Quantum Conundrum Recenzja gry
Quantum Conundrum - recenzja gry logicznej na modłę Portala
Głowna projektantka kultowego Portala powraca z nową grą. Quantum Conundrum oferuje świeże pomysły i ciekawe zagadki. Czy to wystarczy, aby uczynić z tego tytułu przebój na miarę produkcji Valve?
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
- świeża mechanika rozgrywki;
- pomysłowe i satysfakcjonujące zagadki;
- całkiem długa kampania.
- słaby scenariusz;
- brak wizualnej różnorodności;
- niedopracowanie techniczne.
Wraz z Portal, Valve Software pokazało, że można stworzyć piękną produkcję z gatuku gier logicznych, która wciąga do swojego świata niczym najlepszy FPS czy RPG. W jakiś czas po ukończeniu prac nad tym tytułem jego główna projektantka, Kim Swift, opuściła szeregi Valve i przeniosła się do studia Airtight Games, znanego ze średnio udanej strzelanki Dark Void. Teraz pierwszy efekt tej współpracy, czyli Quantum Conundrum, wreszcie trafił do sprzedaży. Pora więc sprawdzić, ile wart jest drugi komercyjny projekt panny Swift.
Wcielamy się w młodego chłopca, którego wujkiem jest genialny, ale jednocześnie mocno ekscentryczny wynalazca Profesor Fitz Quadwrangle. Matka dzieciaka podrzuca go pewnego ranka pod drzwi zupełnie nieprzygotowanego na tę wizytę naukowca. Fitz akurat jest w trakcie przeprowadzania nowego eksperymentu, który niestety kończy się katastrofą. Profesor zostaje wrzucony do tajemniczego miniwymiaru, a co gorsza – ostatnie kilka godzin ulatuje mu z pamięci. Obowiązek uratowania go spada oczywiście na barki chłopca. Pomimo przebywania w innej rzeczywistości wujek potrafi się z nami porozumiewać i staje się tym samym przewodnikiem po swojej gigantycznej rezydencji przerobionej na jedno wielkie laboratorium. Aby ocalić Quadwrangle’a, trzeba zrestartować nieaktywne generatory, co powinno umożliwić mu ucieczkę z obcego wymiaru.
Quantum Conundrum to gra logiczna rozgrywana z perspektywy pierwszej osoby. Poruszanie się w niej odbywa się jak w każdym typowym FPS-ie – nasza postać potrafi skakać, przełączać różne przyciski oraz podnosić i rzucać lekkimi przedmiotami. Prawie cała kampania ma postać ciągu zamkniętych pomieszczeń, a zabawa sprowadza się do znajdowania sposobu dotarcia do wyjścia. Tym, co czyni ten tytuł wyjątkowym, jest manipulowanie wymiarami. W domu Quadwrangle’a w sumie jest ich pięć. Poza Standardowym dostępny jest Puchaty, w którym wszystkie obiekty są dziesięć razy lżejsze. Umożliwia to przenoszenie ręcznie ciężkich obiektów, jak również pomysłowe wykorzystywanie siły wiatru. W Ciężkim wymiarze jest z kolei odwrotnie – waga przedmiotów zwiększa się dziesięciokrotnie, ale jednocześnie stają się one twardsze, dzięki czemu nie ulegają zniszczeniu w kontakcie np. z laserami. Natomiast w Wolnym czas płynie w wyjątkowo leniwym tempie. Ostatni wymiar pozwala zaś na odwrócenie grawitacji. Włączone wymiary wpływają na większość elementów świata gry, choć jednocześnie nie dotyczą sterowanej przez nas postaci.
Początkowo przełączanie pomiędzy rzeczywistościami jest automatyczne, ale szybko wchodzimy w posiadanie rękawicy umożliwiającej ręczne kontrolowanie tego procesu. Sama ona jednak nie wystarczy. Potrzebne są jeszcze specjalne baterie (po jednej dla każdego typu wymiaru) i wiele wyzwań logicznych polega na dostarczeniu ich do maszyny zasilającej lub też wybraniu, które z nich do niej załadować.
Poziom trudności wzrasta w łagodnym, ale stałym tempie, które umożliwia spokojne zaznajamianie się z możliwościami wymiarów, co jest o tyle ważne, że pozwalają one na wyczynianie istnych cudów. Wszystko to jest jednak bardzo logiczne oraz podporządkowane podstawowym zasadom grawitacji i to pomimo faktu, że możemy nimi manipulować. Zaczynamy skromnie, od włączenia Puchowego wymiaru, aby przenieść metalową skrzynię, czy wykorzystania Ciężkiego do przekształcenia kartonowego pudła w odważnik potrafiący przycisnąć dużą platformę do podłogi. Jednak poziom skomplikowania rośnie, a do tego dochodzą dodatkowe elementy, takie jak śmiercionośne lasery czy ruchome kładki. Naraz aktywowany może być tylko jeden wymiar, ale jednocześnie sporo zagadek wymaga szybkiego przełączania pomiędzy nimi. Najprostszym przykładem jest rozbijanie szyb, czego dokonujemy, rzucając obiektem w rzeczywistości Puchowej i przełączając na Ciężką, gdy przedmiot dolatuje do szkła. Po pewnym czasie testowana zaczyna być również nasza zręczność. W jednym zadaniu musimy wybić się z katapulty, złapać lecącą w powietrzu piłkę i w locie trafić nią do odpowiedniego zbiornika. Na szczęście wyzwania tego typu nigdy nie osiągają poziomu trudności znanego z platformówek. Zamiast tego stanowią po prostu ciekawe urozmaicenie i dają chwilę wytchnienia pomiędzy kolejnymi łamigłówkami.
Rozwikływanie zagadek w Quantum Conundrum sprawia sporą frajdę. Rzadko kiedy trafia się fragment, w którym można się na dobre zaciąć. Poszczególne poziomy zostały zaprojektowane z olbrzymią pomysłowością i choć najczęściej rozwiązanie jest jedno, to mimo to ma się wrażenie prawdziwie kreatywnej zabawy. Autorzy nie ustrzegli się jednak wielu błędów. System sterowania nie zawsze działa tak, jak powinien, co wywołuje frustrację. Przykładowo nigdzie nie jest wytłumaczone, że przy wystrzeliwaniu postaci z katapult nie wolno dotykać żadnych klawiszy. Przyzwyczajony do FPS-owych standardów wciskałem klawisz ruchu do przodu, co z jakiegoś powodu często skracało lot o połowę i dopiero po kilku porażkach zrozumiałem swój błąd. Brakuje również możliwości obracania trzymanych przedmiotów, co ulokowanie ich we właściwym miejscu czyni czasem problematycznym. Niekiedy zawodzi też fizyka, zwłaszcza pod względem ustawiania obiektów i trajektorii ich lotu. W dalszych częściach gry bardzo często musimy dobrze wymierzyć dalekie skoki i niedopracowanie silnika potrafi napsuć krwi w takich sytuacjach.
Główną projektantką Quantum Conundrum jest Kim Swift. Świat usłyszał o niej po raz pierwszy dzięki Narbacular Drop. Darmową produkcją tak bardzo zainteresował się Gabe Nawell, że szybko zwerbował cały odpowiedzialny za nią zespół.
Przede wszystkim jednak bardzo słaba jest warstwa fabularna. W tym aspekcie Portal 2 znacząco podniósł poprzeczkę w gatunku gier logicznych, a Quantum Conundrum daleko pod tym względem nawet do pierwszej części serii studia Valve. Profesor Fitz Quadwrangle przemawia głosem Johna de Lancie, który najbardziej znany jest z roli Q w serialowych Star Trekach. Aktor ten nadaje się wprost wyśmienicie do złośliwych i ironicznych komentarzy, ale słaby scenariusz nie pozwala mu w pełni rozwinąć skrzydeł. Większość dowcipów po prostu nie śmieszy, a kilka najlepszych co najwyżej wywołuje lekki uśmiech. Ponadto interakcja Fitza z graczem jest słaba. Quadwrangle’owi daleko do GlaDOS, która co chwilę rzucała celnymi uwagami i sprawiała wrażenie aktywnego uczestnika wydarzeń. Zamiast tego profesor ogranicza się najczęściej do luźnych komentarzy, niepotrafiących wywołać żadnej reakcji emocjonalnej. Co gorsza, w późniejszych fragmentach kampanii poziom trudności wzrasta na tyle, że często giniemy. Gra posiada dobry system automatycznego zapisu, więc nigdy nie musimy powtarzać długich fragmentów. Problem w tym, że przy każdym takim restarcie słyszymy najczęściej tę samą kwestię Fitza. Przy piątym lub dziesiątym podejściu ma się ochotę zakneblować profesorka. Denerwuje to tym bardziej, że banalnie proste byłoby dodanie skryptu, który ograniczałby odtwarzanie komentarzy do dwóch, trzech razy.
Słabo wypada także rezydencja Fitza. Umiejscowienie akcji w domu stwarzało autorom olbrzymie pole do popisu, ale nie zostało to wcale wykorzystane. Znakomita część lokacji wygląda bliźniaczo podobnie i po krótkim czasie przemierzanie prawie identycznych korytarzy zaczyna nużyć. Zabrakło dbałości o proste, ale niezwykle istotne detale. Obrazy na ścianach powtarzają się zbyt często. Większość pomieszczeń jest przeraźliwie pusta i znajdujemy w nich przeważnie dokładnie te same zbroje, fotele, stoliki i książki (tych ostatnich Profesor ma raptem pięć typów), co najwyżej poustawiane w odrobinę innych konfiguracjach. W połączeniu z faktem, że fabuła nie oferuje żadnych wciągających wątków ani tajemnic, powoduje to, że wirtualny świat szybko staje się przeraźliwie sztuczny. O ile w Portalu mieliśmy wrażenie eksplorowania fascynującej fikcyjnej rzeczywistości, tak Quantum Conundrum to jedynie zestaw ciekawych zagadek, a to, co jest pomiędzy nimi, stanowi tylko zapchajdziurę.
Wszystkie te narzekania nie mogą jednak przysłonić doskonałych łamigłówek, a w grze logicznej to przecież one są najważniejsze. Quantum Conundrum oferuje świeże mechanizmy rozgrywki, które wykorzystano do stworzenia masy pomysłowych wyzwań. Zostało to przy tym podane w taki sposób, że szukanie rozwiązań problemów sprawia niemałą radochę, a ich pokonanie zapewnia sporą satysfakcję. Ponadto kampania jest całkiem rozległa. Jej przejście powinno zająć spokojnie pięć-sześć godzin, co w przypadku produkcji dystrybuowanej elektronicznie w rozsądnej cenie stanowi naprawdę przyzwoity wynik. Szkoda jedynie, że zabrakło odpowiednich szlifów. Przy lepszym dopracowaniu technicznym i bardziej interesującym scenariuszu produkcja studia Airtight Games mogłaby stać się prawdziwym przebojem. Jednak nawet i bez tego jest tytułem, który miłośnicy główkowania powinni mieć na twardym dysku swojego komputera.