Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 23 listopada 2005, 10:35

autor: Marek Czajor

Pursuit Force - recenzja gry

Najgorętszy tytuł ostatnich tygodni wreszcie nadciągnął i uderzył z mocą wodospadu. Miodny, wciągający, rozbudowany, jednym słowem: wielki. Z drugiej strony, z powodu kilku niewybaczalnych błędów nie jest dla każdego.

Recenzja powstała na bazie wersji PSP.

Podczas premiery PlayStation Portable we wrześniu bieżącego roku, w ręce wpadł mi dysk demonstracyjny ze zwiastunami kilkunastu gier. Wśród nich wyróżniał się niezwykle dynamiczny filmik ukazujący sceny policyjnych pościgów i akrobatycznych wyczynów super gliniarza, szpikującego przestępców całymi masami ołowiu. Nabrałem ochoty na tytuł Pursuit Force – bo o nim mowa – i zacząłem niecierpliwie wyglądać jego premiery. Po kilku tygodniach nastała jasność i debiut developerski grupy Bigbig Studios znalazł się w moich łapkach. Czy warto było czekać? Po długiej, wyczerpującej sesji z grą stwierdzam, że jak najbardziej, lecz gwoli sprawiedliwości muszę dodać, że lekko się na Pursuit Force zawiodłem.

Przystojny, bezwzględny twardziel – taki jest główny bohater gry, w którego się wcielacie. Jako członek Grupy Pościgowej, elitarnej jednostki policji zajmującej się tropieniem i likwidacją zorganizowanych grup przestępczych, otrzymuje zawsze najtrudniejsze zadania. Działając w pojedynkę, przy wykorzystaniu najnowocześniejszego sprzętu, walczy z gangami, ratuje niewinnych cywili oraz wspiera działania operacyjne policji, wojska i sił specjalnych. Mottem twardziela jest „zero tolerancji”, dlatego na litość z jego strony nie może liczyć nikt, kto złamał prawo.

Efektowne skoki – tego tu nie brakuje.

Pursuit Force oferuje trzy rodzaje zabawy: Career, Race i Time Trial. Pierwsza to typowa zręcznościowka akcji, pozostałe – wyścigi z rywalami (Race) lub czasem (Time Trial). Notabene to pierwszy chyba tytuł na PSP nie posiadający multiplayera. Oczywiście cała moja uwaga skupiła się najpierw na trybie kariery, głównej atrakcji i sercu gry. Jego właśnie dotyczył zwiastun filmowy na demo-dysku, o którym wspomniałem na wstępie. To wielowątkowa, złożona z wielu misji przygoda, z hukiem wystrzałów i wyciem policyjnych syren w tle, z niezwykle szybkimi pościgami, efektownymi ewolucjami akrobatycznymi i nieustannie wrzeszczącym za uchem szefem. Na marginesie dodam, że zabawę i tak musicie zacząć od trybu kariery, ponieważ dopiero pomyślne zaliczenie kilku zadań odblokowuje mody wyścigowe.

Przeciwko wam stoi pięć niebezpiecznych organizacji, które pacyfikujcie łącznie w 30 misjach. Na celowniku macie gangsterów z mafii, armię najemników, zbiegłych więźniów, gang złodziejek oraz skośnookich handlarzy narkotyków. Zadania do wykonania prezentowane są najpierw na odprawach przed akcjami. Trzeba przyznać, że twórcy wykazali się dużą inwencją i historyjki są niezwykle pomysłowe: jednym razem musicie odzyskać skradzione pojemniki z bronią chemiczną, innym znów konwojujecie świadka koronnego na lotnisko, a jeszcze innym kierujecie zaminowanym, pełnym ludzi autobusem, nie mogąc zwolnić poniżej pewnej granicy (widzę, że Speed to nie tylko mój ulubiony film).

W większości misji do osiągnięcia jest więcej niż jeden cel. Zadanie zaczynacie najczęściej za kółkiem lub sterem pojazdu, w oczekiwaniu na wroga lub już w trakcie pościgu. Typowa akcja wygląda mniej więcej tak: namierzacie wrogie samochody (oznaczone pomarańczowymi znaczkami „V”), zbliżacie się do nich, bierzecie na celownik i naciskacie spust lub... przeskakujecie efektownie na ich maski. Uczepieni kurczowo karoserii wyjmujecie gnata i bach! bach! bach! Po chwili z wnętrza wysypują się zwłoki gangsterów, a wy przejmujecie kierownicę. Na przepływającej obok rzece pojawiają się podejrzane motorówki. Zbliżacie się do pobocza, wykonujecie potężnego susa i już wisicie na owiewce łódki. Szybkie przeładowanie broni i bach! bach! bach! Po chwili z wnętrza wysypują się ciała gangsterów. Dopływacie do portu, wyskakujecie na ląd, a przed wami czai się ukryta za skrzynkami grupa bandziorów. Naciskacie spust zdobycznego automatu i tratatata! Po chwili zza paczek wysypują się ciała gangsterów. Ufff! Udało się! Wszystko trwało 3 minuty.

Nie wiem, jakim cudem nie spadłem i czego tak naprawdę się trzymam, ale nie próbujcie tego w realu.

Przedstawiony wyżej schemat rozgrywki, choć nie do końca dotyczy wszystkich zadań, doskonale odzwierciedla dynamikę Pursuit Force. Tu nie ma czasu na analizowanie sytuacji, ponieważ wszystko rozgrywa się błyskawicznie. Czas na przejście misji jest tak wyżyłowany, że każde zawahanie, spóźnienie czy zwolnienie skutkuje od razu waszym zgonem, ucieczką nieprzyjaciół lub utratą cennych sekund. Tak czy siak zadania nie zaliczacie. I tu wychodzi jedna z dwóch największych wad produktu Bigbig Studios – jest po prostu porażająco trudny! Nie ma łatwych misji, zaczynacie od razu od wysokiego pułapu, a dalej jest jeszcze gorzej. Mniej więcej od połowy gry (od stopnia porucznika) zaczyna się frustracja, bo ile razy można podchodzić do jednego i tego samego zadania? Po kilkudziesięciu (a nawet kilkuset) razach co mniej odporni psychicznie fani po prostu zrezygnują z „zabawy”, rozdeptując z wściekłością UMD-eka pod obcasem.

Drugą istotną wadą Pursuit Force jest zbyt arkadowy, prymitywny wręcz do bólu model jazdy. Macie do dyspozycji gaz, hamulec i bieg wsteczny. Brakuje hamulca ręcznego, co uniemożliwia wykonywanie kontrolowanych poślizgów. Tor jazdy ograniczony jest z obu stron bandami, barierkami lub murami i nijak nie da się z niego wypaść. W związku z tym maszyna po utraceniu nad nią kontroli i tak, podtrzymywana przez ściany utrzymuje się na trasie, dając wrażenie jazdy w rynnie. Wkurza dziwne „przylepianie się” pojazdów do band i innych uczestników ruchu, a już za prawdziwy kabaret można uznać model uszkodzeń. W czasie czołówki z ciężarówką zamiast miazgi czeka was tylko lekki ubytek prędkości i mimo skrzącego się snopa iskier lakier macie nawet nie zarysowany. Najsłabszym elementem auta są szyby, które non stop ktoś wybija, ale oczywiście w niczym to nie przeszkadza. W efekcie najlepszą metodą na szybką jazdę jest wciskanie cały czas gazu, a o hamowaniu można sobie przypomnieć jedynie przy super ostrych zakrętach.

Największą atrakcją gry pozostaje sama walka. Kluczem do zaliczenia większości misji jest nie tyle perfekcyjna jazda (która, jak wspomniałem, jest banalna), co opanowanie metod błyskawicznej destrukcji nieprzyjaciół. W tych zadaniach, w których kierujecie motorówkami lub samochodami, gangsterów możecie wyeliminować na dwa sposoby: poprzez ostrzelanie ich pojazdów z wnętrza własnego albo też poprzez przeskakiwanie na ich środki transportu i załatwienie każdego z osobna. Pierwsza metoda jest czasochłonna i nadaje się w zasadzie tylko w walce z motocyklistami. Druga jest najbardziej efektywna i zarazem efektowna. Wskok na maskę, namierzenie drania i bach bach! Już go nie ma. Oczywiście, bandziory odgryzają się i to dość skutecznie, dlatego musicie opanować sztukę chowania się za maską i wyczekiwania, aż skończy im się magazynek. Niekiedy też starają się zrzucić was z pojazdu gwałtownymi manewrami kierownicy, na szczęście dość łatwo odzyskujecie równowagę.

Misje nawodne należą do najłatwiejszych, czyli zaliczyć je już można za 50 podejściem.

W innych, pieszych misjach, wykorzystujecie do ochrony elementy otoczenia (skrzynie, beczki, ciężarówki itd.). Wasz bohater nie jest wyposażony w zbyt duży wachlarz ruchów i w zasadzie jedynymi dostępnymi manewrami są: przykucanie i możliwość skucia przeciwnika. Ta druga czynność jest niezwykle przydatna w sytuacji, gdy jesteście atakowani przez sprytnie ulokowanego, bezpiecznie się czującego gangstera. Zamiast wykrwawiać się w mało efektywnej wymianie ognia, wystarczy podbiec jak najszybciej do delikwenta, powalić go i skuć (dzieje się to już automatycznie).

W Pursuit Force spotkacie się z jeszcze jednym rodzajem konfrontacji: walką z helikoptera. Lecąc maszyną obsługujecie karabin maszynowy (włącza się widok FPP). To chyba najtrudniejszy rodzaj walki, gdyż ciężko zsynchronizować ruch maszyny z ruchem broni. Na dodatek wrogie pojazdy też nie stoją w miejscu, tylko przemieszczają się, zmieniają kierunek jazdy i od czasu do czasu posyłają wam niemiły prezent w postaci rakiety. Przy misjach z helikopterem wielu z was utknie na dłużej, niektórzy na zawsze.

Pochwały autorom należą się za całkiem przyjazne rozlokowanie na ekranie wszystkich istotnych elementów, koniecznych do zachowania kontroli nad postacią bohatera. Na samej górze znajduje się mini-mapka z bardzo przydatnym miernikiem odległości do celu, a tuż obok licznik pokazujący upływający czas. Z boku widnieje ikonka aktualnie wykorzystywanej broni, na dole zaś tkwią paski zdrowia bohatera i uszkodzeń pojazdu. Jest jeszcze jeden bardzo ważny wskaźnik, znajdujący się w prawym dolnym rogu – Justify Bar. Kiedy niszczysz wrogie maszyny, likwidujesz gangsterów, ratujesz niewinnych cywili itd., to ten pasek rośnie. Jeśli natomiast taranujesz postronne pojazdy lub strzelasz do sojuszników – maleje. Jeżeli uda ci się go zapełnić całkowicie, zaczyna migać niczym policyjny kogut, a ty zyskujesz dodatkowe własności (możesz go „zużyć” na uzupełnienie energii lub strzelanie do gangsterów w trakcie przeskoku na ich pojazd).

W grze wykorzystujecie całą masę pojazdów: motocykle, auta osobowe, ciężarowe, terenówki, autobusy, motorówki. Oprócz maszyn policyjnych i zdobytego na wrogu sprzętu, możecie przejmować pojazdy cywili. Są „mułowate” jak diabli, ale czasem nie macie innego wyjścia (gdy np. wasz podziurawiony kulami wóz zaraz eksploduje). Bez względu na model, każdy środek transportu opisany jest czterema parametrami: przyśpieszeniem, prędkością maksymalną, sterownością i wytrzymałością. Serce mi się kraje, gdy pomyślę, że ze względu na padakowaty model jazdy cały ten motoryzacyjny urodzaj jest mało użytecznym folklorem. Lepiej ma się sprawa z uzbrojeniem, którego znajdziecie w grze całkiem pokaźną ilość. Do wyboru jest cała gama pistoletów, strzelb i karabinów maszynowych, z których większość (oprócz osobistego Defendera i stacjonarnej „maszynówy” w helikopterze) zdobywacie na wrogu. Na minus zabawy z bronią można zaliczyć fakt, że w danej chwili macie dostępną tylko jedną giwerę i nie możecie jej zamienić na inną. Dopiero po zużyciu amunicji automatycznie przydzielana wam jest inna.

W trybie FPP amunicja nigdy się nie kończy, powodem do zmartwienia jest tylko temperatura lufy.

Muszę teraz wspomnieć o pozostałych, wyścigowych trybach Pursuit Force, choć dalibóg, wolałbym zmilczeć. Krytykowany przeze mnie już do znudzenia model jazdy „załatwił” sprawę ścigania się na torach dokumentnie. Cóż z tego, że w Race możecie potykać się z 10 rywalami na 15 różnych trasach, a w Time Trialu walczycie z „duchem”, czyli waszym najlepszym przejazdem? Wykorzystanie skrótów i ciągłe przytrzymywanie przycisku gazu, przy rynnowej budowie tras wystarczają do ciągłych zwycięstw. Szybko a nawet bardzo szybko taka zabawa wam się znudzi i rychło zapomnicie o trybach wyścigowych. Jedynie ci, którzy lubią kolekcjonować bonusy za zwycięstwa (nowe pojazdy, trasy, zdjęcia i filmiki), pozostaną tu trochę dłużej.

Opisując oprawę graficzną, znowu targają mną sprzeczne uczucia. Z jednej strony widzę doskonałe przerywniki filmowe, najlepsze, jakie dotąd widziałem na PlayStation Portable. Chylę czoła przed efektownymi, zróżnicowanymi krajobrazami miast, gór i pustyni, zapełnionymi ruchomymi obiektami (np. kręcącymi się skrzydłami wiatraków czy przelatującymi samolotami). Świetne są animacje rozpryskującego się szkła szyb samochodów, snopy iskier tryskających w czasie kolizji, chwiejące się na siedzeniach bezwładne ciała ukatrupionych bandytów, krople wody deszczowej padające na ekran itd. To jedna strona medalu. Drugą natomiast jest kupa graficznych „niedoróbek”, jak znikające elementy drogi (czasem jedziecie w pustce, pod kołami nic nie ma!), kwadratowy kilwater łodzi w niektórych ujęciach czy przenikające przez ściany pojazdy nieprzyjaciół. Ale największym grzechem autorów jest tylko jedno ujęcie kamery, ustawienia którego nijak nie można zmienić. W czasie kierowania dużymi pojazdami (np. autobusami) można dostać szału, gdyż ich gabaryty zasłaniają widok i nie widzicie drogi przed sobą. Generalnie oprawę graficzną oceniam pozytywnie, ale do WipEout: Pure się nie umywa.

O dźwięku w Pursuit Force mogę się natomiast wypowiadać jedynie w superlatywach. Akcji towarzyszy niezwykle dynamiczna, zagrzewająca do boju, „filmowa” muzyka. Kawałki są dość długie i zmieniają się w zależności od gangu, z którym akurat macie sprawę. Bardzo wyraziście brzmią kwestie mówione (tekst widzisz równocześnie w komiksowych „dymkach”), od razu wiadomo że żołnierz to zadeklarowany służbista a wrzeszczący szef to despotyczny neurotyk. Brawo dla gry aktorów. Pozostałe dźwięki, towarzyszące wam w czasie gry również trzymają wysoki poziom. Zróżnicowane odgłosy silników, trzaski broni czy też wycia syren brzmią tak jak należy, czyli realistycznie.

Sam przeciwko trójce? Widzę to czarno, lepiej podbiec do gościa i przykuć mu nogę do ręki.

No i jak mam ocenić taką grę jak Pursuit Force? Z jednej strony mamy rozpalone zapowiedziami oczekiwania, podtopione fatalnym modelem jazdy i przegiętym poziomem trudności gry. Kwartę dziegciu dodaje także rynnowy układ tras i lekko „zaburaczona” oprawa graficzna. Z drugiej jednak otrzymujemy dynamiczną, doskonale udźwiękowioną, miodną grę akcji z kupą niezwykle ciekawych misji do wykonania, mnóstwem strzelania, zróżnicowanymi metodami walki i efektownymi akrobacjami. Pod tym względem Pursuit Force spełnia wszystkie moje i pewnie wasze też oczekiwania. Hardcorowcy do sklepów, reszta – po nerwosol do apteki i też do sklepów.

Marek „Fulko de Lorche” Czajor

PLUSY

  • miodne, dynamiczne sceny walk;
  • świetne scenki filmowe;
  • doskonała, zagrzewająca do boju muzyka.

MINUSY

  • frustrujący poziom trudności;
  • model jazdy i kolizji na poziomie zerowym;
  • rynnowy układ tras;
  • błędy w wyświetlaniu grafiki.
Oceny redaktorów, ekspertów oraz czytelników VIP ?

Brucevsky Ekspert 3 maja 2012

(PSP) Szybka, wymagająca, efektowna zręcznościówka. Mogła być świetna na PSP. Jest świetna, ale pod warunkiem, że kupicie ją w USA. Pozostała część świata dostała wybrakowaną wersję.

2.5
Recenzja gry Indiana Jones and the Great Circle - Indy powraca, choć z kryzysem tożsamości
Recenzja gry Indiana Jones and the Great Circle - Indy powraca, choć z kryzysem tożsamości

Recenzja gry

Indiana Jones i Wielki Krąg zabierze Was na epicką wyprawę po trzech kontynentach, dobrym fanserwisie, wielu błędach i kilku niedopracowanych mechanikach. Zapnijcie pasy, bo nachodzą turbulencje.

STALKER 2: Heart of Chornobyl - recenzja. Po 70 godzinach to wciąż gra, którą kocha się pomimo wad
STALKER 2: Heart of Chornobyl - recenzja. Po 70 godzinach to wciąż gra, którą kocha się pomimo wad

Recenzja gry

Po latach oczekiwań STALKER 2: Heart of Chornobyl w końcu ponownie zaprasza do czarnobylskiej Zony. Ogrom i surowe piękno tego świata miażdży większość innych open worldów, ale sequel ugina się też pod ciężarem błędów i niedoróbek technicznych.

Recenzja Call of Duty: Black Ops 6 - dobry kandydat na najlepszego współczesnego COD-a
Recenzja Call of Duty: Black Ops 6 - dobry kandydat na najlepszego współczesnego COD-a

Recenzja gry

Po zeszłorocznej porażce Call of Duty wraca do formy w Black Ops 6. Nowa odsłona błyszczy zupełnie nową mechaniką poruszania się, która rządzi w multiplayerze, i kompletnie zaskakuje paroma motywami w kampanii fabularnej. I jeszcze jest w Game Passie!