Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 11 marca 2004, 11:33

autor: Rafał Walczowski

Joanna d'Arc - recenzja gry

Joan of Arc to kolejna gra ludzi z zespołu Enlight Software, twórców znanych i cenionych przez wielu graczy serii Capitalism oraz Seven Kingdoms. Tym razem zadaniem gracza jest pokierowanie losami Joanny d’Arc, słynnej francuskiej bohaterki narodowej.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Joan of Arc: Wars and Warriors, to ciekawa i przynajmniej częściowo udana produkcja z gatunku .... no właśnie, trochę trudno określić, jakiego gatunku, bo jest to jedna z ostatnio modnych hybrydek. Jeśli już koniecznie mamy klasyfikować, to zaczyna się jak „normalna” bijatyka widziana w trzeciej osobie, w stylu powiedzmy „Return of the King", a poprzez etapy przejściowe i elementy cRPG kończy jako nieco ogromniasty i przyciężkawy RTS. Zamierzenie w sumie w porządku – takie od ciury do generała, ale wykonanie nie udało się do samego końca ....

Czy może chociaż trochę historii...?

Różnie to dziś bywa z tym w różnych produkcjach – i tak Herkulesy ganiają się z Juliuszami Cezarami, Cervantesy z Ryszardami Lwie Serce, itp. Wynikiem tego (czyli głupiej i przegiętej post-moderny i olewania jakichkolwiek historycznych podstaw byle tylko było „cool”), większość młodych ludzi, takich, co widziała parę filmów, seriali czy gier (a niekoniecznie książek), zapytana o cokolwiek odpowiada w stylu „....Jak Kara Mustafa, wielki wódz Krzyżaków, szedł z wielkim wojskiem murzyńskim przez Alpy na Kraków....”

Pod tym względem z produktem firmy Enlight nie jest najgorzej, ale bez przesady. Akcja gry, to wycinek wojny stuletniej, dokładniej lata 1429-1431, związane z działalnością tytułowej Joanny d’Arc, zwanej Dziewicą Orleańską (dziewica, hehe... a kto ją tak naprawdę tam wiedział, może tylko schizofreniczka, głosy słyszała i tyle).

Przyglądając się lokacjom bitewnym zauważamy w grze odniesienia do prawdziwych wydarzeń, takich jak: odsiecz Orleanu, otwarcie drogi do Reims, oblężenie Meung i Beaugency, czy bitwa pod Patay. Przebieg tych bitew, to już raczej fantazja designera poziomów, ale miło, że chociaż tyle. Bohaterowie poboczni, zarówno towarzysze Joanny jak Jean de Metz czy przeciwnicy jak William de la Pole, to postacie historyczne, więc znowu ok.

Co do przedstawienia samej Joanny i całego konfliktu, to wiadomo:

„...Joanna na głowie kwietny ma wianek, obok niej z mieczem bieży baranek ..., a Anglicy to podłe świnie, kuku chcą zrobić pięknej dziewczynie..., ona ich zaraz ciachnie w bok”

Umówmy się jednak, że taki, oparty bardziej na legendzie niż faktach, wizerunek, obowiązuje od ponad dwóch wieków - takie „ku pokrzepieniu serc” (zapoczątkowane zresztą przez znanego skądinąd I konsula Napoleona Bonaparte) żabojadów, którzy przecież w 1920 zrobili z Joanny świętą. Tenże wizerunek utrwalony został przez niezliczoną ilość dzieł literackich, a nawet muzycznych (nawet taka zmora lat 80-tych jak OMD), czy filmowych – chociaż ostatnio (1999) film Luca Bessona nie był już aż tak jednostronny. Wróćmy do gry...

Oprawa

Graficznie gra prezentuje się nieźle, a może nawet bardzo dobrze. Teren zrobiony super, zamki, budynki, maszyny oblężnicze z dużą ilością szczegółów, modele starannie wykonane i dobrze animowane.

Na pochwałę zasługują szczególnie naprawdę ładna, dynamiczna trawa i szczegółowe zbroje. Tekstury czytelne, świetnie zrobione menu i graficzne części interfejsu. Może lekkie zastrzeżenia można mieć do stylu opracowania głównych bohaterów, takich jak sama Joanna (manga czyni straszliwe spustoszenia...). W porównaniu z innymi najnowszymi produkcjami, engine jest pozbawiony dynamicznego oświetlenia, ale trzeba mieć świadomość, że przy tej ilości jednostek i rozmiarach mapek, żaden dzisiejszy PC by tego nie udźwignął i trzeba by zmniejszać skalę.

W tej chwili, do komfortowej gry przy maksymalnych detalach, zalecana konfiguracja (PIV 1,5 256Ram, Geforce 3ti), to momentami zdecydowanie za mało – przy „gangbangu” na prawie 200 chłopa i jedną babę sytuację ratuje redukcja cieni i innych detali.

Ścieżka dźwiękowa stoi również na dość wysokim poziomie, odgłosy czyste i przekonywujące. Głosy postaci są natomiast nie przekonywujące zupełnie i dość schematyczne (moim zdaniem źle wyreżyserowane, ale to się dość często zdarza).

Duży plus za muzykę, świetnie się sprawdza zwłaszcza przy machaniu mieczem we wszystkie strony...

No, może małe skojarzenie... Jeden z częstych motywów niezmiernie przypomina mi muzykę Hansa Zimmera z „Gladiatora” – jak zamknąć oczy, to brakuje tylko krzyku Rusella Crowa „Roma Victa”.

Mięcho... pod miecz, a nawet i armatnie

Gra jest naprawdę wciągająca – w sumie przykuła mnie do ekranu na dłuższy czas, a przecież ani nie lubię specjalnie bijatyk, ani tym bardziej RTS-ów, poza tym sama rozgrywka może wydać się nieco prostacka, ale jednak do pewnego momentu gra się naprawdę przyjemnie. Zaczyna się grę w trybie trzeciej osoby, gdzie za pomocą trzech przycisków (standardowo lewy i prawy przycisk myszy jako lekki i ciężki atak, i parowanie z klawiatury) rozprawia się z coraz większą ilością, coraz lepiej opancerzonych przeciwników. Po zdobyciu łuku można również strzelać w perspektywie pierwszej osoby. Przy okazji zdobywa się punkty doświadczenia, które po przejściu poziomu rozdziela się na atrybuty, zdolności (wiadomo zręczność muchy, siłę słonia da ci ranne... zrobienie poziomu), a także na dostępne combosy. Tu uwaga – system combosów w tej grze jest łatwy do opanowania i przejrzysty, w odróżnieniu od większości innych produkcji. Znajduje się również szereg amuletów, broni czy różnego typu żarcia odnawiającego punkty życia. Otrzymuje się też poboczne questy, spotyka się innych herosów, którzy dołączają w zbożnym celu doprowadzeniu Joanny na stos – tu miłe zaskoczenie: można się przenosić między dostępnymi postaciami, to znaczy wskakiwać w ich skórę, a każdy z nich posiada inne uzbrojenie, i można, a nawet pewnie trzeba, rozwijać im różne zdolności (jak to w każdym cGPG).

Każdy z bohaterów może mieć swój poczet, czyli szeregowych żołnierzy podążających za nim jak cień –maksymalna ich ilość zależy od zdolności dowódczych (punktów Leadership ), a ich typy zmieniają się w miarę postępów w grze.

I tu powoli zaczynają się schody...Ta gra ma naprawdę słabe algorytmy pathfinding (wyszukiwanie ścieżek). Jeżeli mamy w poczcie dwunastu czy trzynastu pachołów i przemieszczamy się przez wąskie leśne ścieżki (przez większość gry mamy taki teren), to nie ma siły, żeby się któryś nie zawiesił na zakręcie. Po chwili, zamiast trzynastu jest tylko dziesięciu, a po tamtych to trzeba się wracać. I tak, co moment. Jeszcze gorzej z tym jest wtedy, gdy jeździ się na koniu (a zapomniałem o tym wspomnieć - sam w sobie fajny pomysł). W wąskiej wieży zdarzyło mi się też ze dwa razy kompletnie się zablokować przez dzielnych wojaków (taką wykazywali chęć integracji z bodajże de Metzem). Przy tego typu kłopotach rośnie gwałtownie czas grania, a spada jeszcze gwałtowniej przyjemność. Myślę, że Enlight musi to poprawić w odpowiednim patchu.

Mniej więcej w połowie gry pojawia się możliwość sterowania w trybie RTS (standardowo F2) wraz z możliwością kupowania najemników, budowania maszyn oblężniczych, armat, itp.

W tym momencie następny problem – przy wielkim zamku do zdobycia, z odpowiednią dużą załogą, musimy sami mieć wielką armię z maszynami oblężniczymi, armatami, itp., którą trzeba wyprodukować, przetransportować, np. na drugi koniec olbrzymiej mapy, co przy wspomnianych problemach z pathfindingiem do najprzyjemniejszych nie należy. W międzyczasie może się okazać, że pierwsze odziały, które podeszły pod zamek, „rzuciły” się do natychmiastowego szturmu, (bo sztuczną inteligencją nie grzeszą) i zanim się tam da dotrzeć, to połowa nie żyje ....LOAD...

Jak już się uda zrobić wyłom i rzucić do ataku, to wtedy nawet mocny PC krztusi się i fps daleki jest od komfortu...

Na osłodę pozostaje to, że w każdej chwili można nacisnąć z powrotem F2, wrócić w skórę Joan, albo któregoś innego, i wygrać bitwę ostrzem swego miecza.....A samo przedstawienie zdobywania wielkiej twierdzy ma całkiem epicki wymiar, jakiego jeszcze w grach nie było.

Ocena

Podsumowując: udany pomysł, w wielu aspektach dobrze zrobiony, ale zawalony przez parę uciążliwych drobiazgów.

Złe wyszukiwanie ścieżek obniżyło ocenę o przynajmniej 10%, bo naprawdę przeszkadza w tej grze – jeśli to poprawią w patchu, to może być znacznie lepiej.

Rafał Walczowski

STALKER 2: Heart of Chornobyl - recenzja w przygotowaniu. Gra, którą kocha się pomimo wad
STALKER 2: Heart of Chornobyl - recenzja w przygotowaniu. Gra, którą kocha się pomimo wad

Recenzja gry

Po latach oczekiwań STALKER 2: Heart of Chornobyl w końcu ponownie zaprasza do czarnobylskiej Zony. Ogrom i surowe piękno tego świata miażdży większość innych open worldów, ale sequel ugina się też pod ciężarem błędów i niedoróbek technicznych.

Recenzja Call of Duty: Black Ops 6 - dobry kandydat na najlepszego współczesnego COD-a
Recenzja Call of Duty: Black Ops 6 - dobry kandydat na najlepszego współczesnego COD-a

Recenzja gry

Po zeszłorocznej porażce Call of Duty wraca do formy w Black Ops 6. Nowa odsłona błyszczy zupełnie nową mechaniką poruszania się, która rządzi w multiplayerze, i kompletnie zaskakuje paroma motywami w kampanii fabularnej. I jeszcze jest w Game Passie!

Recenzja gry Silent Hill 2 - w nowym wydaniu znaczna część magii bezpowrotnie uleciała
Recenzja gry Silent Hill 2 - w nowym wydaniu znaczna część magii bezpowrotnie uleciała

Recenzja gry

W niespokojnych snach widzę tę grę, Silent Hill 2. Obiecałeś, że pewnego dnia stworzysz jej remake i pozwolisz poczuć to, co przed laty. Ale nigdy tego nie zrobiłeś, a teraz jestem tu sam i czekam w naszym specjalnym miejscu...