Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 20 czerwca 2003, 11:14

autor: Daniel Sodkiewicz

Grand Theft Auto: Vice City - recenzja gry

Grand Theft Auto: Vice City to kolejna część niezwykle popularnej serii gier opowiadających o światku przestępczym, a mówiąc dosłownie, swoistego rodzaju rozwinięcie części poprzedniej - Grand Theft Auto 3.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Użytkownicy PeCetów od kilku miesięcy z łzami w oczach spoglądali w telewizory graczy posiadających PS2, którzy zagrywają się w kolejną grę z serii GTA. Na szczęście opatrzność czuwa nad posiadaczami blaszaków i 13 maja 2003 roku w sklepach na terenie USA pokazuje się Vice City w wersji na PC. Zagranie marketingowe czy litość nad użytkownikami komputerów? W wersji na konsole gra sprzedała się w milionowym nakładzie, w sklepach dziennie schodziły tysiące kopii pudełek z nadrukiem Vice City. Ta gra była od początku skazana na sukces.

Oczekując Vice City nie potrafiłem sobie odpowiedzieć, co tak naprawdę chciałbym zobaczyć w kolejnym „odcinku” z serii Grand Theft Auto. GTA 3 było produktem perfekcyjnym i jedyne co programiści z Rockstar Games mogli zrobić, to doszlifować swój „brylant”. Gra idealna z pewnością nie może w sposób nieskazitelny symulować rzeczywistości. W przeciwnym wypadku nie będzie tym, czego oczekują od niej odbiorcy, czyli żądni rozrywki i oderwania się od spraw codziennych gracze. Cała sztuka polega na połączeniu realizmu z grywalnością w taki sposób, aby w wirtualnych realiach doświadczać tego, co najciekawsze w prawdziwym życiu. Pewne sprawdzone uproszczenia świata zewnętrznego są nie tylko przydatne, ale wręcz niezbędne, aby zapewnić danemu produktowi atrakcyjność użytkową. Najlepszym przykładem takiego podejścia do sprawy jest opisywane tutaj wielkie dzieło współczesnej branży rozrywkowej - Vice City.

Historia z lat 80-tych...

Tommy Vercetii przybywa do Vice City w celu sfinalizowania interesu narkotykowego. Po przybyciu w umówione miejsce i rozpoczęciu standardowej procedury wymiany „dragów” na kasę, dotychczas spokojne spotkanie zostaje przerwane serią strzałów. Opryszki z wrogiego gangu nie tylko zabijają trzech członków spotkania, ale co gorsza zabierają towar i pieniądze. Tommy cudem uchodzi z życiem, a to dopiero początek jego problemów. Po skontaktowaniu się ze swoim szefem – Sonnym Forelli, okazuje się, że nasz bohater musi jak najszybciej odzyskać skradzione rzeczy.

Options, New Game, ...

Świat, który ukazuje się naszym oczom, nie może rozczarowywać. Grafika nie tylko jest znacznie lepsza od GTA3, ale także dużo płynniejsza, również na słabszym sprzęcie. Gra na: Athlon XP1700+, 256 DDR i GF4 Ti4200 w maksymalnej rozdzielczości 1600x1200 przy 32 bitowej barwie kolorów - śmiga, aż miło patrzeć :-). Szczegółowe modele budynków, roślinności i ludzi to pierwsze co rzuca się w oczy. Aby móc zachwycać się refleksami świetlnymi, wystarczy skierować wzrok bohatera w stronę słońca lub zaczekać aż zacznie się ściemniać. Dopiero wieczór w Vice City odkrywa bogactwo tego miasta. Rozjaśniające miejski mrok latarnie, neony klubów nocnych i sklepów, światła w oknach wieżowców, sygnalizacja świetlna, rozświetlony gwiazdami nieboskłon ... to trzeba ujrzeć na własne oczy. Cały efekt wygląda jeszcze lepiej podczas deszczowej pogody. Kolorowe reklamy i światła samochodów odbijają się na mokrej nawierzchni ulic, niebo co pewien czas rozświetlają błyskawice, a wokół źródeł światła widać rozmazaną poświatę. Deszcz to jedyny opad atmosferyczny z jakim będziemy mieli do czynienia i trudno się temu dziwić, w końcu śnieg w Miami, podczas pełni lata, byłby przedziwną anomalią pogodową. Dopracowanie wyglądu miasta podczas niepogody to prawdziwy majstersztyk. Na ekranie (szczególnie podczas szybkiej jazdy) pojawiają się krople deszczu, które w bardzo naturalny sposób spływają i rozmywają się. Same krople spadające z nieboskłonu i ogólny nastrój wilgoci sprawia, że podczas takiej pogody po prostu nie ma się ochoty wychodzić z zadaszonego auta.

W stosunku do GTA3 dokonał się duży postęp w przedstawieniu organicznych form życia zamieszkujących miasto. Mieszkańcy Vice City reprezentują różne klasy społeczne, które można odróżnić m.in. na podstawie ich ubrań. Spotkamy więc porozbieranych do kąpielówek turystów i prawie nagie turystki, kobiety z zakupami, członków gangów, ubranych w garnitury biznesmenów, policjantów, staruszki, kobiety lekkich obyczajów, młodzież jeżdżącą na rolkach, robotników, pijaków, bezdomnych itd. Wygląd mieszkańców reprezentuje dzielnice, w których żyją. Ta wspaniała kraina, jak się okazuje, to nie tylko plaże, dzielnice willowe i bogate sektory handlowe z drapaczami chmur. Nieraz przyjdzie nam odwiedzić slumsy czy dzielnicę portową. Pod tym względem miasto jest naprawdę zróżnicowane. Na początku naszej przygody z pewnością nie raz zdarzy nam się zagubić w miejskim tłoku. Przydatna staje się wówczas mapa, która szczegółowo przedstawia dwie ogromne, połączone mostami wyspy, na których przyjdzie nam toczyć gangsterski żywot. Głośno zapowiadana możliwość wchodzenia do ważniejszych budynków w mieście nie była zwykłymi przechwałkami. Nie jest tych budynków może tak dużo, jak byśmy chcieli, jednak te, które są udostępnione do zwiedzania, z pewnością nie rozczarowują. Warto tu wspomnieć choćby o przeogromnym lotnisku czy kilkupiętrowym domu handlowym, z ruchomymi schodami, ludźmi robiącymi zakupy i ochroniarzami. Na mieście możemy np. wstąpić do sklepu, na którego wystawie pokazany został najnowszy model motoru. Nic nie stoi na przeszkodzie (no, może prócz policjantów), aby wybić szybę i po prostu zakosić najnowszy model ścigacza. Cóż, wygadałem się o motorach, nie wypada mi więc nie rozwinąć dalej tego wątku.

Jak już wspomniałem, w Vice City mamy możliwość pojeździć tym, czego tak brakowało nam w Liberty City - jednośladami. Dostępnych jest aż pięć różnych modeli owych pojazdów, a są to: skutery, harleye (dwa rodzaje), crossy i ścigacze. Pojawienie się ich w grze to prawdziwy przełom motoryzacyjny. Tymi zwinnymi pojazdami możemy dostać się do miejsc, w których nie zagości nigdy opona samochodu. Otwierają się także nowe możliwości samobójczych akrobacji. Skuter to pojazd dla początkujących motocyklistów - jego osiągi po pewnym czasie staną się dla nas niewystarczające. Harleye, prócz sporej szybkości i wrodzonego uroku, nie oferują takich możliwości jak dwa pozostałe modele motorów. Ścigacz, czyli tak zwany superbike, to prawdziwy demon szybkości. Jadąc nim na autostradzie pod prąd, z pełną prędkością i wymijając dosłownie na milimetry kolejne auta – to przeżycie porównywalne do efektownych wyczynów na motocyklu wyczynianych przez Trinity w najnowszym Matriksie. Motocross natomiast to szybki i zwrotny motor, który jest wręcz stworzony do karkołomnych wyczynów. Odwzorowanie fizyki jazdy we wszystkich pięciu przypadkach jest naprawdę nienaganne. W przypadku crossa i ścigacza, przy odrobinie wprawy możemy stawać na tylnym i przednim kole, nietrudno też dać pokaz palenia gum. Jazda na motorach daje nam także możliwość łatwego i celnego strzelania z uzi podczas pościgów. Oczywiście jazda na motorach to zabawa tylko dla prawdziwych mężczyzn. Podczas szaleńczej jazdy nietrudno o wypadek, który przy małej liczbie punktów życia może okazać się śmiertelny.

Pojawienie się motorów nie spowodowało jednak recesji w przemyśle samochodowym. Po Vice City jeździ zatrważająca liczba około osiemdziesięciu aut i różnego rodzaju pojazdów. Wszystkie mają swój specyficzny wygląd i dynamikę jazdy. Cieszą także takie szczegóły jak ruchome zawieszenie w aucie o nazwie Voodoo (lowrider – czyli tańczące samochody znane choćby z teledysków Dr.Dre, D12 i Snoop Doga). Jak widać zabrakło oryginalnych nazw, jednak przeciętny wielbiciel motoryzacji rozpozna z pewnością w ulicznych korkach Porsche czy Ferrari. Same pojazd stały się bardziej interaktywne. Od teraz można zabić pasażerów strzelając w nich przez szyby, przebić opony czy zniszczyć poszczególne części auta (np. piłą łańcuchową). W miarę demolowania pojazdu staje on w ogniu i wybucha, co miało także miejsce w GTA3. Zmorą natomiast była ucieczka z palącego się samochodu, podczas gdy był on w ruchu (aby wysiąść, należało wpierw zatrzymać wóz). W Vice City rozwiązano to dodając możliwość wyskoczenia z rozpędzonego auta. Poza standardowymi pojazdami, zasiądziemy także za sterami helikoptera, wózka golfowego czy motorówki. Każda z maszyn jest stworzona do innych warunków pracy, np. po plaży niczym nie pojeździmy tak swobodnie, jak przeznaczonym od tego celu specjalnym łazikiem.

Całym Vice City rządzi siedem konkurujących ze sobą gangów, których członków można rozpoznać na podstawie ubioru, samochodów i dzielnicy, w której grasują. Podczas wykonywania misji będziemy mieli styczność z każdą z tych grup, co nie zawsze wyjdzie nam na dobre. Nie tylko my mamy wrogów; na ulicach ciągle słuchać odgłosy walki nienawidzących się gangów. Przestępcy nie darzą także sympatią mundurowych; w ciemnych uliczkach pieszy patrol policyjny jest narażony na kastety i noże mafijnych opryszków. Ciągle wpominam o rodzajach uzbrojenia, nie będę więc dłużej trzymał w niewiedzy miłośników broni. W grze można znaleźć ponad 30 rodzajów oprzyrządowania do zadawania bólu. Od standardowych rewolwerów, karabinów i pistoletów maszynowych, poprzez bazooki, miniguny, M16 i miotacze ognia, a skończywszy na katanie, młotku, pile spalinowej, śrubokręcie i tasaku. Pod tym względem gra jest naprawdę psychopatyczna i śmiało może w tej kategorii konkurować z takimi tytułami jak Postal (tyczy się to szczególnie odpadających głów i rąk naszych ofiar – jest naprawdę krwawo).

Klimat, czyli nastrój całej rozgrywki, to jeden z najważniejszych aspektów gry. Przeciwnicy GTA wznoszą pod niebiosa nastrój w grze Mafia. Ludzie pracujący nad Vice City chyba wzięli sobie to do serca i widać, że starali się jak mogli, aby ich dzieło pozwoliło graczowi całkowicie zagłębić się w szalone lata 80-te. W tym właśnie okresie ma miejsce akcja interaktywnego filmu, jakim z pewnością jest Vice City. Cała stylistyka otoczenia to tylko sprawa kosmetyczna (oczywiście także bardzo ważna), miłośnicy serii GTA wiedzą, że tym, co ma największy wpływ na klimat gry jest muzyka. Podobnie jak w poprzednich częściach, tak i tutaj w prawie każdym pojeździe mamy możliwość włączenia radia i słuchania jednej z 9 stacji radiowych. Wszystkie są oczywiście utrzymane w klimacie lat 80-tych, jeżeli jednak nie pasuje nam takie rozwiązanie, zawsze możemy „zapuścić” swoją kolekcję mp3 – podobnie jak miało to miejsce w GTA3. Muzyka z czasów młodości moich rodziców nigdy do mnie nie przemawiała, jednak po pewnym czasie klimat tak mnie wciągnął, że wchodziłem do samochodów tylko po to aby włączyć swoją ulubioną stację radiową. Potrafiłem godzinami i bez większego celu jeździć po Vice City, słuchając muzyki i delektując się widokami miasta.

Podkład muzyczny jest zresztą na tyle dobry, że zdecydowano się na wydanie osobnych płyt zawierających utwory puszczane w radiostacjach Vice City. A usłyszeć w nich możemy takie sławy jak Blondie, Jan Brown, Michael Jackson, Ozzy Osbourne, Kate Bush czy Slayer. Posłuchamy więc początków rapu (m.in. Grandmaster Flash & The Furious Five), rocka, techno, muzyki romantycznej, popu, disco, soulu, muzyki latynoskiej, nie zabraknie także ciekawych, śmiesznych czy zwariowanych wywiadów, rozmów i chatów (szczególnie polecam K-chat, prowadzony przez Amy Sheckenhausen). Mimo że muzyka zagłusza pozostałe odgłosy wydobywające się podczas gry z głośników, nie sposób o nich nie wspomnieć. Praca silników, odgłosy strzałów, walki czy kolizji to tylko namiastka akustycznych doznań. Podczas spacerów ulicami miasta usłyszymy komentarze i rozmowy przechodniów, często także przekleństwa skierowane w naszą stronę (szczególnie gdy ukradniemy komuś wóz).

Najważniejszym elementem GTA są z pewnością zlecane nam misje. Historia Tommy’ego to typowo amerykański model rozwoju postaci: „od zera do bohatera”. W pierwszych misjach pracujemy jako chłopiec na posyłki, dopiero po pewnym czasie zdobywając szacunek w gangsterskim świecie Vice City. Zadania, jakie przyjdzie nam wykonywać są bardzo zróżnicowane i ciekawe. Kolejne zlecenia są na tyle różnorodne, aby gra nie znudziła nas monotonią. Przyjdzie nam więc pracować jako kurier, szofer, płatny morderca i ochroniarz. Nie zabraknie także samobójczych misji polegających na beztroskiej demolce czy ratowaniu kumpli ze śmiertelnie niebezpiecznych opałów. W niektórych próbach będziemy musieli wykazać się zręcznością, a często także pomysłowością. Jedną z takich misji jest zadnie, w którym sterując małych rozmiarów helikopterem, musimy podłożyć bomby w budowanym wieżowcu. Prócz uporania się ze sterowaniem (8 przycisków), musimy uważać na atakujących nas funkcjonariuszy policji i pilnujących budynku pracowników. Jest to jedna z pierwszych misji, która może sprawiać nam manualne problemy. Ogólnie zadania są w miarę proste i przeciętny gracz jest w stanie wykonać większość za pierwszym podejściem. Wizytówką GTA jest nadal pozorna swoboda w dokonywanych przez nas wyborach. Mimo że mamy wpływ na kolejność zlecanych nam zadań, gra jest dość liniowa. Najważniejsze jest jednak, że odczuć to można dopiero podczas ponownego przechodzenia gry. Zresztą wykonywanie zadań pobocznych, a nawet pozornie bezcelowa jazda po mieście wciąż pchają akcję do przodu. Jak zwykle chodzi o pieniądze, a Vice City to prawdziwy raj dla bogaczy. Poza standardowymi misjami możemy zarabiać (podobnie jak w poprzednich częściach) na łapaniu przestępców (misje z radiowozami), jeżdżeniu taryfą (taxi), ratowaniu ludzi w misjach z ambulansem i gaszeniu pożarów jako strażak. Najefektowniejsze (mimo że marnie płatne) są jednak kaskaderskie wyczyny, a w Vice City jest naprawdę sporo miejsc (m.in. wyskocznie) do uprawiania tego typu sportów. Można oczywiście zdobywać także pieniądze przez okradanie mieszkańców, w tym jednak przypadku niezbędne jest dokonywanie morderstw. Mając już jakiś dorobek, aż kusi wydać gdzieś parę dolców. W Vice City nie jesteśmy już ograniczeni do kilku sklepów z bronią. Wprowadzono bowiem możliwość zakupu nowego ubrania (od garnituru po dobrze nam znany dresik) i kupowania nieruchomości. Na sprzedaż wystawiane są liczne domy, zakłady i kluby. Pieniądz robi pieniądz – dobrze zainwestowane oszczędności szybko zaczną się zwracać. Zakupione przedsiębiorstwa zarabiają na siebie, a zyski jakie przynoszą, trafiają wprost do naszej kieszeni. To jednak nie koniec korzyści. W każdym z naszych majątków możemy zapisać stan gry, większość posiada także garaże, w których trzymamy bezpiecznie ulubione wozy.

Na dachach niektórych z mieszkań Tommy ma do dyspozycji własny helikopter. Sterowanie nim to prawdziwa frajda i po pewnym czasie stanie się on naszym głównym środkiem transportu w odległe zakątki Vice City. Większość budynków daje nam także możliwość wykonywania dodatkowych misji. Do ukończenia gry niezbędne będzie posiadanie sześciu z nich, a czekają nas takie atrakcje, jak salon samochodowy, w którym możemy organizować wyścigi po mieście na wybranych przez nas odcinkach miasta.

Policja to podstawowa siła porządkowa każdego miasta. W pozornie owładniętym przestępczością mieście Vice City, patrole policyjne (piesze i radiowozy – na motocyklach gliniarze jeździć nie potrafią) są naprawdę liczne. Rzadko się zdarza, aby seria kilku potrąceń pieszych (rodem z Carmageddon) nie została zauważona przez mundurowych. Im jesteśmy bardziej niegrzeczni, tym ściga nas więcej sił – symbolizują to znane z poprzednich części gwiazdki (jest ich sześć). Wpierw po piętach depcze nam policja, później FBI, oddziały SWAT i wojsko. Jakże miło byłem zaskoczony, kiedy okazało się, że jestem ścigany przez detektywów wizualnie żywcem przeniesionych z takich seriali jak „Policjanci z Miami”. Partnerzy (białas i mulat) w hawajskich koszulkach, w różowym aucie z odkrywanym dachem i wycelowanymi w naszą stronę pistoletami, to niezapomniane przeżycie. Siły, z którymi przyjdzie się nam zmierzyć, to dość inteligentne „bestie”. Policjanci starają się chować za przeszkodami terenowymi, okrążać nas, a także turlać się i skakać. Niestety, same chęci nie wystarczają i w większości przypadków głupota władz jest nadal dość widoczna.

Vice City jest naszpikowane wieloma smaczkami. Biegający po plaży ludzie pozostawiają ślady. W autach jeżdżą nie tylko kierowcy, ale i pasażerowie (często zdarza się ukraść auto wraz z zawartością – porwanie?). Roślinność odchyla się pod wpływem nadlatującego helikoptera. Duży postęp dokonał się także w przedstawieniu wody, która jest teraz przeźroczysta (widać w niej podwodne skały, a nawet ryby). Czuć także, że Vice City żyje, a my jesteśmy tylko jego niewielką części. Nie każdy mieszkaniec przestrzega przepisów drogowych, często dochodzi także do wypadków bez naszego udziału, na niebie można zobaczyć różnego rodzaju latające maszyny, po rzekach i otwartym morzu pływają statki. Miasto żyje inaczej w dzień, a całkowicie inne życie rozpoczyna się po zapadnięciu zmroku. I mimo że większych błędów w Vice City po prostu próżno szukać, to w kolejnej części z serii GTA można poprawić naprawdę dużo. Samo wkradanie się do aut nie jest z pewnością sprawą idealną (lepsze rozwiązanie oferowała Mafia), nasz bohater powinien w końcu nauczyć się pływać, przydałaby się również większa interakcja z otoczeniem (możliwość niszczenia źródeł światła, drzew, ścian i płotów). Tommy wykazuje się także ogromną siłą – gdy na jego drodze stanie przeszkoda w postaci samochodu, nasz bohater bez większego wysiłku po prostu go przesuwa. Nieraz widoczny jest także efekt przenikania się przedmiotów. Wartym odnotowania mankamentem jest zagadkowe znikania aut. Często bowiem zdarza się, że widzimy auto, które znika po chwilowym odwróceniu wzroku w innym kierunku. Jest to spowodowane pojawianiem się ruchomych elementów krajobrazu przez ich losowe generowanie w obrębie niewielkiej odległości od naszego bohatera. Na małych dystansach nie jest to zauważalne, jednak może się zdarzyć, że nasz ulubiony pojazd (który ścigamy w celu przejęcia) w dziwnych okolicznościach zniknie za rogiem w jednej z uliczek. Błąd ten jest z pewnością spowodowany ograniczeniami sprzętowymi komputerów, a mniejsza liczba aut, których położenie musi być na bieżąco obliczane, przyspiesza działanie programu. Nie można jednak być aż tak wymagający, gdyż mimo kilku braków GTA: Vice City jest tym, na co czekali fani serii.

Daniel „KULL” Sodkiewicz

Recenzja gry Indiana Jones and the Great Circle - Indy powraca, choć z kryzysem tożsamości
Recenzja gry Indiana Jones and the Great Circle - Indy powraca, choć z kryzysem tożsamości

Recenzja gry

Indiana Jones i Wielki Krąg zabierze Was na epicką wyprawę po trzech kontynentach, dobrym fanserwisie, wielu błędach i kilku niedopracowanych mechanikach. Zapnijcie pasy, bo nachodzą turbulencje.

STALKER 2: Heart of Chornobyl - recenzja. Po 70 godzinach to wciąż gra, którą kocha się pomimo wad
STALKER 2: Heart of Chornobyl - recenzja. Po 70 godzinach to wciąż gra, którą kocha się pomimo wad

Recenzja gry

Po latach oczekiwań STALKER 2: Heart of Chornobyl w końcu ponownie zaprasza do czarnobylskiej Zony. Ogrom i surowe piękno tego świata miażdży większość innych open worldów, ale sequel ugina się też pod ciężarem błędów i niedoróbek technicznych.

Recenzja Call of Duty: Black Ops 6 - dobry kandydat na najlepszego współczesnego COD-a
Recenzja Call of Duty: Black Ops 6 - dobry kandydat na najlepszego współczesnego COD-a

Recenzja gry

Po zeszłorocznej porażce Call of Duty wraca do formy w Black Ops 6. Nowa odsłona błyszczy zupełnie nową mechaniką poruszania się, która rządzi w multiplayerze, i kompletnie zaskakuje paroma motywami w kampanii fabularnej. I jeszcze jest w Game Passie!