnikami, którzy startują w tychże zawodach, to „GP4” i „F1 2002” postawiłbym na miejscach rywalizujących między sobą braci Schumacherów, a „RS 3” co najwyżej zamiast kierowcy Saubera czy Jaguara... Teamy te wybrałem nieprzypadkowo. Ich kierowcom zdarza się odnosić pojedyncze sukcesy (przeważnie gdy wszyscy czołowi kierowcy mają pecha i wypadają z wyścigu), daleko im też do tych najsłabszych. Osoby nastawione na taką właśnie niższą jakość gry mogą znaleźć tu dla siebie kilka ciekawych innowacji. Dodatkowym atutem „Racing Simulation 3” jest doświadczenie firmy, która ją wyprodukowała. Ubisoft ma w końcu na swoim koncie takie tytuły, jak chociażby „F1 Racing Championship” czy też „Monaco Grand Prix Racing Simulation”...

Niestety, już na samym początku większość grających może zrazić się do recenzowanego tytułu brakiem licencji FIA (jest to federacja sportów motorowych, która między innymi zarządza Formułą 1). Nie uraczymy tu więc ani prawdziwych kierowców i teamów, w których to barwach startują (nie zachowano nawet kolorystyki bolidów), ani oficjalnego sezonu, złożonego z serii wyścigów rozgrywających się na określonych torach. Co gorsza, gra nie pozwala na ręczne zmodyfikowanie tych niedogodności, a szkoda, bo z takim rozwiązaniem w przypadku Formuł bez licencji już niejednokrotnie się spotykałem (chociażby w wydanym jeszcze na Amigę „Grand Prix 1”). Trzeba się więc pogodzić z nieprawdziwymi nazwami państw, w których rozgrywane są kolejne wyścigi, czy też nazwiskami w stylu Hilkonen czy Shmiler.

Przed przystąpieniem do zabawy oglądamy dość standardowo wykonane intro, które od razu przywodzi skojarzenia z grami konsolowymi, w szczególności z „Ridge Racerem”, a także decydujemy, czy staniemy do walki z komputerowymi kierowcami w pojedynkę, czy też w grupie (najlepiej gra się po LAN-ie – wtedy może startować maksymalnie 18 żywych zawodników). Następnie czeka nas jeszcze przedarcie się przez wszystkie opcje menu. O ile jeszcze wybranie kierowcy i samochodu nie sprawi nikomu problemu to gmatwanina opcji konfiguracji jazdy i samego wyglądu gry może niejednego gracza przyprawić o ból głowy. W oddzielnych menu musimy na przykład ustalać ilość zawodników startujących obok nas w pojedynczym wyścigu, pogodę na torze (możemy określić, jaka ma być, bądź też zdać się na los), realizm uszkodzeń bolidu (o nim później) czy też zautomatyzować obsługę w boksie. Na koniec wybieramy ustawienia grafiki, dźwięku i sterowania. Na całe szczęście to ostatnie jest bardzo rozbudowane, co w przypadku posiadania kierownicy i konieczności wyznaczenia tzw. martwej strefy okazuje się nieocenione.

Autorzy „Racing Simulation 3” udostępnili aż sześć trybów zabawy. Na początek polecałbym trening czasowy. Wybieramy sobie wtedy tor i od razu przystępujemy do właściwej gry. Dość podobnie zrealizowany jest tryb Private Trails. W tym jednak przypadku większą uwagę skupiamy na modyfikacjach bolidu (poprzez częste zjeżdżanie do boksów), tak żeby jak najlepiej dopasować go do aktualnej trasy i warunków pogodowych. Dopiero po głębszym poznaniu gry radziłbym spróbować swoich sił w wyścigu Single Race. Jest on dość mocno uproszczony, a to dlatego, że omijając wszelkie treningi i kwalifikacje od razu przechodzimy do właściwego starcia. Nie zajmujemy się również grzebaniem w ustawieniach bolidu. Jest to więc zabawa dla tych, którzy bez zbędnych komplikacji chcą zobaczyć, jak się na danym torze jeździ. Dodatkowym ułatwieniem wspomnianego trybu jest możliwość wybrania ilości przeciwników oraz miejsca startowego (domyślnie pierwsze). Full Race to pełnoprawny, pojedynczy wyścig. Tym, którzy opanowali technikę jazdy, czy to w Single Race, czy w Time Trial, polecałbym jednak od razu przeskoczyć do mistrzostw (Championship). Zostały one oparte na tych samych zasadach, jak ma to miejsce w prawdziwej Formule 1. Czeka nas więcej seria szesnastu wyścigów. Za zmieszczenie się w pierwszej szóstce dostajemy punkty, które pod koniec sezonu przekładają się na konkretny wynik. Pracujemy również na konto swojego teamu (11 teamów, 22 kierowców). Każda runda mistrzostw składa się z kilku stałych elementów. Na samym początku mamy dwa wolne treningi. Służą one wyłącznie poznaniu trasy, a także przygotowaniu odpowiedniego setupu wozu, w oparciu o chociażby tak oczywiste czynniki jak temperaturę czy też panującą pogodę. Godzinne kwalifikacje są już obowiązkowe i to one decydują o tym, kto na jakich miejscach wystartuje we właściwym wyścigu. Nie musimy oczywiście jeździć i próbować bić swoje czasy przez 60 minut. W każdej chwili możemy zjechać do boksu, przyśpieszyć upływ czasu i czekać na rozwój sytuacji. Niedzielna rozgrzewka (Warm-Up) jest bardzo podobna do treningu z tą różnicą, iż jest nieco krótsza, a zawodnicy skupiają się wyłącznie na dopieszczeniu ustawień w swoich bolidach. Podobnie jak i oba treningi, możemy ją sobie odpuścić. Na koniec pozostaje jedynie właściwy wyścig. Jego długość ustawiamy w menu konfiguracyjnym. Domyślnie jest to zaledwie ułamek prawdziwej imprezy (5-7 okrążeń w zależności od długości toru), ale nic nie stoi na przeszkodzie, aby rozegrać wszystko tak jak ma to miejsce w rzeczywistości. Zupełną nowością jest natomiast wprowadzenie do gry trybu Scenario, w którym wykonujemy... misje! Osoby, które dużo grały chociażby w „NFS Porsche”, chyba wiedzą o czym mówię. W „RS 3” opiera się to głównie na tym, iż bierzemy udział w już trwających wyścigach, a naszym zadaniem jest jedynie osiągnięcie określonych celów. Przykład: startujemy w barwach mało znanego teamu, który nigdy jeszcze nie zdobył żadnego punktu. Jedziemy na 6 miejscu (1 punkt), a do końca wyścigu pozostały 4 okrążenia. Musimy utrzymać to szóste miejsce, odpierając ataki wrogów przy jednoczesnym przepuszczaniu kierowców z czołówki, którzy chcą nas zdublować (niezastosowanie się do tego grozi karą czasową). Inny przykład: Trzy okrążenia do końca. Ty i Twój partner z teamu w wyniku nieporozumienia na tym samym okrążeniu zjeżdżacie do boksu. Zadaniem gracza jest jednak dotarcie do tego boksu przed kolegą z zespołu, tak aby nie stracić dobrej trzeciej pozycji. Misje są dość ciekawe, szkoda tylko, że przez brak licencji nie odczuwamy żadnych większych emocji przy ich wypełnianiu. Same w sobie są bardzo ciężkie, i o ile jeszcze kilka pierwszych etapów można wykonać metodą prób i błędów, to te ostatnie nie wybaczają nawet najmniejszych potknięć. Misji jest raptem tuzin, na szczęście jest nagroda za wykonanie wszystkich.

No dobrze, wybieramy team, rodzaj wyścigu, trasę i... startujemy. Moją uwagę już od samego początku zwróciła ogromna ilość kamer, z których to możemy oglądać sterowany przez nas samochód. Mamy co najmniej pięć różnych widoków od tyłu, trzy bezpośrednio z kokpitu (z oczu kierowcy, z kasku oraz trochę wyższy), a nawet tak egzotyczne, jak widok ze spoilera (do przodu lub do tyłu). W sumie jest ich grubo ponad dwadzieścia co jest ewenementem na skalę światową jeśli chodzi o ten rodzaj ścigałek. Co tam kamery, jak się w to jeździ!? – zapewne wielu z Was zapyta. Już odpowiadam. Model jazdy w „Racing Simulation 3” to coś pośredniego pomiędzy serią F1 EA Sports a wydanymi kilka lat temu „Warm-Up” czy „Official F1 Racing”. Opanowanie bolidu przez pierwszą godzinę może stanowić problem. Najwięcej czasu zajmuje wyprowadzanie wozu z zakrętów, w tej sytuacji przydaje się domyślnie włączone ułatwienie, które pokazuje, kiedy wypadałoby zacząć hamować. Niestety, dość często pojawia się ono z dużym opóźnieniem i przez to lądujemy na poboczu. Niedostosowanie prędkości do stopnia trudności danego zakrętu grozi ładnie wyglądającym poślizgiem, których w grze jest wyjątkowo dużo. W „F1 2002” pokonywanie zakrętów było czystą przyjemnością, opisywanej grze bliżej jest pod tym względem do „GP 4”. Tam chwila nieuwagi mogła prowadzić do wylecenia z toru, ale też nie aż tak często, jak ma to miejsce w przypadku produktu Ubisoftu. Jeśli jednak spędzimy tych kilka godzin na treningach i opanujemy sterowanie pojazdem, to cała reszta jest już przyjemnością. Pojazd dobrze reaguje na polecenia gracza i to nawet na klawiaturze. Oczywiście, jeśli ktoś posiada dobry analogowy kontroler, to będzie jeździło się jeszcze lepiej. Na plus zaliczam również poczucie prędkości, które można odczuć nawet na bardziej krętych torach. Taki „GP4” mógłby się od produkcji Ubisoftu na tym polu wiele nauczyć. Gra pozwala na załączenie losowych wypadków (np. awaria silnika, hamulców, układu kierowniczego), a także uszkodzeń. Te drugie mogą być również tylko częściowo realistyczne. Model uszkodzeń jest poprawny (nawet niewielka stłuczka grozi straceniem spoilera, a nawet zakończeniem wyścigu), ale nie widowiskowy. Osoby, które grały chociażby w „GP 4” wiedzą o czym mówię. Tam pojazdy fajnie odbijały się od ziemi, a części fruwały w powietrzu. W przypadku „Racing Simulation 3” zgubienie elementu swojego bolidu czy też widok pędzącego w stronę bandy pojazdu przeciwnika nie wywołują już aż tak dużego wrażenia. A powinny, w końcu wiele osób ogląda relacje z wyścigów F1 tylko po to, aby nacieszyć oczy widowiskowymi kraksami.

Z założenia „Racing Simulation 3” ma być grą dla wytrawnych ścigantów. Nic nie stoi jednak na przeszkodzie, aby i mniej doświadczeni gracze mogli spróbować swych sił (oczywiście jeśli tylko poradzą sobie z kontrolowaniem bolidu na zakrętach). Autorzy udostępnili po cztery poziomy trudności dla wozu gracza i bolidów przeciwników. Istnieje również masa ułatwień w stylu błyskawicznie reagującego ABS-u czy też linii podpowiadającej optymalną trasę przejazdu. Komputer może nam również pomóc w boksie. Jest to opcja warta przemyślenia albowiem już samo niedostosowanie się do dozwolonej w nim prędkości grozi niezbyt przyjemnymi karami czasowymi. Kolejne ułatwienie to ustalenie taktyki tankowania i zmiany opon. Mniej doświadczeni gracze nie powinni w tych opcjach grzebać, a to dlatego, że ustawienia domyślne wcale nie są złe i dzięki nim nawet przy trudniejszych przeciwnikach można wygrywać wyścigi. AI komputerowych przeciwników, jak już powiedziałem, jest regulowane, przy czym w mojej opinii brakuje im indywidualności. Pojazdy sterowane przez komputer zachowują się podobnie. Co więcej, nasi przeciwnicy mają niezbyt przyjemną tendencję do wpadania na nasz bolid podczas hamowania przed ostrzejszymi zakrętami. O ile jeszcze przy wyłączonych uszkodzeniach grozi to co najwyżej utratą 2-3 miejsc, to przy ustawieniu opcji realizmu na maksimum kończy się to dla nas wypadnięciem z wyścigu. Mam nadzieję, że autorzy czym prędzej poprawią to jakimś patchem, bo w tej chwili kończenie wyścigów na wyższych poziomach trudności przywodzi skojarzenia z loterią...

Simulation w tytule gry Ubisoftu pojawiło się nieprzypadkowo. Trzeba bowiem jasno powiedzieć – jest to jedna z najbardziej złożonych ścigałek, jakie kiedykolwiek powstały. Liczba opcji konfiguracji wozu spokojnie przekracza to, czym uraczono nas w „F1 2002” i „GP4”. Opcje zarządzania pojazdem przebywającym aktualnie w boksie podzielono na trzy grupy: telemetria, inżynierowie oraz garaż. Zdecydowanie najciekawszy jest ten środkowy. Polega on mianowicie na... zadawaniu pytań w stylu: „Robię TO i TO, ale wóz zachowuję się TAK, a nie INACZEJ, co mam ZROBIĆ?”. Odpowiedzi są błyskawiczne i w wielu sytuacjach bardzo trafne. Szkoda tylko, że kombinacji pytań nie jest zbyt wiele, ale to i tak ogromny postęp w porównaniu z konkurencyjnymi Formułami. W boksie możemy również przeglądać aktualną klasyfikację (tylko w trakcie rozgrywania Full Race i Championship), a także oglądać najlepsze replaye (o ile je sobie wcześniej zgraliśmy).

Jak już na samym wstępie wspomniałem, z racji braku wykupienia licencji w grze nie uraczymy prawdziwych nazw torów na jakich rozgrywane są kolejne wyścigi składające się na sezon F1. No właśnie, NAZW! Nic nie stoi na przeszkodzie, aby sam zarys torów był zbliżony. I tak na przykład słynny tor Interlagos w Brazylii to w grze Kolumbia. A teraz trzymajcie się mocno. Jest nawet tor w Polsce! Dziękujemy :-) A tak na serio, to jest to niemiecki Hockenheim Ring i to na dodatek jeszcze przed przebudową, z długą pierwszą prostą. Tory zostały wykonane z dość dużą pieczołowitością, aczkolwiek do takich hitów, jak chociażby „GP4”, dużo im jeszcze brakuje. Na mnie największe wrażenie robiły cienie drzew, które w wielu miejscach dość gęsto „porozrzucano” po trasie. W grze pojawia się również bardzo podobny do prawdziwego system wyświetlania informacji o wyścigu. Co parę okrążeń gra podaje kilka czołowych pozycji (6 lub 12), a także czasowy odstęp do zawodników, którzy są przed i za nami. W podobny sposób jesteśmy również informowani o złamaniu przepisów, które w tym akurat przypadku są przestrzegane wyjątkowo surowo. Przetniesz szykanę? 10 sekund w boksie. Zawrócisz i ruszysz w przeciwnym kierunku? Czarna flaga!

„Racing Simulation 3” to kolejna konsolowa wyścigówka, która tylko przy okazji powstała też na PC. W tym przypadku mowa tu o konsoli Gamecube. Gra powinna mieć więc wyśmienitą grafikę. W końcu najnowsza konsola Nintendo nie raz już pokazała, iż mogą na nią powstawać gry niejednokrotnie przewyższające oprawą audiowizualną produkty na PS2, a czasami nawet dorównujące poziomem X-Boxowi. Niestety, w grze zupełnie tego nie widać. Grafika przypomina gry wydawane co najmniej 2-3 lata temu. Najgorsze jest otoczenie, a przede wszystkim jego sterylność. Widzowie to tylko kiepsko nałożone bitmapy, które da się zauważyć nawet podczas szybszych przejazdów. To samo tyczy się zresztą większości elementów otoczenia toru, w tym także drzew i obsługi technicznej. Kiepsko wypadają również efekty pogodowe. Deszcz na trasie to co najwyżej kapuśniaczek w porównaniu z burzą, podczas której mogliśmy jechać w takim „GP 4”. Odrobinę lepiej wypadają bolidy. Na karoserii zauważamy na przykład bardzo miły dla oka efekt połysku i odbijania się otoczenia, a cienie mogą być realizowane w czasie rzeczywistym. Niestety także i tu nie obyło się bez kilku zgrzytów. Okolice tylnego spoilera pełne są na przykład bardzo kiepsko wykonanych, rozpikselowanych obiektów. Dość ubogo wygląda również sam kokpit, ale to już wina konsolowych powiązań. Rozumiem, że gra miała być czytelna i nie porażać zbędnymi informacjami. Paradoksalnie jeszcze gorzej prezentują się dźwięki. Odgłosy silników są katorgą dla uszu. Pogratuluję osobie, która wytrzyma dłużej niż pół godziny przy takim akompaniamencie. Muzyki w ogóle nie ma, tak więc jedyne co pozostaje, to całkowite wyłączenie dźwięku. Dobrze chociaż, że z racji kiepskiej grafiki nie podskoczyły wymagania sprzętowe. Gra wystartuje nawet na starusieńkich modelach procesorów z zegarami 400-500MHz zaopatrzonymi w Rivy TNT2 (miła wiadomość dla posiadaczy ostatnich kart Voodoo: też możecie pograć!). Optymalną konfiguracją dla „RS 3” wydaje się natomiast Pentium III 700MHz zaopatrzony w 128MB RAM i dowolnego GeForce’a 2 (gra nie obsługuje większości nowych efektów wprowadzonych razem z GF3 i GF4, a także ostatnimi modelami Radeonów).

„Racing Simulation 3” to co najwyżej średni symulator Formuły 1. Gra nie ma praktycznie szans w starciu z takimi gigantami gatunku, jak chociażby „GP 4”. Sądzę, iż może zainteresować wyłącznie totalnych maniaków symulacji, dla których wszystkie wydane do tej pory Formuły były zbyt proste. Jeśli zaś na pierwszym miejscu stawiasz dobrze opakowaną rozrywkę, to nawet się nią nie interesuj, bo nie znajdziesz tu dla siebie nic ciekawego...

Jacek „Stranger” Hałas

Jacek Hałas

Jacek Hałas

Z GRYOnline.pl współpracuje od czasów „prehistorycznych”, skupiając się na opracowywaniu poradników do gier dużych i gigantycznych, choć okazjonalnie zdarzają się i te mniejsze. Oprócz ponad 200 poradników, w swoim dorobku autorskim ma między innymi recenzje, zapowiedzi oraz teksty publicystyczne. Prywatnie jest graczem niemal wyłącznie konsolowym, najchętniej grywającym w przygodowe gry akcji (najlepiej z dużym naciskiem na ciekawą fabułę), wyścigi i horrory. Ceni również skradanki i taktyczne turówki w stylu XCOM. Gra dużo, nie tylko w pracy, ale także poza nią, polując – w granicach rozsądku i wolnego czasu – na trofea i platyny. Poza grami lubi wycieczki rowerowe, a także dobrą książkę (szczególnie autorstwa Stephena Kinga) oraz seriale (z klasyki najbardziej Gwiezdne Wrota, Rodzinę Soprano i Supernatural).

więcej

Recenzja gry Farming Simulator 25 - Giants Software, nie można tak było od razu?
Recenzja gry Farming Simulator 25 - Giants Software, nie można tak było od razu?

Recenzja gry

Choć Farming Simulator 25 nie przynosi wszystkich zmian, o jakie prosili fani, to dzięki takim funkcjom jak deformacja terenu i GPS jawi się jako najlepsza dotychczas odsłona cyklu. Odsłona, która daje mnóstwo frajdy - a z modami będzie jeszcze lepiej!

Recenzja gry MechWarrior 5 Clans - dla fanów uniwersum BattleTech ta gra jest jak gwiazdka
Recenzja gry MechWarrior 5 Clans - dla fanów uniwersum BattleTech ta gra jest jak gwiazdka

Recenzja gry

MechWarrior 5: Clans zapowiadał powrót serii do motywów, które stanowiły o jej świetności w połowie lat 90. XX wieku. O grze było jednak dość cicho przed premierą, co wzbudzało moje obawy. Czy studio Piranha Games stworzyło w końcu tytuł godny przodków?

Recenzja gry Expeditions: A MudRunner Game - stop, panie kierowco, proszę dmuchnąć w QTE
Recenzja gry Expeditions: A MudRunner Game - stop, panie kierowco, proszę dmuchnąć w QTE

Recenzja gry

Expeditions: A MudRunner Game to powolna jazda w terenie dla cierpliwych kierowców. Świetną mechanikę jazdy ze SnowRunnera opakowano tu jednak w nudną otoczkę ekspedycji naukowych, które głównie irytują prymitywnymi minigrami.