autor: Michał Basta
Majesty 2: Symulator Królestwa Fantasy - recenzja gry
Prawie dziesięć lat długiego oczekiwania na kontynuację jednej z ciekawszych gier strategicznych. Czy było warto? Przekonaj się sam.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Pierwsza część Majesty była interesującą strategią, która podbiła serca wielu graczy lubiących oryginalne i nietypowe rozwiązania. Teraz, niemal po dziesięciu latach długiego oczekiwania, przyszedł w końcu czas na kontynuację. Czy powrót okazał się udany? Jak najbardziej. Granie w Majesty 2 to prawdziwa przyjemność i to zarówno dla weteranów serii, jak i graczy, którzy nie mieli styczności z poprzednią odsłoną.
Witaj ponownie w Ardanii
W Majesty 2 ponownie wcielamy się we władcę fantastycznej krainy zwanej Ardanią. Co pewien czas nawiedzają ją prawdziwe kataklizmy w postaci szalonych magów, legendarnych smoków czy wielkich ogrów, pragnących za wszelką cenę zniszczyć królestwo. Naszym celem jest oczywiście wyeliminowanie niebezpieczeństw i zaprowadzenie w krainie porządku. Jak zwykle wszystko jest przedstawione z dużą dozą charakterystycznego humoru. Na szczególną uwagę zasługują komiczne odprawy przed misjami, czytane przez świetnego lektora znanego z pierwszej części. Według mnie potraktowanie fabuły z przymrużeniem oka wyszło grze na dobre. Majesty 2 odcina się w ten sposób od pompatycznych historii znanych z innych produkcji, w których heroicznie bronimy świata przed złem. Tutaj jest lekko i przyjemnie, a specyficzny klimat przykuwa do monitora od samego początku.
Kapryśni bohaterowie
Sama rozgrywka może jednak przysporzyć początkowo sporo problemów nowym graczom. Cały urok serii Majesty polega bowiem na tym, że nie mamy bezpośredniego wpływu na naszych bohaterów. Początkujący mogą być zatem załamani, kiedy po raz któryś z rzędu ich zamek zostanie zniszczony przez wrogów, podczas gdy wojownicy będą spacerować po okolicznych lasach. Aby nie dopuścić do takiej sytuacji, należy od samego początku mądrze rozbudowywać królestwo i umiejętnie korzystać z flag. Dzięki nim, a konkretnie – dzięki kryjącej się za nimi gotówce, możemy przekonać bohaterów do wykonania danego zadania. Oczywiście, im większą stawkę zaproponujemy, tym więcej podwładnych przystąpi do misji. Analogicznie działa to w drugą stronę, więc jeśli poskąpimy grosza, to nikt się za zadanie nie weźmie. W sumie przygotowano cztery flagi: ataku, eksploracji, ochrony i strachu. Pierwszą ustawiamy nad przeciwnikami i budynkami, które chcemy wyeliminować. Drugą wskazujemy na mapie miejsca, które mamy zamiar odkryć. Flaga ochrony przydaje się, jeśli chcemy obronić jakąś ważną budowlę lub osobę, natomiast flaga strachu służy do odpędzania herosów z niebezpiecznych miejsc. Cały system jest klarowny, a jego opanowanie nie zajmuje wiele czasu.
RTS czy RPG?
Najwięcej radości z rozgrywki dostarczają nasi podwładni, którzy przebywają drogę od zera do bohatera. Zaraz po rekrutacji są to bowiem słabe oddziały, zaopatrzone jedynie w podstawowy oręż. Dzięki nabywanemu doświadczeniu szybko awansują na kolejne poziomy i stają się coraz potężniejsze. Az miło patrzeć, kiedy jakiś płochliwy wojownik, bojący się niedźwiedzia, z czasem przyodziewa zbroję paladyna i bez mrugnięcia okiem uśmierca groźnego smoka. Na szczęście autorzy znacznie dopracowali sztuczną inteligencję bohaterów. W Majesty dość często zdarzały się bowiem sytuacje, kiedy podwładni nie umieli realnie ocenić swoich szans w walce i bezmyślnie atakowali silniejszych rywali. Tym razem zdarza się to zdecydowanie rzadziej. Nie oznacza to jednak, że bohaterowie są nieśmiertelni. Czasami zapędzają się na jakieś odludzie, gdzie w pojedynkę nie mają szans z przeważającymi siłami przeciwnika lub wysoka nagroda tak przyćmiewa im umysł, że wolą zginąć niż odstąpić ją komuś innemu. Jak już jednak wspomniałem, podobne zachowania występują stosunkowo rzadko.
Ładnie i przejrzyście
Sporym modyfikacjom uległ interfejs, który w poprzedniej odsłonie pozostawiał nieco do życzenia. Szczególnie trudno było w nim zapanować nad bohaterami oraz szybkim stawianiem budynków. Jedynym ratunkiem była mapa, po której skakało się w zabójczym tempie. Tym razem jest dużo bardziej estetycznie i funkcjonalnie. W prawym górnym rogu znajdują się portrety wszystkich naszych bohaterów. Przy ikonkach jest wyświetlany ich stan zdrowia oraz czynność, jaką w danej chwili wykonują. Jeśli zauważymy, że któryś z podwładnych ma kłopoty, to wystarczą dwa kliknięcia, aby zaraz znaleźć się przy nim i spróbować mu pomóc. Usprawniono również proces stawiania budowli. Tym razem długa i nieczytelna lista budynków, została zastąpiona przez panel znajdujący się w prawym dolnym narożniku. Wystarczy kliknąć na odpowiednią ikonkę i od razu mamy dostęp do wszystkich budynków podzielonych na cztery typy: gildie, ekonomiczne, obronne oraz świątynne. Podobnych usprawnień jest więcej, dzięki czemu zarządzanie całym królestwem przebiega znacznie sprawniej niż poprzednio.
Tak samo, a jednak inaczej
Większość budynków została przeniesiona wprost z pierwszej części Majesty. Mamy zatem gildie łowców, wojowników, złodziei oraz kowala, targ czy wieżyczki strażnicze. W tym aspekcie zmiany są raczej kosmetyczne. Znacznemu powiększeniu uległ natomiast asortyment dostępnych wspomagaczy i oręża. Oprócz niezbędnych każdemu bohaterowi napojów leczniczych mamy teraz również całą gamę ulepszonych zbroi, mieczy, łuków, magicznych lasek oraz eliksirów poprawiających zdolności defensywne i ofensywne. Nie zabrakło również różnych pierścieni, amuletów i oczywiście specjalnych zdolności, z których mogą korzystać jedynie konkretne typy bohaterów. Początkowo można się pogubić w natłoku ekwipunku, ale im szybciej go rozpracujemy, tym lepiej dla nas i naszych podwładnych. Kupowanie kolejnych ulepszeń należy jednak przeprowadzać z głową, ponieważ sprzęty z wyższych poziomów kosztują naprawdę sporo i jeśli będziemy inwestować we wszystko, jak leci, to szybko staniemy się bankrutami.
Autorzy wprowadzili w Majesty 2 kilka dość istotnych zmian, które mogą zostać różnie przyjęte przez fanów serii. W moim odczuciu wyszły jednak grze na dobre. Zacznijmy od najbardziej lubianych budynków, czyli świątyń, w których rekrutujemy najpotężniejsze jednostki. W poprzedniej części mogliśmy je stawiać w dowolnym miejscu, ale jedne z nich blokowały dostęp do innych (na przykład postawienie świątyni Krypty uniemożliwiało wzniesienie świątyni Agreli). Tym razem świątynie nie wykluczają się wzajemnie, ale możemy stawiać je tylko w wybranych punktach na mapie. Na ogół jest ich mało, więc należy dobrze przemyśleć swój wybór. Niestety w tym miejscu pojawia się chyba jedyna poważna wada gry, czyli niemożność niszczenia własnych budynków. Jeśli w pewnym momencie dojdziemy do wniosku, że w miejscu, gdzie stoi jedna świątynia, chcielibyśmy postawić inną, to możemy mieć tylko nadzieję, że poprzednią zniszczą wrogowie.
Drugą zmianą jest system ekonomiczny. Teraz możemy postawić jedynie jeden targ, a najwięcej pieniędzy uzyskujemy z karawan powstających w składach handlowych. Te ostatnie, podobnie jak świątynie, też możemy stawiać jedynie w wybranych miejscach. Im dalej znajdują się od targu, tym więcej złota zapewniają. Taki system jest znacznie efektywniejszy niż ten znany z dawnego Majesty, ponieważ karawany dostarczają z góry określoną ilość złota i jeśli dbamy o szlaki handlowe, to na ogół nie musimy martwić się o brak gotówki. Kolejną innowacją jest możliwość awansowania bohaterów na lordów. Po każdej misji w kampanii możemy wybrać jednego z bohaterów i nobilitować go. W następnym zadaniu wystarczy wznieść odpowiedni budynek i wynająć lorda, czyli już rozwiniętego bohatera. Oczywiście, żeby nie było za słodko, za rozwinięte postacie należy płacić niebagatelne sumy. Ostatnią ze zmian jest zrezygnowanie z generowanych losowo map. Wcześniej każde podejście do danego zadania było inne, ponieważ zmieniało się położenie zamku, sprzymierzeńców oraz wrogów. Tym razem mapy za każdym razem wyglądają identycznie. Z drugiej strony otrzymaliśmy w zamian zestaw pojedynczych misji, które możemy rozgrywać w dowolnej kolejności.
Kampania wygląda niemal identycznie jak ta znana z pierwszej części. Mamy zatem mapę Ardanii, na której ikonami zaznaczono poszczególne misje. Początkowo większość z nich jest zablokowana, a dostęp do nich uzyskujemy, przechodząc kolejne zadania o rosnącym poziomie trudności. Po zaliczeniu treningu czekają nas zatem etapy dla nowicjuszy, a następnie dla graczy zaawansowanych i ekspertów. Misje są interesujące i zróżnicowane, dzięki czemu monotonia nam nie grozi. W jednych musimy postawić jakiś ważny budynek, a w innych uzbierać wymaganą ilość pieniędzy lub pokonać twardego przeciwnika. Ci ostatni stanowią na ogół nie lada wyzwanie i często trzeba nieźle się nagłowić, aby znaleźć sposób na ich unicestwienie. Majesty 2 zmusza więc do ciągłego kombinowania, ale radość po ukończeniu ciężkiego etapu jest ogromna.
Przyjemność dla oczu i uszu
Zgodnie z duchem czasu zupełnej metamorfozie uległa oprawa graficzna, która została przeniesiona z rzutu izometrycznego w pełen trójwymiar. Wielu grom taka zmiana nie wyszła na dobre, lecz Majesty 2 się do nich nie zalicza. Wszystkie efekty, budynki i postacie zostały wykonane od podstaw i prezentują się bardzo ładnie. Nie jest to oczywiście fotorealistyczny majstersztyk, ale kawał dobrego rzemiosła utrzymanego w klimacie fantasy. Początkowo odniosłem jednak wrażenie, krainy są opustoszałe i poruszają się po nich bezbarwni bohaterowie. Wszystko się zmieniło, kiedy podwładni zaczęli inwestować w sprzęt i przyodziewać się we wspaniałe szaty i zbroje. Z czasem armia nabrała kolorytu, a z szarych postaci zaczęli wyłaniać się przystrojeni jak choinki herosi. Jednym słowem graficy wykonali kawał dobrej roboty.
Jak było w przypadku ludzi zajmujących się dźwiękiem? Ci także się napracowali tylko, że... równo dziewięć lat temu. Gros odgłosów oraz wypowiedzi naszych ludzi zostało bowiem zapożyczonych z pierwszej części Majesty. Według mnie pomysł ten jest strzałem w dziesiątkę, ponieważ od razu powracają wspomnienia. Oczywiście nie zabrakło również zupełnie nowych dźwięków, które stoją na dobrym poziomie. Do gustu przypadła mi również bardzo dobra ścieżka muzyczna, stanowiąca tło wydarzeń rozgrywanych na ekranie. Wśród baśniowych rytmów nie ma jakichś epickich utworów, ale wszystkie razem stanowią wręcz idealny podkład do gry. Jeśli już jesteśmy przy sprawach technicznych, to chciałbym wspomnieć o pewnej irytującej usterce. Mianowicie – kiedy po większych bitwach odwiedzałem cmentarz, aby wskrzesić poległych bohaterów, aplikacja dość często zamykała się, a ja lądowałem na pulpicie. Miało to miejsce bodaj tylko w dwóch misjach, ale niestety zdarzało się.
Majesty 2 jest w moim odczuciu świetną kontynuacją, po którą bez wahania powinni sięgnąć zarówno fani poprzedniej części, jak i gracze szukający w strategiach powiewu świeżości. Tytuł zapewnia sporo godzin intensywnej i stojącej na wysokim poziomie zabawy, a to jest przecież najważniejsze. Drobne usterki nie są w stanie zmienić pozytywnego obrazu całości.
Michał „Wolfen” Basta
PLUSY:
- wciąga na długie godziny;
- spora dawka humoru;
- oprawa audiowizualna;
- wprowadzenie licznych innowacji, które wyszły grze na dobre.
MINUSY:
- niemożność niszczenia własnych budynków;
- rzadko, bo rzadko, ale bohaterowie potrafią zachować się irracjonalnie;
- czasami gra wyrzuca nas do pulpitu.