Lemony Snicket: Seria niefortunnych zdarzeń - recenzja gry
Rodzeństwo: Sunny, Klaus i Violet traci rodziców, którzy giną w tajemniczym pożarze. Dzieci trafiają pod opiekę wujka Olafa. Jednak mężczyzna przygarnia trójkę dzieci wyłącznie po to, by przejąć majątek pozostawiony przez ich rodziców.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Do robionych naprędce platformówek na bazie popularnych filmów nigdy nie mogłem się przekonać. Niektórzy z pewnością podzielą moją opinię, iż firma Activision jest swego rodzaju mistrzem w niszczeniu nawet najlepszych kinowych licencji. Przykłady? Nie muszę daleko szukać, wystarczy przypomnieć sobie zeszłoroczne premiery drugich części Spider-Mana i Shreka. Okrojonym w stosunku do swoich konsolowych odpowiedników produkcjom udało się trafić na listy najgorszych zręcznościówek wszechczasów. Muszę przyznać, iż pomysł wydania gry na bazie filmu Seria niefortunnych zdarzeń początkowo wywołał moje zdziwienie. Konkretnie mam tu na myśli samą ideę stworzenia tej gry, gdyż licencja jest wyjątkowo wartościowa. Książki, na których bazowała kinowa produkcja w wielu krajach cieszą się zbliżonym powodzeniem do samego Harry’ego Pottera. I tak oto w moje ręce trafiła kolejna platformówka... Czy mamy do czynienia z dobrze znanym skokiem na portfele naiwnych graczy? A może producenci wyciągnęli odpowiednie wnioski i tym razem dopracowali swoje dzieło? Na te i inne pytania postaram się w niniejszej recenzji odpowiedzieć.
Niezorientowanym pragnę wyjaśnić, iż Seria niefortunnych zdarzeń to kolekcja jedenastu książek autorstwa urodzonego w 1970 roku Daniela Handlera kryjącego się pod pseudonimem Lemony Snicket. Saga opowiada o losach pewnego rodzeństwa – Sunny, Klausa i Violet. Wspomniana trójka już na samym początku opowieści traci rodziców, którzy giną w dość tajemniczym pożarze. Sunny, Klaus i Violet trafiają pod opiekę wujka Olafa. Starszy mężczyzna przygarnia trójkę dzieci wyłącznie w jednym celu. Olaf planuje przejąć majątek pozostawiony przez rodziców wspomnianych sierot. Zarówno film, jak i opisywana gra przedstawiają wydarzenia z trzech pierwszych książek z serii – Przykry początek, Gabinet gadów oraz Ogromne okno. Niektórych z Was być może zaciekawi to, iż gra w równym stopniu czerpie pomysły ze wspomnianych książek, jak i z hollywoodzkiej produkcji. Odniesienia do kinowego filmu widać przede wszystkim w postaciach głównych bohaterów, w tym samego Olafa świetnie zagranego przez słynnego komika Jima Carreya. Powiązania z książkami objawiają się natomiast w projektach niektórych poziomów. O pewnych sprawach producenci nie mogli powiedzieć, gra natomiast nie jest już w tak dużym stopniu ograniczona. To dobrze, że autorzy komputerowej Serii niefortunnych zdarzeń wykorzystali tę niewątpliwą okazję.
Ci z Was, którzy mieli (nie)przyjemność zagrania w poprzednie produkcje Activision powinni mi teraz zadać jedno ważne pytanie – czy po raz kolejny PeCetowa edycja gry stanowi okrojoną wersję tego co zaprezentowano na konsolach? Odpowiedź brzmi niestety twierdząco. Na końcową ocenę w żaden sposób to oczywiście nie wpłynie, gdyż nie miałem kontaktu z Serią niefortunnych zdarzeń w wydaniu next-genowym, mogę natomiast stwierdzić, iż gra, którą przyszło mi zrecenzować, jest wyjątkowo dziecinna. W moim przekonaniu kinowa produkcja a także książki Lemony Snicketa celowały w czytelników o nieco bardziej dojrzałej osobowości od przeciętnego miłośnika przygód Harry’ego Pottera. Producenci opisywanej gry zdają się jednak tego nie zauważać. Poza kilkoma wyjątkowymi miejscami opisywana platformówka nie stwarza praktycznie żadnych problemów. Niektóre podpowiedzi wydają się wręcz komiczne. Dowiadujemy się na przykład, iż lewy przycisk myszy służy do wykonywania większości dostępnych czynności. O rodzaju zachowania decyduje oczywiście sama gra, my nie mamy w tej materii nic do powiedzenia. Na osłodę dodam jedynie, iż komputerowa Seria niefortunnych zdarzeń jest stosunkowo długa, oczywiście jak na omawiany gatunek. Zakładam jednak, iż osoba zasiadająca przed opisywanym tytułem zechce dokładnie badać napotykane lokacje, a nie przebiegnie szturmem przez skonstruowane wcześniej poziomy.
Jednym z niewielu elementów przemawiających za oryginalnością opisywanej platformówki jest samo rodzeństwo Baudelaire. Każda z trzech głównych postaci wyróżnia się czymś szczególnym. Violet jest ekspertem od wynalazków. Niczym serialowy MacGyver potrafi stworzyć przydatne narzędzia z pozornie nieistotnych przedmiotów. Odnoszę wrażenie, iż potencjał drzemiący w możliwościach tej postaci nie został odpowiednio wykorzystany. Teoretycznie mogliśmy mieć do czynienia z zadaniami z pogranicza zabaw logicznych. Śmiem twierdzić, iż wymyślanie nowych gadżetów mogłoby spodobać się młodszym graczom. A jak to wygląda we właściwej grze? Po dotarciu do określonego przez producentów miejsca (na przykład zamkniętych drzwi w posiadłości Olafa) Violet ustala, jakich przedmiotów potrzebuje do skonstruowania wymyślonego przez siebie narzędzia. Nasza rola ogranicza się jedynie do odnalezienia niezbędnych obiektów. Żeby było jeszcze nudniej, gra na bieżąco pokazuje, za jakimi przedmiotami powinniśmy się rozglądać. Po zebraniu niezbędnych obiektów wyświetlana jest scenka obrazująca proces konstruowania wynalazku. Jedynym pocieszeniem są same gadżety, z których korzysta się wyjątkowo często. Podobnie jak wcześniej, wyraźnie wyczuwa się jednak sztuczny przebieg rozgrywki. Przykładowo, do pomieszczenia zabezpieczonego stalowymi drzwiami można przedostać się wyłącznie na jeden sposób. Same wynalazki są dość zróżnicowane. Dzięki skonstruowanym przez Violet narzędziom możemy na przykład niszczyć określone przedmioty (głównie skrzynie), pociągać za różnorakie dźwignie (także z większej odległości) czy też radzić sobie z napotykanymi przeciwnikami (o nich nieco później). Warto też dodać, iż raz zdobytego wynalazku nigdy się już nie traci.
Klaus jest typowym książkowym molem, w grze jego możliwości zostały ograniczone praktycznie do minimum. Z umiejętności szybkiego przyswajania wiedzy w zasadzie nie korzysta się. Sam Klaus pojawia się częściej w filmikach przerywnikowych aniżeli we właściwej grze, gdzie stanowi w zasadzie kopię możliwości Violet. Autorzy najwyraźniej zauważyli to uchybienie, gdyż jeden z początkowych poziomów rozgrywających się w bibliotece koncentruje naszą uwagę na próbach zdobycia książek, z którymi sam Klaus jest przecież utożsamiany.
Z całej trójki najciekawiej wypada Sunny. Pomimo tego, iż jest niemowlęciem cechuje się kilkoma przydatnymi zdolnościami, których pozostałe rodzeństwo może jej tylko pozazdrościć. Sunny potrafi przedostać się do pozornie niedostępnych pomieszczeń a dzięki swym mocnym ząbkom przegryzie większość obiektów. Niestety, na pełną swobodę nie można tu liczyć. Obiekty, które mogą podlec zniszczeniom oznaczone są charakterystyczną poświatą.
O sierotach co nieco już wiecie, warto byłoby więc przyjrzeć się bliżej właściwej rozgrywce. Ta zaś przebiega w dość standardowy sposób, zbliżony do gier z występującym w roli głównej czarodziejem. W danym momencie sterujemy wyłącznie jedną ze wspomnianych postaci, dwie pozostałe „zajmują się” w tym czasie innymi czynnościami lub podążają za nami. Najczęściej należy zmagać się z wyszukiwaniem przedmiotów potrzebnych do konstruowania wynalazków. Otoczenie w niektórych miejsca bywa dość interaktywne. Zdecydowany prym wiodą pod tym względem obrazy. Większość z nich skrywa za sobą cenne przedmioty. Oprócz niezbędnych w danym momencie obiektów możemy odnaleźć między innymi serduszka regenerujące poziom energii sterowanej postaci czy też przedmioty dodatkowe, dzięki którym możliwe jest na przykład odblokowanie ciekawych plakatów z Olafem w roli głównej. Nie wszystkie poziomy są tak jednostajne, zdarzają się ciekawsze zadania. Niektóre plansze koncentrują uwagę grającego na wykonywaniu częstych skoków (jak np. etap w fabryce), inne z kolei cechują się sporą ilością zagadek. Szkoda tylko, iż one same są przeważnie banalnie proste. Musimy na przykład wstukać prawidłowy szyfr otwierający sejf opierając się na licznych podpowiedziach czy też odegrać odpowiednią kombinację dźwięków, tak aby móc przedostać się na znajdującą się w pobliżu drabinę. Na szczególną uwagę zasługuje dość ciekawie zrealizowany poziom na przejeździe kolejowym, który przywodzi na myśl słuszne skojarzenia z filmową wersją Serii niefortunnych zdarzeń”.
Być może niektórym z Was wyda się to nieco dziwne, ale przeciwnicy w opisywanej grze pojawiają się stosunkowo rzadko. Wrogów można generalnie podzielić na dwie grupy. Ze szczurami, krabami czy owadami nie ma większych problemów. Istoty te zawsze są na coś wrażliwe. Sami nie musimy jednak tego odgadywać, gra dopasuje bowiem posiadane środki do aktualnie zwalczanego przeciwnika. Przykładowo, na wspomniane już owady stosuje się perfumy. Co pewien czas wpada się natomiast na przyjaciół bądź pracowników Olafa. Ci przeciwnicy traktowani są już niczym bossowie. Nie ma się jednak czego obawiać. Walki z tymi osobnikami nie zaliczają się do zbyt trudnych. Wystarczy jedynie umiejętnie uskakiwać na boki i jednocześnie strzelać z zaproponowanej przez grę „broni”. Powalonego wroga należy jednak dobić podbiegając do niego i wciskając lewy przycisk myszy. Z czasem przeciwnicy Ci stają się nieco silniejsi i należy zaatakować ich w ten sposób co najmniej 2-3 razy. Nie wpływa to jednak na poziom trudności zabawy. Z „bossami” z opisywanej zręcznościówki poradzą sobie chyba wszyscy.
Wizualnie gra wypada dość dobrze. Grafika Serii niefortunnych zdarzeń nie porywa, ale i nie mam się do czego szczególnie przyczepić. Miłośników kinowej wersji zainteresuje z pewnością to, iż twarze głównych postaci gry powstały na podobieństwo aktorów występujących w filmie. Animowany Jim Carrey jako hrabia Olaf wypada świetnie, to samo można zresztą powiedzieć o całym rodzeństwie Baudelaire. Niektórych z Was może zirytować to, iż przygotowane przez producentów poziomy są wyjątkowo liniowe a etapy rozgrywane na otwartej przestrzeni raczej świecą pustką. Inny niezbyt atrakcyjny element rozgrywki to sztuczna animacja wykonywania niektórych czynności, jak na przykład skoków. Cała reszta prezentuje się jednak bez większych zastrzeżeń. O wiele lepiej wypada za to oprawa dźwiękowa. Mam tu na myśli zarówno przyjemną muzykę, jak i dialogi z udziałem aktorów znanych z kinowej wersji Serii niefortunnych zdarzeń.
Opisywana platformówka zainteresuje wyłącznie najmłodszych użytkowników komputerów. Zabawa nie nastręcza właściwie żadnych problemów. Przy „Serii niefortunnych zdarzeń” spędziłem kilkadziesiąt godzin, a zginąłem zaledwie raz, w wyniku pewnego nieprzemyślanego skoku. Starsi gracze, którym spodobał się zarówno książkowy oryginał, jak i wyprodukowany niedawno film nie znajdą tu dla siebie nic ciekawego.
Jacek „Stranger” Hałas
PLUSY:
- oprawa audiowizualna (twarze i głosy aktorów znanych z filmowej wersji);
- liczne nawiązania do wydarzeń opisanych wyłącznie w książkach a pominiętych w filmie.
MINUSY:
- bardzo niski poziom trudności;
- niewielka ilość walk;
- liniowy przebieg rozgrywki.