Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 9 października 2007, 11:37

autor: Artur Justyński

Kleopatra: Droga do tronu - recenzja gry

Cleopatra: A Queen’s Destiny - przygodówka której twórcy postanowili oddać ducha czasów tytułowej królowej. Wygląda na to, że wyszło im to nawet nie najgorzej...

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Zapewne nie raz i nie dwa, każdy z Was zastanawiał się jak to było kiedyś. Czy to, co wyczytujemy w podręcznikach do historii jest prawdą, czy filmy ukazują choć po części jak naprawdę wyglądało życie kilkaset czy kilka tysięcy lat temu? Czy producenci gier w minimalnym stopniu starają się ukazać prawdziwe losy bohaterów tamtych czasów? Czy grając w serię Medal of Honor zastanawialiście się kiedykolwiek jak naprawdę wyglądał desant aliantów na plażę Omaha? Z drugiej strony, czy to w ogóle jest istotne? Gracze w większości przypadków stawiają na grafikę, grywalność, fabułę, a nie na to, czy jacyś tam Egipcjanie mówili kiedyś po angielsku, francusku, grecku czy w jeszcze kilku innych językach…

Gry przygodowe są bardzo specyficzne. W przeciwieństwie do pozostałych gatunków, znajdziemy tutaj bogatą fabułę (no dobra, nie zawsze), grafikę na przyzwoitym poziomie, mnóstwo dialogów i przede wszystkim – ogromną ilość zagadek do rozwikłania, oczywiście pomijając fakt, że sama gra w sobie jest jedną wielką łamigłówką. Skoro już jesteśmy przy łamigłówkach, warto wspomnieć wydaną w 2006 roku grę Safecracker stworzoną notabene przez tych samych ludzi co Cleopatra: A Queen’s Destiny – Kheops Studio. Była to jedna z nielicznych przygodówek, które wciągnęły mnie na bardzo długo. Mimo, iż nie posiadała fabuły, wynagradzała to ilością zagadek, w większości logicznych, które to okazały się kluczem do mnie. Niestety w przypadku „Kleopatry” jest zgoła odmiennie. Nie znajdziemy tutaj niezliczonej ilości poskramiaczy szarych komórek, na próżno nam szukać znanych powszechnie gierek logicznych typu „Master Mind” czy też skomplikowanych puzzli. Tym razem twórcy postawili na coś innego – na fabułę oraz czar tamtych czasów.

Nie, niestety nie będzie nam dane zniszczyć całej latarni…

Już na samym początku musimy zdecydować, który z pośród pięciu ówczesnych Bogów będzie sprawował nad nami opiekę, a na poważnie posłuży jako profil, na którym można zapisać stan gry. Ale to nie wszystko – po powyższej czynności musimy wybrać znak zodiaku, który już ma wpływ na dalszą rozgrywkę. W pewnych fragmentach gry możemy trafić na błogosławieństwo Bogów lub też ich złośliwość, przez co czasem zagadki będą znacznie mniej skomplikowane, na swej drodze spotkamy większą ilość przedmiotów itp. System jest losowy, więc wszystko tak naprawdę zależy od naszego szczęścia na który scenariusz trafimy. Nie do końca rozumiem twórców, po co umieszczają dwa dodatkowe znaki, które odblokujemy dopiero po ukończeniu gry. Jeden poprowadzi nas od początku do końca ścieżką boskiej przychylności, natomiast drugi tą gorszą. Wszystko pięknie, cacy, ale po co to komu? Różnice są na tyle minimalne, że nie ma sensu przechodzić gry drugi raz, o trzecim razie nawet nie wspominając. Chyba, że ktoś jest zapalonym maniakiem przygodówek, nie ma co robić lub przejdzie ją po raz kolejny na upartego.

W grze wcielamy się w postać Thomasa – astronoma, którego nauczyciel wraz z córką, w której to oczywiście jesteśmy bezgranicznie zakochani, zostają porwani. Nie bacząc na niebezpieczeństwa staramy się poznać prawdę i odnaleźć zaginionych. Z biegiem czasu dowiadujemy się, że nasz mentor został zamordowany, jednakże nie ustajemy w poszukiwaniach – pozostała jeszcze ukochana. Oczywiście nie może zabraknąć tytułowej Kleopatry, którą to odwiedzamy często, a nawet zawieramy z nią umowę. Królowa zgadza się podać nam szczegółowe informacje gdzie znajdziemy porwaną córkę astrologa w zamian za dostarczenie tablic z proroctwem.

Sama akcja dzieje się w starożytnej Aleksandrii jeszcze przed narodzinami Chrystusa, gdzie przyjdzie odwiedzić nam słynną Bibliotekę Aleksandryjską czy też w późniejszym czasie latarnie morską na Faros. Poza tymi dwoma miejscami zwiedzimy Mauzoleum z sekretnym podziemnym obserwatorium, warsztat naszego mistrza, laboratorium, ogrody i… to by było na tyle. Gra nie powala wielkością lokacji, co z drugiej strony czyni ją pozycją szybko-przyswajalną.

Mimo niewielkiej przestrzeni, na której toczy się rozgrywka, ilość przedmiotów jakie przyjdzie nam podnieść oraz liczba zagadek jest naprawdę imponująca. Co prawda otrzymujemy w inwentarzu dość sporą liczbę zakładek na rzeczy, to i tak nie wykorzystamy więcej jak dwóch. Niemalże na każdym kroku jaki postawimy mamy coś do zrobienia, czasem aby użyć jednego przedmiotu jesteśmy zmuszeni wykonać trzy inne czynności. Na ten przykład wyciągając pasek papirusu z wody, najpierw musimy go osuszyć, później poprawić litery, gdyż są nieczytelne, a na koniec nawinąć na patyczek by go odczytać, wcześniej naprawiając ten patyk z dwóch złamanych połówek. Zadań jest naprawdę dużo, dodatkowo ich różnorodność sprawia, że nie powinniśmy się nudzić. Warto wspomnieć, że producenci chcąc stworzyć odpowiedni klimat zmuszają nas do wszelkiej maści zadań mocno powiązanych z życiem w starożytnym Egipcie. Będziemy musieli odczytać hieroglify czy też przyglądać się freskom, aby wykorzystać je do innego zadania. Odpowiednie ułożenie na szali czterech posążków Bogów określających ich ważność., czy też wykonanie kopii innych statuetek będzie kluczem do drzwi biblioteki.

Que passa? English please… english…

Nie samymi obrazkami żył Egipt. Historii wprowadzenia języka grecko-podobnego przedstawiał nie będę, bo sam za wiele na ten temat nie wiem, jednakże spotkamy go w grze. Poza skrawkami papirusów tudzież wszelkich tablic, język grecki został wykorzystany również w zagadkach. Przy pomocy zapisek musimy wprowadzić odpowiednie litery, które na przykład odblokują kołowrotek potrzebny do uwolnienia naszej ukochanej. Niestety nie zawsze możemy te dane wyczytać wprost z papirusów. Często jesteśmy ograniczeni do tłumaczeń w języku angielskim, co dodatkowo utrudnia zadanie. W tych przypadkach musimy wspomóc się słownikiem greckim lub, jak kto woli, w wersji dla hardcore'owców nauczyć się podstawowych zwrotów i całego alfabetu przed przystąpieniem do gry… Aczkolwiek drugiej wersji nie radzę obierać – w grze wykorzystamy zaledwie osiem słów! Co oczywiście nie oznacza, że zapoznać się z alfabetem nie trzeba. Wszystkie zadania w dość dobrym stopniu ukazują życie w starożytnym Egipcie, chociaż nacisk położono tylko i wyłącznie na aspekty związane z astrologią, gdyż na nich opiera się cała fabuła. Oczywiście nie zabraknie kilku dodatkowych i wychodzących poza naukę o gwiazdach zadań. Przykładowo będziemy musieli uporać się z naprawą katapulty, z pomocą której otworzymy sobie drzwi do latarni morskiej, podziwiając przy okazji ogromny wrak statku na plaży.

Nie brakuje także garści alchemii. Sporo czasu przyjdzie nam spędzić w laboratorium przygotowując różnego rodzaju mikstury, czy to rozpuszczalnik za pomocą którego zmyjemy farbę, powalający środek nasenny dla krokodyla czy też kilka pomniejszych substancji. Mimo faktu zapisanych na papirusach większości kombinacji oraz produktów potrzebnych do uzyskania pożądanego efektu, zdążą się wypadki, w których to musimy sami wybrać odpowiedni czynnik – dzięki temu spędzimy nad grą kolejnych kilkadziesiąt minut, czasem nawet godzin, zanim wszystko rozpracujemy.

W grze spotkamy łącznie tylko cztery postacie, z którymi przyjdzie przeprowadzić nam sporą liczbę dialogów. Jednak mimo ich niewielkiej liczby, każda z osób odegra ważną rolę w całej grze. Kleopatra, która w zamian za przysługę pomoże nam w odnalezieniu naszej ukochanej, Iris – porwana córka astrologa, wspomoże nas w odnalezieniu sekretnego obserwatorium, Kordax – niewolnik, który okaże się złodziejem wykradającym dobra zmarłego uczonego oraz zły strażnik Sobek, nasz nauczyciel posługiwania się laską do wydawania rozkazów krokodylom. Warto uważnie śledzić wszystkie rozmowy, gdyż często z nich dowiadujemy się co mamy robić dalej. Na szczęście dla osób ze słabą pamięcią w inwentarzu umieszczono historię dialogów.

Palę tylko jak przygasa. Co przygasa? Ogień w piecu…

Zarówno strona dźwiękowa jak i graficzna prezentuje się znakomicie. Idealnie dobrana muzyka nie przeszkadza w grze, pozwalając jednocześnie rozluźnić ciało i umysł, który i tak zostanie zmuszony do ciężkiej pracy. Dźwięki towarzyszące różnemu rodzaju akcjom brzmią równie dobrze. Jeśli chodzi o grafikę, to nie można się przyczepić do niczego. Lokacje wyglądają ślicznie, a przedmioty, osoby jak i inne tekstury jakie napotkamy są bardzo szczegółowe. Zabraknąć nie może sporej liczby przerywników filmowych, które dopełniają całości. Tym samym to naprawdę interesujący tytuł dla fanów Kleopatry, historii starożytnego Egiptu (z naciskiem na astrologię), fanów gwiazd (tych na niebie), oraz zwykłych fanów gier przygodowych. Zapomnieć nie można również o osobach znających język grecki – w końcu znajdziecie jego praktyczne zastosowanie w elektronicznej rozrywce! ;-)

Artur „Arxel” Justyński

PLUSY:

  • interesująca fabuła;
  • oprawa audiowizualna;
  • ciekawe zagadki;
  • dwa poziomy trudności – zależne od szczęścia;

MINUSY:

  • długość gry
  • wymagana znajomość greckiego w zakresie bardzo podstawowym;
  • małe lokacje;
  • zdecydowanie gra na raz;
Recenzja gry Life is Strange: Double Exposure - pokochałem Max na nowo, choć po latach straciła coś ważnego
Recenzja gry Life is Strange: Double Exposure - pokochałem Max na nowo, choć po latach straciła coś ważnego

Recenzja gry

Oto Life is Strange, na które czekałem prawie 10 lat. Mało istnieje bohaterek, do których przywiązałem się tak jak do Max, i jestem przeszczęśliwy, że mogłem poznać jej dalsze losy… acz Double Exposure nie trafiło mnie w serce tak celnie jak pierwszy LiS.

Recenzja gry Emio The Smiling Man: Famicom Detective Club - kiedy wrogiem gracza jest bezmyślny główny bohater
Recenzja gry Emio The Smiling Man: Famicom Detective Club - kiedy wrogiem gracza jest bezmyślny główny bohater

Recenzja gry

Emio The Smiling Man: Famicom Detective Club to nowa odsłona ponad trzydziestoletniej serii kryminalnych gier visual novel. Tym razem badamy sprawę morderstw powiązanych ze zbrodniami sprzed lat – i z lokalną miejską legendą.

Recenzja gry Nobody Wants to Die. Polacy znów udowodnili, że są świetni w opowiadaniu historii
Recenzja gry Nobody Wants to Die. Polacy znów udowodnili, że są świetni w opowiadaniu historii

Recenzja gry

Po pokazie gameplayu dla prasy nie byłem przychylnie nastawiony do Nobody Wants to Die. Twórcom z Wrocławia udało się jednak złamać mój sceptycyzm już po kwadransie gry. Choć chwilami ziewałem, nieprędko zapomnę tę transhumanistyczną przygodę neo-noir.