autor: Artur Falkowski
Mass Effect - recenzja gry
Twórcy Star Wars: Knights of the Old Republic postanowili nieco odpocząć od barwnego świata George’a Lucasa i przedstawić własną wizję przyszłości. W ten sposób powstał Mass Effect.
Mistrzowie komputerowo-konsolowego RPG z ekipy BioWare uderzyli ponownie, dostarczając niezwykłą, wciągającą opowieść z gatunku space opera. Twórcy Star Wars: Knights of the Old Republic postanowili nieco odpocząć od barwnego świata George’a Lucasa i przedstawić własną wizję przyszłości. W ten sposób powstał Mass Effect, jedna z niewielu gier, które potrafiły bardzo mocno przypaść mi do, przyznam szczerze, dość wybrednego gustu. Deweloperom udało się stworzyć intrygujące, wypełnione licznymi, zróżnicowanymi rasami o bogatej kulturze uniwersum, którego zakamarki z wielką przyjemnością przyszło mi eksplorować. Wiarygodnie oddani bohaterowie, emocjonujące walki, filmowe dialogi, możliwość podróżowania po Drodze Mlecznej i odkrywania tajemnic opuszczonych planet – wszystko to sprawiło, że obudziło się we mnie dziecięce marzenie o wyprawie w kosmos. Z chęcią zagłębiłem się w świat Mass Effect i nawet nie zauważyłem, gdy minęło kilkadziesiąt godzin, które w nim spędziłem. Nie mam już wątpliwości: na ten tytuł warto było czekać.
Na początek dobrze rozprawić się z pewnym błędnym przekonaniem, którego wielu graczy nabrało oglądając udostępnione przez twórców filmiki z rozgrywki. Doszli bowiem do wniosku, że z zapowiadanego połączenia gry akcji i RPG w finalnym produkcie pozostał jedynie ten pierwszy człon. Nic bardziej mylnego. BioWare udało się doskonale zbalansować rozgrywkę, łącząc w odpowiednich proporcjach oba elementy. Nawet sama walka, choć rzeczywiście w dużej mierze wykorzystuje motywy znane z tradycyjnych strzelanin, dzięki aktywnej pauzie i możliwości dowolnej modyfikacji ekwipunku w trakcie starcia, zbliża się bardziej do tradycyjnych RPG. Ale po kolei.
I ujrzeli człowieka
Tradycyjnie już na początku rozgrywki mamy możliwość stworzenia własnego bohatera (bądź bohaterki). Dzięki rozbudowanemu edytorowi postaci możemy nadać mu (jej) taki wygląd, jaki tylko będzie nam odpowiadał. Następnie wybieramy historię protagonisty, na którą składa się miejsce pochodzenia oraz cecha, którą zasłynął w trakcie wydarzeń poprzedzających fabułę gry. Co ciekawe, nie pełni ona jedynie funkcji ozdobnika czy modyfikatora cech, jak to zwykłe bywa w tego typu produkcjach. Ma ona bowiem wpływ na fabułę, a także na to, jak postrzegać nas będą znające nas postacie niezależne. Mało tego: w zależności od dokonanego wyboru mogą pojawić się dodatkowe misje do wykonania bezpośrednio powiązane z naszą przeszłością. Kolejnym krokiem jest wybór klasy postaci. Do naszej dyspozycji udostępniono sześć podzielonych ze względu na specjalizację. Przejawia się ona w możliwościach korzystania z trzech podstawowych grup umiejętności, na które składają się zdolności bojowe, techniczne oraz odpowiednik magii – biotyka. Jak nietrudno się domyślić, wśród klas postaci znajdziemy ekspertów specjalizujących się w danym typie umiejętności. Pozostała trójka to bardziej wszechstronne profesje, łączące w sobie poszczególne grupy. W trakcie tworzenia postaci nie mamy wpływu na dwa elementy. Po pierwsze musimy grać jako człowiek, po drugie naszym nazwiskiem zawsze będzie Shepard (imię możemy nadać wedle własnego uznania).
Rozwój postaci odbywa się na podobnych zasadach, jak w innych grach RPG. Wykonywanie misji, walki z wrogami, rozmowy z bohaterami niezależnymi czy też po prostu zdobywanie wiedzy przynoszą nam punkty doświadczenia, które pozwalają awansować na kolejny poziom. Kiedy to nastąpi, możemy dodać kilka oczek do wybranych atrybutów. Jeżeli daną cechę podniesiemy do odpowiedniej wysokości, odblokowujemy umiejętność, z której będziemy mogli skorzystać podczas dalszej rozgrywki.
Dość szybko do naszego bohatera dołącza reszta drużyny – w sumie sześć osób. Podobnie, jak w Knights of the Old Republic, na poszczególne misje możemy zabrać jedynie część załogi: dokładnie mówiąc trzy osoby, włączając w to Sheparda. Zdobywane doświadczenie jest rozdzielane po równi pomiędzy wszystkimi naszymi postaciami. Nie musimy więc się martwić o to, że niektórzy bohaterowie będą bardziej zaawansowani niż inni. Ogólnie mówiąc, system rozwoju postaci w dużej mierze opiera się na sprawdzonych rozwiązaniach z KotOR-a. Raczej nikt nie będzie miał problemów z jego opanowaniem, szczególnie, że co leniwsi gracze mogą wybrać opcję automatycznego awansu, która sprawia, że konsola samodzielnie rozdziela punkty pomiędzy poszczególne współczynniki. Osobiście radziłbym jednak jej nie nadużywać.
Gwiazdy moim przeznaczeniem
Wiemy już co nieco o bohaterze. Czas więc opowiedzieć także o świecie, w którym przyszło mu żyć. Od razu przyznam, że to jedna z najmocniejszych cech Mass Effect. Nie ma tu mowy o uproszczeniach czy stereotypach. Twórcy przygotowali niezwykle spójną i wciągającą wizję przyszłości. Oddany co do detalu, tętniący życiem świat z bogatą historią, szczegółowo opisanymi rasami, ich kulturą i zachowaniami wręcz urzeka i sprawia, że z wielką chęcią zapoznajemy się z dawkowanymi przez grę informacjami.
Co ciekawe, BioWare nie postawiło na standardowe dla space opery „far far away”. Akcja jest ściśle umiejscowiona w czasie, i to nawet nie tak odległym: w połowie XXII wieku. Ludzkość w końcu opuściła ojczystą planetę i rozpoczęła kolonizację. Nie stało się to jednak dzięki postępowi nauki, lecz wskutek odkrycia obcej technologii, która pozwoliła skonstruować statki kosmiczne zdolne do szybkiego przemieszczania się po wszechświecie. Do tego celu wykorzystano pradawne przekaźniki pozostawione w naszej galaktyce przez dawno wymarłą rasę. Potężne urządzenia generują specjalne nadprzestrzenne tunele, które pozwalają w krótkim czasie pokonywać wielkie odległości.
Dość szybko okazało się, że tajemniczy twórcy przekaźników to nie jedyna rasa obcych w kosmosie. Ludzie napotkali bowiem i inne cywilizacje. Niestety nie wszystkie spotkania przebiegały pokojowo. Doszło do pewnych incydentów, które zaważyły na tym, że pomimo wyjaśnienia nieporozumień i ogłoszenia pokoju, człowiek nie jest zbyt mile widziany we wszechświecie. Podobnie działa to w drugą stronę – ludzie również nie darzą zbytnim zaufaniem obcych. Chcąc nie chcąc starają się współpracować, ale atmosfera międzyplanetarnej demokracji jest dość napięta.
W takich to właśnie czasach przyszło żyć Shepardowi. Co więcej, dość szybko staje się on głównym reprezentantem ludzkości, a na jego czynach skupiona jest uwaga kosmicznej rady sprawującej kontrolę nad wszechświatem. Od niego zależy więc, jak ludzie będą postrzegani przez obcych. W trakcie swoich podróży będzie miał możliwość wykazania się, a także poszerzenia informacji na temat historii i kultury innych ras.
Błędnym jest jednak założenie, że stosunki między cywilizacjami są głównym tematem Mass Effect. Stanowią bowiem one jedynie tło dla głównego wątku fabuły. Ten zaś, choć oryginalnością nie grzeszy, doskonale łączy w sobie motywy znane z klasycznych powieści s-f. Z oczywistych powodów jego szczegółów nie będę zdradzać. Wspomnę jednak, że nie brakuje charakterystycznych już dla twórczości BioWare zwrotów akcji, wyborów moralnych i ciekawie oddanych, wiarygodnych postaci.
Niestety fani, którzy skwapliwie śledzili losy powstawania gry i wszelkie publikowane na jej temat informacje, mogą poczuć się rozczarowani, ponieważ jedna z kluczowych tajemnic, która zdradzana jest pod sam koniec fabuły, została rozpowszechniona przez speców od PR wiele miesięcy temu. Zaskoczeniem zatem nie będzie.
Tym, co może nieco rozczarować, jest długość wątku głównego, który można ukończyć w kilkanaście godzin. Na szczęście misje poboczne są nie mniej interesujące, a wydłużają czas rozgrywki do kilkudziesięciu godzin. Dodatkowo, podobnie jak w Knights of the Old Republic oraz Jade Empire, nasz bohater może skłaniać się w jedną z dwóch stron, bądź to skłonnego do poświęceń, za wszelką cenę starającego się postępować zgodnie z prawem idealisty, bądź zapatrzonego w siebie, nieliczącego się z innymi egoisty-renegata. Krótko mówiąc, jest co robić i na nudę narzekać nie można.
Skoro jesteśmy już przy fabule, nie sposób nie wspomnieć o niezwykle interesującym sposobie prowadzenia dialogów. BioWare postanowiło nadać rozmowom bardziej dynamiczny, filmowy charakter, jednocześnie sprawiając, by gracze czuli, że mają większy wpływ na to, w jaki sposób potoczy się rozmowa. Zrezygnowano z przebijania się przez gotowe kwestie, zamiast tego wprowadzono rozwiązanie, które sprawia, że rozmowy toczą się płynnie, nie zatrzymując się w oczekiwaniu na wybór gracza.
Kiedy rozpoczynamy konwersację, kamera przełącza się na charakterystyczny widok, ukazując zbliżenie na twarze rozmówców. W trakcie wypowiedzi w prawym dolnym rogu ekranu pojawia się pierścień zawierający propozycje dalszych tematów, przedstawione za pośrednictwem krótkich haseł, które mają na celu raczej ukazanie tego, co chce powiedzieć bohater, niż dokładne oddanie kwestii dialogowych. Dokonujemy wyboru za pomocą prawej gałki analogowej, a następnie zatwierdzamy. W momencie, kiedy nasz interlokutor skończy mówić, bohater automatycznie rozpocznie wybraną wypowiedź. W trakcie rozmów postacie gestykulują, zmieniają wyraz twarzy, a ich usta poruszają się zgodnie z wypowiadanymi kwestiami, które zostały doskonale zdubbingowane. Połączenie tych wszystkich elementów sprawia, że prowadzenie rozmów w Mass Effect jest niezwykle przyjemne i z pewnością stanie się godnym naśladowania wzorem dla gier na najbliższe lata.
Kawaleria kosmosu
Nie wszystkie sprawy da się jednak rozwiązać drogą konwersacji. Czasami trzeba uciec się do argumentów siłowych, czyli po prostu walczyć. W tej kwestii twórcy zaryzykowali wprowadzenie starć rozgrywanych w konwencji strzelanin TPP. W ich trakcie kierujemy krokami Sheparda, a podkomendni wykonują nasze polecenia. Możemy chować się za osłonami, wychylać się i ostrzeliwać wrogów, rzucać granatami, a także wskazywać kompanom cele ataku, przywoływać ich do siebie, wysyłać na wybrane pozycje albo kazać się ukryć. Do tego momentu rozgrywka rzeczywiście przypomina typową strzelaninę. Wystarczy jednak, że wciśniemy klawisz RB, a gra się zatrzyma i naszym oczom ukaże się menu wyboru umiejętności. W trakcie aktywnej pauzy możemy wskazać na dowolny widoczny cel i nakazać wykorzystanie poszczególnych zdolności Sheparda oraz jego towarzyszy. Jeżeli dobrze zsynchronizujemy działania, jesteśmy w stanie eliminować wrogów w widowiskowy sposób, na przykład unosząc ich w powietrze za pomocą telekinezy, a następnie, kiedy będą bezbronni, celnymi strzałami posyłać ich na tamten świat. Wariantów działania jest więcej. Możemy pozbawić przeciwników tarczy obronnych albo zdalnie doprowadzić do awarii uzbrojenia, co da nam niemałą przewagę w walce.
Jak już wspominałem, umiejętności podzielone zostały na trzy grupy. Pierwsza, w której specjalizuje się żołnierz, koncentruje się na wykorzystaniu poszczególnych rodzajów broni. Druga obejmuje zdolności techniczne. Przydają się one nie tylko podczas walki, ale również do otwierania szyfrów i łamania zabezpieczeń (wykonuje się to za pomocą prostej mini gierki). W trakcie starć z przeciwnikami wykorzystywane są do wpływania na wykorzystywaną przez nich elektronikę, a więc mogą na przykład uszkodzić tarczę albo broń, czy też doprowadzić do przepięcia. Ostatnią z grup umiejętności jest biotyka, odpowiednik magii bądź mocy z KotOR-a. Za jej pomocą możemy rzucać wrogami i przedmiotami, unosić przeciwników w powietrze, unieruchamiać ich, a nawet tworzyć osobliwość w postaci niewielkiego zakłócenia pola magnetycznego, które przyciąga do siebie pobliskich wrogów. Ze względu na ten podział warto zabierać na misje drużynę, która będzie silna pod każdym względem – w ten sposób nic nie będzie w stanie nas zaskoczyć.
W dowolnym momencie rozgrywki możemy wejść do menu ekwipunku i dokonać niezbędnych zmian. Opanowanie obsługi inwentarza może początkowo przysporzyć pewnych trudności. Nie mamy bowiem możliwości podglądu wszystkich posiadanych przedmiotów. Zamiast tego przeglądamy je w grupach: osobno pistolety, osobno karabiny szturmowe, osobno pancerze itp. Poza wyborem ekwipunku mamy również możliwość modyfikowania sprzętu za pomocą specjalnych ulepszeń. Dzięki temu możemy zmieniać jego właściwości i dostosowywać go do aktualnej sytuacji. W trakcie poważnego starcia z robotami przydadzą się na przykład dodatkowe tarcze i amunicja przeciwpancerna. Z kolei kiedy staniemy naprzeciw żywych przeciwników, bardziej przydatne będą naboje z trucizną. System zarządzania ekwipunkiem już po krótkim czasie rozgrywki staje się bardzo przejrzysty i elastyczny. Warto jednak mieć stale na uwadze, że chociaż nie ma ograniczenia wagi, nie można nieść więcej niż 150 przedmiotów. Dlatego też warto na bieżąco sprzedawać niepotrzebne elementy ekwipunku albo przerabiać je na tak zwany omni-żel, który przydaje się do otwierania zamków, łamania szyfrów i naprawiania Mako.
Nowy wspaniały świat
No właśnie – Mako. Ten uniwersalny pojazd to symbol eksploracji planet w Mass Effect. Ci, którzy śledzili informacje na temat gry, z pewnością wiedzą o imponującej wielkością mapie galaktyki pełnej systemów słonecznych i planet, które możemy odwiedzać podróżując w naszym statku kosmicznym, dumie ludzkiej floty – Normandii. Nie jest jednak tak różowo. Większość planet możemy jedynie przeskanować. Średnio w danym układzie planetarnym znajdziemy jeden glob, na którym możemy wylądować, bawiąc się w kosmicznego podróżnika i odkrywcę. Mimo wszystko wciąż daje to sporą liczbę planet do naszej dyspozycji. Kiedy przylecimy na miejsce, Normandia zostaje na orbicie, a na ziemię zrzucany jest Mako z trzyosobową drużyną na pokładzie. Sterowanie pojazdem nie stanowi większych problemów, choć trzeba przyznać, że dalekie jest od jakiegokolwiek realizmu. Jest niezwykle skoczny, co sprawia, że na większych wertepach (a takowych nie brakuje) dość często traci kontakt z podłożem i staje się nieco niesforny.
Planety zostały zaprojektowane z niezwykłą pomysłowością. W jednej chwili jesteśmy na przypominającym Ziemię, pełnym roślinności terenie, by po chwili trafić na poprzecinaną czerwonymi strumieniami lawy powierzchnię. Innym razem znów lądujemy na pustynnej planecie, która nękana jest deszczami meteorytów. Na naszej drodze natkniemy się również na nieprzyjazne środowisko, w którym nawet pomimo pancerza człowiek nie jest w stanie wytrzymać dłużej niż kilka minut. Czasami celowo robiłem przerwę od wątku głównego i wykonywania zadań i rzucałem się w wir eksploracji wszechświata, zachwycając się poszczególnymi planetami, walcząc o życie z zamieszkującymi je potworami, czy też odkrywając zagadki zaginionych żołnierzy dzięki przeszukiwaniu ruin i wraków. W trakcie badania nieznanych planet nie jesteśmy bezbronni. Możemy bowiem w każdej chwili wyjść z pojazdu albo skorzystać z wmontowanego w niego karabinu i działka. Po krótkiej wprawie eliminacja wrogów przy pomocy Mako może sprawić niemałą frajdę.
Wizja lokalna
Oprawa graficzna stoi na bardzo wysokim poziomie. Zarówno sceny dialogów, wystrój wnętrz, jak i walki robią spore wrażenie. Oczywiście nie powinniśmy spodziewać się po produkcji tak rozbudowanej jak Mass Effect fajerwerków graficznych niczym w Gears of War, ale ogólne wrażenie jest bardzo dobre. Od razu widać, że w wygląd postaci (szczególnie obcych) włożono dużo pracy, choć czasami napotykamy na niedopracowania w teksturach ubrań. Projektanci poziomów zadbali o to, by gracze się nie nudzili, dostarczając liczne, zróżnicowane lokacje. Co ciekawe, zwiedzając część z nich miałem nieodparte wrażenie déja vu – tak bardzo przypominały znane z KotOR-a poziomy.
Niestety momentami liczba klatek animacji potrafi spaść. Nie jest jednak z tym tak źle, jak można było sądzić po filmikach z wcześniejszych faz produkcji gry opublikowanych na długo przed premierą. Inną z zauważalnych wad są problemy ze streamowaniem tekstur z płyty. Czasami konsola nie nadąża z doczytywaniem i oglądamy, jak poszczególne warstwy nakładają się na modele postaci. Nie jest to jednak nagminne.
O tym, że dialogi wyglądają naturalnie i filmowo już pisałem, więc wspomnę jeszcze, że scenki przerywnikowe zostały przygotowane z nie mniejszym pietyzmem. Pewnej kosmicznej bitwy nie powstydziłyby się nawet Gwiezdne Wojny.
O ścieżce dźwiękowej nie mogę wypowiadać się inaczej jak w samych superlatywach. Muzyka doskonale oddaje klimat rozgrywki. Niektóre z przewijających się przez grę motywów bardzo mocno kojarzyły mi się z jedną z najlepszych w moim prywatnym rankingu filmowych ścieżek dźwiękowych, a mianowicie z muzyką skomponowaną do filmu Blade Runner. Dodajmy do tego, że podkładający głosy aktorzy w pełni wywiązali się ze swojego zadania. Jeszcze jedna ciekawostka: w odróżnieniu od KotOR-a obce rasy mówią po ludzku zamiast mamrotać czy ryczeć niezrozumiale w swoich językach.
Mass Effect ukazał się w polskiej, kinowej wersji językowej. Dla części graczy niewątpliwie będzie to dobra nowina. Pozostali, szczególnie ci, którzy znają angielski na tyle, by zrozumieć wypowiadane przez bohaterów kwestie, z pewnością zauważą liczne potknięcia tłumaczy. Nie są to jednak rażące błędy, lecz raczej pojedyncze kwestie czy wyrazy, które dość nieszczęśliwie przełożono. Poziom lokalizacji można uznać za dobry, ale osobom, dla których angielski nie stanowi problemu, polecałbym granie w oryginalnej wersji językowej.
Sympatyczna, młoda, śliczna Quarianka… Chyba śliczna, bo choć towarzyszy nam przez większość gry, nigdy nie widzimy jej twarzy.
BioWare stworzyło doskonałą produkcję, która łączy w sobie szczegółowo oddany świat, poczucie wielkiej przygody, emocjonujące walki i doskonale rozwiązane dialogi. To prawdziwa uczta dla każdego rozmiłowanego w klimacie klasycznego s-f gracza. Długo mógłbym jeszcze pisać o radości płynącej z eksploracji oświetlonych obcym słońcem światów, kilkukrotnemu powracaniu do poszczególnych misji, by z ciekawości sprawdzić, jak sprawy potoczyłyby się, gdybyśmy wybrali inne rozwiązanie, czy też o długich rozmowach z naszymi towarzyszami, które nie tylko pozwolą lepiej ich poznać, lecz także w niektórych przypadkach doprowadzą do nawiązania romansu. Mógłbym pisać i pisać, ale zamiast tego wolę na powrót wcielić się w rolę Sheparda, stanąć na kapitańskim mostku, mając przed sobą mapę galaktyki, wybrać cel, wydać rozkaz i ruszyć na spotkanie przygody w nieznanym świecie.
Artur „Metatron” Falkowski
PLUSY:
- bogaty, tętniący życiem świat opracowany w największych szczegółach;
- wciągająca, doskonale poprowadzona fabuła;
- przemyślany, oryginalny sposób przeprowadzania dialogów;
- zróżnicowane misje i zadania poboczne;
- dająca sporo satysfakcji możliwość eksploracji kosmosu;
- świetna oprawa dźwiękowa: zarówno muzyka, jak i głosy postaci.
MINUSY:
- miejscami problemy z płynnością animacji i doczytywaniem tekstur;
- dość dziwny model jazdy Mako.