Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 9 czerwca 2005, 12:08

autor: Jacek Hałas

Obscure: Learn about Fear - recenzja gry

Kenny, jeden z najbardziej cenionych sportowców szkoły, do której uczęszcza cała grupa, znika w niewyjaśnionych okolicznościach. Przyjaciele Kenny’ego postanawiają pozostać w szkole po zmroku, tak aby spróbować odnaleźć zaginionego kolegę. Klasyka.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Nie mam nic przeciwko tytułom, które w mniejszym bądź większym stopniu wzorują się na najlepszych reprezentantach danego gatunku. Od takich pozycji wymagam jednak, aby wniosły do rozgrywki wystarczającą ilość nowych elementów. Obscure jest tytułem wyraźnie wzorowanym na kultowej serii Silent Hill oraz czwartej odsłonie Alone in the Dark. Problem w tym, iż poza możliwością przemierzania kolejnych pomieszczeń w dwuosobowych składach nie zaskakuje niczym szczególnym, a w większości sytuacji potrafi wręcz nudzić. Zanim jednak wydam końcową ocenę, omówię wszystkie najważniejsze aspekty rozgrywki, ze szczególnym uwzględnieniem elementów, które powinny znaleźć się w każdym porządnym survival-horrorze.

Być może to tylko takie złudzenie, ale fabuła Obscure na pierwszy rzut oka skojarzyła mi się z serialem opowiadającym o przygodach znanej wszystkim pogromczyni wampirów a nie pełnoprawnym horrorem. Akcja omawianej pozycji rozgrywa się na terenie jednej z amerykańskich szkół średnich. W trakcie zabawy poznajemy piątkę przyjaciół, których losami będziemy mieli okazję pokierować. Cała gra zaczyna się dość niewinnie. Kenny, jeden z najbardziej cenionych sportowców szkoły, do której uczęszcza cała grupa, znika w niewyjaśnionych okolicznościach. No, może trochę przesadziłem, gdyż w początkowej fazie gry dowiadujemy się, co doprowadziło do takiego a nie innego rozwoju wydarzeń. Przyjaciele Kenny’ego postanawiają pozostać w szkole po zmroku, tak aby spróbować odnaleźć zaginionego kolegę. Nie muszę chyba opowiadać dalszego ciągu wydarzeń. Szkoda, iż gra jest wyjątkowo przewidywalna. Zakończenie całej tej historii nie jest zaskakujące. Co więcej, można je przewidzieć po odbyciu rozmów z kilkoma postaciami niezależnymi oraz przejrzeniu porozrzucanych po całej szkole dokumentów.

Typowe pomoce naukowe, które można odnaleźć w niemal każdej amerykańskiej szkole.

Czym byłby survival-horror bez potworów, z którymi grupka bohaterów musi się uporać? Ano właśnie, trzeba przyznać, iż autorzy Obscure dość dobrze wywiązali się ze swojej roboty. Odrobinę może irytować tylko to, iż potwory nie są zbyt zróżnicowane, przez co po pewnym czasie do toczonych z nimi walk zaczyna się podchodzić z coraz to mniejszym entuzjazmem. Sami przeciwnicy przypominają istoty spotykane we wspomnianej już wcześniej czwartej części serii Alone in the Dark. Napotykane stwory są niezwykle wrażliwe na światło. Większości walk można uniknąć niszcząc okoliczne okna i umożliwiając tym samym promieniom słonecznym przedostanie się do pomieszczenia. W trakcie zabawy dość często korzysta się również z latarek. Dzięki specjalnej opcji można chwilowo osłabiać atakowane stwory.

Przeciwnicy bywają dość wymagający, gdyż są wyjątkowo szybcy. Będzie to szczególnie uciążliwe dla osób, które w przeszłości miały kontakt z serią Resident Evil i niezbyt rozgarniętymi oraz wyjątkowo wolnymi zombiakami. Element ten wpływa też niestety na jakość rozgrywki. Toczone w trakcie zabawy walki są najczęściej bardzo chaotyczne, przez co przyjemność z eliminacji kolejnych potworów jest odpowiednio mniejsza. Nie bez znaczenia jest również fakt, iż większość pojedynków odbywa się w źle oświetlonych pomieszczeniach. W efekcie dochodzi do licznych paradoksów, jak na przykład sytuacji, w których strzelamy do bestii praktycznie na oślep.

W kilku miejscach rozgrywki prowadzone przez nas postaci wpadają na bossów. Przeciwnicy ci są oczywiście znacznie silniejsi od swoich „standardowych” odpowiedników. Podobnie jak w przypadku wielu innych survival-horrorów, stwory te należy atakować w ustalony przez producentów sposób. Zanim przejdę do omówienia najciekawszego elementu rozgrywki, czyli współpracy w drużynie, kilka słów jeszcze na temat przedmiotów wykorzystywanych w starciach z potworami. W początkowej fazie gry używa się głównie broni białej – łomów czy kijów baseballowych. Stosunkowo szybko mamy jednak okazję zdobyć pierwsze pistolety czy tradycyjnego shotguna. Pewnym utrudnieniem jest amunicja, której prowadzonym przeze mnie postaciom wiecznie brakowało. Jedynym wyjątkiem były wspomniane już pistolety. Pociski do tego typu broni odnajdywało się w większości badanych pomieszczeń. W efekcie dochodziło do sytuacji, w których pewnych walk zaczynałem unikać, tak aby nie marnować cennych naboi. Z racji tego, iż przeciwnicy są wyjątkowo zwinni podobna taktyka działania nie zawsze kończyła się pełnym sukcesem. W ramach pocieszenia dodam, iż apteczek oraz leczniczych napojów jest wystarczająco dużo. Nawet w przypadku odniesienia poważnych obrażeń można bezproblemowo wyleczyć sterowane postaci.

Światło słoneczne. Zabija potwory. Na śmierć.

Przyznam szczerze, iż sam pomysł wprowadzenia do jednoczesnej rozgrywki kilku postaci wydał mi się dość intrygujący. Teraz, po kilkunastu godzinach spędzonych przy Obscure, mogę stwierdzić, iż jego realizacja wypadła bez większych potknięć. Na samym początku zabawy mamy okazję pokierować trzema postaciami, ale w miarę rozwoju rozgrywki dołączą do nich dwie kolejne. W danym momencie sterujemy wyłącznie jedną osobą, drugi „bohater” jest bowiem kontrolowany przez sztuczną inteligencję. Warto jednocześnie dodać, iż gra w żaden sposób nie ogranicza naszych zachowań. W każdej chwili można zmienić skład drużyny bądź też bezpośrednio sterowaną postać. Co więcej, istnieje możliwość wydawania prostych poleceń drugiemu członkowi „zespołu”. Możemy na przykład rozkazać pozostanie w danym miejscu czy też poprosić kolegę (bądź koleżankę ;-)) o pomoc w wykonaniu jakiejś czynności. Poprawnie rozwiązano również kwestię przekazywania koledze z ekipy posiadanych przez siebie giwer. Jedynym utrudnieniem są w tym przypadku konsolowe korzenie omawianej produkcji. Odbija się to na przejrzystości interface’u. Przykładowo, wszystkie polecenia wykonuje się przy użyciu klawiatury. Mysz pozostaje przez cały czas nieaktywna. Nienajlepiej rozwiązano również organizację inwentarza oraz dziennika. Przemieszczanie między kolejnymi pozycjami odbywa się w niezbyt wygodny sposób.

Wybór członków drużyny nie jest związany z aspektem czysto wizualnym, każda z postaci posiada bowiem specyficzne umiejętności, z których w trakcie zabawy można korzystać. Pomysł stosunkowo dobry, aczkolwiek w trakcie właściwej zabawy nie odczuwa się tego zróżnicowania. Mimo wszystko należy jednak pochwalić twórców za tę drobnostkę. W zależności od aktualnie wybranego członka ekipy możemy na przykład szybciej pokonywać zabezpieczenia (w postaci zamków czy kłódek), sprawniej wyszukiwać dodatkowe przedmioty w aktualnie eksplorowanych pomieszczeniach czy też efektywniej leczyć pozostałe postaci. Wszystkie te informacje podane są w podręcznym dzienniku, tak więc nie powinno się mieć problemów z wykorzystywaniem wspomnianych zdolności. Szkoda natomiast, iż zabrakło miejsc, w których obecność danej postaci byłaby absolutnie wymagana (na przykład do pokonania jakiegoś problemu).

Dobry survival-horror musi nie tylko straszyć, ale i oferować odpowiednio zróżnicowane i jednocześnie złożone zagadki. Obscure pod tym względem wypada dość dobrze. Gra nie jest aż tak „prymitywna” jak wydany jakiś czas temu Cold Fear, ale z drugiej strony do poziomu złożoności zagadek znanych z trzech pierwszych odsłon serii Silent Hill dużo jej jeszcze brakuje. Podstawowy problem Obscure związany jest z tym, iż niemal wszystkie łamigłówki rozwiązuje się w przeciągu kilku minut. Po znalezieniu jakiegoś ważnego przedmiotu można być pewnym tego, iż wykorzysta się go w jednym z sąsiednich pomieszczeń. Nie trzeba być sklonowanym Sherlockiem, aby powiązać żrącą substancję z łańcuchami blokującymi dostępu do niezbadanego korytarza czy znalezione bezpieczniki z mijaną kilka pomieszczeń wcześniej puszką pod napięciem. Dodatkowe ułatwienie związane jest z tym, iż dostęp do kolejnych sektorów szkoły odblokowywany jest w miarę postępów w rozgrywce. Nie dochodzi więc do sytuacji, w których gracz musi jednocześnie zbadać kilkadziesiąt pomieszczeń.

Korzystając z okazji warto byłoby pochwalić możliwość interakcji z otoczeniem (głównie niszczenie szyb i automatów z napojami). Jest ona co prawda dość organiczona, ale nie ma co narzekać, gdyż w innych grach z tego gatunku element ten jest praktycznie nieobecny. Podstawowy problem Obscure związany jest natomiast z jego długością. Gra jest jeszcze krótsza od innego survival-horroru ostatnich miesięcy, czyli wspominanego już Cold Fear. Po części wynika to z ograniczenia związanego z budynkiem szkoły (oraz znajdującymi się pod nim piwnicami), który jest jedynym miejscem akcji. Wątpię, aby po ukończeniu gry komuś chciało się ją ponownie przechodzić, nawet w celu zdobycia pewnych dodatkowych bonusów.

Nie kłamię! Naprawdę widziałem tam coś interesującego!

Oprawa audiowizualna gry zdecydowanie nie zachwyca. Jedynym elementem, do którego nie mógłbym się w żaden sposób przyczepić, są projekty postaci oraz pojawiających się na ekranie potworów. Są one szczegółowe i ładnie animowane. Otoczenie wypada już pod tym względem znacznie gorzej. Jest ono przede wszystkim dość monotonne. Poszczególne pomieszczenia niewiele się między sobą różnią. Tak jak już wcześniej wspomniałem, w niektórych miejscach jest zdecydowanie zbyt ciemno, przez co dokładna eksploracja okolicy jest znacznie utrudniona. Miłośników gatunku może również irytować to, iż gra stosunkowo rzadko próbuje nas wystraszyć. Kiepsko wypadły też filmiki przerywnikowe, które są zazwyczaj nudne. Na oprawę dźwiękową składają się dobrze przygotowane kwestie mówione oraz beznadziejna muzyka, której miałem ochotę możliwie jak najszybciej się pozbyć. Autorzy chcieli najwyraźniej przygotować coś na kształt „dziwnych” dźwięków znanych z kolejnych odsłon serii Silent Hill. Końcowy efekt jest niestety koszmarny i to w całym tego słowa znaczeniu.

Obscure chciał być drugim Silent Hillem. Niestety, jest on znacznie gorszy od kultowej sagi autorstwa Konami. Gra jest przede wszystkim wyjątkowo krótka, przez co nie można się nią tak naprawdę nacieszyć. Niektórych zrazić może również kiepska jakość oprawy audiowizualnej czy niezbyt przekonujący wątek fabularny. Na rynku jest wiele lepszych survival-horrorów, także starszych. Obscure można spokojnie zignorować.

Jacek „Stranger” Hałas

PLUSY:

  • pomysł sterowania pięcioma różnymi postaciami;
  • rozbudowany arsenał broni.

MINUSY:

  • bardzo krótka;
  • oprawa audiowizualna;
  • brak innych ciekawych pomysłów.

Jacek Hałas

Jacek Hałas

Z GRYOnline.pl współpracuje od czasów „prehistorycznych”, skupiając się na opracowywaniu poradników do gier dużych i gigantycznych, choć okazjonalnie zdarzają się i te mniejsze. Oprócz ponad 200 poradników, w swoim dorobku autorskim ma między innymi recenzje, zapowiedzi oraz teksty publicystyczne. Prywatnie jest graczem niemal wyłącznie konsolowym, najchętniej grywającym w przygodowe gry akcji (najlepiej z dużym naciskiem na ciekawą fabułę), wyścigi i horrory. Ceni również skradanki i taktyczne turówki w stylu XCOM. Gra dużo, nie tylko w pracy, ale także poza nią, polując – w granicach rozsądku i wolnego czasu – na trofea i platyny. Poza grami lubi wycieczki rowerowe, a także dobrą książkę (szczególnie autorstwa Stephena Kinga) oraz seriale (z klasyki najbardziej Gwiezdne Wrota, Rodzinę Soprano i Supernatural).

więcej

Recenzja gry Life is Strange: Double Exposure - pokochałem Max na nowo, choć po latach straciła coś ważnego
Recenzja gry Life is Strange: Double Exposure - pokochałem Max na nowo, choć po latach straciła coś ważnego

Recenzja gry

Oto Life is Strange, na które czekałem prawie 10 lat. Mało istnieje bohaterek, do których przywiązałem się tak jak do Max, i jestem przeszczęśliwy, że mogłem poznać jej dalsze losy… acz Double Exposure nie trafiło mnie w serce tak celnie jak pierwszy LiS.

Recenzja gry Emio The Smiling Man: Famicom Detective Club - kiedy wrogiem gracza jest bezmyślny główny bohater
Recenzja gry Emio The Smiling Man: Famicom Detective Club - kiedy wrogiem gracza jest bezmyślny główny bohater

Recenzja gry

Emio The Smiling Man: Famicom Detective Club to nowa odsłona ponad trzydziestoletniej serii kryminalnych gier visual novel. Tym razem badamy sprawę morderstw powiązanych ze zbrodniami sprzed lat – i z lokalną miejską legendą.

Recenzja gry Nobody Wants to Die. Polacy znów udowodnili, że są świetni w opowiadaniu historii
Recenzja gry Nobody Wants to Die. Polacy znów udowodnili, że są świetni w opowiadaniu historii

Recenzja gry

Po pokazie gameplayu dla prasy nie byłem przychylnie nastawiony do Nobody Wants to Die. Twórcom z Wrocławia udało się jednak złamać mój sceptycyzm już po kwadransie gry. Choć chwilami ziewałem, nieprędko zapomnę tę transhumanistyczną przygodę neo-noir.