autor: Borys Zajączkowski
Kurka Wodna 2: Zemsta Pana Franka - recenzja gry
Druga część gry zręcznościowej Kurka Wodna, która sprzedając się w ilości ponad 50 tysięcy sztuk, okazała się bestsellerem firmy Topware. Istota rozgrywki nie zmieniła się w żadnym stopniu...
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Jak prosta musi być gra, by mogła praktycznie nie posiadać wad? Może tak prosta jak szachy, których reguł można się nauczyć w parę minut, a spędzić przy grze całe życie, wciąż odkrywając nowe możliwości. Być może. Albo tak prosta jak wyścigi samochodowe...? Raczej nie – wszystkie wyścigi są proste i wszystkie matka natura oraz błędy programistów wyposażają w cały arsenał wad. A może tak prosta, jak przygodówka? Kliknij lewy przycisk – podejdź, podnieś, pozamiataj; kliknij prawy – pokaż menu. Też nie – naprawdę dobrych gier przygodowych, które nie irytowały i nie nudziły powstało może kilkanaście spośród setek wydanych tytułów. To proste! Gra musi być tak prosta jak „Kurka wodna” – lewy strzelaj, prawy przeładuj – a jeśli będzie dopracowana w najmniejszych szczególikach, wówczas może się okazać, że łatki jej przypiąć niepodobna. Co więcej, podliczenie strat i zysków może wykazać, że grę tak prymitywną i absolutnie nieambitną znają wszyscy, a kupiło ją kilka razy więcej ludzi niż wiele ze szlachetnych erpegów czy strategii. Życie jest okrutne dla idealistów: dobrze się bawić chcą wszyscy, a do myślenia i roztrząsania problemów wyższej wagi nie ma chętnych... Ponadto każdy wraz z upływem lat ma coraz mniej czasu i coraz mniej chęci, by po ciężkim dniu dodatkowo niepokoić szare komórki. Lub też niepokoić je w trakcie ciężkiego dnia. Panie i panowie, oto idealna gra dla nas wszystkich umęczonych pracą, ulicznymi korkami i wrzaskiem nowonarodzonych dzieci, gra idealna, gdyż pozbawiona wad, gra, która nie stara się udawać niczego, czym nie jest i która przywraca do życia dawno już zapomniany boss-key: „Kurka wodna 2: Zemsta pana Franka”.
W świetle powyższego nie przypuszczam, by znalazł się ktokolwiek, kto nie wie, co to jest „Kurka wodna”, ale żeby formalności stało się zadość: rzecz idzie o strzelanie do kur. Strzelanie to jednakowoż nie ma znamion znęcania się nad zwierzętami ze szczególnym okrucieństwem, lecz dobrej zabawy. Gracz dostaje do dyspozycji trzy środki rażenia różniące się od siebie obszarem działania oraz szybkostrzelnością: podstawowy pistolet, do którego amunicja nigdy się nie kończy (aczkolwiek magazynki należy przeładowywać w miarę ich zużywania) – jego szybkostrzelność zależy od częstotliwości skurczów w palcu wskazującym, a pole rażenia oscyluje w granicach jednego piksela; znacznie wydajniejszą strzelbę śrutową gładkolufową, za której pomocą można upolować nawet dwie, trzy kurki za jednym strzałem; pistolet maszynowy na podobieństwo uzi, który podobnie do zwykłego pistoletu razi punktowo, lecz za to ogniem ciągłym. Zarówno do strzelby jak i do pistoletu maszynowego należy najpierw zdobyć amunicję, co odbywa się na drodze zestrzelenia kurki niosącej w pazurkach stosowną paczkę. Wszystkie trzy bronie mogą posiadać magazynki w trzech rozmiarach, a by zdobyć stosowne ich ulepszenie podobnież należy upolować kurkę z właściwym pakunkiem. Pole rażenia strzelby oraz uzi również można zwiększać na podobnej zasadzie.
Poza pakunkami przenoszonymi przez przelatujące kurki, w grze występuje kilka bonusów porozstawianych po terenie. Należą do nich zimne i ciepłe posiłki, które niwelują tragiczne skutki zatrucia jajami – podstawową bronią używaną przez kurki na zasadzie granatów. Posiłki występują w trzech wersjach kalorycznych, podobnie jak i rzucane przez kurki jaja. Ponadto tu i ówdzie można przyuważyć bombę lub dynamit, którego zestrzelenie pociąga za sobą nagłą i tragiczną śmierć kurek pałętających się w pobliżu eksplozji. Z resztą strzelać można do bardzo wielu elementów terenu, do budynków i przedmiotów. Można odstrzeliwać gałęzie z drzew, tłuc garnki na płocie, urywać skrzydła wiatrakowi, zatapiać łodzie podwodne, zestrzelić zegar, samolot, lotnię, a nawet sterowiec. Przy czym ten ostatni niekoniecznie, gdyż pośród mnóstwa poruszających się na ekranie żyjątek i konstrukcji strzelać należy jedynie do tych, które mają coś wspólnego z kurkami. Wszelkie bociany, kondory, i balony pozostają pod ochroną, a ich zestrzelenie owocuje ujęciem znaczącej liczby punktów z puli gracza.
Nie ma co jednak narzekać na brak celów do wyżycia się, gdyż odmian samych kurek jest zatrzęsienie: są kurki-indianie, kurki-ufoludki, kurki-lotnicy, kurki z tarczą na pupie, kurki robiące pranie, słuchające muzyki i robiące na drutach. Wszystkie one są wspaniale animowane, narysowane pewną ręką profesjonalnych grafików, a każde trafienie owocuje dodatkową animacją. Jednym kurkom wyrastają anielskie skrzydełka i unoszą je do nieba, inne spadają w obłoczku z piór, jeszcze inne chronią się w balii z praniem, wpadają pod uprzednio czytaną gazetę lub znikają w zatrzaskującym się leżaku do opalania. Autorzy gry podają olbrzymią liczbę występujących w grze klatek animacji – 10 tysięcy – lecz wystarczy chwilę w „Kurkę wodną 2” pograć, by zobaczyć i zrozumieć, że nie jest to liczba wyssana z palca.
Równy jak nie większy wpływ na ogólne bogactwo graficzne „Kurki wodnej 2” maja tła. Są one wielkie, często składają się z kilku planów przesuwających się z różną prędkością zależną od ich oddalenia i jest ich dość dużo: sześć. Jest sielska wioska z jeziorkiem, domkami i wiatrakiem, jest las, a w nim zegar z kukułką, jest dziki zachód z rozbitym UFO, z kopalnią i indiańskim totemem, jest przystań goszcząca zarówno statek wikingów jak i łódź podwodną, jest wysoookie i pokręcone drzewo, na szczycie którego czeka nas pojedynek z wyjątkowo odpornym na ołów bossem, jest wreszcie poziom bonusowy, czyli zaśnieżone miasteczko oraz Mikołaje odwiedzający kominy. Recepta na sukces zaś pozostaje wszędzie ta sama: strzelać do kurek, nie strzelać do niczego, co kurką nie jest, choćby ją nie wiem jak przypominało i unikać rzucanych w kierunku gracza jaj.
Dostępne są dwa tryby rozgrywki, które nieco różnią się zasadami: arcade i classic. W pierwszym z nich po prostu mamy strzelać do kurek, a po zestrzeleniu zadanej ich ilości przenosimy się na kolejny poziom. W trybie classic pojawia się zegar odliczający czas. Podobnie musimy nie dać się kurkom, lecz dodatkowo zmuszeni będziemy dbać o zwiększanie przyznanego limitu czasu na drodze zestrzeliwania kurek niosących zegarki. Od czasu do czasu, po szczególnie efektownej serii eksterminacji kurek gracz wpada w furię, która ma ten przyjemny skutek, iż w czasie jej trwania każde trafienie puntowane jest dwu lub trzykrotnie. Gdy zaś w zasięgu wzroku pojawia się rzeczywisty, niewirtualny boss, wciskamy słynny boss-key i udajemy Greka przed ekranem, na którym widnieje zrzut z windowsowego WordPada. Nie to, żeby alt-tab nie działał, bo działa.
Zabawa jest przednia, a fakt, że nie wymaga od gracza poświęcenia jej całego dnia lub nawet kilku tygodni czyni z „Kurki Wodnej 2” doskonałą grę biurową oraz każdą inną, która nie powinna nadto pochłaniać umysłu. Troszkę szkoda, że gra została wydana bez zapowiadanego multiplayera, lecz chodzą słuchy, że może ten brak uzupełnić w przyszłości odpowiednia łatka. Poza tym... cóż tu dużo pisać...? Strzelanie do ruchomych celów od zarania elektronicznej rozrywki stanowi podstawowy pomysł na wciągające gry i po kilku godzinach spędzonych na strzelaniu do przezabawnie się zachowujących kurek nie widzę wielkiej różnicy w przyjemności wynikającej z gry w „Kurkę wodną 2” czy w „Quake’a”. W końcu rzecz idzie o to, żeby trafiać, samemu trafień unikając. Różnica jest taka, że tu się krew nie leje, a kurka trafiona serią z broni maszynowej nader często dalej przejawia oznaki życia. I już.
Shuck