Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 7 listopada 2006, 12:59

autor: Jacek Hałas

Mage Knight Apocalypse - recenzja gry

Mage Knight Apocalypse może spodobać się tym osobom, które oczekują niezbyt złożonej zręcznościówki. Kampania single player powinna wystarczyć na kilka dni zabawy.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

W dzisiejszych czasach można być pewnym co najmniej dwóch rzeczy: śmierci i wydawanych rokrocznie klonów serii Diablo. Tradycją stało się również to, iż większość z tych gier prezentuje w najlepszym wypadku przeciętny poziom wykonania, w nieudany sposób powielając ustanowione przez mistrza standardy. W tym roku mieliśmy do czynienia zarówno ze stosunkowo udanymi tytułami, jak i marnymi produkcjami, które nie potrafiły się w żaden sensowny sposób wybronić. Do tej pierwszej grupy wypadałoby zaliczyć m.in. dobrze przygotowany dodatek do gry Dungeon Siege II. Drużyna „pokonanych” zasilona została z kolei przez świetnie znanego polskim graczom Fratera. Mage Knight Apocalypse na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie bycia zręcznościówką z wyższej półki. Czy tak jest naprawdę, czy może tytuł ten skrywa w sobie jakieś obrzydliwe sekrety, które wyjdą na jaw dopiero później?

Pojedynki z udziałem większej liczby potworów są zazwyczaj ładne, ale i jednocześnie bardzo chaotyczne.

Przeważnie jest tak, iż producenci tych RPG-ów, które nie miały żadnych poprzedników, starają się nieco wysilić, tak aby przygotować odpowiednio ciekawy i zarazem zachęcający do eksploracji świat gry. Nie muszę chyba mówić, iż odbywa się to zazwyczaj z dość mizernym skutkiem. Producent recenzowanej zręcznościówki zastosował jednak nieco inną taktykę. Mage Knight powinien być w szczególności znany tym z Was, którzy interesują się planszowymi grami RPG. System ten powstał jednak głównie z myślą o młodszych sympatykach tego typu rozgrywek. Nie zmienia to jednak faktu, iż do tej pory temat ten w ogóle nie był podejmowany. Pojawia się jednak pewien problem, gdyż dla wielu osób prezentowane w trakcie zabawy wydarzenia mogą wydawać się niezrozumiałe. Z jednej strony wypadałoby się nieco doszkolić, czytając podręczniki opisujące świat gry Mage Knight, z drugiej jednak nie jest to absolutnie konieczne, gdyż opisywany produkt jest typowym przedstawicielem gatunku slasherów, opierających się wyłącznie na masowej eksterminacji napotykanych potworów. O nic innego nie musimy się właściwie martwić, gdyż nie przewidziano ani rozbudowanych questów, ani tym bardziej złożonych rozmów, na których przebieg można byłoby w jakikolwiek sposób wpłynąć. Najlepiej więc będzie, jeśli kwestie związane z fabułą całkowicie pominę, tym bardziej iż jest wiele ciekawszych rzeczy, o których chciałbym Wam powiedzieć.

W trakcie zabawy możemy wcielić się w jedną z pięciu gotowych postaci, wyznaczonych do powstrzymania sił zła. Mamy więc do czynienia z klasyczną misją ratowania świata. Wróćmy jednak do postaci, gdyż wypadałoby nieco więcej na ich temat powiedzieć. Zawiedzeni będą szczególnie ci gracze, którzy w podobnych zręcznościówkach lubią tworzyć własnych bohaterów od podstaw. W tym przypadku nie przewidziano takiej możliwości. Zdecydowanie warto natomiast zwrócić uwagę na to, iż przygotowane przez producentów postacie są bardzo zróżnicowane. Do wyboru mamy wampirzycę, krasnoluda, amazonkę, elfa oraz maga rasy Draconum (są to istoty z wyglądu przypominające smoki). Dodatkowo możemy dowiedzieć się, iż dla każdego bohatera przewidziano trzy różne ścieżki rozwoju. Szerzej powiem o tym nieco później. Sama informacja może jednak pomóc w doborze bohatera. Przykładowo, krasnolud będzie mógł stać się ekspertem od walk wręcz, korzystania z giwer lub używania różnego rodzaju materiałów wybuchowych.

Odwiedzane w czwartym rozdziale kampanii jaskinie to bez wątpienia jedne z najładniej wykonanych lokacji tej gry.

Właściwa kampania poprzedzona jest krótkim, lecz treściwym tutorialem, w trakcie trwania którego możemy zapoznać się z podstawowymi elementami sterowania postacią. Nie jest tego zbyt wiele, tak więc stosunkowo szybko jesteśmy przenoszeni do kolejnych plansz, na których na żadną pomoc ze strony komputera nie możemy już liczyć. Mage Knight Apocalypse jest stosunkowo długi, choć nie powinno się go porównywać do takich tytułów jak Sacred czy Dungeon Siege, gdyż gry te mają zdecydowanie więcej do zaoferowania, zarówno jeśli chodzi o interaktywność świata, jak i zdobywane w trakcie zabawy questy. W recenzowanej zręcznościówce do pokonania mamy sześć rozdziałów. Każdy z nich składa się z 3-4 głównych questów, wymagających pokonania kilku lokacji i rozprawienia się z oddziałami wroga. Wielu Czytelnikom może przeszkadzać to, iż gra jest bardzo liniowa. Wszystkie questy rozwiązuje się w ustalony przez producentów sposób, najczęściej poprzez zabicie bossa danej lokacji (szerzej powiem o tym później). Ponadto zadań tych nie można pomijać. Zdecydowanie należy natomiast pochwalić spore zróżnicowanie miejsc, które w trakcie zabawy przyjdzie nam zbadać. Mogą to być bagna, pustynie czy też tereny pokryte śniegiem. Nie zabrakło również różnorakich krypt, jaskiń i innych miejsc, w których mogą skrywać się demoniczne bestie. Ponadto odwiedzamy kilka niewielkich wiosek, wśród których na szczególne wyrazy uznania zasługuje Chrys’alara.

Do przemieszczania się po planszy możemy wykorzystywać czytelną mapkę, zlokalizowaną w rogu ekranu.

Najwyższy już chyba czas powiedzieć więcej na temat tego, w jaki sposób ukazano kwestię rozwoju sterowanej przez nas postaci. W moim przekonaniu zostało to niestety rozwiązane w bardzo nieprzemyślany sposób. Przede wszystkim, już teraz wypadałoby zaznaczyć, iż Mage Knight Apocalypse nie oferuje możliwości zbierania punktów doświadczenia, ani nawet wskakiwania na wyższe poziomy. Można więc założyć, iż w pewnym stopniu gra ta nawiązuje do schematów zastosowanych w obu częściach Dungeon Siege. W celu rozwijania wybranych współczynników należy wykonywać ściśle określone czynności. Przykładowo, prowadząc walkę wręcz zwiększamy parametr siły. Korzystając z kolei z magicznych zaklęć wpływamy na polepszenie inteligencji.

Problem w tym, iż współczynniki te nie zostały dobrze rozłożone. Niektóre awanse są błyskawiczne. Inne parametry są z kolei rozwijane w ślimaczym tempie. Jeszcze gorzej przedstawia się kwestia wspomnianych już wcześniej umiejętności, które są przedstawione na trzech różnych „drzewkach”. Przede wszystkim skille należy sukcesywnie rozwijać. Odbywa się to wyłącznie poprzez regularne korzystanie z nich. W rezultacie dochodzi do paradoksalnych sytuacji, zmuszających nas do sztucznego odpalania danej umiejętności. Robimy to tylko po to, żeby móc wskoczyć na wyższy poziom zaawansowania. Jest on bowiem potrzebny do odblokowania dalszych umiejętności. Wszystko to brzmi dość zawile. Autorzy chcieli zapewne uatrakcyjnić system pozyskiwania nowych zdolności. Efekt końcowy jest raczej odwrotny od zamierzonego. Niejednokrotnie dzieje się również tak, iż pominięcie jakiegoś ważnego kroku uniemożliwia dalsze rozwijanie wybranej przez siebie umiejętności. W rezultacie trzeba się bardzo pilnować, a także dokładnie czytać okienka wymagań i zależności.

Zamieszkiwane przez krasnoludy miasto Silverholt.

Jak na typowego przedstawiciela gatunku hack’n’slash przystało, w grze nie mogło zabraknąć dużej ilości wyrzucanego przez stwory żelastwa. RPG-owych kolekcjonerów pragnę niestety zmartwić. Pozostawiane przedmioty nadzwyczaj rzadko obdarzane są magicznymi bonusami. Ponadto pojemność inwentarza głównej postaci jest bardzo ograniczona, w rezultacie czego często trzeba powracać do miast. W ramach pocieszenia dodam, iż doskonale znane z wielu gier z tego gatunku skrzynie są przeogromne.

Problem „słabych” przedmiotów rozwiązany został poprzez opcję skorzystania z kamieni magicznych. Każdy z tych przedmiotów cechuje się mniej lub bardziej interesującymi parametrami. Kamienie można następnie łączyć z wybranymi przez siebie obiektami. Ponadto po znalezieniu lepszego przedmiotu (np. z wyższym współczynnikiem obrony) magiczne kamienie można wyjąć. Korzystając z okazji muszę jednak zwrócić uwagę na bardzo niewygodny system okien i przenoszenia przedmiotów. Przeważnie należy otworzyć co najmniej dwa okna. Co więcej, niepotrzebnych chwilowo przedmiotów nie można wyrzucać na ziemię. Są one bowiem automatycznie niszczone. Trzeba się więc bardzo pilnować, tak aby nie utracić jakiegoś wyjątkowo cennego obiektu.

Na naszej drodze stają oczywiście potwory, z którymi w miarę możliwości musimy się rozprawiać. Generalnie nie można narzekać na niewielkie zróżnicowanie napotykanych bestii. Niektóre potwory obdarzone zostały ciekawymi umiejętnościami, które nie mają jednak jakiegoś dużego wpływu na przebieg starć. Najczęściej jest bowiem tak, iż dany pojedynek trwa zaledwie kilka sekund. Walki bywają też bardzo chaotyczne. Musimy nie tylko sprawnie namierzać kolejne cele, ale i odpowiednio dobierać umiejętności.

W testowanej przeze mnie spatchowanej wersji gry zdarzały się jednak poważne błędy w wykrywaniu skrótów, do których przyporządkowano wybrane typy ataków. W rezultacie niejednokrotnie musiałem aktywować je ręcznie, co oczywiście zmniejszało szybkość wyprowadzania kolejnych uderzeń. Na uwagę zasługują natomiast bossowie, na których wpada się wyjątkowo często. Praktycznie każda odwiedzana lokacja ma co najmniej jednego takiego „strażnika”. Szkoda natomiast, iż wielu takich wrogów zabija się w standardowy sposób. Stosunkowo dobrze wyważono stopień trudności zabawy. Na poziomie Normal niejednokrotnie trzeba się pilnować, szczególnie wtedy, gdy jest się atakowanym przez większą grupę przeciwników. Z pomocą przychodzą rozrzucone po okolicy checkpointy, do których po śmierci lub w przypadku ponownego uruchomienia gry automatycznie się powraca. Miejsca te służą także do teleportacji do wspomnianych już wyżej sojuszniczych obozowisk.

Praktycznie każda z odwiedzanych lokacji jest pilnowana przez co najmniej jednego bossa.

Pomimo tego, iż zabawę zaczynamy w pojedynkę, w miarę kończenia kolejnych rozdziałów kampanii przyłączają się do nas nowe postaci. Drużyna maksymalnie może składać się z pięciu osób, reprezentujących wszystkie startowe frakcje. Poszczególnym członkom drużyny można wydawać bardzo proste polecenia (stój, idź za mną itp.). Szkoda natomiast, iż z wypełnianiem rozkazów bohaterowie mają zazwyczaj duże problemy. Niejednokrotnie dochodziło wręcz do sytuacji, w których sterowane przez komputer postaci ignorowały znajdujących się w okolicy wrogów.

Beznadziejnie zrealizowano też rozpoznawanie prawidłowej ścieżki. W rezultacie przeprowadzenie całej drużyny przez jeden z licznych labiryntów okazało się być prawdziwą mordęgą. Na koniec dodam, iż na rozwój drużyny nie mamy żadnego wpływu, ale do tego przyzwyczaiły nas już produkcje innych firm. Mage Knight Apocalypse posiada pełnoprawny multiplayer, aczkolwiek w moim przekonaniu nie oferuje on żadnych rewolucyjnych rozwiązań. Opcja przechodzenia całej kampanii lub wybranych misji w trybie kooperacji niektórym graczom powinna oczywiście przypaść do gustu. W moim przekonaniu producent powinien jednak przygotować jakieś zupełnie nowe atrakcje. Ponadto zauważyłem, iż wiele osób bawi się na zamkniętych (dla innych graczy) serwerach. Najlepiej więc odpowiednio wcześniej zorganizować grupę osób, tak aby można się było skupić wyłącznie na grze.

Oprawa wizualna Mage Knight Apocalypse na pierwszy rzut oka zachwyca. Producent zastosował bowiem całą masę różnorakich filtrów graficznych, w efektowny sposób rozmazujących na przykład te obiekty, które znajdują się w większej odległości od postaci gracza. Nie bez znaczenia jest również fakt, iż wiele etapów rozgrywanych jest w interesujących typach lokacji. Świetnym przykładem mogą być odwiedzane w dalszej części zabawy jaskinie, w których możemy zaobserwować ogromne, świecące kryształy. Prowadzonym przez nas walkom towarzyszą także miłe dla oka rozbłyski i eksplozje. Jeszcze ciekawiej prezentują się efekty użycia niektórych czarów, szczególnie jeśli dokona się maksymalnego przybliżenia obrazu. Ogólnie recenzowana zręcznościówka zdaje się pod tym względem przypominać grę Guild Wars. Niestety, z czasem zaczyna się dostrzegać wiele irytujących uproszczeń. Mam tu między innymi na myśli kiepsko wykonane animacje uderzeń, widoczne podczas wielu pojedynków wręcz. Zdarza się, iż postaci przenikają przez siebie. Pojawiają się też niezbyt realistyczne przeskoki. Grając postacią korzystającą z ataków dystansowych błędów tych na szczęście się nie dostrzega. Nienajlepiej wykonano te obiekty, na które w żaden sposób nie można oddziaływać. Na koniec warto też wspomnieć o tragicznej pracy kamery, którą rzadko kiedy udawało mi się poprawnie ustawić. Warstwa dźwiękowa jest właściwie nijaka. Mam tu na myśli zarówno nudne dialogi, jak i monotonną muzykę, o której szybko się zapomina.

Rozmowy z postaciami niezależnymi są bardzo krótkie, a na dodatek nie możemy wpływać na ich przebieg.

Mage Knight Apocalypse jest zdecydowanie lepszym produktem od Fratera, którego niedawno miałem okazję zrecenzować. Nie oznacza to jednak, iż jest to gra, którą mógłbym każdemu bez wyjątku polecić. System rozwoju postaci to tylko jeden z tych elementów, których realizacja wybitnie nie przypadła mi do gustu. Myślę jednak, że recenzowana gra może spodobać się tym osobom, które oczekują niezbyt złożonej zręcznościówki. Kampania single player powinna wystarczyć na kilka dni zabawy. Zawsze można też zaprosić do gry kolegów. Na jakieś szczególne doznania nie ma co jednak liczyć.

Jacek „Stranger” Hałas

PLUSY:

  • bardzo duże zróżnicowanie odwiedzanych w trakcie zabawy miejsc;
  • pięć postaci do wyboru;
  • 6 rozdziałów singleplayera + kooperacja w multiplayerze;
  • prosta w obsłudze, 3 poziomy trudności do wyboru;
  • ładna grafika (nie wliczając koszmarnych animacji walk).

MINUSY:

  • liniowy przebieg rozgrywki (0 dodatkowych questów);
  • źle rozwiązany system rozwoju postaci;
  • niektóre pojedynki przebiegają w bardzo chaotyczny sposób;
  • słabiutkie AI komputerowych pomocników;
  • warstwa dźwiękowa.

Jacek Hałas

Jacek Hałas

Z GRYOnline.pl współpracuje od czasów „prehistorycznych”, skupiając się na opracowywaniu poradników do gier dużych i gigantycznych, choć okazjonalnie zdarzają się i te mniejsze. Oprócz ponad 200 poradników, w swoim dorobku autorskim ma między innymi recenzje, zapowiedzi oraz teksty publicystyczne. Prywatnie jest graczem niemal wyłącznie konsolowym, najchętniej grywającym w przygodowe gry akcji (najlepiej z dużym naciskiem na ciekawą fabułę), wyścigi i horrory. Ceni również skradanki i taktyczne turówki w stylu XCOM. Gra dużo, nie tylko w pracy, ale także poza nią, polując – w granicach rozsądku i wolnego czasu – na trofea i platyny. Poza grami lubi wycieczki rowerowe, a także dobrą książkę (szczególnie autorstwa Stephena Kinga) oraz seriale (z klasyki najbardziej Gwiezdne Wrota, Rodzinę Soprano i Supernatural).

więcej

Recenzja gry Mario & Luigi: Brothership - czarująca przygoda i udane wskrzeszenie serii
Recenzja gry Mario & Luigi: Brothership - czarująca przygoda i udane wskrzeszenie serii

Recenzja gry

Po dziewięciu latach i bankructwie oryginalnych twórców, seria Mario & Luigi powraca z całkiem nową odsłoną. Brothership to godna kontynuacja serii, logicznie rozwijająca motywy poprzedniczek - lecz pokazuje także, że więcej to nie zawsze lepiej.

Recenzja gry Dragon Age: Straż Zasłony - w Veilguard są emocje, ale dziś to trochę za mało
Recenzja gry Dragon Age: Straż Zasłony - w Veilguard są emocje, ale dziś to trochę za mało

Recenzja gry

Dragon Age: The Veilguard robi wiele rzeczy, za które gracze pokochali gry BioWare – lecz zarazem przypomina, jak wiele w gatunku RPG da się wykonać znacznie lepiej.

Recenzja gry Starfield: Shattered Space - przeciętny dodatek, ale nie za taką cenę
Recenzja gry Starfield: Shattered Space - przeciętny dodatek, ale nie za taką cenę

Recenzja gry

Kiedy dowiedziałem się, że Bethesda nie planuje przekazać kodów do Shattered Space przed premierą, zacząłem zadawać sobie pytania. Czy stan techniczny jest zły? A może historia jest zwyczajnie nudna? Moje obawy były uzasadnione, choć tylko częściowo.