autor: Szymon Błaszczyk
Pokemon Pearl - recenzja gry
Młody chłopak (lub dziewczyna) wyrusza z kolegą nad pobliskie jezioro, gdzie przypadkiem zauważa tajemniczą walizkę. Przyjaciele odnajdują w niej kulki (Pokeballe), które kryją w sobie Pokemony...
Recenzja powstała na bazie wersji NDS.
Wiele osób ma awersję do jakichkolwiek rzeczy związanych z Pokemonami, co do tego nie ma absolutnie żadnych wątpliwości. Trudno im się dziwić, bo te dziwaczne istotki rodem z Kraju Kwitnącej Wiśni rzeczywiście mogą od siebie odpychać. W końcu nie każdemu muszą podobać się słodkie, przejaskrawione kolorki, jakich na Pokemonach pełno. Ponadto całe to szaleństwo, które przed laty zostało stworzone wokół tych stworków, po prostu musiało wielorako wpłynąć na stosunek do nich. W każdym bądź razie mi nigdy jakoś specjalnie one nie przeszkadzały. Nie bez znaczenia jest tu takt, że Pikachu oraz resztę cudaków utożsamiam przede wszystkim ze świetną serią gier na Gamę Boy’a, a obecnie także i na Nintendo DualScreen. W tej recenzji przyjrzę się bliżej tytułowi wydanemu właśnie na tę ostatnią platformę.
Gwoli wyjaśnienia, Pokemon Pearl oraz Pokemon Diamond to w zasadzie identyczne produkcje. Różnią się jedynie drobnymi szczegółami. Recenzja oparta jest na pierwszej z wyżej wymienionych wersji, czyli Pearl, lecz to akurat ma znaczenia marginalne.
Fabuła przedstawia się następująco. Młody chłopak (lub dziewczyna; zależnie od tego, jaką postać wybierzemy) wyrusza z kolegą nad pobliskie jezioro, gdzie przypadkiem zauważa tajemniczą walizkę. Przyjaciele odnajdują w niej kulki (Pokeballe), które kryją w sobie Pokemony, o których przecież tak marzyli. Chwilę później obaj bohaterowie wyruszają w świat, żeby przeżyć być może najbardziej ekscytującą przygodę w ich życiu. Wszak tylko nieliczni dostają szansę zostania trenerem małych, ale potężnych istot... Konsolowe adaptacje Pokemonów zawsze miały dosyć kiepsko opowiedzianą historię. Niestety, doskonałe widać, że nie inaczej jest w przypadku tej przeznaczonej na NDS.
Wszystkie gry z serii Pokemon wydane na przenośne konsolki (wyjątkiem są różnego rodzaju wariacje, jak np. Pokemon Dash DS) opierają się na tej samej, sprawdzonej formule. Prosty system RPG, elementy wyciągnięte z jakiejkolwiek Zeldy plus garść własnych pomysłów – oto fenomen dzieła zespołu Game Freak. Co warte podkreślenia, zasady Pokemon Pearl także pozostały niezmienione. Tutaj także eksplorujemy świat, celem pozyskiwania coraz potężniejszych sprzymierzeńców, oraz rywalizujemy z innymi o miano najzdolniejszego trenera Pokemonów. I to właśnie jest chyba największa zaleta tego tytułu. Po co zmieniać coś, co jest dopracowane prawie pod każdym względem?
W poprzednim akapicie nie bez powodu nawiązałem do Zeldy. Przez zdecydowaną większość czasu chodzimy po miasteczkach, prowadzimy dialogi, penetrujemy jaskinie i wykonujemy wiele innych czynności, które przywodzą na myśl przygody Linka. Z tą różnicą jednak, że w Pokemon Pearl świat tętni życiem. Dowolny NPC ma dla nas jakąś poradę czy prezent lub przynajmniej cokolwiek do powiedzenia. Dzięki temu krainę Pokemonów naprawdę można polubić. Jest tylko jeden szkopuł. Momentami trudno nie odnieść wrażenia, że szwendamy się po niej trochę bez celu. Brakuje dodatkowych questów polegających choćby na złapaniu konkretnej bestii w zamian za pieniądze albo specjalny przedmiot. Oprócz tego twórcy mogli wreszcie pokusić się o wprowadzenie dziennika bądź notatnika (niby takowy jest, ale o jego funkcjonalności przez grzeczność nie wspomnę...), żeby było wiadomo, co należy zrobić w dalszej kolejności. Zdaje się, że architektura rozgrywki jest nieco zbyt otwarta.
Pojedynki zrealizowano podobnie jak w poprzednich częściach, czyli w systemie turowym. Prowadzenie walk znów jest łatwe, ale, co istotne, bardzo satysfakcjonujące i nie nużące. Warto w tym miejscu nadmienić, że Pokemony specjalizują się w różnych mocach (ogień, kamień, lód itp.), zatem łatwo się domyślić, że konieczne jest skompletowanie odpowiednio zbalansowanej drużyny. Ponadto przyda się odrobina zmysłu taktycznego, bowiem stworki z czasem ewoluują i nabywają nowe umiejętności bitewne. Jako że w danej chwili możemy mieć aktywne maksymalnie cztery zdolności, niezwykle ważny jest ich dobór. Takie rozwiązanie otwiera przed nami spore możliwości, a zarazem w sprytny sposób ogranicza pole manewru. I gdyby nie lekko szwankująca SI, nie miałbym się do czego doczepić. Ale tak czy inaczej jest nieźle, jeśli nie bardzo dobrze.
Nowości nie ma zbyt wiele, przy czym trzeba się cieszyć, że w ogóle takowe się pojawiły. Z góry zaznaczam, ze o ciekawym i oryginalnym wykorzystaniu ekraniku dotykowego możecie zapomnieć. Na pocieszenie mamy wielofunkcyjny zegarek o nazwie Poketch, To sympatyczny gadżet, lecz mimo wszystko mało użyteczny. Za jego pomocą możemy oczywiście sprawdzić godzinę, ale również rzucić okiem na stan zdrowia Pokemonów bądź wykonać proste obliczenia matematyczne (po co to komu?!). Warto także odnotować możliwości wymieniania swoich ulubieńców z innymi graczami za pośrednictwem sieciowej opcji Nintendo WFC. Ostatnią ciekawostką są globusy znajdujące się w niektórych miasteczkach. Można na nich zaznaczyć miejsce, w którym aktualnie przebywamy. Ot tak, dla idei.
Jeżeli chodzi o oprawę graficzną, wersje Pearl i Diamond trzymają poziom. Muszę przyznać, że przeważnie dwuwymiarowe postacie ładnie komponują się z trójwymiarowym otoczeniem, co niestety nie jest regułą. Tryb walki przeszedł jedynie drobny lifting. Nadal są to ładne tła plus migające tu i ówdzie elementy interfejsu.
Kilka słów o udźwiękowieniu. Cóż, fani oldschoolowych gierek na pewno będą zadowoleni. Zresztą, wszystko zależy od własnych upodobań. Mnie słodka muzyczka i dźwięki wyciągnięte prosto z poprzednich części nie zachwyciły.
Szczerze powiedziawszy mam mieszane uczucia. Pokemon Pearl to tytuł, którego bez dwóch zdań pominąć nie można. Z drugiej zaś strony po raz kolejny otrzymaliśmy praktycznie to samo. Choć gra nadal wciąga jak odkurzacz, kiedyś przyjdzie moment, że graczom znudzi się mało fantazyjne uganianie się za Pokemonami. Póki co jednak można się przy niej doskonale bawić, a to przecież jest najważniejsze. Mam nadzieję, że tymi słowami udało mi się przekonać nawet najbardziej zażartych przeciwników „Pikaaaa!”.;-)
Szymon „SirGoldi” Błaszczyk
PLUSY:
- ładna grafika;
- przyjemne zasady gry;
- różnorodny świat.
MINUSY:
- trochę za mało do roboty w tym świecie;
- tu nic się nie zmienia mimo upływu lat.