autor: Leszek Baczyński
Knights & Merchants: The Shattered Kingdom - recenzja gry
Knights and Merchants to strategia czasu rzeczywistego, rozgrywająca się w pseudo-średniowiecznych czasach. Umożliwia Wam ona odegranie kluczowej roli królewskiego hetmana koronnego w pasjonującej historii, która daje dużo do myślenia, albo nie-myślenia.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
„Knights and Merchants” to wydana przez firmę TopWare w ramach Kolekcji Najlepszych Gier Komputerowych „Cool Games” strategia w czasie rzeczywistym, rozgrywająca się w pseudo-średniowiecznych czasach. Umożliwia Wam ona odegranie kluczowej roli królewskiego hetmana koronnego w pasjonującej historii, która daje dużo do myślenia, albo nie-myślenia. O czym mówię? Ano posłuchajcie...
Przygoda, której będziecie świadkami jest mocno naciągana i nielogiczna. Opowiada mianowicie o konflikcie króla Karola ze swym synem. Monarcha przez wiele lat sprawował władzę w królestwie, ciesząc się sympatią ludu. Jego wyroki były sprawiedliwe, a rządy roztropne. Nikt w kraju nie doświadczał głodu, a większość poddanych prowadziła szczęśliwy żywot. Oczywiście znaleźli się i niezadowoleni z rządów króla, ten jednak dusił w zarodku wszelkie bunty, dając dowód na to, iż rządy żelaznej ręki nie były mu obce. Bezwzględnie zwalczał swych wrogów i nie spoczął, póki nie ostał się ani jeden dybiący na jego władzę...
Przyznacie sami, że trudno cieszyć się sympatią ludu, będąc jednocześnie tyranem duszącym w zarodku początki demokracji poprzez bezwzględną eliminację politycznych przeciwników. No, ale posłuchajcie co było dalej.
Królowi urodził się syn, któremu astrolog postawił horoskop i przepowiedział wspaniałą przyszłość. Karol zadbał o edukację ukochanego potomka i wychował go na szlachetnego rycerza, bez trwogi i skazy, a przede wszystkim posłusznego woli ojca. By wprowadzić Lothara, bo takie imię nosił młody książę, w arkana władzy, Karol mianował go namiestnikiem niewielkiej prowincji. Pod czujnym okiem nauczycieli młodzieniec uczył się więc trudnej sztuki zarządzania państwem. Szło mu nieźle, gdyż wkrótce wioska nad którą sprawował rządy przerodziła się w miasto posiadające nawet swój własny targ. Oczywiście młody książę miał pełno kolegów z którymi ucztował i bawił się w swym zamku, strzeżonym przez najemnych żołnierzy...
Powiecie – gdzie tu brak logiki? W kraju spokój, zbiory obfite, ludzie szczęśliwi, a książę, jak zawsze posłuszny ojcu, pod okiem nauczycieli wypełnia nałożone na niego obowiązki zgodnie z honorem rycerza. W takim razie posłuchajcie, co się stało dalej.
Otóż w tym wspaniałym kraju coraz częściej dochodziło do rękoczynów (? - pewnikiem z nadmiaru szczęścia ), podczas których miały miejsce takie sytuacje jak np. spalenie młyna czy śmierć pachołka. O tych zdarzeniach dowiedział się król Karol i wysłał do księcia posłańca z wyrokiem śmierci dla uczestników zamieszania (ponieważ był mądrym władcą i wydawał sprawiedliwe wyroki nie wnikając w szczegóły rozpraw sądowych). I wiecie co? Posłuszny woli ojca Lothar, jak na prawego rycerza przystało, zabił wysłannika króla. Ten rozgniewał się na syna i wysłał swego hetmana koronnego z drugim listem o tej samej treści, jednakże Lothar znów odmówił. Karol zdenerwował się i nazywając syna zdrajcą (choć nie wiadomo kogo Lothar zdradził) wysłał wielką armię by przyprowadziła księcia przed jego oblicze. A ten, jako że zarządzał niewielką prowincją, pokonał liczne wojska króla garstką swych najemników i ruszył do siedziby Karola, paląc i mordując, jak przystało na szlachetnie urodzonego i wychowanego pod czujnym okiem nauczycieli rycerza. Wkrótce objął we władanie cały kraj, pozostawiając ojcu ostatni bastion, dowodzony przez hetmana, w którego rolę przyjdzie Wam się wcielić.
Mamy więc do czynienia ze „zwykłą” i „niewinną” rodzinną sprzeczką , spowodowaną śmiercią jakiegoś pachołka, między posłusznym synkiem i mądrym, dobrodusznym ojcem, którego konsekwencją jest wojna domowa i rzezie poddanych w kraju mlekiem i miodem płynącym. Co tu dalej pisać – dla mnie kompletna bzdura. Autor tego pasjonującego dramatu pozostał anonimowy i wcale mu się nie dziwię. By stworzyć takie dzieło musiał chyba pracować przez kilka miesięcy bez zmrużenia oka w systemie trzyzmianowym non stop.
Jeżeli postanowiliście czytać dalej ten tekst, mam dla was kilka przydatnych informacji o programie.
Po uruchomieniu gry i obejrzeniu filmowej sekwencji wprowadzającej, znajdziecie się w menu głównym, które zaoferuje Wam:
- dwa wprowadzające scenariusze treningowe,
- kampanię, na którą składa się osiemnaście misji,
- wybór wariantu rozgrywki (dla jednego lub kilku uczestników, korzystających np. z połączeń sieciowych podczas zabawy),
- oraz poznanie autorów gry.
I to już wszystko. Ci, którzy chcieliby zagrać w dowolnie wybrany przez siebie scenariusz muszą pakować manatki i odejść z kwitkiem. Gra nie oferuje bowiem takiej opcji, a szkoda.
Celem naszej zabawy jest wcielenie się w rolę hetmana koronnego króla Karola i pokonanie oddziałów jego ukochanego syneczka Lothara. Gra polega na budowaniu (np. młynów, gospodarstw, piekarni, leśniczówek, zamków itd.) i szkoleniu poddanych odpowiednich profesji (np. budowniczych, kamieniarzy, drwali, piekarzy, rycerzy itp.), by później przy ich udziale realizować zadania postawione przez autorów w danym scenariuszu. Ot, takie poznanie działania mikro-państwa. Wszystko było by w porządku, gdyby nie to, iż gra sprawia wrażenie nie wyważonej. Długi łańcuch zależności oraz mozolny proces wznoszenia kolejnych budynków (których powstawanie wydaje się trwać wieki), skutecznie zniechęcają gracza, ponieważ zabawa z upływem czasu staje się nużąca. Ile razy bowiem można oglądać pomocników noszących cegłę po cegle drogowcom, którzy budują trakt do działki, na której cieśle będą mogli wznieść np. szkołę z desek, a które to deski powinny zostać uprzednio wystrugane przez stolarzy zaopatrujących się w drewno u drwali ścinających lasy? A jeżeli dodatkowo każda z postaci często robi sobie przerwy na posiłki, które serwują właściciele gospody, zaopatrując się u chłopów uprawiających zboże mielone przez młynarzy w młynach, to macie już pełny obraz wydarzeń z którymi przyjdzie Wam się zmierzyć. Tak więc średni czas budowy wioski to kilka godzin czekania przed realizacją danego celu scenariusza. Oczywiście misje dzielą się na dwie kategorie. W jednych trzeba budować i walczyć, w innych wystarczy tylko walczyć. I tu również nie jest łatwo. Nasi żołnierze muszą przecież jeść. Jeżeli posłańcy nie dotrą do nich na czas z posiłkiem na linię frontu, może się okazać, iż nasza armia zemrze z głodu podczas ataku lub obrony. Tak więc na brak atrakcji nie ma co narzekać.
Do programu dołączono kolorową instrukcję. Niestety obok wspaniałej historii oraz opisów budynków czy postaci, zabrakło w niej najważniejszej chyba informacji, dotyczącej przedstawienia funkcji poszczególnych ikonek interfejsu. Mamy więc dodatkowe wyzwanie – samodzielne poznanie ich znaczenia podczas rozgrywki. Sama instrukcja pisana jest językiem dość swobodnym, nasyconym wątpliwym dowcipem najcięższego kalibru (cyt. „Potem zajmij się szkoleniem rekrutów, a miasto otocz wałami – nie mamy tu na myśli polityków”). Wprowadza to niepotrzebny nastrój niesmaku w „bajkowy” przecież świat gry. No, ale jeżeli komuś odpowiadają takie żarty to oczywiście przymknie oko na ten fakt.
Grafika umożliwia wyświetlanie obrazu w rozdzielczościach 800 x 600 oraz 1024 x 768.
Poszczególne mapy na których wznosimy budynki oraz poruszające się wśród nich postacie są ładne i czytelne. Surowo wydaje się jedynie wyglądać znajdujące się po lewej stronie ekranu menu, umożliwiające nam sterowanie grą. Muzyka i dźwięki są jak najbardziej poprawne i właściwie to wszystko co można o nich powiedzieć. „Knights and Merchants” jest w pełni zlokalizowaną grą, postacie mówią więc w języku ojczystym. Również komunikaty pojawiające się w trakcie zabawy są po polsku. Zastanawia wiec fakt, dlaczego nie przetłumaczono angielskiego tytułu gry na „Rycerze i kupcy”.
Trudno mi powiedzieć jednoznacznie komu polecić ten tytuł. W porównaniu z dzisiejszymi grami wypada dość blado (nie znajdziecie w nim trójwymiarowych obiektów wspomaganych akceleracją sprzętową). Ale może to właśnie jest jego zaletą? Skromne wymagania sprzętowe oraz stosunkowo niska cena 30 zł brzmią zachęcająco. Dla młodego odbiorcy pouczające może być poznanie przedstawionego w programie uproszczonego sposobu funkcjonowania państwa (czyli mówiąc prościej – odkrycie iż „nic nie bierze się z powietrza”). Jednakże z uwagi na żmudne przedzieranie się przez kolejne etapy rozgrywki, gra przeznaczona jest głównie dla osób dysponujących olbrzymim zapasem wolnego czasu, którego obecnie coraz trudniej jest wygospodarować.
Leszek „leo987” Baczyński