Legacy of Kain: Blood Omen 2 - recenzja gry
Blood Omen 2 to kontynuacja przygód wampira Kaina znanego z cyklu Legacy of Kain, równoległego do serii Soul Reaver. Fabuła nawiązuje bezpośrednio do wydarzeń z pierwszej części gry, w której gdy Kain wybrał rządy nad krainą potępionych, a następnie umarł
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Kain, jeden z najbardziej negatywnych bohaterów gier, wraca na ekrany PC!! I to na dodatek w grze, która w żaden sposób nie przypomina swojego pierwowzoru. Przerzucamy się na pełny trójwymiar!
Seria gier Eidosu traktująca o przygodach wampirów liczy już sobie kilka dobrych lat. A wszystko zaczęło się od wydanej jeszcze w epoce gier dwuwymiarowych zręcznościówki „Blood Omen: Legacy of Kain”. Była to jedna z niewielu gier, w której nie wcielaliśmy się w postać walczącą z siłami zła czy też w obronie własnych dóbr ale wręcz przeciwnie. Bohaterem „Blood Omen” został wampir Kain, którego jedynym celem było zdobycie Nosgoth i to za wszelką cenę. Gra obfitowała w brutalne sceny co akruat w tym przypadku nie dziwiło i pozwoliło jej odnieść sukces. Kolejna pozycja z serii była już jednak czymś innym. „Soul Reaver”, bo o nim w tej chwili pragnę wspomnieć, był skonstruowany w zupełnie inny sposób. Także sterowaliśmy jednym z wampirów ale Raziel, bohater gry, w przeciwieństwie do Kaina, nie do końca był złą postacią. Potworem stał się z przymusu i musiał się z tym pogodzić. Co więcej, jak zapewne pamiętamy z intra pierwszego „Soul Reavera”, jedynym celem Raziela stało się dopadnięcie i zabicie Kaina, przez którego musiał cierpieć. Akcja gry rozgrywała się kilkaset lat po wydarzeniach z „Blood Omen”, teraz więc przy okazji premiery drugiej części przygód Kaina ponownie cofniemy się do czasów kiedy to wampiry swobodnie przemieszczały się po Nosgoth.
Intro „Blood Omen 2” przedstawia wydarzenia, które miały miejsce równo 400 lat wcześniej. Wtedy to Kain oraz podległe mu legiony stoczył bój z wielkim Sarafan Lordem, który wówczas był jedyną przeszkodą na drodze do zawładnięcia całą krainą. Pomimo pozornej przewagi oddziałów wampirzych Sarafan Lord zdołał pokonać mroczne oddziały, w tym także Kaina a to za sprawą specjalnego kamienia Nexus Stone. Posiadał on tajemniczą moc, która chroniła właściciela przed potęgą miecza Soul Reaver używanego w walkach przez Kaina. Nasz bohater został pokonany. Po 200 latach jego ciało zostało odnalezione przez nieliczne już wampirze klany, które poświęciły tyle samo czasu na przywrócenie Kaina do życia. Właściwa gra rozpoczyna się w momencie gdy Kain przebudza się z czterystuletniej hibernacji. Znajdujemy się w mieście Meridian, stolicy Nosgoth. Naszym przewodnikiem zostaje tajemnicza ale przyjaźnie nastawiona wampirzyca Umah. Kain stracił pamięć a także większość ze swych umiejętności. Pamięta jednak o Sarafan Lordzie, który przez ten czas zdołał wytropić i usunąć większość wampirzych klanów a do całkowitego wyginięcia rasy krwiopijców jest coraz bliżej. Kain po kilku próbach mających na celu sprawdzenie jego obecnej mocy wstępuje w szeregi organizacji Cabal, która za wszelką cenę będzie starała się pokonać braterstwo Sarafan. Kain natomiast ma własny cel, po raz kolejny spróbuje podbić Nosgoth. Ale aby to uczynić czeka go długa i niebezpieczna wędrówka i to właśnie od nas będzie zależało czy ją ukończy czy też nie...
Ten przydługawy wstęp był raczej konieczny albowiem fabuła drugiej części „Blood Omen” bezpośrednio wiąże się ze wszystkimi grami z serii. Nie jest ona aż tak mocno rozbudowana jak historia Raziela ale na pewno nie ma się czego wstydzić. Co więcej, gracz przez cały czas ma świadomość kolejnych zadań, które na niego czekają i z przyjemnością je wykonuje. Na początek Kain będzie musiał odzyskać niektóre z utraconych zdolności a z czasem coraz bardziej zacznie zagrażać organizacji Sarafan aż w końcu dotrze do finałowego starcia z jej przywódcami. Chyba i tak już za dużo powiedziałem, resztę fabuły najlepiej jest już odkryć samemu :-)
Podobnie jak miało to miejsce w przypadku obu „Soul Reaverów” najnowsza odsłona „Blood Omen” została wykonana w pełnym 3D a gra zalicza się do gatunku TPP czyli gier z widokiem z trzeciej osoby. Rozgrywka została podzielona na rozdziały. Każdy z nich to jeden ogromny etap. Co ciekawe, identycznie jak w „Soul Reaverze”, w trakcie rozgrywania takiego etapu gra nic nie musi doczytywać. Wszystko łączy się w jeden ciąg co z pewnością zwiększa grywalność i nie obniża klimatu z powodu ciągłych doczytywań. Nawet przejścia między rozdziałami są bardzo krótkie co stanowi dodatkowy atut „Blood Omen 2”.
Nasza przygoda rozpoczyna się w dokach Meridian. Kain przy pomocy Umah przypomina sobie najważniejsze ruchy i umiejętności. Jest to bardzo przydatny tutorial, który kończymy z przyjemnością a nie z przymusu. A jest czego się uczyć :-) Najważniejsza sprawa to przypomnienie sobie jak wysysa się krew z ofiar. Czynność tą zilustrowano w grze niezwykle efektownie. Wystarczy, że podejdziemy do pokonanego wroga, wciśniemy odpowiedni klawisz a Kain z odległości zacznie opróżniać delikwenta z cennego źródła energii :-) A właśnie, aby przeżyć Kain potrzebuje przez cały czas dostępu do krwi. W przeciwnym wypadku poziom zdrowia zaczyna powoli opadać. Co prawda nigdy z braku krwi nie zginiemy ale spowoduje to, że niektóre walki mogą okazać się cięższe albowiem będziemy musieli je staczać mając znacznie mniej punktów życia. Kolejna przydatna umiejętność to wolne opadanie, które z pewnością przyda się przy wielu cięższych skokach. Wysysanie krwi i otwieranie specjalnych kufrów (tylko dla wampirów) pozwala również na stopniowe zwiększanie poziomu zdrowia naszego bohatera. Kain potrafi również przesuwać niektóre przedmioty przy użyciu wewnętrznej siły. Na koniec pozostawiłem zdecydowanie najciekawszą kwestię. Otóż Kain może korzystać z kilku specjalnych umiejętności. Są to tzw. Dark Gifts. Mieliśmy już z nimi co prawda do czynienia w pierwszej części gry ale ten aspekt znacznie ulepszono. A oto przegląd najciekawszych dodatkowych mocy. Zdecydowanie najczęściej będziemy korzystali z mgły, która pozwala stać się niewidocznym dla otoczenia (wyjątek to niektórzy rycerze Sarafan, którzy potrafią „wyczuć” obecność wampirów). Niestety, można korzystać z niej wyłącznie w specjalnych miejscach. Niewidzialność umożliwia nam na atakowanie przeciwników z zaskoczenia, zajście od tyłu pozwala na przykład na wykonanie bardzo efektywnego ciosu zabijającego oponenta jednym uderzeniem (takie wampirze Fatality :-)). Równie często skorzystamy z długich skoków ale w tym przypadku najczęściej tylko wtedy gdy będzie to wymagane przez grę chociaż w ten sposób można również atakować przeciwników z dość dużych odległości (wyznacza się miejsce lądowania). Przejmowanie kontroli nad umysłami pozwala z kolei dostać się do pozornie niedostępnych lokacji. Niestety, kontrola obejmuje tylko cywilów. Rycerzom i potworom możemy stworzyć tylko chwilowy mętlik w głowie :-) Z kolei telekineza pozwala na kontrolowanie przedmiotów i dźwigni na odległość. W praktyce okazuje się natomiast, że korzystamy z niej tylko w wymuszonych miejscach. Pod koniec gry pojawi się natomiast możliwość podpalania wskazanych ofiar żywcem. Aby jednak nie było zbyt łatwo będziemy mogli tego dokonywać wyłącznie wtedy gdy naładuje się wskaźnik furii (w miarę blokowania kolejnych ciosów). Szkoda, że większości Dark Gifts używamy wyłącznie wtedy gdy autorzy takie zachowanie z góry przewidzieli. Gra jest liniowa, zagadki można rozwiązywać tylko na jeden sposób co po paru rozdziałach staje się dość irytujące, szczególnie wtedy gdy od razu wiemy co należy zrobić aby przejść do kolejnego pomieszczenia...
Walka w „Blood Omen 2” została rozwiązana w standardowy dla producenta sposób. Wszyscy, którzy grali w „Soul Reavera” nie powinni mieć najmniejszych problemów z opanowaniem sterowania. Mamy klawisze służące do namierzania przeciwników (podczas walki trzeba cały czas trzymać ten klawisz), zadawania ciosów oraz blokowania ataków. W porównaniu z przygodami Raziela system ten wydaje się niestety dość prymitywny. Sama walka ogranicza się do nawalania w przycisk ataku. Blokować oczywiście można chociaż nie zawsze daje to stosowny efekt albowiem mocniejsze ciosy przeciwników i tak się „przebiją”. Jeszcze gorzej rozwiązano unikanie ciosów, w „Soul Reaverze” Raziel potrafił okrążyć wroga zanim ten zaczął atakować. Kain porusza się niemrawo co praktycznie uniemożliwia stosowanie tego typu uników. Dodatkowo całą walkę znacząco utrudnia niedopracowany system namierzania przeciwników. Czasami podczas walk z kilkoma wrogami na raz system ten przypadkowo namierza bezbronnego cywila stojącego z boku a w tym czasie przeciwnicy okładają już naszego wampira. W wielu sytuacjach trzeba więc ratować się ucieczką do miejsc gdzie można złączyć się z mgłą a jeśli nie ma takiej możliwości wczytać poprzedni stan gry i próbować jeszcze raz, w bardziej wyludnionych regionach. W trakcie walki możemy używać wielu rodzajów broni. Mamy do dyspozycji przeróżne sztylety, szable, miecze, halabardy, młoty czy topory. W trakcie walki wszystkie typy broni zachowują się jednak bardzo podobnie. Kain z identyczną szybkością zadaje ciosy mając w ręce malutki sztylecik jak i potężną siekierę...
Nasi przeciwnicy to przede wszystkim rycerze z zakonu Sarafan. Początkowo na drodze stają kiepsko wyposażono i wyszkolone oddziały, które nie stanowią dla naszego bohatera żadnego problemu. Z czasem jednak zaczynają pojawiać się elitarne oddziały. Niektóre z nich potrafią wykrywać obecność wampirów (zaczyna im wtedy świecić zbroja), inne mają do dyspozycji masywne pancerze, które znacznie utrudniają walkę. Zdarzają się również oddziały łucznicze, które należy likwidować w pierwszej kolejności albowiem ogniste strzały, których używają są śmiertelnie niebezpieczne dla tytułowego bohatera (nie pomaga nawet blokowanie). Na naszej drodze napotkamy również wielu zakonników, na szczęście nie korzystają oni z magii :-) W dalszej części gry akcja przenosi się poza miasto a więc zmianie ulega również wachlarz przeciwników. Spotkamy między innymi bardzo niebezpiecznych duchowych strażników czy też potwory przypominające Obcych z filmu „Starship Troopers” :-) Przez całą rozgrywkę będą się natomiast przewijały niewinne cywilne postaci. W zależności od sytuacji od razu eliminuje się je z zabawy bądź też wykorzystuje najpierw do otwarcia niedostępnych drzwi. Mnie natomiast spodobała się scenka, w której takiego cywila wysyła się do „rozbrojenia” bomby :-) Co kilka etapów spotykamy bossów. Zazwyczaj są to lokalne wampiry, którym Kain wszedł w drogę bądź też nieco potężniejsze potwory. Nie ominie nas również starcie z Sarafan Lordem :-) W nagrodę za pokonanie każdego bossa otrzymujemy dodatkową umiejętność co z pewnością wynagradza trudne chwile spędzone nad walką.
Co pewien czas możemy zgrywać stan gry korzystając ze specjalnych punktów. Pozwalają one także na powrót do danego miejsca w przypadku śmierci Kaina. Punkty te zostały gęsto rozrzucone co przy dość uciążliwych walkach i licznych bugach gry (o nich za chwilę) znacznie ułatwia sprawę.
Zagadki to dla producentów tej gry pojęcie raczej niezrozumiałe. W najnowszej odsłonie przygód Kaina ograniczono się wyłącznie do wykorzystywania mocy oraz kilku standardowych czynności takich jak wciskanie przełączników czy też przesuwanie bloków. Czasami tylko zatrzymujemy się na chwilę ale rozwiązania przychodzą do głowy zazwyczaj od razu bądź też po kilku sekundach. Nie tego oczekiwaliśmy chyba po tym co pokazano w obu „Soul Reaverach”. Co więcej, zagadki często się powtarzają. Jedyne co mogę dobrego o nich powiedzieć to ich logiczne rozwiązania, przynajmniej w tej kwestii je przemyślano ale to już akurat standard dla gier Eidosu i nie powinniśmy się dziwić.
Grafika w „Blood Omen 2” może się podobać. Jest to jedna z najmocniejszych stron gry. Miasto Meridian prezentuje się wspaniale. Panuje w nim specyficzna, średniowieczna atmosfera w stylu obu części „Thief”. Po kilku początkowych etapach rozgrywających się w dokach odwiedzamy także lokalną katedrę, dzielnicę przemysłową, mieszkalną... Kain po drodze będzie musiał również udać się do siedziby Sarafan. Po opuszczeniu miasta wygląda to już natomiast znacznie gorzej. Widać, że autorzy chcieli zrobić też kilka poziomów na modłę „Soul Reavera” ale nie za bardzo im to wyszło. Otoczenie jest ubogie w detale i w zasadzie poza kilkoma smaczkami w stylu momumentalnej maszynerii czy też fenomenalnego obozowiska będziemy się tu raczej nudzili. Zastosowany engine sprawuje się całkiem nieźle jeśli weźmie się pod uwagę wygląd i zachowanie Kaina oraz jego przeciwników. Modele postaci są dopracowane, całkiem przyzwoicie wykonano animację ruchów i twarzy. Zaatakowany przeciwnik wygląda na zdziwionego natomiast cywile są przerażeni :-) Ruchy Kaina są płynne aczkolwiek nie jest on aż tak zwinny jak Raziel. Trochę gorzej poruszają się przeciwnicy, niektórzy z nich zachowują się sztucznie ale są to raczej wyjątki. Ogromne brawa należą się natomiast za rozmiary kolejnych poziomów. Początkowo dziwiłem się dlaczego każdy z nich nazwano oddzielnym rozdziałem. Na szczęście kolejne etapy spowodowały, że szybko zmieniłem zdanie na ten temat. Każdy level składa się z co najmniej kilku większych miejsc. Niestety, zawsze poruszamy się jedyną możliwą drogą ale w tym przypadku można to jeszcze wybaczyć. Muzyka w grze zdecydowanie schodzi na dalszy plan ale dobrze uzupełnia właściwą rozgrywkę. Znacznie gorzej prezentują się natomiast dialogi. Postaci mówią bardzo sztucznie, ich rozmowy pozbawione są emocji. Całość sprawia wrażenie marnej lokalizacji a to przecież oryginalna wersja językowa. Dodatkowo w trakcie niektórych filmików (na enginie gry) głosy są tak wyciszone, że ciężko jest cokolwiek z tego zrozumieć. Zdecydowanie brakuje opcji wyświetlania podpisów.
Kolejnym minusem gry jest zbyt niski poziom trudności. Poznanie możliwości Kaina wprawnemu maniakowi gier zajmie najwyżej kilkanaście minut i po tym czasie nie będzie miał żadnych problemów z grą. Jedynym większym utrudnieniem mogą być bossowie ale też wyłącznie do momentu gdy na każdego z nich znajdzie się określony „sposób”. Zagadki są niestety banalnie proste aczkolwiek wątpię żeby ktokolwiek zdołał ukończyć grę w jeden dzień. Etapy są mianowicie dość długie i obfitują w liczne walki. Co jakiś czas pojawiają się nowi, coraz silniejsi przeciwnicy a więc na monotonię raczej nie będziemy narzekać. Gra jest zdecydowanie bliższa zręcznościowemu „Rune” niż „Soul Reaverowi”, który bardziej stawia na zagadki i nawiązania do fabuły. W „Blood Omen” pomiędzy misjami odbywamy po kilka marnych dialogów...
Wymagania „Blood Omen 2” ustalone zostały na dość sensownym poziomie. Warto mianowicie zaznaczyć, iż gra wystartuje na znacznie słabszym komputerze niż porównywalny „Soul Reaver 2”. Jest to zapewne związane z mniejszą monumentalością otoczenia. O ile Raziel więcej czasu spędzał pośród ogromnych ruin i klasztorów o tyle Kain „preferuje” nieco mniejsze przestrzenie. Myślę, że sensowną konfiguracją, która pozwoli na rozkoszowanie się grą jest Pentium 600MHz z dowolną kartą z rodziny GeForce... Jak na konsolową grę przystało („BO2” ukazał się również na X-Boxa i PS2) możliwości konfigurowania efektów specjalnych zostały ograniczone do minimum. Kompletnie nic nie znajdą tu dla siebie maniacy gier sieciowych albowiem trybu multiplayer w ogóle nie ma. Jednym z większych minusów „Blood Omen 2” jest również niestabilność rozgrywki. Sytuację na szczęście ratuje wypuszczony całkiem niedawno temu patch. Bez niego gra dość często wyskakuje do systemu co przy braku możliwości zgrywania stanu gry w dowolnym momencie może być frustrujące.
„Blood Omen 2” to zupełnie inna gra niż wydany również przez Eidos „Soul Reaver”. Jest ona bliższa typowym konsolowym zręcznościowkom. Zagadki w grze ograniczono do minimum a skupiono się wyłącznie na walce i klimacie rozgrywki. Pomimo licznych zalet całą grę oceniam znacznie niżej od wydanego niedawno temu „Soul Reavera 2”. Wysysanie krwi z ofiar początkowo bawi ale po setnym zabitym przeciwniku zaczyna stawać się nudne. Wszystkie walki wyglądają bardzo podobnie. Gra nie została również do końca dopracowana: dźwięki są słabe a na dodatek dość często potrafi się zawiesić. Nie jest to jednak pozycja, na którą w ogóle nie powinno się zwracać uwagi. Jeśli ktoś poszukuje nieskomplikowanej rozgrywki z mrocznym bohaterem w roli głównej to lepiej nie można było trafić. Na pewno będą i tacy, którym przygody Kaina spodobają się bardziej od perypetii Raziela. Przed ewentualnym zakupem radziłbym więc pograć w dema obu gier i zdecydować która z nich podoba się bardziej...
Jacek „Stranger” Hałas